14-01-2010 15:19
Era Ludzi
W działach: Śródziemie, MERP, Tolkien | Odsłony: 379
Śródziemie Gra Fabularna (eng. Middle-earth Role Playing) to bardzo stara gra. Jej pierwsza edycja ukazała sie w USA w roku 1984, a polska wersja, oparta na edycji drugiej, w roku 1996. Niewiele osób zna tę grę, zwłaszcza z grona młodych RPGowców, a jeszcze mniej osób gra w nią jeszcze.
Ja bardzo lubię MERPa mimo jego fatalnej mechaniki oraz archaicznego stylu. Jest to sympatia nostalgiczna, gdyż Śródziemie było pierwszym systemem RPG jaki miałem w ręku.
Powodów dla których gra ta w Polsce nigdy nie zdobyła olbrzymiej popularności było kilka. Wspomniana już mechanika wymieniana jest zazwyczaj jako pierwszy i najważniejszy z nich. Zaraz po nim słyszy się zazwyczaj zarzut w stosunku do świata gry. Tak jak w wielu innych produkcjach świat jest za mało opisany, nielogiczny czy niekompletny, tak w przypadku MERPa zarzuty są wręcz odwrotne. Szczegółowo opisany, kompletny, bogaty świat Śródziemia jest przez graczy postrzegany jako zamknięta całość. Uchwycona w ramy, których końcem jest koniec Tolkienowskiej trylogii i nie da się nic ponad to wymyślić. Wiele czytałem, na różnorakich forach, o tym, iż w Śródziemiu nie ma miejsca na przygody (przygody bohaterów gier RPG) Wszystko w tym świecie jest z góry ustalone, opisane i prowadzi do jednego finału. Zniszczenie pierścienia to kres zła i wszyscy żyli długo i szczęśliwie bo nie ma już nawet pana "głównego złego"...
Z delikatnym uśmieszkiem traktuję takie wypowiedzi ludzi, którzy zapominają, że świat nie skończył się wraz z koronacją Elessara II. Ja sam, od początku, od dnia gdy pierwszy raz wziąłem do ręki MERPa wiedziałem, że najlepszą Erą do prowadzenia Śródziemia jest Era Ludzi, IV Era Śródziemia.
Podręcznik nie narzuca okresu w jakim możemy prowadzić swoje kampanie. Najczęściej umieszczane były one w Erze Trzeciej, której finałowe wydarzenia tak dobrze opisuje Władca Pierścieni. Faktycznie też cała Trzecia Era jest ciekawa z powodów różnych zawieruch historycznych ale ponieważ opisana do końca nie daje graczom możliwości wpływu na wydarzenia ja odrzuciłem ją już w przedbiegach. Oczywiście zdarzają się sugestie jakoby można było zmienić wydarzenia z książki, poprowadzić alternatywną historię Śródziemia. Dla mnie takie rozwiązanie to herezja i zwyczajnie nie będę kontynuował tematu ;) Zmienić małe elementy bez wpływu na całość to OK ale zmieniać całą historię... Nie kupuje tego.
Napisze więc jak ja widzę IV Erę, czas po Wojnie o Pierścień, okres IMO najlepiej nadający się do prowadzenia przygód w Śródziemiu, zwłaszcza na terenach Gondoru i Arnoru.
Trzecia Era skończyła się. Aragorn, Elessar II został królem. Gondor jednak jest słaby, zniszczony wojną, wycieńczony wieloletnim sąsiedztwem z Mordorem oraz niepewny gospodarczo. Zaniedbana infrastruktura, spalone i zniszczone wsie, zrujnowane Osgiliath oraz poważnie uszkodzone Białe Miasto to tylko część problemów przed jakimi stanął Gondor na progu IV Ery. Wszak orkowie i inne sługi Saurona nie zniknęły nagle ze świata jak po dotknięciu czarodziejskiej różdżki. Ich plemiona i szczepy zamieszkują nadal góry i lasy. Pozostałości wielkiej armii Mordoru nadal są realnym zagrożeniem dla raczkującego królestwa ludzi na południu.
Fakt, że w wojnie z Gondorem udział brały ludy z innych części Śródziemia np. korsarze z Umbaru czy Haradrimowie sprawia, iż także z ich strony domenie Elessara zagrażało oblicze wojny. A takich wojen prowadził król wiele w IV Erze czego dowodem mogą być słowa samego mistrza. W dodatku o Rodzie Eorla czytamy:
"Nad Gondorem i Arnorem panował wówczas król Elessar; był władcą wszystkich krajów dawnego królestwa prócz Rohanu, odnowił bowiem dar Ciriona, Eomer zaś powtórzył wobec króla przysięgę Eorla. Nieraz miał sposobność dotrzymywać jej, bo chociaż Sauron zniknął, nienawiści przez niego wzniecone i zło przez niego niegdyś posiane żyły nadal; królowie Gondoru i Rohanu mieli licznych wrogów, których musieli pokonać, aby Białe Drzewo mogło rozkwitać w pokoju. Ilekroć król Elessar ruszał na wojnę, król Eomer mu towarzyszył; tętent koni Rohirrimów rozlegał się nieraz grzmotem w odległych ziemiach, za Morzem Rhun i na polach dalekiego południa, a zielona chorągiew z białym koniem łopotała na różnych wichrach, dopóki Eomer się nie postarzał."
