Enemy Territory: Quake Wars

Autor: Łukasz 'Chavez' Maludy

Enemy Territory: Quake Wars
id Software nie trzeba przedstawiać. Chyba każdy fan gier FPP zna ich serię Doom czy Quake, które są już kultowe. Splash Damage także nie jest debiutantem – ma na swoim koncie darmowy dodatek Enemy Territory do gry Return to Castle Wolfenstein. Graczom znane są więc obie firmy – co zaś wynikło tym razem z ich wspólnej pracy? Enemy Territory: Quake Wars to próba przeniesienia pewnych pomysłów z Enemy Territory w realia Quake`a. Oczywiście tym razem tłem nie będzie druga wojna światowa, a przyszłość roku 2065.

Zacznę standardowo już dla mnie, czyli od samego pudełka. Nie wiem, czy to jednorazowa zmiana, ale tym razem grę znajdziemy w nieco cieńszym opakowaniu. Plusem takiego rozwiązania jest fakt, że zajmuje mniej miejsca na półce. Choć może to być także minus – mniej miejsca w środku na dodatki. Tym razem jednak problemu nie ma. W pudełku znajdziemy płytę DVD, instrukcję oraz dwustronną ściągawkę z klawiszologii i ikon dostępnych podczas rozgrywki. Już wyjaśniam – otóż podczas rozgrywki na mapie pojawiają się różne oznaczenia. Na kartce zaś ładnie opisano co każde z nich oznacza oraz jaką postacią można daną misję wykonać. Może tego wszystkiego nie ma w pudełku zbyt wiele, jednak nie ma co narzekać – cóż więcej można dołożyć? Bardzo przydatna jest za to właśnie wspomniana dodatkowa kartka. Warto nadmienić także tutaj błąd, jakiego dopuściła się Cenega Poland. Otóż na pudełku z grą podane są złe wymagania sprzętowe. Nie wiem, czy tylko jedna partia ma ten błąd, czy też wszystkie. W każdym razie warto zapamiętać, żeby nie zwracać na nie uwagi. Gra na pewno wymaga procesora taktowanego szybszym zegarem niż 800MHz.

Instalacja przebiega bezproblemowo, po uruchomieniu gra automatycznie sprawdza dostępne aktualizacje (bardzo użyteczne rozwiązanie). Następnie możemy stworzyć własne konto i można zacząć grać. Pierwsze co się rzuca w oczy już podczas oglądania wprowadzenia, to język. Tytuł został przetłumaczony na polski, włączając w to także kwestie mówione. Niestety, wybrana czcionka użyta w opisach map jest nieczytelna – ciężko dostrzec, w których miejscach występują spacje. Tak samo słabo prezentują się kwestie mówione. O ile siły GDF jeszcze jakoś brzmią, o tyle Stroggowie dużo lepiej wypadli w wersji angielskiej. Szkoda, że nie dano graczom możliwości wyboru języka. Wracając jednak do wspomnianego intro – przedstawia ono podstawowe informacje o samym konflikcie i ukazuje kilka efektownych potyczek pomiędzy stronami.

Enemy Territory: Quake Wars należy do gatunku, w którym specjalizują się twórcy, czyli do gier FPP. Oznacza to, że będziemy obserwować świat oczami naszego bohatera. Sama fabuła gry jest prosta – w 2065 roku na Ziemię napada rasa Stroggów. Celu można łatwo się domyślić – podbój i wyniszczenie rdzennych mieszkańców. Z drugiej strony konfliktu znajdują się oczywiście ludzie, zrzeszeni w GDF, czyli Global Defence Force. I to właściwie wszystko. Dwie siły będą ze sobą walczyć podczas czterech przygotowanych przez twórców gry kampanii, po trzy mapy każda. Możemy grać z botami, czyli przeciwnikami sterowanymi przez komputer, bądź też z ludźmi. Ta druga opcja jest możliwa w sieci lokalnej oraz przez Internet. Nie ma co ukrywać, że opcje dla pojedynczego gracza zostały tutaj umieszczone tylko w celach treningowych. Podczas takiej rozgrywki z botami można lepiej poznać mapę oraz cele do wykonania. Jednak dopiero po rozpoczęciu zabawy z innymi graczami można odkryć cały potencjał tego tytułu.

