Eragon - Christopher Paolini

Autor: Michał Sołtysiak

Eragon - Christopher Paolini
Czytaliście o nim w wielu gazetach, widzieliście plakaty, a znani ludzie z mediów opowiadali, jakiż to wielki fenomen. Jego hasłem reklamowym jest: "był Władca pierścieni, był Harry Potter, teraz jest Eragon". Oczywiście taka komercyjna wrzawa rozreklamowała tę książkę, choć wielu ludzi, jakby na przekór, uznało, że nie dadzą się nabrać na to medialne pianie. Ale oto jest Eragon, będzie film i kreuje się tą pozycję na bestseller stulecia. Kto jednak zna prawdę o jakości tej książki i ile w ocenie jest wpływu kampanii promocyjnej? Trudno powiedzieć.

Obecnie mamy tylko niebieską, grubą księgę ze smokiem na okładce, a jak wieść niesie, napisał ją genialny piętnastolatek. W Polsce ukazała się z rocznym opóźnieniem, tłumaczeniem zajęła się jedna z najlepszych translatorek fantastyki i grozy, niepokonana Paulina Braiter. To jedno już, w moich oczach, stawią książkę na pozycji uprzywilejowanej, nie widziałem złej powieści przez nią tłumaczonej. Czcionka nie jest dużo większa niż w normalnych powieściach fantasy dla dorosłych. Gdyby nie owa fama dzieła genialnego nastolatka, książka ta nie różniłaby się od innych pozycji z tego gatunku.

Treść jest, rzekłbym, typowa. Jest biedny sierota, który nigdy nie poznał swego ojca, a matka umarła mu gdy był dzieckiem. Wychowuje go wuj, z dala od dużych skupisk ludzkich i problemów wielkiego świata, w którym przyszło im żyć. Pewnego dnia na jego drodze pojawia się "coś", co zmieni jego losy i pozwoli mu odcisnąć swe piętno w dziejach całego kontynentu, a może nawet wszechświata. Tutaj tym "czymś" jest jajo smoka, z którego wykluwa się smoczyca i wraz z naszym bohaterem dorasta. Tytułowy sierota - Eragon - zostaje, prawie z dnia na dzień, wplątany w walkę z tyranem i zdrajcą, który niczym Lord Vader Rycerzy Jedi, wybił wszystkich Jeźdźców Smoków. Nasz bohater jest pierwszym Smoczym Jeźdźcem z nowego pokolenia, co czyni go szczególnie niebezpiecznym. Więc Eragon z pomocą bajarza Broma, który okazuje się mistrzem magii w przebraniu (choć nie tylko), wyrusza by odkryć swe przeznaczenie i dziedzictwo, przy okazji związując się na dobre i złe z młodą smoczycą Saphirą. Po drodze czekają na nich niebezpieczeństwa, pojawią się hordy potwornych urgalów (takich jakby Uruk-Hai zabijanych w imię Dobra), a na horyzoncie objawi się piękna elfia księżniczka. Jest tu nawet spadkobierca ciemności, który przechodzi na dobrą stronę. Są krasnoludy w ich kamiennym mieście pod górą i demon wcielony, którego nie da się zabić. Wszystkie standardowe elementy powieści fantasy są obecne.

Gdyby to była typowa książka fantasy, postawiłbym ją na półce i napisał - standard fantasy. Jednak wciąż pamiętajmy, że napisał to piętnastolatek, którego rodzice sami uczyli, nie chodził też do normalnej szkoły itd. Tenże chłopak napisał grubą książkę. Legenda ta pryska podczas czytania notki o autorze i podziękowań. Christopher Paolini zaczął bowiem książkę, gdy miał piętnaście lat i, jak można się domyślić z daty pierwszego wydania, skończył ją pisać, jak miał około siedemnaście, a sukces przyszedł tak naprawdę po kolejnym roku. Mamy bowiem do czynienia z drugim poprawionym przez profesjonalnych redaktorów wydaniem. Pierwsze, poprawiane przez rodziców, zostało dopieszczone przez wielkiego wydawcę. To on zrobił ten cały szum i jak widać udało mu się stworzyć wspaniałą otoczkę dla Eragona. Jak więc widać reklama to potęga, a cudowne dzieci dobrze się sprzedają.

Eragon nie jest jakąś beznadziejną książką. Można nawet stwierdzić, że choć są dłużyzny, to pióro autora jest całkiem strawne. Zgrzytem jest to, że naiwność pewnych rozwiązań fabularnych byłaby do wybaczenia u nastolatka, ale u osoby dorastającej już razi. Wrogów morduje się tu jak w grze komputerowej, bez żadnych skrupułów, a psychologię powieści pogłębia się umoralnieniami. Są tu więc wielkie wyrzuty sumienia z powodu śmierci jednego człowieka, ale złych sieka się setkami. Kolejną kwestią jest wtórność ras - krasnoludy to konserwatywni kowale spod ziemi, elfy to wyniosłość i doskonałość, a tylko ludzie mogą być wielowymiarowi. Urgalowie zaś to po prostu bestie. Nawet smoczyca Eragona jest z zasady mądra, więc, choć ma ledwo pół roku, rośnie jak grzyb po deszczu i opiekuje się sierotą jak starsza siostra oraz udziela mu rad. Złego tyrana oczywiście zgubiła chęć zemsty i dlatego zdradził (on też był kiedyś Smoczym Jeźdźcem). Standardy gonią tu oklepane motywy i odwrotnie. Mam wiele podejrzeń co do ogranych chwytów w kolejnych tomach.

Gdyby Eragon był zwykłą książką fantasy, przepadłby w zalewie podobnych mu powieści. Nie ma w nim ani wielkości scen bitewnych, ani zaskakującej fabuły, ani rewolucyjnych pomysłów. Nie został za to źle napisany, przy takiej podwójnej redakcji i dobrej polskiej tłumaczce, język został na tyle "wyprostowany", że nie razi niczym. Nie wyróżnia go nic, oprócz osoby autora, który niestety nie jest już cudownym nastolatkiem.

Czytając Eragona zacząłem niestety od notki o autorze oraz podziękowań na końcu. Stwierdziłem przez to, że mam do czynienia ze wspaniałym produktem, wokół którego zrobiono wiele szumu i przemilczano wiele kwestii. Można go przeczytać, ale jest to standardowe fantasy, gdzie główny bohater chodzi z pięciostopowym mieczem na plecach (1,5 metra na nasz system miar) i odkrywa w sobie moce z zaskakującą szybkością. Wszystko w tej książce już gdzieś indziej było. Można przeczytać, ale bez rewelacji - standard.

Na koniec pozostawię sobie jeszcze jedną rzecz. Zastanawiam się, czy polscy recenzenci Eragona, wspomniani na okładce, czytują literaturę fantasy. Bo jeśli nie, to nic dziwnego, że uznali tą pozycję za genialne dzieło nastolatka. Dla nich jest to bajkowy niezwykły świat, taki z dziecięcych baśni, akurat dla młodych odbiorców. Dla kogoś, kto przeczytał choć trochę książek z tego gatunku, będzie to kolejna sztampowa książka "od zera do króla bohatera".