25-09-2010 22:25
Egzamin
W działach: marudzenie | Odsłony: 6
Rozwiany włos, przygładzona koszula, rozbiegany wzrok - tak, to ja. Czuję się jak pies spuszczony ze smyczy. Cały czas zerkam na zegarek i poprawiam torbę na ramieniu. Zostało mi jeszcze 11 minut i 45 sekund. Mam wrażenie, że zapomniałam czegoś ze sobą zabrać. Czegoś ważnego, jak portfel albo telefon.
Zerkając na ludzi spode łba pędzę placem Politechniki. Piękna pogoda sprawiła, że centrum się wyludniło. Budkę z fastfoodem oblega stadko zdesperowanych głodomorów. Tak ich nazywam - kulinarnymi desperatami, no bo któż inny odważyłby się tam jeść.
Mijam ich i pędzę dalej, próbując sobie przypomnieć kod do domofonu. Zatrzymuję się przed bramą, wstukuję znajomy numerek, wchodzę.
Nieszczęśnica do poprawki już czeka na korytarzu. Wpadamy do nauczycielskiej kanciapy. Krótki small talk i następuje rytualna wymiana indeksu na kartkę z pytaniami. Ale kiedy tak pani J. czyta sobie tekst, nachodzi mnie refleksja, że to dziwne żebym kogoś egzaminowała, bo sama cały czas przechodzę test - na rodzica. Tyle, że polecenia pełne są paradoksów, możliwych odpowiedzi jest tysiące, a wynik poznam po wielu latach i obawiam się, że będzie bardzo niejednoznaczny. Do tego poprawka z niego, niestety, nie jest możliwa.
Patrzę więc jak pani J. kończy czytać tekst, a w myślach mielę najszybsze połączenia do domu. W końcu dziewczyny czekają, Łukasz sam na polu bitwy, a mleko w lodówce kiedyś się skończy.
No, to jedziemy z tym koksem!
Zerkając na ludzi spode łba pędzę placem Politechniki. Piękna pogoda sprawiła, że centrum się wyludniło. Budkę z fastfoodem oblega stadko zdesperowanych głodomorów. Tak ich nazywam - kulinarnymi desperatami, no bo któż inny odważyłby się tam jeść.
Mijam ich i pędzę dalej, próbując sobie przypomnieć kod do domofonu. Zatrzymuję się przed bramą, wstukuję znajomy numerek, wchodzę.
Nieszczęśnica do poprawki już czeka na korytarzu. Wpadamy do nauczycielskiej kanciapy. Krótki small talk i następuje rytualna wymiana indeksu na kartkę z pytaniami. Ale kiedy tak pani J. czyta sobie tekst, nachodzi mnie refleksja, że to dziwne żebym kogoś egzaminowała, bo sama cały czas przechodzę test - na rodzica. Tyle, że polecenia pełne są paradoksów, możliwych odpowiedzi jest tysiące, a wynik poznam po wielu latach i obawiam się, że będzie bardzo niejednoznaczny. Do tego poprawka z niego, niestety, nie jest możliwa.
Patrzę więc jak pani J. kończy czytać tekst, a w myślach mielę najszybsze połączenia do domu. W końcu dziewczyny czekają, Łukasz sam na polu bitwy, a mleko w lodówce kiedyś się skończy.
No, to jedziemy z tym koksem!
15
Notka polecana przez: beacon, dzemeuksis, earl, Ezechiel, Iman, Llewelyn_MT, mak, MEaDEA, Morel, Qball, Seif al din, sethisse, Specu, Vindreal
Poleć innym tę notkę