Echa Incepcji
W działach: filozofia, rpg, światotworzenie, Film | Odsłony: 13Wpis można przeczytać, skomentować i ocenić również TUTAJ. Będzie mi niezmiernie miło.
Nie dawno, aby odświeżyć sobie ten film, po raz drugi obejrzałem Incepcję. Niewątpliwie zyskuje ona dla mnie przy bliższym poznaniu i kilka wątków staje się nieco bardziej zrozumiałych (czy raczej lepiej skonstruowanych). Pobudziło mnie to do umiarkowanie kreatywnego myślenia i zastanowienia się nad kilkoma koncepcjami, które moim zdaniem mogłaby stanowić pewne rozwinięcie fabuły filmu lub motywy dla sesji osadzonych w podobnej, sennej scenerii. Uwaga! Tekst może zawierać spoilery.
Życie to sen
Mal, żona Cobba, głównego bohatera Incepcji, popełniła samobójstwo z powodu opętania ideą solipsyzmu (była przeświadczona, że świat, który inni uważają za realny jest tylko snem, projekcją podświadomości). Film podaje jedynie pewien zarys jej sposobu myślenia oraz jak doszło do tego, że pomysł zakiełkował w jej umyśle. Przychodzi mi do głowy jeden, mogący być efektownym, ale też dość łatwym do podważenia, argument. Ludzka pamięć i świadomość zaczyna funkcjonować w miarę prawidłowo około 2-3 roku życia. Większość z nas nie posiada żadnych wspomnień z okresu wcześniejszego, a jeśli już, to są one dziwne zdeformowane, nijak nie pokrywają się np. ze wspominaniami rodziców, opiekunów. Nikt, nie pamięta jak się urodził, nie pamięta okresu ciąży, wie jak zapoczątkowało się jego istnienie tylko z drugiej ręki (albo i gorzej).
Podczas szkolenia Ariadny (swoją drogą to trochę zabawne, że ktoś o takim imieniu zajmuje się głównie projektowaniem labiryntów, prawda?) Cobb tłumaczy jej w jaki sposób można rozpoznać, że się śni – nigdy nie pamiętamy początku snu, skąd wzięliśmy się w miejscu akcji. A jak już pisałem, któż pamięta początek swojego życia?
Wniosek jest prosty. Życie to sen.
Oniryczny Uroboros
Uroboros to ogromny waż pochodzący z mitologii egipskiej, który pożera własny ogon. Jest symbolem nieskończoności i cykliczności czasu, wszystkiego co istnieje. Świetnie sprawdzi się jako personifikacja (animizacja?) rozwinięcia pomysłu życia-snu. Wyobraźmy więc sobie, że ktoś przekonany o solipsyzmie, podobnie jak Mal popełnia samobójstwo, aby powrócić do realności. Wbrew jednak oczekiwaniom nie budzi się w prawdziwym świecie. Trafia na wielkie pustkowie, albo do miejsca, które w niczym nie przypominającym Ziemi, nowego uniwersum. Czy to życie po śmierci? Cóż i tutaj można zginąć.
Taka postać może ginąć niezliczoną ilość razy – z własnej i cudzej woli – i ciągle trafiać do nowych światów, z których każdy będzie równie realny (albo patrząc z drugiej strony – równie nierealny). Wreszcie, po kolejnym zgonie lub upadku z wysokości budzi się w miejscu, w którym popełniła pierwsze z samobójstw, tak jakby wszystkie dziwa, które widziała w swoich nibyżywotach nie miały miejsca.
Życie to sen, tego jest pewna, ale czy istnieje jakakolwiek rzeczywistość?
Malchera – Czas Snu
Podążając dalej za skojarzeniami z mitologią – sen zajmuje szczególne miejsce w jednej z nich, aborygeńskiej. Przekazy te należą do najstarszych opowieści ludzkich – podejrzewa się, że mają około 50 000 lat. Może więc rdzenni mieszkańcy Australii zachowali w społecznej pamięci jakąś pierwotną prawdę, której doświadcza nas solipsysta? Malchera, Mura-mura, Tjukurrpa – różne określenia Czasu Snu, niematerialnego, pierwotnego świata, którego mieszkańcy stworzyli świat fizyczny. To w nim żyją duchy, które kształtują ludzki świat – który nieco podobnie jak u Platona jest jedynie odbiciem nieosiągalnych idei.
Czy nasz świat to Świat Snu? Można tak przyjąć, jednak to ciągle nieco zbyt proste. Przyjmijmy, że nie istnieje nic takiego jak rzeczywistość. Pytanie kosmologiczne – skąd wziął się uroborejski cykl snów? Czy mogło stworzyć go coś innego? Może Czas Snów znajduje się poza cyklem, a ci, którzy go zamieszkują ciągle go kształtują. Tjukurrpa może się okazać jedynie innym, nadrzędnym snem, ale może też być, nieco przewrotnie, prawdziwą rzeczywistością, której byt od początku do końca jest świadomy. Poszukiwanie sposobu na wyłamanie się z cyklu może być osią przewodnią niezwykłej kampanii, w której każda z przygód toczyłaby się w innym, dziwacznym lub stwarzającym pozory realności świecie oraz byłaby okraszona efektownością i koncepcjami rodem z Matrixa – zmienianie snów, praw fizyki i niewoląca ludzi w cyklu siła ze snu nadrzędnego - Malchery.
Wracając do Incepcji...
Odchodząc do powyższych rozważań jeszcze jeden, o wiele prostszy motyw do wykorzystania w fabule. Incepcja to idea podkładana w czyjejś podświadomości podczas snu. Można podłożyć zwątpienie w rzeczywistość, można podłożyć chęć zniszczenia firmy ojca, dlaczego by więc nie podłożyć do czyjejś głowy istnienia jakiejś osoby? Stworzyć jej fałszywe wspomnienia, dawne i zarazem nigdy nieistniejące uczucia... Może porwana bliska bohaterom osoba nigdy nie istniała? Poszukują jej i doskonale ją pamiętają, ale nigdy nie znajdą. Odwraca ona jedynie ich uwagę od czegoś znacznie ważniejszego.
Inną ciekawą sprawą może być to, czy w podobny sposób można wywołać chorobę psychiczną w rodzaju schizofrenii. Czy po incepcji można zacząć widzieć na jawie rzeczy nieistniejące? Albo w drugą stronę – jak śni ktoś posiadający więcej niż jedną osobowość? Wszakże są one równouprawnione, czy śnią więc oddzielnie? A może współdzielą te same sny i mogą podejmować w nich jakąś formę dialogu?
Zdaję sobie sprawę, że te wszystkie pomysły mogą wydać się przekombinowane, albo zwyczajnie głupie. Pomyślałem jednak, że źle byłoby ich zapomnieć jak większości podobnych. A nuż kogoś zainteresują? :>
A na rozluźnienie link do pewnej bardzo mądrej kreskówki - http://www.youtube.com/watch?v=zV828jOoZ
Pozdrawiam i dziękuję za lekturę.
B.”A”.D.