Endymion - Dan Simmons

Kolejny etap hegiry

Autor: Bartosz 'Zicocu' Szczyżański

Endymion - Dan Simmons
Hyperion i jego Upadek… to – według mnie – wybitne dowody na to, że określenia "fantastyka" i "literatura piękna" wcale się nie wykluczają; więcej nawet – świetnie do siebie pasują. Obie te powieści, choć wypełnione akcją, zmuszały czytelnika do uruchomienia szarych komórek. Pobudzały wyobraźnie przy pomocy rozbudowanej symboliki, bogatego języka i świetnie wykorzystywanych fragmentów poezji. Czy Endymion, kolejny tom cyklu, jest godnym następcą poprzedników?

Po wyeliminowaniu z życia ludzi Sztucznych Inteligencji i wiążącego się z tym zniszczenia węzłów komunikacyjnych między oddalonymi od siebie o setki lat świetlnych planetami, Hegemonia Człowieka upada. Odradza się jednak religia, która grała w niej rolę marginalną: Kościół katolicki. Trzysta lat po Upadku to właśnie katolicyzm i jego zbrojne ramię, organizacja Pax, nieoficjalnie władają kosmosem – bowiem tylko oni dysponują międzygwiezdnymi statkami. Zresztą dominacja Kościoła opiera się na czymś jeszcze prócz potęgi ekonomicznej – to właśnie on dał ludziom to, o czym marzyli od zawsze: nieśmiertelność. Istnieje jednak coś, co może zakończyć dominację Paxu – zapowiedziana już przed trzystu laty Ta, Która Naucza.

Fabuła Endymiona właściwie bezpośrednio kontynuuje wątki rozpoczęte w dwóch poprzednich częściach cyklu. Choć przy niebagatelnej różnicy trzystu lat mogłoby się to wydawać niemożliwe, to trzeci tom łączy się z poprzednimi bardzo zręcznie. Warto wspomnieć przede wszystkim o świetnie przedstawionych przemianach Kościoła na tle zmieniającego się świata oraz w zabójczym tempie rozwijającym się wątku mesjanistycznym. Dla każdego, kto rozpoczął swoją przygodę z historią Hyperiona, Endymion jest pozycję obowiązkową.

Największą wadą tej powieści jest natomiast akcja – pędząca co prawda na łeb na szyję, ale dosyć jednostajna. Jej monotonię bardzo dobrze maskuje przeplatana narracja, ale mimo wszystko da się wyczuć pewną rutynę: pomiędzy zawiązaniem i rozwiązaniem akcji jest kilka podobnych etapów, różniących się jedynie większymi lub mniejszymi szczegółami.

Twórca Hyperiona kreuje klimat bardzo powoli, ale ten proces sam w sobie jest wręcz fenomenalny. Na pewno wpływ mają na to intrygująca narracja (szczególnie w pierwszej części książki), świetny styl pisarza i pewnego rodzaju wyczucie. Rzadko zdarza się, aby autor potrafił tak dobrze dobrać ilość wątków z wcześniejszych tomów, które warto poruszyć w kontynuacji – Simmons zrobił to wręcz idealnie, dzięki czemu czytelnik mający w pamięci jeszcze poszczególne Opowieści z Hyperiona poczuje się jak w domu. Jednocześnie pisarz świetnie oddał atmosferę patosu otaczającą momenty historyczne dla wszechświata, nie popadając jednocześnie w śmieszność.

Nie wspomniałem jeszcze o jednej, niezwykle ważnej cesze Endymiona – kreacji postaci. Na pierwszy plan wysuwają się oczywiście Enea (czyli Ta, Która Naucza) i bohater tytułowy. Pierwsza to cudownie oddane połączenie dziecka i mesjasza: czasami zachowuje się jak najzwyklejsza dwunastoletnia dziewczynka, czasami toczy filozoficzne dysputy – wszystko to jednak wydaje się naturalne, nie ma w naszej bohaterce sztuczności.

Natomiast Raul Endymion to wymarzony wręcz narrator – pisze z pozycji kronikarskiej (wspomina wydarzenia sprzed lat), potrafiąc kąśliwie komentować swoje postępowanie. Czytelnik razem z nim śmieje się z niektórych uwag, by chwilę potem zamierać w obliczu przerażających zdarzeń. I znowu: wszystko przesycone jest autentyzmem, z łatwością da się zauważyć miłość, z jaką Raul wspomina Eneę.

Postacie drugoplanowe także nie zawodzą. Znowu pojawi się Chyżwar, nasz stary znajomy: znów będzie mordował, znów będzie nam dane poznać kolejne wątki jego historii. Na dużą uwagę zasługuje także Federico de Soya – mogłoby się wydawać, że to swego rodzaju ulubieniec Simmonsa, jako że to właśnie ten żołnierz najczęściej staje przed koniecznością dokonywania kluczowych wyborów.

Kilkakrotnie wspomniałem już o świetnym stylu autora Endymiona – a jest to jedna z kolejnych zalet powieści. Po pierwsze, Raul-narrator to nie tylko świetnie wykreowany bohater – to także gawędziarz i komentator zdarzeń. Narracja to wielki popis pisarza. Po drugie, Simmons to świetny literacki technik – wie, kiedy zwolnić, kiedy przyspieszyć, a kiedy warto uraczyć czytelnika jakimś opisem. Wreszcie po trzecie: autor potrafi bardzo zręcznie wplatać do tekstu liczne metafory i porównania, które czynią powieść jeszcze lepszą.

Endymion to książka, która w pełni zasługuje na wydanie, jakim uraczyło nas wydawnictwo MAG. W oczy rzuca się przede wszystkim wspaniała okładka, twarda oprawa i świetny papier. Wszystko to zostało okraszone jeszcze fenomenalnymi ilustracjami Irka Koniora, które idealnie pasują do klimatu powieści. Jedynym, co może trochę przeszkadzać, jest mały margines wewnętrzny, przez co – szczególnie mniej więcej w połowie książki – tekst ucieka do środka.

We wstępie zapytałem, czy Endymion jest wystarczająco dobry, aby stanąć na półce obok Hyperiona i Upadku Hyperiona – teraz z łatwością mogę odpowiedzieć: zdecydowanie tak! Właściwie to nie powinienem polecać Wam tej powieści; powinienem fanom wcześniejszych części cyklu rozkazać natychmiastowy marsz do księgarni. Inaczej nie wybaczylibyście mi tego, co moglibyście stracić.