» » Ender

Ender


wersja do druku

Porzućcie wszelką logikę, wy, którzy wchodzicie

Redakcja: Aleksandra 'yukiyuki' Cyndler, Maja 'Vanth' Białkowska

Ender
Choć po Endera sięgnąłem bez większego entuzjazmu, to muszę przyznać, że jego lektura dokonała czegoś niesamowitego. Po kolosalnej dawce absurdu i bylejakości jaką zafundowała mi w nim Lissa Price Starter, który wcześniej zdawał się powieścią w najlepszym razie przeciętną, przez porównanie wypada niemal wybitnie.

Po zniszczeniu banku ciał wydawałoby się, że życie Callie wyszło na prostą – zyskała wielki dom, bogactwo i prawną opiekunkę, a choroba jej brata została wyleczona. Jednak nastolatce nie dane jest cieszyć się szczęściem. W jej czaszce wciąż bowiem tkwi chip, poprzez który kontaktuje się z nią złowrogi Stary Człowiek. Dziewczyna szybko odkrywa, że nie porzucił on swoich planów dorobienia się fortuny dzięki Metalom – co oznacza, że ona i jej najbliżsi znowu są w niebezpieczeństwie.

W taki sposób rozpoczyna się część druga chaotycznej bieganiny po zdziesiątkowanym przez wojnę biologiczną Los Angeles i jego okolicach. Tak jak poprzednio Callie rzuca się w wir wydarzeń bez żadnego planu i raczej daje się nieść ich nurtowi niż podejmuje jakiekolwiek decyzje – jest jednak wyraźna różnica. Poprzednio intryga, gdy już wszystkie klocki trafiły na swoje miejsce, była względnie spójna i odpowiednio złowieszcza. Tym razem mamy do czynienia z istną kpiną, której powstydziłby się Lord Z z Power Rangers. Zanim jednak wyleję na głowę Lissy Price wiadro żółci, muszę podkreślić, że na swój sposób dba ona o dobrostan czytelnika  – wszak, jak mówi piosenka, "upadamy wtedy, gdy nasze życie przestaje być codziennym zdumieniem", zaś Ender zdumiewał mnie na każdym kroku.

Fabuła powieści nie jest bowiem spójną opowieścią, do jakiej przyzwyczaiły nas inne książki, a raczej zbiorem luźnych pomysłów powiązanych na szybko dialogami i narracyjną watą. Z początku wszystko idzie gładko – pierwsze rozdziały nie powalają może oryginalnością, ale są względnie spójne z fabułą Startera i pozwalają uwierzyć, że i tym razem lektura przebiegnie jeżeli nie przyjemnie, to choćby bez bólu. Wtedy nagle autorka jakby traci koncept co dalej począć z tą historią. Do fabuły wprowadzona zostaje nowy bohater, Hyden, genialny młodzieniec z mroczną tajemnicą i nieprzyjemną chorobą, którego głównym zadaniem jest wypełnienie dziury po Blake’u w roli drugiej połówki nieszczęśliwego młodzieżowego romansu. Od tego momentu w powieści zaczyna panować fabularna anarchia – krępujące więzy łańcuchów przyczynowo-skutkowych zostają zerwane, zaś czytelnik, zależnie od charakteru, zaczyna cierpieć na niekontrolowane napady wesołości lub ciężką frustrację.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

