21-12-2010 22:14
Earthdawn? Down to earth.
W działach: RPG, prywata | Odsłony: 15
W ostatniej notce (tej o Scionie) wspomniałem, że jedną z gier, której nie zrobiłbym na Savage Worlds jest Earthdawn. Z paru powodów:
1. Bo była naprawdę mocno związana ze światem.
Wiecie, ta specyficzna rola adeptów, kręgi, talenty, karmy i tak dalej. Wątpię by mieszkańcy Starego Świata przejmowali się tym, czy naprawdę istnieją "punkty przeznaczenia", a w Earthdawnie w Karmę i Talenty wierzą i jest to dla nich coś jasno zdefiniowanego.
2. Bo dobre 75% fajności ED wynikało dla mnie właśnie z tego bycia adeptem. Mechanika to wspierała - że nawet złodziej, jest tak naprawdę magiem w pewien sposób. Cieżko byłoby mi to oddać w SW. Lubiłem to.
3. Bo dawała radę. Miała kilka upierdliwości, ale bez przesady.
Ziarno zostało jednak zasiane, wspomniałem wczesny ogólniak, nowiutki podręcznik do Earthdawna, Theriona który towarzyszył naszym sesjom (właśnie Vovin sobie leci w tle), mojego Mistrza Żywiołów (postać odmienna od tych, którymi na codzień grywałem) i tak dalej. Ba, nawet ściągnąłem z półki podręcznik i kilka dodatków. Fajnie... poczytałem opisy czarów (dalej kretyńskie, nie odzierajmy magii z godności, te gesty przy rzucaniu... jeden ze słabszych elementów gry). I na tym mogłoby się skończyć, ale przedwczoraj podczas "kontroli bagna" znalazłem utopiony wpis bodaj Ajfla na temat wad trzeciej edycji.
O żesz kurcze!(Pomyślałem sobie). To jest trzecia edycja? Szybko zagłębiłem się w zbiór recenzji na earthdawn.pl, by dowiedzieć się jak najwięcej o grze. To co przeczytałem zachęciło mnie.
Szybko udałem się na stronkę Rebla i... usiadłem z wrażenia. 4 podręczniki podstawowe po 120 ziko sztuka. Kurcze, w moim znerdziałym mózgu istnieje opcja wywalenia prawie 5 stów na grę, ale to ostateczność. To na raty, na kilka miechów i to musi być naprawdę megaturbokomfodopieszczaczoszybotron gra. Pomyślałem sobie - Bolo (tak mi mówią poza netem, rozumicie), jak będziesz miał ochotę wydać 5 stówek na RPG, to usiądź i poczekaj aż i ci przejdzie. Mało masz zbieraczy kurzu? Walcz z tym! Ty masz żonę! I kota. I trzydziestkę na karku!
Ale wiecie jak to jest, kropla drąży skałę.
Siedzę i myślę - może kupić tylko dwa podręczniki? Companiony mogę sobie na razie podarować - i tak grałbym w pierwszoedycyjnym świecie na niskich kręgach (nie chodzi o niskie kręgi kręgosłupa, jak np. odcinek lędźwiowy, a o niskopoziomowych bohaterów).
Ale to dalej dwie i pół stówy.
Dobra - i tu właśnie nadchodzi pora prywaty. Czy ktoś z Was widział może na oczy trzecią edycję? Czy zmiany mechaniczne (o nie głównie mi chodzi) są tego warte? Nie oszukujmy się, mechanika klasyczna jest dość archaiczna, ale uczciwy lifting mógłby dać jej życie.
2 i pół stówy.
Warto?
1. Bo była naprawdę mocno związana ze światem.
Wiecie, ta specyficzna rola adeptów, kręgi, talenty, karmy i tak dalej. Wątpię by mieszkańcy Starego Świata przejmowali się tym, czy naprawdę istnieją "punkty przeznaczenia", a w Earthdawnie w Karmę i Talenty wierzą i jest to dla nich coś jasno zdefiniowanego.
2. Bo dobre 75% fajności ED wynikało dla mnie właśnie z tego bycia adeptem. Mechanika to wspierała - że nawet złodziej, jest tak naprawdę magiem w pewien sposób. Cieżko byłoby mi to oddać w SW. Lubiłem to.
3. Bo dawała radę. Miała kilka upierdliwości, ale bez przesady.
Ziarno zostało jednak zasiane, wspomniałem wczesny ogólniak, nowiutki podręcznik do Earthdawna, Theriona który towarzyszył naszym sesjom (właśnie Vovin sobie leci w tle), mojego Mistrza Żywiołów (postać odmienna od tych, którymi na codzień grywałem) i tak dalej. Ba, nawet ściągnąłem z półki podręcznik i kilka dodatków. Fajnie... poczytałem opisy czarów (dalej kretyńskie, nie odzierajmy magii z godności, te gesty przy rzucaniu... jeden ze słabszych elementów gry). I na tym mogłoby się skończyć, ale przedwczoraj podczas "kontroli bagna" znalazłem utopiony wpis bodaj Ajfla na temat wad trzeciej edycji.
O żesz kurcze!(Pomyślałem sobie). To jest trzecia edycja? Szybko zagłębiłem się w zbiór recenzji na earthdawn.pl, by dowiedzieć się jak najwięcej o grze. To co przeczytałem zachęciło mnie.
Szybko udałem się na stronkę Rebla i... usiadłem z wrażenia. 4 podręczniki podstawowe po 120 ziko sztuka. Kurcze, w moim znerdziałym mózgu istnieje opcja wywalenia prawie 5 stów na grę, ale to ostateczność. To na raty, na kilka miechów i to musi być naprawdę megaturbokomfodopieszczaczoszybotron gra. Pomyślałem sobie - Bolo (tak mi mówią poza netem, rozumicie), jak będziesz miał ochotę wydać 5 stówek na RPG, to usiądź i poczekaj aż i ci przejdzie. Mało masz zbieraczy kurzu? Walcz z tym! Ty masz żonę! I kota. I trzydziestkę na karku!
Ale wiecie jak to jest, kropla drąży skałę.
Siedzę i myślę - może kupić tylko dwa podręczniki? Companiony mogę sobie na razie podarować - i tak grałbym w pierwszoedycyjnym świecie na niskich kręgach (nie chodzi o niskie kręgi kręgosłupa, jak np. odcinek lędźwiowy, a o niskopoziomowych bohaterów).
Ale to dalej dwie i pół stówy.
Dobra - i tu właśnie nadchodzi pora prywaty. Czy ktoś z Was widział może na oczy trzecią edycję? Czy zmiany mechaniczne (o nie głównie mi chodzi) są tego warte? Nie oszukujmy się, mechanika klasyczna jest dość archaiczna, ale uczciwy lifting mógłby dać jej życie.
2 i pół stówy.
Warto?
18
Notka polecana przez: ajfel, Bajer, Czarna Owca, Dagobert, de99ial, Ifryt, kaduceusz, Kastor Krieg, Kot, Morel, Nadiv, Planetourist, Ryśmak, Sethariel, Szczur, zegarmistrz
Poleć innym tę notkę