» Blog » Ostatni występ La Rita del Payasso, Raport nr 3
12-08-2012 21:12

Ostatni występ La Rita del Payasso, Raport nr 3

Odsłony: 2

Ostatni występ La Rita del Payasso, Raport nr 3

Jest to kolejny raport z mojej "karaibskiej" kampanii (o poprzedniej sesji można poczytać tutaj). Jest to trzecia sesja tej kampanii. Na tej sesji dochodzi do incydentu, który sprawił, że od tej pory będę kampanię tytułował po prostu "Ostatni występ". Ale nie uprzedzajmy faktów i przejdzmy do raportu :)


Po ostatniej sesji Charo wykorzystała swój rozwój na zaklęcie Zmiana kształtu. I nie da się ukryć, że pomimo kilku wad jest to najbardziej uniwersalne zaklęcie na liście (tak jak pisał o tym w jednej ze swoich notek zegarmistrz, dosłownie samograj). Jedynym ograniczeniem jakie przyjęliśmy było to, że Charo stara się swój dar raczej ukrywać.


Ustaliłem z graczami, że skoro znaleźli już bardzo szczegółowe mapy karaibów, ich nawigator zdołał zlokalizować wyspę, na której powinien znajdować się ich skarb.


Po drodze zatrzymali się w ostatnim bastionie cywilizacji, angielskim porcie znanym jako Heaven, chcac uzupełnić zapasy. Podczas zakupów przypadkiem wpadają na Saluma, który natychmiast ich poznaje. Wita się z nimi raczej oschle i pyta czy poza spotkaniem w Santa Loca nie powinien ich skądś kojarzyć. Później opuszcza ich w zamśyleniu. Morgan natychmiast wyczuł, że najpewniej Hiszpan poszedł przejrzeć najświeższe listy gończe. Czas uciekać. W błyskawicznym tempie zawinęli okręt i wypłyneli w morze, ale niedługo później Salum wypłynął za nimi w pościg swoim galeonem. Tutaj doszło do ponownej próby mechaniki pościgów, gdzie BG uciekali przed znacznie lepiej uzbrojonym, ale wolniejszym statkiem. W tym wypadku BG uciekli bez większych strat (niewielkie uszkodzenia okrętu), chociaż nowa mechanika pościgów mnie nie zachwyciła.


Po tym wydarzeniu znów sięgneliśmy po Przerywniki by BG mieli okazję nadać trochę głębi swoim postaciom. Morgan opowiedział o swoim pierwszym występie gdzie miał za zadanie przeciąć asystentkę na pół, o staraniach i tremie z tym związanej. Natomiast Charo wyżaliła się, że kiedyś podczas wystepu straciła kontrolę nad swoim pokazem i cyrkowy namiot stanął w płomieniach, a jedynie cud sprawił, że nikt nie zginął. Z tego miejsca mogę zaznaczyć, że mechanika Przerywników jest bardzo fajna i warto ją stosować, bo postaci naprawdę nabierają głębi, a opracowywane historie nie są wtedy robione tylko do szuflady.


BG kilkanaście długich dni przemierzali karaibskie wody w końcu docierając w okolice zamierzonego celu. I zobaczyli obcy statek, przy plaży rzekomo bezludnej wyspy. Kapitan O'Brien uznał, że nie ma czasu się długo zastanawiać, a konkurencja wpadła tutaj z pewnością po skarb. Zdecydował się więc na szybki szturm i atak z zaskoczenia. Natychmiast nakazał płynąć w stronę plaży na pełnych żaglach.


Charo uznała, że najlepiej zrobi dokonując małego zwiadu więc przemieniła się w sokoła i przeleciała nad okrętem wroga. Przynajmniej pięć razy więcej dział, cała załoga dobrze uzbrojona, ciężkie płaszcze i trójrożne kapelusze... Ludzie Czarnego Psa. Do tego część stoi na plaży. Wiedźma wróciła na okręt i próbowała wyjaśnić kapitanowi, że atakowani mogą być bardzo niebezpieczni, ale Morgan zdania już nie zmienił. Widząc, że wrogi okręt wypływa w morze i ustawia się do nich burtą, zdecydował, że la Rita wpłynie we wroga taranem. Dopiero pierwsza salwa (oraz uszkodzenie la Rity i śmierć kilku członków załogi) zmieniło zdanie kapitana, który rozkazał ucieczkę. Piraci Czarnego poszli jednak za ciosem i rozpoczęli pościg. Bardzo nieprzyjemny w konsekwencjach.