W tym momencie autorka traci bowiem pamięć – zresztą nie po raz ostatni w czasie pisania Endera – odkreślając wcześniejsze rozdziały grubą kreską i pozwalając naszym nastoletnim zbawcom młodzieży działać tak, jakby nigdy się nie zdarzyły. Nikt o nic nie pyta, wszystkie traumy zostają zapomniane i tylko czasem gdzieś na marginesie pojawi się wzmianka o małym braciszku Callie, który ponownie został całkowicie zepchnięty na boczny tor i służy jedynie jako wątpliwej jakości motywacja do działania. Lecz to jeszcze nie koniec niespodzianek, jakie autorka przyszykowała dla swoich wiernych czytelników! Gdy z wolna nadchodzi czas ostatecznej konfrontacji, wspina się ona bowiem na szczyty swojego talentu w jednym, spektakularnie bzdurnym zwrocie akcji – najlepszym dowodem na niemal nadprzyrodzone zdolności pisarki jest fakt, że jest on jednocześnie absolutnie nielogiczny jak i całkowicie przewidywalny od momentu, gdy tylko poznamy Hydena nieco lepiej. Wywraca także do góry nogami cały wykreowany przez nią świat – stawia bowiem w zupełnie nowym kontekście fabułę części pierwszej, ze względnie logicznej intrygi zmieniając ją w komedię pomyłek. Ender jest więc powieścią, która nie tylko jest marna sama w sobie, ale jeszcze potrafi zatrzeć wszelkie dobre wrażenie, jakie ktoś mógł wynieść z lektury jej poprzedniczki – nowa jakość w kategorii partactwa. Tego typu absurdów, fabularnych bzdur, bezsensownych intryg, logicznych dziur i bolesnych wręcz w swej głupocie zachowań różnych postaci znajdziemy w tej książce tyle, że nie sposób wymienić czy choćby spamiętać wszystkich. Trudno przebrnąć przez książkę nie zadając sobie pytania o sensowność powstania tak koszmarnej kontynuacji.

Choć dziurawa fabuła niewątpliwie jest poważnym mankamentem, odpowiednie natężenie akcji i barwne postacie mogłyby pozwolić jakoś przełknąć tę gorzką pigułkę. W tym przypadku jednak nie dostajemy na osłodę zgoła nic. Choć co i rusz natrafiamy na potyczki, pościgi, walki i zasadzki, słowem wszystko, czego potrzeba by skonstruować udaną powieść akcji, to fabuła nie potrafi wciągnąć. Po części ze względu na swoją absurdalność, ale także ze względu na utrzymujące się wrażenie déjá vu, gdyż autorka bez skrępowania czerpie z ogranych standardów gatunku, nie siląc się zbytnio na oryginalność i chętnie wspierając się rozwiązaniami typu deux ex machina, gdy zabraknie jej konceptu na to, jak wyciągnąć bohaterów z kolejnej kabały. A już finał to prawdziwa fontanna sztampy, z obowiązkowym patetycznym, bezsensownym zwieńczeniem.

Same osoby dramatu stanowią światełko przeciętności w tym morzu bylejakości. Choć ponownie są płaskie i pochodzą prosto z kanonu klisz dla powieści młodzieżowych, to przynajmniej są względnie spójne – pomijając sporadyczne ataki amnezji, gdy dla "dobra" fabuły zapominają o jej nielogicznościach. Tak Callie jak i Hyden przeżywają stosowne katusze, wijąc się w uściskach romansu wbrew wszelkim przeciwnościom (a na imię im Legion), choć ponownie wątek ten sprawia wrażenie dodanego nieco na siłę i nie jest szczególnie eksploatowany – co zresztą zapewne wyszło wszystkim na zdrowie. Postacie drugoplanowe stanowią zwykle raczej pretekst dla rozwoju fabuły niż faktyczne osobowości i nawet teoretycznie dramatyczne sceny z ich udziałem wywołują tyle emocji co obserwowanie akumulacji kurzu. Również styl pisarki, choć daleko mu do wybitności, nie wzbudza żadnych zastrzeżeń i pozwala zapoznać się z fabułą bez dodatkowych utrudnień, za co mogę jedynie dziękować losowi.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Ender to powieść gorzej niż słaba. Fatalna, dziurawa jak rzeszoto i absurdalnie nielogiczna fabuła, która częściej nudzi niż bawi i płaskie postacie sprawiają, że jedynie całkowicie bezkrytyczny czytelnik byłby w stanie czerpać z lektury przyjemność. Przeciętny styl i wątek romantyczny ratują powieść przed najniższą oceną na skali, jednak i tak nie mogę jej polecić zwyczajnie nikomu.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
3.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Ender
Autor: Lissa Price
Tłumaczenie: Elżbieta Piotrowska
Wydawca: Albatros
Data wydania: 9 września 2015
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka



Czytaj również

Ender
- fragment
Rogi
Mogło być gorzej, prawda?
- recenzja
Mroczna połowa
Dwoista natura pisarza
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.