Podobnie w jednym z listów Tolkiena znajdujemy cytat potwierdzający moją wizję Śródziemia w IV Erze.
"Naturalnie nie wdawałem się w szczegóły rządów, które będzie sprawował w królestwie Aragorn jako król Gondoru. Zostało jednak wyraźnie powiedziane, że stoczono wiele walk, a we wcześniejszych latach panowania Aragorna podejmowano wyprawy przeciwko wrogom na wschodzie. "
Niemniej jednak pewne jest, że Gondor rozkwitał. Powoli, z trudem ale odradzał się jak jak Białe Drzewo po latach snu. Nie tylko jednak Gondor miał się odrodzić. Także, a może przede wszystkim IV Era to czas kiedy po setkach lat Północne Królestwo powstać miało z popiołów czasu.
Sam Tolkien mówi o tym, iż Elessar oraz Arwena wrócili do Arnoru, a w epilogu Sama czytamy:
" Nie będę zaskoczony, jeśli Król zaprosi nas do swego pałacu nad Jeziorem. Będzie tam też Królowa."
Pałac nad Jeziorem to oczywiście Annuminas. Wielkie miasto północy nad jeziorem Nenuial. Jak pamiętamy Annuminas i Fornost Erain były dwoma metropoliami Arnoru. Obydwa też pełniły rolę stolicy Północnego Królestwa. Obydwa też upadały i wyludniały się podczas wojny z Angmarem.
Annuminas posiadało onegdaj największa bibliotekę w Śródziemiu, której echo można zobaczyć w postaci biblioteki Białego Miasta. Po opuszczeniu miasta i przeniesieniu stolicy do Północnej Fortecy Królów (Fornost Erain), Annuminas popadło w ruinę.
Także samo Fornost Erain nie oparło się wojnie z Angmarem. Zostało zdobyte i zniszczone przez armię Czarnoksiężnika i choć odbito je potem do końca III Ery było tylko nawiedzaną ruiną. Ludzie z Bree i Niziołki z Shireu nazywały je, nie bez przyczyny zapewne Szańcem Umarłych. Nikt za wyjątkiem Strażników Północy nie ośmielał się tam zapuszczać.
W IV Erze punktem honoru dla króla Gondoru i Arnoru stało się aby odbudować obydwa miasta północy. Wiemy, że udało się to choć jak dla mnie proponowane przez mistrza 15-17 lat to o wiele za mało jak na takie przedsięwzięcie. Wspomniane wcześniej zniszczenia Gondoru oraz wojny z sąsiadami z pewnością były pilniejsze, niż odbudowa północy, bo zagrażały namacalnie królestwu Gondoru. W pierwszej więc kolejności Elessar zajął się zapewne tymi sprawami. Dopiero gdy odbudowana została gospodarka, podreperowany skarbiec i zażegnane niebezpieczeństwo czyhające nad Gondorem mógł wreszcie spełnić swoje marzenie; odbudować Północne Królestwo Ludzi. Wedle rachuby czau poprowadzonej przez fanów J.R.R. Elessar umiera w 120 roku IV Ery. To daje dużo czasu na wszystkie opisane, proponowane wyżej wydarzenia. Moim zdaniem nie kilkanaście, a kilkadziesiąt lat minąć mogło królowi na odbudowie Gondoru i Arnoru choć początki tego procesu mogły zacząć się jeszcze gdy przebywał na południu.
Tak olbrzymie przedsięwzięcie jak odbudowa kraju, który leży w ruinie od setek lat to wyzwanie nie na lata, a na dziesięciolecia.
Najpierw powstać musiały drogi łączące północ z południem, którymi mogli przemieszczać się rzemieślnicy, osadnicy, żołnierze oraz całe tabory sprzętu i ludzi. Pamiętać też trzeba, że oba zrujnowane miasta zamieszkiwały groźne bestie. Ruiny dawały schronienie orkom, trollom oraz były nawiedzane przez upiory z zamierzchłych czasów.
Kiedy wiec pierwsze wieści o planach odbudowy miast obiegły krainy. Gdy pierwsze karawany zaczęły budować osady dla robotników i ich rodzin ruiny tych dwóch miast stały się wspaniałymi obiektami do eksploracji. Nim weszli w nie kamieniarze i cieśle wielu awanturników, podróżników i poszukiwaczy przygód błądziło pomiędzy wiekowymi murami. Do ochrony i walki z niebezpieczeństwami potrzebni byli najemnicy, gdyż armia Gondoru nie mogła zaoferować zbyt wielu żołnierzy (przynajmniej na początku). Zaczęli więc ściągać na północ wszelkiej maści najemnicy, rzezimieszkowie, cwaniacy oraz cały szpaler innych indywiduów, które towarzyszom takim wydarzeniom. Karawany z południa wiozły zaopatrzenie, ludzi i narzędzia, a za nimi jak mrówki podążały wszetecznice, typy spod ciemnej gwiazdy, biedacy i ludzie, którzy mieli nadzieję rozpocząć na północy nowe życie.
Odbudowa obydwu miast trwała lata. Dała życie wielu osadom i miasteczkom ale i wielu nieprzyjemnym incydentom. I właśnie owe sprawiały, że na prośbę hobbitów, król Elessar ustanowił zakaz wstępu Dużym Ludziom do Shireu.