Charo która przejęła stery czuła, że podziurawiony okręt zaczyna się zanużać i miała do wyboru albo oddać się na łaskę krwiożerczych piratów albo wpłynąć na skaliste wybrzeże, totalnie niszcząc okręt, ale gwarantując sobie, że pościg nie wpłynie za nimi, bo sami straciliby swój transport. W ten sposób BG i ich załoga stają się rozbitkami. Wszyscy zaczęli się przegrupowywać, a w tym czasie Charo w postaci sokoła poleciała na kolejny zwiad. Tym razem dostrzegła tajemniczego kapitana okrętu piratów, który okładał sternika za niedorwanie wroga. Wściekły wysłał grupę ludzi lądem aby dorwali rozbitków, a sam wyjął spod płaszcza niebieski kamień (ten sam, który owego ferelnego występu został ukradziony angielskiemu gubernatorowi!) i schował go w dłoniach, zamykając oczy. Czas zmusił Charo do powrotu w okolice wraku. Po drodze obliczyła, że piraci mogą pojawić się nawet za 2 godziny.


Morgan długo zastanawiał się czy wybrać obronę wraku, czy ukryć swoich ludzi i małą grupę wysłać na poszukiwanie skarbu. Ostatecznie przy wsparciu kilku bardzo wszechstronnych członków załogi znaleźli jaskinie gdzie ukryli najcenniejsze rzeczy z la Rity, a później całą załogą wyruszyli zgodnie ze wskazówkami z mapy. Zakupienie do załogi kilku ludzi znających się na wszystkim z wyjątkiem żeglugi okazała się teraz cennym nabytkiem, przeprowadzili oni załogę przez dżunglę niczym rasowi tropiciele. Ale w tak dużej grupie podróż się znacznie wydłużyła i BG złapał nocleg w dżungli. Następnego dnia mieli przekroczyć rzekę i tajemnicze góry za którymi kryć się ma nieopisana budowla, gdzie rzekomo czeka skarb. Charo poleciała na zwiad , by potwierdzić się to co mówi mapa. Niebezpieczna rzeka (trzeba przechodzić po głazach na drugą stronę), pełne tuneli jaskinie, a później jakby kolejna, mniejsza dżungla, a tam potężna kamienna świątynia ozdobiona gigantycznym totemem.


O poranku, Morgan widząc swoich zmęczonych, pozbawionych nadziei na opuszczenie wyspy ludzi, zdecydował się na ognistą przemowę, którą poparł również bardzo dobrym rzutem na Przekonywanie, zdecydowałem się dać im jednego fuksa przeznaczonego na kogoś z załogi, który wykorzystany będzie mógł być nawet po tej sesji.

 

Cała grupa dotarła do rzeki, Charo śmiało przeskoczyła na drugą stronę, a Morgan nakazał ludziom łączyć się linami w grupy, aby bezpieczniej przechodzić. I gdy już pierwsza grupa przechodziła przez rzekę, Charo dostrzegła jednego z ludzi Czarnego, który pojawił się na skale z muszkietem gotowym do strzału. Okazało się byc ich więcej...


I sprawa wyglądała naprawdę fatalnie. Załoga la Rity jak kaczki na nieosłoniętym polu i ludzie Czarnego na doskonałych pozycjach strzeleckich... Kiedy doszło do czegoś co pozwolę sobie opisać krótą wstawką fabularną ;)


- Ej, ty w kapeluszu, ja cie nie znam?- rozległ się krzyk z góry. Między skałami wychylił się jeden z piratów, nonszalancko opierając muszkiet o ramię.

- Co ty robisz, durniu? - odruchowo zareagował stojący obok gaduły kompan.

- No uspokój się, przecież się tylko pytam czy to nie znajomy...

Zdziwiony Morgan chyba zaczął kojarzyć z kim ma do czynienia i uśmiechając się rzucił w odpowiedzi.

- No, nie pamiętasz? Tawerna portowa w Santa Loca...