Zanim jednak opiszę samą rozgrywkę, skupmy się na chwilę na oprawie audiowizualnej. Grafika to oczywiście pełne 3D, które nawet na zwykłych ustawieniach wygląda bardzo ładnie. Wszelkie modele wykonane są starannie oraz pomysłowo, jedynie wnętrza budynków możnaby nieco ładniej oteksturować. Mapy są różnorodne – przyjdzie nam walczyć w klimatach arktycznych oraz tych nieco cieplejszych. Podczas rozgrywki widać, że pracowali nad nimi fachowcy – są odpowiednio wyważone i bardzo grywalne. Co do strony dźwiękowej – wszelkie odgłosy walk zostały zrealizowane poprawnie. Odgłosy strzałów nie brzmią śmiesznie. Minusem jest tylko wspomniany już język polski, który nie zawsze pasuje do danej postaci i sytuacji. Jako że grałem w wersję demo wiem, że tam głosy zostały dobrane i odegrane lepiej.

Enemy Territory: Quake Wars, będąc strzelanką sieciową, ma na rynku mocną konkurencję. Na szczęście Splash Damage postanowiło zaimplementować w niej rozwiązania, dobrze znane z gry Enemy Territory. Oczywiście wszystko dokładnie przemyślano i pozmieniano tam, gdzie było to konieczne. I tak, po rozpoczęciu gry musimy zdecydować o stronie konfliktu, którą będziemy wspierać. W trakcie zabawy oczywiście możemy ją zmienić. Każda frakcja posiada po pięć klas postaci. Żeby zachować równowagę gry, są one ułożone parami. I tak, jeśli GDF ma żołnierza, to Stroggowie posiadają agresora. Poza tymi występują tutaj także inżynierowie/konstruktorzy, sanitariusze/technicy, radiooperatorzy/ciemiężcy oraz szpiedzy/infiltratorzy. Jak łatwo zauważyć, już ich nazwy określają, co dana postać może robić. Rozwiązanie to, wraz z podziałem na pięć klas, przeniesiono właśnie z ET. Tak samo jak same zadania w grze. Po rozpoczęciu zabawy, jedna strona zwykle musi coś zdobyć/przenieść/wysadzić. Oczywiście druga ekipa ma w tym przeszkodzić. Tutaj dopiero widać, jak bardzo liczy się podział na klasy. Często, aby ukończyć daną mapę, należy najpierw zbudować most inżynierem, następnie złamać zabezpieczenia szpiegiem przebranym za przeciwnika, by na koniec wysadzić coś żołnierzem. Takie rozwiązanie wymusza odpowiedni podział ról w ekipie.

Podstawowy zestaw każdej klasy to nóż, broń krótka (najczęściej pistolet), broń podstawowa (karabin, bądź wyrzutnia rakiet) oraz granaty. Do tego dochodzi dodatkowy ekwipunek, zależny od wybranej klasy. Czasem będą to lornetki, które umożliwiają rozstawianie na mapie działek oraz innego sprzętu pomocniczego. Innym razem mogą to być miny lub ładunki wybuchowe. Z ciekawszych dodatków, warto wymienić sondę oraz bariery. Obie 'zabawki' należą do Stroggów – pierwsza to latający, zdalnie sterowany robot-pułapka. Możemy go wysadzić w dowolnym momencie. Druga rzecz, bariera, pozwala ustawić blokadę energetyczną, która pochłania pewne ilości pocisków wroga. Osoby, które grały w ET, na pewno nie zdziwi też wyposażenie radiooperatora. Jako jedyny może on, po wcześniejszym umieszczeniu na planszy odpowiednich wyrzutni, prosić o wsparcie w postaci nalotu bombowego lub ostrzału artyleryjskiego. Jako jedyni mogą też rozdawać dodatkową amunicję. Tak więc każda klasa jest przydatna podczas gry.