Nie możemy zapomnieć tez o Dunedainach, którzy rozproszeni po terenach północy zaczęli wracać do swoich "miast" lub budować nowe, własne osady.
Odbudowa Amon Sul na Wichrowym Czubie też zapewne była wielkim wydarzeniem, podobnie jak podniesie z upadku innych wież i warowni starego Arnoru oraz miast takich jak choćby Tharbad.
Na marginesie mówiąc "odbudowa" objęła nie tylko Gondor i Arnor ale i inne ważne i ciekawe miejsca. Np. Othank o czym dowiadujemy sie z "Niedokończonych Opowieści".
"Kiedy wszakże król Elessar, ukoronowany w Gondorze, zaczął zaprowadzać porządki w swym królestwie, jednym z pierwszych jego zadań była odbudowa Orthanku. Zamierzał umieścić tam palantir, odzyskany niegdyś od Sarumana. Przeszukano wówczas skrupulatnie całą wieżę, znajdując wiele wartościowych rzeczy, jak klejnoty i dziedzictwo Eorla wykradzione z Edoras przez sługę Sarumana zwanego Smoczym Językiem, w czasie gdy król Theoden pogrążony był w apatii. Znajdowały się tam również inne, dawniejsze i piękniejsze skarby wybrane z kurhanów oraz grobowców różnych krain."
Królestwo Północy ożyło ale wiele minęło czasu do chwili, gdy można było nazwać je królestwem z prawdziwego zdarzenia. Czas ten, czas przemian, burzliwej i trudnej odbudowy, walki z niedostępnymi terenami, trudnościami i potworami to doskonała arena dla Mistrzów Gry, którzy mogą wymyślić dowolną przygodę i wprowadzić w nią graczy. A przecież to tylko dwa państwa z wielu na mapie Tolkienowskiego Świata.
Dla mnie IV Era była tak pełna pomysłów na przygody, iż szczerze nie rozumiem jak inni MG mogli mieć kłopoty z prowadzeniem przygód w Śródziemiu. Ja zawsze miałem dziesiątki pomysłów na przygody.
Na zakończenie napisze jeszcze słów kilkadziesiąt na temat tego, iż wraz ze zniszczeniem Saurona wcale nie zniknęło zło ze Śródziemia. Sam mistrz Tolkien planował i zaczął nawet powieść dziejącą sie w IV Erze. Uznał jednak, że w porównaniu z WP będzie to smutna, mroczna i przygnębiająca historia i ostatecznie zrezygnował z niej. Jak więc widać nawet sam autor daje nam otwarte drzwi do wprowadzenia ciemnych chmur na jasne niebo nad Śródziemiem. Z czego chętnie skożystałem ;)
Ponadto w liście Tolkiena nr. 211 czytamy:
"Naprawdę nie mam żadnych jasnych wiadomości o pozostałych dwóch [Błękitnych Czarodziejach]- ponieważ historia Pn-Z nie zjamuje się nimi. Sądzę, że udali się jako wysłańcy do odległych ragionów, na wschód i południe, daleko poza zasięg Numenorejczyków: byli jakby wysłannikami do krain "zajętych przez nieprzyjaciela". Nie wiem, jak im się powiodło; obawiam się jednak, że zawiedli, tak jak Saruman, chociaż niewątpliwie na inne sposoby; podejrzewam też, że zapoczątkowali tajemne kulty i "magiczne" obrzędy, które przetrwały upadek Saurona."
Czyli dwaj pozostali Istari zdeprawowali się i zeszli na złą drogę. Jako Czarodzieje byli o wiele potężniejsi od śmiertelników. Taka potęga i wiedza w rękach zdeprawowanych istot to niemal przepis na kolejnych "złych" bohaterów w Śródziemiu. Żaden z nich nie będzie oczywiście pokroju samego Saurona (chyba) ale czy dwaj czarnoksiężnicy, dorównujący mocom Czarnoksiężnikowi z Angmaru, a może nawet zdeprawowani tak bardzo, iż stali się niemal jego następcami nie wystarczają za element siejący zamęt i chaos w świecie Śródziemia?
Ja w "swoim" Śródziemiu wprowadziłem jednak inną istotę. Wprowadziłem ją w trakcie przygody, która związana była stricte z ową postacią. Przygoda nosiła tytuł "Uczeń Czarnoksiężnika", który tłumaczy w zasadzie wszystko.
Czarnoksiężnik z Angmaru był wyjątkowym Upiorem Pierścienia. Był przywódcą, królem wszystkich Nazguli oraz jak mówi sam jego przydomek; czarnoksiężnikiem. Jako jedyny ze wszystkich Upiorów miał też swego ucznia, ludzkiego adepta, którego uczył sztuki Morgulu (Złych czarów). Siedzibą Ucznia Czarnoksiężnika była oczywiście Minas Morgul. Gdy wybuchła Wojna o Pierścień, Uczeń tak jak Upiory udał się w poszukiwaniu Jedynego Pierścienia. Oczywiście nie odnalazł go, a cała wojna i wydarzenia z południa ominęły go. Gdy Eowina zabiła Czarnoksiężnika, gdy w gruzy obróciła sie wieża Barad Dur, a Gandalf szykuje się do opuszczenia Śródziemia, Uczeń zdaje sobie sprawę, że obok dwóch pozostałych Czarodziejów jest najpotężniejszą z istot Śródziemia.