- No! Tak właśnie myślałem – Sztylet zaczął rozpinać płaszcz, odsłaniając swoją uśmiechniętą twarz.

- Co ty robisz, sukinsynu! Ja tutaj dowodzę! - krzyknął już zdenerwowany przywódca piratów.

Nagle w jego kierunku wymierzyła lufa pistoletu, który pojawił się w lewej ręce Sztyleta.

- Mówię, że rozmawiam ze znajomym... To co was tutaj sprowadza?

- Szukamy skarbu...

- O, my tak samo!

- Ale nas jest mniej, więc mniejsza pula do podziału...


I tak doszło do strzelaniny, z której dzięki magii Charo, zapalnicy O'Briena i zdradzie Sztyleta udało się wyjść praktycznie bez szwanku. Scena ta bardzo rozbawiła moich graczy. Kapitan nakazał swoim ludziom założyć płaszcze ludzi Czarnego i zostać tutaj wraz ze zdobyczną bronią. Jedynie BG, Sztylet i garstka przybocznych przeszli jaskinie by ruszyć ku tajemniczej świątyni.


Sesja skończyła się stanięciem u stóp ogromnej budowli, znacznie bardziej imponującej teraz niż z lotu ptaka. Ekspedycja Czarnego zostawiła tutaj swoje obozowisko i widocznie zanurkowali do świątyni. Bo budowla zalana jest morską wodą...


Teraz jak to piszę to wydaje mi się, że na sesji mało się wydarzyło jak na kilka godzin grania, ale czasem tak bywa. ;)


Nadal mnie dręczy mechanika pościgów. Jakie macie doświadczenia z tą nową, a jakie z poprzednią? Mi poprzednia wydawała się mniej dynamiczna (duża różnica w dystansie potrafiła wszystko skreślić), ale bardziej "racjonalna", tutaj sytuacja zmnienia się jak w kalejdoskopie, ale losowość jest na bardzo wysokim poziomie. Coraz bardziej biorę pod uwagę powrót do starej mechaniki.


Jestem zadowolony, że miałem okazję wprowadzić na scenę ponownie bohaterów z pierwszej sesji których gracze zdążyli rozdrażnić lub zyskać ich sympatię.


Niewątpliwie bardzo przykrym było zniszczenie la Rity, ale z drugiej strony wydaje mi się, że do całej sytuacji doszło z pełną świadomością graczy, a oszukiwanie na kościach "gdy jest źle" tylko zniszczyłoby wiarę w zasady mechaniki, więc konsekwentnie skończyło się to utratą okrętu. Mam nadzieję, że tą dramatyczną porażkę uda mi się przekuć tak by przygoda stała się jeszcze ciekawsza. W końcu jeszcze sporo może się wydarzyć ^_^

 

 

PS. Mam nadzieję, że tym razem jest mniej błędów.

Komentarze


kbender
   
Ocena:
+2
Osobiście uważam, że gracze powinni dostać pracę domową - przejście Sid Mayers Pirates! i innych klasyk, które wytłumaczą im, że taranowanie jest średnim pomysłem na morzu ;)
12-08-2012 21:23
Krzyś
   
Ocena:
+2
Akcja ze zniszczeniem okrętu wygląda mi na iście epicką. Ale teraz BG mogą sobie na mapę wrzucić fajną lokację, wrak "La Rity". Mogą go też odbudować za horreondalne pieniądze ;)
12-08-2012 21:32
Eliash
   
Ocena:
0
@Khorn

Jakby na to nie patrzeć BG są piratami, a tacy raczej kradną okręty, a nie budują ich ;)

Sama akcja była bardzo dramatyczna, na graczach duże wrażenie zrobił fakt, że ich ukochany, dopracowany w wielu szczegółach okręt okazał się tonąć. Powiem Ci szczerze, że ja też w pierwszej chwili miałem wrażenie, ze to "już po przygodzie", na szczęście bliskość skarbu pozwoliła skupić się na czymś bardziej pozytywnym :)
12-08-2012 21:38
Bleddyn
    Pościgi
Ocena:
+2
Trzeba się do niej przyzwyczaić. Jest abstrakcyjna, rzuty i karty trzeba odpowiednio interpretować aby pościg miał ręce i nogi. Dużo zależy od MG w tym wypadku aby pościg był atrakcyjny. Poszczególne rundy można wzbogacić o dodatkowe wydarzenia spoza tabeli i dać własne modyfikatory i bonusy. Runda pościgu nie musi trwać 6 sekund.