Inna sprawą związaną z klasami są punkty doświadczenia. Dostajemy je za wypełnianie zadań (o których za chwilę) oraz za zabijanie przeciwników. Punkty te są rozdzielane pomiędzy klasy i różne atrybuty. Po zdobyciu określonej ich ilości, nasza postać awansuje i otrzyma jakiś bonus. W zależności od tego, co używaliśmy podczas gry, może to być na przykład kamizelka kuloodporna, bądź też dodatkowa broń do wyboru. W trybie kampanii punkty te zapamiętywane są przez wszystkie trzy mapy, co pozwala odblokować dość sporo dodatków. Jest to miłe urozmaicenie. Dodatkowo, jeśli gramy na serwerach rankingowych nasze wyniki są zapisywane i można je oglądać na specjalnej stronie internetowej. Tam też znajduje się łączna liczba punktów doświadczenia uzyskanych podczas gry.

Pewną nowością w stosunku do ET są pojazdy. Jest ich po kilka dla każdej strony. Od szybkich quadów, poprzez pojazdy przypominające hummery, na ciężkich czołgach kończąc. Do tego dochodzą łodzie oraz pojazdy latające. Jakby tego było mało, Stroggowie posiadają jeszcze coś, co przypomina plecak odrzutowy. Dzięki niemu mogą wykonywać wysokie skoki, oczywiście ograniczone niewielką mocą urządzenia. Warto także nadmienić o istnieniu Cyklopa, potężnego robota kroczącego, występującego także po stronie najeźdźców. Walka w nim to czysta przyjemność. Większość pojazdów posiada kilka miejsc do obsadzenia, dzięki temu możemy wybrać, czy chcemy być kierowcą (czasem kierowcą i strzelcem w jednej osobie), czy też tylko działonowym. Ogromną przewagę na polu bitwy dają pojazdy latające, niestety ich obsługa jest ciężka. Aby ją opanować w stopniu zadowalającym, należy poświecić parę godzin tylko na to.

Jak już wspomniałem, sama rozgrywka polega na wypełnianiu celów misji. Tych zwykle na jednej mapie jest kilka, jednak kolejne odblokowują się dopiero po wykonaniu tych aktywnych. Poza celami głównymi dostępne są także cele poboczne, różne dla poszczególnych klas. Szpieg może na przykład otrzymać zadanie zabicia wrogiego snajpera. Same mapy zostały podzielone na kilka stref, które można przejąć po wypełnieniu celów danej misji. To pozwoli na start drużyny bliżej końcowej lokacji wroga. Czasami na mapie dostępne będą wysunięte punkty odradzania. Można je zająć dowolną klasą, jednak przeciwnik może także je nam odebrać.

Wszystko to sprawia, że Enemy Territory: Quake Wars to gra bardzo dynamiczna. Na mapie zawsze coś się dzieje. Jako medyk bądź technik biegamy wśród wystrzałów, starając się reanimować jak najwięcej swoich kolegów z ekipy. Do tego dochodzi chat obsługiwany rolką myszki, dzięki któremu także "w eterze" zawsze słychać jakieś polecenia i komentarze. Bardzo jasno określone cele pozwalają na szybkie rozeznanie się, co należy wykonać na danej mapie. A punkty doświadczenia tylko mobilizują nas do zdobycia dodatkowych bonusów. Mam jednak dylemat. Enemy Territory: Quake Wars to zdecydowanie świetna gra. Nie jest jakąś innowacją, poza paroma nowościami głównie rozwija dobre pomysły wprowadzone w Enemy Territory. Stąd też gra nie dostanie maksymalnej oceny. Dodatkowym argumentem przeciw szóstce jest także wersja językowa. Niestety, nie wypadła ona najlepiej. Uleciało nieco klimatu znanego choćby z angielskiego dema. Z drugiej strony, gra dostarcza świetnej zabawy a walka po którejkolwiek ze stron daje mnóstwo satysfakcji. Stąd też taka a nie inna ocena.

Grę do recenzji dostarczyła firma Cenega Poland.