Tak jak i jego mistrz czerpał on jednak siły od samego Saurona i czuje, że zaczyna słabnąć. Przeszukuje więc ruiny Annuminas oraz Fornost Edain gdzie znajduje to czego szuka. Informacji o miejscu ukrycia jednego z Kamieni Widzenia. Trzeba bowiem pamiętać, że czasem rzeczy zostają uwięzione w Palantirze na zawsze. Tak jak obraz płonących rąk Denethora w kamieniu z Minas Tirith. Czarnoksiężnik wierzy, że jeśli odnajdzie jeden z Palantirów i uda mu się połączyć z Kamieniem, który przez wieki znajdował się w Barad Dur będzie mógł czerpać z mocy Saurona, uwięzionej na wieki w ty splugawionym Palantirze. Nie myli się...
Po dogłębnych poszukiwaniach odnalazł kamień i zaszył się wraz z nim w odległej, zagubionej gdzieś w górach Angmaru twierdzy z dawnych dni by kontynuować dzieło swoich panów.
Uczeń Czarnoksiężnika jest tak potężny jak Saruman, Czarownik z Angmaru czy inni znani z fantastyki "głowni źli". Jest okrutnym, inteligentnym, fanatycznym i mściwym czarnoksiężnikiem, któremu służą orkowie i inne istoty jakie w swym władaniu miał onegdaj Sauron. W mojej wersji Śródziemia odbudowuje on w Angmarze nową, mroczną potęgę, która nie raz zagrozi światu ludzi.
Cień nie odszedł. Zmienił się ale nadal jego złowieszczy mrok spowija niebo nad Śródziemiem.
Kilka razy prowadziłem MERPa w takich realiach. W przygodach przemycałem wzmianki i informacje o rodzącym sie na nowo złu w świecie. Raz nawet poprowadziłem przygodę, w której gracze mieli zapobiec znalezieniu Kamienia Widzenia przez Ucznia, którego zaczęto z czasem nazywać Czarnoksiężnikiem, a potem, tak jak wiele lat temu jego pana, Czarnoksiężnikiem z Angmaru.
W przygodzie, o której wspominam gracze zawiedli, a dramatyczne chwile z końca przygody zawarłem w jednym ze swoich opowiadań, gdyż była to jedna z najlepszych sesji w moim życiu. Sesja, na której gracze mieli łzy w oczach i to nie po śmierci jednego z nich ale po śmierci BNa, któremu towarzyszyli przez wiele sesji, i który oddał życie za kryształ swoich przodków.
(Opowiadanie to można znaleźć w jakimś starym numerze Magnesowej "Wieży Snów". Nosi ono tytuł "Simbelmyne")
Kiedy prowadzę Śródziemie nie jest ono czyste i "sterylne" jak w trylogii Tolkiena. To świat o wiele mroczniejszy i brudniejszy ale nie w stylu Gemini, Monastyru, Midnightu czy Jesiennej Gawędy. Bliżej mu do Wagnerowskiego świata z sagi o Kane. Jest to świat realny. Ludzie nie są czyści i pełni honoru, gospody nie są przyjazne i bezpieczne, a na traktach grasują bandyci. Orki napadają na wsie, złodzieje napadają na podróżnych, w tawernach sprawy rozwiązuje się na noże, a dziewki wszeteczne są w wielkich miastach czymś normalnym. Mimo tego staram się nie uciekać od kanonu mistrza. Nadal jest miejsce na bohaterstwo i przyjaźń, nadal jest to świat zwany Śródziemiem z typowymi dlań elementami i smaczkami, które budują jego niesamowity klimat.
No i co najważniejsze moi gracze są "zwyczajni". Nie są potomkami Aragorna, znajomymi Legolasa ani innymi kuzynami Gimlego. Nic z tych rzeczy. Żołnierze, najemnicy, strażnicy i łotrzykowie. Tacy jakich tysiące przewija się przez szlaki Śródziemia codziennie, pozostając niezauważonymi. Niezauważonymi tylko z pozoru, bo Palantir, w którym tli się odległe echo płonącego oka znów patrzy na Śródziemie i widzi wszystko...
Jeszcze nie tak dawno myślałem, że już nie wrócę do Tolkiena. Ostatnio jednak korci nie aby znów do niego zajrzeć. Zacząć od Hobbita i WP a skończyć na Dzieciach Hurina, których nie przeczytałem jeszcze.
Wielkimi krokami zbliża sie tez Savage Worlds PL, a MERP ma być pierwszym systemem, który zaadoptuje na tę mechanikę. (kolejnym będzie Midnight).
Może więc to dobry czas aby przypomnieć sobie o Śródziemiu i o tym jak wygląda ono w mojej wyobraźni podczas trwania IV Ery. A nuż znajdzie się jakaś nudna sobota i kilku chętnych abym poprowadził im przygodę. A nawet jeśli nie, to na pewno nie zmarnuję czasu ani na pisanie tego tekstu, ani na przeczytanie raz jeszcze dzieł mistrza J.R.R. Tolkiena.