Mnie też na początku sprawiała ta nowa mechanika trochę kłopotu.
12-08-2012 22:42
Eliash
   
Ocena:
0
@Bleddyn

Masz rację i wiem, że runda nie musi trwać 6 sekund bo to może być 30 minut roboty na okręcie.

Chodzi po prostu o to czy mechanika z podręcznika przed wersją 2.0 nie jest lepiej dopracowana. Przede wszystkim przez większe uzależnienie sukcesu od współczynników mniejsze od losu.
12-08-2012 22:51
Bleddyn
   
Ocena:
0
Stara skupiła się na dystansach, a nowa na wydarzeniach podczas pościgu. I tak miałeś dobrze, bo to tylko okręt vs okręt, a weź poprowadź pościg 4 jeźdźców vs 12 jeźdźców i to w środku miasta.;)

A co dokładnie kulało?


edit

Losowość? Dużo zależy od kart, to prawda, ale te z kolei od rzutu na manewrowanie. Szybszy statek to prawie dodatkowa karta. A szczęście na morzu jest potrzebne.
12-08-2012 23:03
Eliash
   
Ocena:
0
Chodziło generalnie o totalną losowość. Test umiejętności jest generalnie drugorzędny, bo od wykonanego testu zależy tylko liczba ciągniętych kart, przy kompetentnych załogach zawsze są to 2-3 karty, czasem cztery. Ale generalnie lepiej i gorzej zdany test oznacza, że ciągniesz 1 więcej lub mniej kartę od rywala. Ale to nie jest aż tak istotne bo od testu zależą po prostu karty, które też są totalnie losowe.

Więc w rzeczywistości kompetencje załóg są praktycznie bez sensu, bo podwójny element losowy sprowadza je na drugorzędny plan.


To jest właśnie ten punkt sporny. Absolutna losowość.
12-08-2012 23:08
postapokaliptyk
   
Ocena:
+1
szkoda, że nie gracie w Klanarchię, chętnie przeczytałbym tak ciekawe raporty z sesji, dziejące się na Rubieży :)
12-08-2012 23:19
   
Ocena:
0
Jak ja nie lubię być królikiem doświadczalnym: efekt zaskoczenia, lepiej żeglująca załoga, lepszy sternik, lepsze rzuty, ciągniemy karty i... i tak przez całą sesję. W tej mechanice niewielki wpływ mają zdolności czy wyniki na kościach, dopiero losowanie kart z talii rozstrzyga sytuację...
Tak właśnie zatonąła La Rita del Payasso.

z pamiętnika
Kapitana Morgan O'Brien
12-08-2012 23:19
Eliash
   
Ocena:
+1
@KlanFan

Jak zobaczyłem bojowe jojo to się zacząłem zastanawiać czy nie wrócić jeszcze do Klanarchii i nie spróbować gry postacią z taką bronią ;) Ale niestety graczem to ja za szybko nie będę.

Ale też uważam, że Klanarchia to bardzo fajny system. Jest w mojej czołówce, mimo niewielu sesji ;)
12-08-2012 23:25
Bleddyn
   
Ocena:
0
Kwestia gustu widocznie. U mnie na sesjach losowość nie przeszkadzała. Ale rzuty też były w normie i było zwykle od 0 do 2 kart na łebka. A na pecha nawet stara mechanika nie da rady. Trzeba było iść za ciosem i do abordażu.;)
12-08-2012 23:51
Planetourist
   
Ocena:
+1
Ja lubię nową mechanikę, ale dopiero po wprowadzeniu do niej jakiegoś elementu taktycznego. Na moich sesjach gracze mogli dostać +2 do testu, jeżeli obiecali w danej rundzie nie atakować bez względu na okazję i to było niezłe, pozwalało odróżniać ścigających od ściganych. Myślę, że można by zwiększyć ten bonus do jednej karty i może jeszcze pozwalać na odkładanie najlepszej spośród wylosowanych kart w zamian za dociągnięcie jednej więcej w kolejnej rundzie. To zmniejszy losowość i zwiększy spójność między kolejnymi momentami pościgu.
13-08-2012 00:06
Tyldodymomen
   
