Ender na wygnaniu - Orson Scott Card

Autor: Bartosz 'Zicocu' Szczyżański

Ender na wygnaniu - Orson Scott Card
Jedenastoletni Ender Wiggin jest prawdopodobnie najbardziej znaną osobą na świecie. Dzięki jego niezwykłej pracy, popartej rozwijanym od lat w Szkole Bojowej geniuszem militarnym, Ziemianom udało się zwyciężyć w wojnie, która mogła okazać się końcem ludzkiej cywilizacji. Wydawać by się mogło, że chłopiec będzie szczęśliwy i dumny ze swego niewyobrażalnego sukcesu. Jest jednak inaczej – Ender nie może pogodzić się z tym, że użył swej inteligencji do unicestwienia całego gatunku.

W posłowiu Orson Scott Card nazywa Endera na wygnaniu midquelem – akcja powieści rozgrywa się między przedostatnim i ostatnim rozdziałem Gry.... Taki zabieg sprawił, że od razu zadałem sobie pytanie o cel stworzenia tekstu – czyżby pisarz, po prawie ćwierćwieczu, zdał sobie sprawę, że w jego najsłynniejszym dziele istnieje wystarczająco dużo zagadek, aby rozwiązywać je w kolejnej powieści? Po lekturze stwierdziłem, że niestety nie; Ender na wygnaniu okazuje się być kolażem kilku ważniejszych scen, o których Card wcześniej zapomniał, czy które chciał lekko zmienić, ale niczym więcej. Ujrzymy pierwsze po latach spotkanie Valentine i Andrew, poznamy Arkaniana Delphiki, dowiemy się jak doszło do przejęcia gubernatorstwa na planecie Szekspir. Pojawia się pytanie – czy potrzeba było do kreacji tych kilku sytuacji całej czterystustronicowej powieści? Czy nie jest to tylko próba kuszenia czytelników głodnych spotkania ze swym ukochanym bohaterem?

Przyznaję bez bicia, że sam należę do tej grupy. Gra Endera jest jedną z moich ulubionych powieści, uważam ją za prawdziwe arcydzieło literatury fantastycznej, a postać Andrew za jej ikonę. Dlatego też ucieszyłem się z tego, że będę miał okazję spotkać go, kiedy jest jeszcze chłopcem znanym z początków cyklu, a nie poważnym i nieprzystępnym Mówcą Umarłych. Mam jednak wrażenie, że Card niezbyt dobrze wyczuł granicę, która oddziela genialnego trzynastolatka, świadomego swych win, od niepoprawnego pesymisty. W ostatnich rozdziałach Gry Endera mamy do czynienia z bohaterem przybitym, załamanym, ale będącym wciąż dzieciakiem znanym nam ze Szkoły Bojowej; w Enderze na wygnaniu natomiast jest on już zarodkiem wspomnianego Mówcy Umarłych, który cały swój czas poświęca na rozmyślania o zniszczonej cywilizacji obcych. Liczyłem na to, że Card cofnie akcję na tyle, aby mógł wyraźnie pokazać narodziny manii Endera, jak najlepiej zilustrować zmiany zachodzące w jego genialnym umyśle i jeszcze lepiej ukazać proces dojrzewania – tymczasem w Wigginie z powieści nie zachodzi żadna fundamentalna zmiana. Szkoda, że pisarz nie skorzystał ze świetnej okazji do dokończenia wielkiego dzieła, które zaczął w Grze Endera.

Co w takim razie sprawia, że warto najnowszą powieść z cyklu przeczytać? Nie da się ukryć – to po prostu Ender. Co z tego, że bliżej mu do postaci z Mówcy Umarłych niż do genialnego dzieciaka, którego pokochały miliony czytelników? Nie jest to na tyle ważne, aby można było darować sobie spotkanie z jednym z najciekawszych bohaterów w historii fantastyki. Tym bardziej, że towarzyszy mu jego siostra, druga postać wykreowana w sposób perfekcyjny, której losy nie były do końca jasne. Cardowi po tylu latach udało się uchwycić niesamowitą atmosferę, którą przesiąknięte były powieści z cyklu – dzięki temu nawet zwykły przelot statkiem międzygwiezdnym z prędkością relatywistyczną staje się polem rozgrywanej przez Endera gry. Duży wpływ ma na to język – tym razem stylizowany dużo delikatniej niż miało to miejsce w pierwszej powieści, ale wciąż lekki. Jest narzędziem, którym Card doskonale kreuje relacje między swymi bohaterami.

Czy warto zapoznać się z Enderem na wygnaniu? Jeżeli przeczytaliście Grę... raz czy dwa i stwierdziliście, że nie jest to nic ciekawego, nie radzę – będziecie najzwyczajniej w świecie znudzeni. Jeśli natomiast oddalibyście wszystko za kilka kolejnych chwil u boku swego ulubionego bohatera, tak jak niżej podpisany, bez wahania mogę polecić Wam tę powieść – będziecie wdzięczni za przypomnienie uczuć, które towarzyszyły pierwszemu spotkaniu z Enderem.