Savko
Ja bardzo lubię MERPa mimo jego fatalnej mechaniki oraz archaicznego stylu. Jest to sympatia nostalgiczna, gdyż Śródziemie było pierwszym systemem RPG jaki miałem w ręku.
Powodów dla których gra ta w Polsce nigdy nie zdobyła olbrzymiej popularności było kilka. Wspomniana już mechanika wymieniana jest zazwyczaj jako pierwszy i najważniejszy z nich. Zaraz po nim słyszy się zazwyczaj zarzut w stosunku do świata gry. Tak jak w wielu innych produkcjach świat jest za mało opisany, nielogiczny czy niekompletny, tak w przypadku MERPa zarzuty są wręcz odwrotne. Szczegółowo opisany, kompletny, bogaty świat Śródziemia jest przez graczy postrzegany jako zamknięta całość. Uchwycona w ramy, których końcem jest koniec Tolkienowskiej trylogii i nie da się nic ponad to wymyślić. Wiele czytałem, na różnorakich forach, o tym, iż w Śródziemiu nie ma miejsca na przygody (przygody bohaterów gier RPG) Wszystko w tym świecie jest z góry ustalone, opisane i prowadzi do jednego finału. Zniszczenie pierścienia to kres zła i wszyscy żyli długo i szczęśliwie bo nie ma już nawet pana "głównego złego"...
Z delikatnym uśmieszkiem traktuję takie wypowiedzi ludzi, którzy zapominają, że świat nie skończył się wraz z koronacją Elessara II. Ja sam, od początku, od dnia gdy pierwszy raz wziąłem do ręki MERPa wiedziałem, że najlepszą Erą do prowadzenia Śródziemia jest Era Ludzi, IV Era Śródziemia.
Podręcznik nie narzuca okresu w jakim możemy prowadzić swoje kampanie. Najczęściej umieszczane były one w Erze Trzeciej, której finałowe wydarzenia tak dobrze opisuje Władca Pierścieni. Faktycznie też cała Trzecia Era jest ciekawa z powodów różnych zawieruch historycznych ale ponieważ opisana do końca nie daje graczom możliwości wpływu na wydarzenia ja odrzuciłem ją już w przedbiegach. Oczywiście zdarzają się sugestie jakoby można było zmienić wydarzenia z książki, poprowadzić alternatywną historię Śródziemia. Dla mnie takie rozwiązanie to herezja i zwyczajnie nie będę kontynuował tematu ;) Zmienić małe elementy bez wpływu na całość to OK ale zmieniać całą historię... Nie kupuje tego.
Napisze więc jak ja widzę IV Erę, czas po Wojnie o Pierścień, okres IMO najlepiej nadający się do prowadzenia przygód w Śródziemiu, zwłaszcza na terenach Gondoru i Arnoru.
Trzecia Era skończyła się. Aragorn, Elessar II został królem. Gondor jednak jest słaby, zniszczony wojną, wycieńczony wieloletnim sąsiedztwem z Mordorem oraz niepewny gospodarczo. Zaniedbana infrastruktura, spalone i zniszczone wsie, zrujnowane Osgiliath oraz poważnie uszkodzone Białe Miasto to tylko część problemów przed jakimi stanął Gondor na progu IV Ery. Wszak orkowie i inne sługi Saurona nie zniknęły nagle ze świata jak po dotknięciu czarodziejskiej różdżki. Ich plemiona i szczepy zamieszkują nadal góry i lasy. Pozostałości wielkiej armii Mordoru nadal są realnym zagrożeniem dla raczkującego królestwa ludzi na południu.
Fakt, że w wojnie z Gondorem udział brały ludy z innych części Śródziemia np. korsarze z Umbaru czy Haradrimowie sprawia, iż także z ich strony domenie Elessara zagrażało oblicze wojny. A takich wojen prowadził król wiele w IV Erze czego dowodem mogą być słowa samego mistrza. W dodatku o Rodzie Eorla czytamy:
"Nad Gondorem i Arnorem panował wówczas król Elessar; był władcą wszystkich krajów dawnego królestwa prócz Rohanu, odnowił bowiem dar Ciriona, Eomer zaś powtórzył wobec króla przysięgę Eorla. Nieraz miał sposobność dotrzymywać jej, bo chociaż Sauron zniknął, nienawiści przez niego wzniecone i zło przez niego niegdyś posiane żyły nadal; królowie Gondoru i Rohanu mieli licznych wrogów, których musieli pokonać, aby Białe Drzewo mogło rozkwitać w pokoju. Ilekroć król Elessar ruszał na wojnę, król Eomer mu towarzyszył; tętent koni Rohirrimów rozlegał się nieraz grzmotem w odległych ziemiach, za Morzem Rhun i na polach dalekiego południa, a zielona chorągiew z białym koniem łopotała na różnych wichrach, dopóki Eomer się nie postarzał."
Podobnie w jednym z listów Tolkiena znajdujemy cytat potwierdzający moją wizję Śródziemia w IV Erze.
