Epic epilog fail
W działach: literatura, fandom | Odsłony: 1… Czyli właśnie skończyłam „Zadrę” K. Piskorskiego, tom 2. Wrażenia? Dość mieszane, jeśli mam być szczera...
Drogi czytelniku, jeśli spoilery Ci niemiłe, być może zechcesz to ominąć. Raczej ich tu nie ma, ale może się wkradły wbrew mej woli, kto wie. Spoilery znane są ze swej złośliwości.
Ostrzegałam? Okay, więc do rzeczy.
Ze względu na zainteresowania osobiste, a także na wartość książki jako takiej, byłam absolutnie zachwycona pierwszym tomem „Zadry”. Alternatywny XIX wiek, etherpunk, polityczna intryga, dramatyczny romans w tle, zombie, pełnokrwiści bohaterowie (kolejność dowolna) – wszystko wskazywało na to, że mam nową powieść „do zakochania się w”. Co nie zmniejszyło mojego zaskoczenia tym, jak się ów pierwszy tom zakończył – w totalnie przypadkowym miejscu, jakby po prostu ktoś przekroił książkę na pół. Jak się dowiedziałam później, tak rzeczywiście było, więc machnęłam na to ręką. Zabieg totalnie bezsesnsowny biorąc pod uwagę fakt, że prolog w tomie pierwszym jest chronologicznie na końcu tomu drugiego, ale cóż, well, żyje się dalej, wiedziałam, że tak czy inaczej tom drugi nabędę i przeczytam jak najszybciej.
Co się właśnie stało. I cóż... Jestem rozczarowana. Bardzo.
Nie mówię, że to zła powieść – wręcz przeciwnie, podobała mi się niesamowicie. Świetni bohaterowie, wartka akcja, genialnie nakreślony setting – to naprawdę dobra powieść, ale jednak... Pozostawia uczucie niedosytu, i to takiego dość negatywnego. Kilka wątków zostało urwanych i przepadło w niebycie, przez co książka wydaje się być po prostu niedokończona.
A już epilog absolutnie mnie zabił. Dawno nie czytałam czegoś tak wyraźnie doklejonego na siłę. Epilog, owszem, był potrzebny – problem w tym, że autor nie zawarł w nim zakończenia urwanych wątków, a zamiast tego wrzucił dziwaczną scenę, która zapewne miała być bardzo wzniosła i tak dalej, a w rzeczywistości pasuje do całej powieści jak pięść do nosa. Epilog ten był tym właśnie epic failem, i to wyjątkowo epickim epic failem, so to say.
Za to pomimo że wielu recenzentów narzeka na ten przestawiony prolog, to mi się ten zabieg akurat podobał i nie żałuję, że jest umieszczony na początku, a nie na końcu. Kwestia gustu i upodobań formalno-literackich.
Oczywiście, „Zadrę” jak najbardziej polecam – to mimo tego epilogu świetna powieść, a do tego kawał dobrej polskiej fantastyki, a trzeba Ci wiedzieć, czytelniku, że tego stwierdzenia używam coraz rzadziej. A właściwie prawie wcale. Miłośnicy historii alternatywnych i steampunku będą zadowoleni. A już dla fanów „Etherscope” i etherpunku to pozycja absolutnie obowiązkowa, z której nie zwalnia nawet zaświadczenie lekarskie.
I tak z innej beczki.
Pomimo wiecznego braku czasu i równie wiecznych kłopotów na uczelni i w pracy (m.in. z cyklu: student pisze pracę magisterską), ponownie robię sobie przerwę. Powód nazywa się dumnie „Under the Wings of Imagination” i jest międzynarodowym zjazdem / wymianą miłośników fantastyki, w który to projekt mój ukochany Grimuar zaangażował się już bardzo dawno temu, i który przez nadchodzące dni będzie właśnie realizowany. Zainteresowanych zapraszamy na:
htt://www.wingsofimagination.eu
A poza tym obiecałam sobie, że jak już będzie po, i jak promotorka przestanie chcieć mnie zabić, to muszę pójść do kina. Robię straszliwie wręcz rzadko, gdyż nie przepadam specjalnie za oglądaniem filmów – ale dla Sherlocka Holmesa wyjątek zrobić trzeba, czyż nie?