Ocena:
+1
Panowie, losowość przez duże L jest wpisana w mój ulubiony bitewniak ze słabo rozwiązaną kwestią morale erpeg. Czasem idzie absurdalnie łatwo, czasem niespodziewanie trudno. System kart i przebić stawia fart ponad myśleniem/umiejętnościami niebojowymi graczy, co bywa frustrujące. To już lepiej, mimo obecności przebić, sprawdziłby się 7th sea.
13-08-2012 00:34
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Tymenie, ale zauważ, że będzie to frustrujące tylko dla tych graczy, którzy mają fajne pomysły, zawalane przez losowość. Natomiast gracze klasy "I dunno" będą tą losowością ratowani z konsekwencji głupich decyzji.

I to jest bardzo "filmowe" - bohater z głupoty pakuje się w kłopoty (czuję, że rymuję), a potem dzięki opatrzności jakimś fuksem wychodzi z nich cało. Gdyby bohaterowie np horrorów nie myśleli "głupio" ("rozdzielmy się i przeszukajmy ten nawiedzony dom"), nie byłoby całej masy filmów :)

SW nie zmusza do planowania, zastępując je kilkoma rodzajami failsafe'ów (sztony, karty przygód, dzika kość, asy) - zamiast dobrego planu wystarczy odrobina brawury i ciutke szczęścia. To drugie w SW przychodzi bardzo
łatwo.

I szczerze przyznam, im więcej na tej mechanice prowadzę, tym mniej to odpowiada moim scenariuszom. Jest fajna, brawurowa, grywalna, szybka (choć to szukanie odpowiednich kostek po stole nieco rozprasza), ale ciężko na niej poprowadzić scenariusz, gdzie trzeba trochę pomyśleć zanim się coś zrobi. A że preferuję prowadzenie "munchkinom fabularnym" musimy zaplanować akcję tak, by nie mogła się nie powieść), a nie "munchkinom zasad" (po cholerę mi plan, skoro zoptymalizowałem postać?), SW coraz bardziej nie nadąża.
Ale do brawurowych, nieprzemyślanych do końca decyzji i związanych z tym przygód jest świetna.

Co do samego taranowania - akurat przypadkiem zerkałem wczoraj jednym okiem na "Benjamina Buttona" i bardzo podobała mi się scena "pojedynku" pomiędzy holownikiem "Chelsea" a U-bootem, zakończonego taranowaniem i zniszczeniem U. I holownika też. Dlatego z wielkim zawodem przeczytałem, że kapitan "Rity" spękał i przerwał manewr.
13-08-2012 08:25
von Mansfeld
   
Ocena:
0
13-08-2012 08:44
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
13-08-2012 08:47
Eliash
   
Ocena:
+1
@Plane

Bardzo dobry pomysł, to +2 to jest coś czego naprawdę brakuje tej mechanice.

@Tyldo, Zigzak

Jak się wykorzystuje jedynie mocne strony postaci to jednak planowanie ma sens w tym systemie. Prowadziłem na SW przygodę w stylu Commandos (Behind the Orc's lines ;P) i większość przygody wymuszała na BG planowanie kolejnych posunięć, których rzuty raczej nie rozwalały. Zawiodła dopiero akcja, gdzie jeden z BG uznał, że bez wysiłku zabije 2 wrogów w rundzie z zaskoczenia, a miał chyba najgorsze Skradanie w ekipie =)

Może jeszcze spróbuję raz skorzystać z tej mechaniki, sprawdzając jak sprawdza się propozycja Plane'a.
13-08-2012 09:11
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Eliashu - ale przyznaj się: nie miał już żetonów, jak na to wpadł, co? :)
13-08-2012 09:15
Eliash
   
Ocena:
0
Uznał, że skoro ma siekierę strażacką oraz zamaszyste cięcie to skosi dwóch na raz i będzie prawdziwym kozakiem. Niestety się nie udało.
13-08-2012 09:19
WekT
   
Ocena:
0
@ kbender

taranowanie choć, złe było nawet w Karaibskiej Krucjacie Mortki, całkiem niezłej opowieści na podstawie sesji autora.
13-08-2012 09:26

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.