"Naturalnie nie wdawałem się w szczegóły rządów, które będzie sprawował w królestwie Aragorn jako król Gondoru. Zostało jednak wyraźnie powiedziane, że stoczono wiele walk, a we wcześniejszych latach panowania Aragorna podejmowano wyprawy przeciwko wrogom na wschodzie. "
Niemniej jednak pewne jest, że Gondor rozkwitał. Powoli, z trudem ale odradzał się jak jak Białe Drzewo po latach snu. Nie tylko jednak Gondor miał się odrodzić. Także, a może przede wszystkim IV Era to czas kiedy po setkach lat Północne Królestwo powstać miało z popiołów czasu.
Sam Tolkien mówi o tym, iż Elessar oraz Arwena wrócili do Arnoru, a w epilogu Sama czytamy:
" Nie będę zaskoczony, jeśli Król zaprosi nas do swego pałacu nad Jeziorem. Będzie tam też Królowa."
Pałac nad Jeziorem to oczywiście Annuminas. Wielkie miasto północy nad jeziorem Nenuial. Jak pamiętamy Annuminas i Fornost Erain były dwoma metropoliami Arnoru. Obydwa też pełniły rolę stolicy Północnego Królestwa. Obydwa też upadały i wyludniały się podczas wojny z Angmarem.
Annuminas posiadało onegdaj największa bibliotekę w Śródziemiu, której echo można zobaczyć w postaci biblioteki Białego Miasta. Po opuszczeniu miasta i przeniesieniu stolicy do Północnej Fortecy Królów (Fornost Erain), Annuminas popadło w ruinę.
Także samo Fornost Erain nie oparło się wojnie z Angmarem. Zostało zdobyte i zniszczone przez armię Czarnoksiężnika i choć odbito je potem do końca III Ery było tylko nawiedzaną ruiną. Ludzie z Bree i Niziołki z Shireu nazywały je, nie bez przyczyny zapewne Szańcem Umarłych. Nikt za wyjątkiem Strażników Północy nie ośmielał się tam zapuszczać.
W IV Erze punktem honoru dla króla Gondoru i Arnoru stało się aby odbudować obydwa miasta północy. Wiemy, że udało się to choć jak dla mnie proponowane przez mistrza 15-17 lat to o wiele za mało jak na takie przedsięwzięcie. Wspomniane wcześniej zniszczenia Gondoru oraz wojny z sąsiadami z pewnością były pilniejsze, niż odbudowa północy, bo zagrażały namacalnie królestwu Gondoru. W pierwszej więc kolejności Elessar zajął się zapewne tymi sprawami. Dopiero gdy odbudowana została gospodarka, podreperowany skarbiec i zażegnane niebezpieczeństwo czyhające nad Gondorem mógł wreszcie spełnić swoje marzenie; odbudować Północne Królestwo Ludzi. Wedle rachuby czau poprowadzonej przez fanów J.R.R. Elessar umiera w 120 roku IV Ery. To daje dużo czasu na wszystkie opisane, proponowane wyżej wydarzenia. Moim zdaniem nie kilkanaście, a kilkadziesiąt lat minąć mogło królowi na odbudowie Gondoru i Arnoru choć początki tego procesu mogły zacząć się jeszcze gdy przebywał na południu.
Tak olbrzymie przedsięwzięcie jak odbudowa kraju, który leży w ruinie od setek lat to wyzwanie nie na lata, a na dziesięciolecia.
Najpierw powstać musiały drogi łączące północ z południem, którymi mogli przemieszczać się rzemieślnicy, osadnicy, żołnierze oraz całe tabory sprzętu i ludzi. Pamiętać też trzeba, że oba zrujnowane miasta zamieszkiwały groźne bestie. Ruiny dawały schronienie orkom, trollom oraz były nawiedzane przez upiory z zamierzchłych czasów.
Kiedy wiec pierwsze wieści o planach odbudowy miast obiegły krainy. Gdy pierwsze karawany zaczęły budować osady dla robotników i ich rodzin ruiny tych dwóch miast stały się wspaniałymi obiektami do eksploracji. Nim weszli w nie kamieniarze i cieśle wielu awanturników, podróżników i poszukiwaczy przygód błądziło pomiędzy wiekowymi murami. Do ochrony i walki z niebezpieczeństwami potrzebni byli najemnicy, gdyż armia Gondoru nie mogła zaoferować zbyt wielu żołnierzy (przynajmniej na początku). Zaczęli więc ściągać na północ wszelkiej maści najemnicy, rzezimieszkowie, cwaniacy oraz cały szpaler innych indywiduów, które towarzyszom takim wydarzeniom. Karawany z południa wiozły zaopatrzenie, ludzi i narzędzia, a za nimi jak mrówki podążały wszetecznice, typy spod ciemnej gwiazdy, biedacy i ludzie, którzy mieli nadzieję rozpocząć na północy nowe życie.
Odbudowa obydwu miast trwała lata. Dała życie wielu osadom i miasteczkom ale i wielu nieprzyjemnym incydentom. I właśnie owe sprawiały, że na prośbę hobbitów, król Elessar ustanowił zakaz wstępu Dużym Ludziom do Shireu.
Nie możemy zapomnieć tez o Dunedainach, którzy rozproszeni po terenach północy zaczęli wracać do swoich "miast" lub budować nowe, własne osady.
Odbudowa Amon Sul na Wichrowym Czubie też zapewne była wielkim wydarzeniem, podobnie jak podniesie z upadku innych wież i warowni starego Arnoru oraz miast takich jak choćby Tharbad.
