» Teksty » Festiwale » Era Nowe Horyzonty - podsumowanie

Era Nowe Horyzonty - podsumowanie


wersja do druku

Festiwal się skończył, było jak zawsze fajnie. Wiem, że za rok się wybiorę po raz kolejny, do czego i Was zachęcam.

Jest to jedno z nielicznych miejsc w Polsce, gdzie można porozmawiać z reżyserami światowej klasy, ot tak - nawet na korytarzu. Morze ludzi, znajomości zawierane w kolejkach, w których stoi się zazwyczaj z półtorej godziny (chyba że albo opis, albo opinie innych oglądających zdecydowanie odradzają oglądanie, wtedy sale są zazwyczaj zupełnie puste...).

Wrocław jest piękny, jeśli potrzeba chwili oddechu, zawsze można po prostu pochodzić po mieście czy usiąść w jednej z setek knajp. Miasto zachwyca też sklepowymi rodem z PRL-u... Wara pytać, czym różnią się drożdżówki!

Przede wszystkim jednak filmy - od uroczych bajek dla dzieci, przez poważne dzieła traktujące o Wartościach po nocne szaleństwo. Każdy znajdzie coś dla siebie.

Poniżej krótka galeria - widoczki z ENH (zdjęcia przeszły ostrą cenzurę, nie ma tych, na których piwo leje się strumieniami albo szefowa działu FILM po trzech nieprzespanych niemal nocach wygląda jakby spała z otwartymi oczami, albo członkini redakcji, Arion, staje się Lady in Blue Water).



Wrocław




Wieczorne rozrywki kolegów z innych redakcji




Symbol sponsora z uroczych (i dziwnych) reklam






Kino Helios, gdzie odbywa się większość pokazów




Teatr Lalek




Wrocławskie kino Helios to jedyne znane mi miejsce, gdzie w automacie sprzedają aż tyle środków pierwszej potrzeby...
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


Arion
   
Ocena:
0
Jaka szkoda, że wszystkie zdjęcia zawieruszyły się w procesie obróbki :P Dodam, że festiwal to dla festiwalowicza niekończący się slalom od kina do kina, a nie zaszkodzi wspomnieć, że również od ciastkarni do baru mlecznego. Kolejki w kinach dawały błogą świadomość obcowania z historią lat 80., słowo "kawa" nabrało egzytencjalnego znaczenia, a określenie "obiad" nigdy jeszcze nie było tak pojemne. Seanse o 10 rano miały urok bitwy z fazą REM, która nabierała rozpędu podczas "Nocnego szaleństwa" z australijskimi filmami klasy C, wspieranymi przez żywiołową widownię. Nie zanotowałam żadnych organizacyjnych wpadek - może z wyjątkiem fantastycznej klimatyzacji, która obdarowała nas katarem i wskazała na potrzebę pokochania swetrów. Ale poza tym... pozdrawiam kino Helios i jego schody :)
03-08-2009 22:38
Umbra
   
Ocena:
0
Strasznie krótkie podsumowanie, ale widocznie takie miało być, szkoda, że zdjęć nie da się powiększyć.
Na następnym powinienem się pojawić :)
Pozdro.
24-11-2010 20:51

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.