Na marginesie mówiąc "odbudowa" objęła nie tylko Gondor i Arnor ale i inne ważne i ciekawe miejsca. Np. Othank o czym dowiadujemy sie z "Niedokończonych Opowieści".
"Kiedy wszakże król Elessar, ukoronowany w Gondorze, zaczął zaprowadzać porządki w swym królestwie, jednym z pierwszych jego zadań była odbudowa Orthanku. Zamierzał umieścić tam palantir, odzyskany niegdyś od Sarumana. Przeszukano wówczas skrupulatnie całą wieżę, znajdując wiele wartościowych rzeczy, jak klejnoty i dziedzictwo Eorla wykradzione z Edoras przez sługę Sarumana zwanego Smoczym Językiem, w czasie gdy król Theoden pogrążony był w apatii. Znajdowały się tam również inne, dawniejsze i piękniejsze skarby wybrane z kurhanów oraz grobowców różnych krain."
Królestwo Północy ożyło ale wiele minęło czasu do chwili, gdy można było nazwać je królestwem z prawdziwego zdarzenia. Czas ten, czas przemian, burzliwej i trudnej odbudowy, walki z niedostępnymi terenami, trudnościami i potworami to doskonała arena dla Mistrzów Gry, którzy mogą wymyślić dowolną przygodę i wprowadzić w nią graczy. A przecież to tylko dwa państwa z wielu na mapie Tolkienowskiego Świata.
Dla mnie IV Era była tak pełna pomysłów na przygody, iż szczerze nie rozumiem jak inni MG mogli mieć kłopoty z prowadzeniem przygód w Śródziemiu. Ja zawsze miałem dziesiątki pomysłów na przygody.
Na zakończenie napisze jeszcze słów kilkadziesiąt na temat tego, iż wraz ze zniszczeniem Saurona wcale nie zniknęło zło ze Śródziemia. Sam mistrz Tolkien planował i zaczął nawet powieść dziejącą sie w IV Erze. Uznał jednak, że w porównaniu z WP będzie to smutna, mroczna i przygnębiająca historia i ostatecznie zrezygnował z niej. Jak więc widać nawet sam autor daje nam otwarte drzwi do wprowadzenia ciemnych chmur na jasne niebo nad Śródziemiem. Z czego chętnie skożystałem ;)
Ponadto w liście Tolkiena nr. 211 czytamy:
"Naprawdę nie mam żadnych jasnych wiadomości o pozostałych dwóch [Błękitnych Czarodziejach]- ponieważ historia Pn-Z nie zjamuje się nimi. Sądzę, że udali się jako wysłańcy do odległych ragionów, na wschód i południe, daleko poza zasięg Numenorejczyków: byli jakby wysłannikami do krain "zajętych przez nieprzyjaciela". Nie wiem, jak im się powiodło; obawiam się jednak, że zawiedli, tak jak Saruman, chociaż niewątpliwie na inne sposoby; podejrzewam też, że zapoczątkowali tajemne kulty i "magiczne" obrzędy, które przetrwały upadek Saurona."
Czyli dwaj pozostali Istari zdeprawowali się i zeszli na złą drogę. Jako Czarodzieje byli o wiele potężniejsi od śmiertelników. Taka potęga i wiedza w rękach zdeprawowanych istot to niemal przepis na kolejnych "złych" bohaterów w Śródziemiu. Żaden z nich nie będzie oczywiście pokroju samego Saurona (chyba) ale czy dwaj czarnoksiężnicy, dorównujący mocom Czarnoksiężnikowi z Angmaru, a może nawet zdeprawowani tak bardzo, iż stali się niemal jego następcami nie wystarczają za element siejący zamęt i chaos w świecie Śródziemia?
Ja w "swoim" Śródziemiu wprowadziłem jednak inną istotę. Wprowadziłem ją w trakcie przygody, która związana była stricte z ową postacią. Przygoda nosiła tytuł "Uczeń Czarnoksiężnika", który tłumaczy w zasadzie wszystko.
Czarnoksiężnik z Angmaru był wyjątkowym Upiorem Pierścienia. Był przywódcą, królem wszystkich Nazguli oraz jak mówi sam jego przydomek; czarnoksiężnikiem. Jako jedyny ze wszystkich Upiorów miał też swego ucznia, ludzkiego adepta, którego uczył sztuki Morgulu (Złych czarów). Siedzibą Ucznia Czarnoksiężnika była oczywiście Minas Morgul. Gdy wybuchła Wojna o Pierścień, Uczeń tak jak Upiory udał się w poszukiwaniu Jedynego Pierścienia. Oczywiście nie odnalazł go, a cała wojna i wydarzenia z południa ominęły go. Gdy Eowina zabiła Czarnoksiężnika, gdy w gruzy obróciła sie wieża Barad Dur, a Gandalf szykuje się do opuszczenia Śródziemia, Uczeń zdaje sobie sprawę, że obok dwóch pozostałych Czarodziejów jest najpotężniejszą z istot Śródziemia.
Tak jak i jego mistrz czerpał on jednak siły od samego Saurona i czuje, że zaczyna słabnąć. Przeszukuje więc ruiny Annuminas oraz Fornost Edain gdzie znajduje to czego szuka. Informacji o miejscu ukrycia jednego z Kamieni Widzenia. Trzeba bowiem pamiętać, że czasem rzeczy zostają uwięzione w Palantirze na zawsze. Tak jak obraz płonących rąk Denethora w kamieniu z Minas Tirith. Czarnoksiężnik wierzy, że jeśli odnajdzie jeden z Palantirów i uda mu się połączyć z Kamieniem, który przez wieki znajdował się w Barad Dur będzie mógł czerpać z mocy Saurona, uwięzionej na wieki w ty splugawionym Palantirze. Nie myli się...
Po dogłębnych poszukiwaniach odnalazł kamień i zaszył się wraz z nim w odległej, zagubionej gdzieś w górach Angmaru twierdzy z dawnych dni by kontynuować dzieło swoich panów.
Uczeń Czarnoksiężnika jest tak potężny jak Saruman, Czarownik z Angmaru czy inni znani z fantastyki "głowni źli". Jest okrutnym, inteligentnym, fanatycznym i mściwym czarnoksiężnikiem, któremu służą orkowie i inne istoty jakie w swym władaniu miał onegdaj Sauron. W mojej wersji Śródziemia odbudowuje on w Angmarze nową, mroczną potęgę, która nie raz zagrozi światu ludzi.
Cień nie odszedł. Zmienił się ale nadal jego złowieszczy mrok spowija niebo nad Śródziemiem.
Kilka razy prowadziłem MERPa w takich realiach. W przygodach przemycałem wzmianki i informacje o rodzącym sie na nowo złu w świecie. Raz nawet poprowadziłem przygodę, w której gracze mieli zapobiec znalezieniu Kamienia Widzenia przez Ucznia, którego zaczęto z czasem nazywać Czarnoksiężnikiem, a potem, tak jak wiele lat temu jego pana, Czarnoksiężnikiem z Angmaru.
W przygodzie, o której wspominam gracze zawiedli, a dramatyczne chwile z końca przygody zawarłem w jednym ze swoich opowiadań, gdyż była to jedna z najlepszych sesji w moim życiu. Sesja, na której gracze mieli łzy w oczach i to nie po śmierci jednego z nich ale po śmierci BNa, któremu towarzyszyli przez wiele sesji, i który oddał życie za kryształ swoich przodków.
(Opowiadanie to można znaleźć w jakimś starym numerze Magnesowej "Wieży Snów". Nosi ono tytuł "Simbelmyne")
Kiedy prowadzę Śródziemie nie jest ono czyste i "sterylne" jak w trylogii Tolkiena. To świat o wiele mroczniejszy i brudniejszy ale nie w stylu Gemini, Monastyru, Midnightu czy Jesiennej Gawędy. Bliżej mu do Wagnerowskiego świata z sagi o Kane. Jest to świat realny. Ludzie nie są czyści i pełni honoru, gospody nie są przyjazne i bezpieczne, a na traktach grasują bandyci. Orki napadają na wsie, złodzieje napadają na podróżnych, w tawernach sprawy rozwiązuje się na noże, a dziewki wszeteczne są w wielkich miastach czymś normalnym. Mimo tego staram się nie uciekać od kanonu mistrza. Nadal jest miejsce na bohaterstwo i przyjaźń, nadal jest to świat zwany Śródziemiem z typowymi dlań elementami i smaczkami, które budują jego niesamowity klimat.
No i co najważniejsze moi gracze są "zwyczajni". Nie są potomkami Aragorna, znajomymi Legolasa ani innymi kuzynami Gimlego. Nic z tych rzeczy. Żołnierze, najemnicy, strażnicy i łotrzykowie. Tacy jakich tysiące przewija się przez szlaki Śródziemia codziennie, pozostając niezauważonymi. Niezauważonymi tylko z pozoru, bo Palantir, w którym tli się odległe echo płonącego oka znów patrzy na Śródziemie i widzi wszystko...
Jeszcze nie tak dawno myślałem, że już nie wrócę do Tolkiena. Ostatnio jednak korci nie aby znów do niego zajrzeć. Zacząć od Hobbita i WP a skończyć na Dzieciach Hurina, których nie przeczytałem jeszcze.
Wielkimi krokami zbliża sie tez Savage Worlds PL, a MERP ma być pierwszym systemem, który zaadoptuje na tę mechanikę. (kolejnym będzie Midnight).
Może więc to dobry czas aby przypomnieć sobie o Śródziemiu i o tym jak wygląda ono w mojej wyobraźni podczas trwania IV Ery. A nuż znajdzie się jakaś nudna sobota i kilku chętnych abym poprowadził im przygodę. A nawet jeśli nie, to na pewno nie zmarnuję czasu ani na pisanie tego tekstu, ani na przeczytanie raz jeszcze dzieł mistrza J.R.R. Tolkiena.
Savko
32
Notka polecana przez: 27383, Ainsel, Ajriska, Alemar, Andman, Drachu, Drejfus, Ezechiel, E_elear , Freya25, Garnek, Gruszczy, Ifryt, Johny, kaduceusz, karp, Klapaucjusz, MaWro, Nadiv, Radnon, Scobin, Sethariel, slann, Tancred_de_Beauville, tomow, Vindreal, Xaric, Zsu-Et-Am, Zuhar
Poleć innym tę notkę