Dziki ogień - Nancy Farmer

Z fiordu do lasu

Autor: Bartosz 'Zicocu' Szczyżański

Dziki ogień - Nancy Farmer
Niezaprzeczalnymi zaletami Morza Trolli były klimat, dosyć ciekawa fabuła i przystępność, niezwykle ważna w przypadku tekstu dla dzieci. Przypomnę, iż wspomniana lektura jest intrygującą próbą dotarcia do młodszych czytelników z fantasy nordyckim, które zwykle emanuje przemocą, choćby z powodu obecności krwiożerczych Wikingów. Ku mojemu zdziwieniu, w kontynuacji autorka poszła w całkiem inną stronę.

Ponownie spotykamy się z Jackiem, uczniem barda, który żyje w małej wiosce na Wyspach Brytyjskich. Mimo iż ma tylko trzynaście lat, przeżył już niejedno: odwiedził krainę Ludzi Północy i trolli, widział też na własne oczy Yggdrasila, źródło życia. Szczęśliwie udało mu się powrócić z dalekich krajów, jednak, jak można się spodziewać, nasz bohater znowu będzie musiał wyciągnąć swoją jesionową laskę i ruszyć w świat.

Jak już wspomniałem, autorka tym razem idzie w całkiem inną stronę niż w przypadku Morza Trolli znacząco poszerzając wątek Lucy, który staje się tak naprawdę główną siłą napędową fabuły. Będziemy mieli do czynienia z istotami typowymi dla klasycznego fantasy: elfami, gnomami i hobgoblinami. Pojawiają się też elementy kultury rycerskiej i nawiązania do legend arturiańskich. W skrócie: mamy mocny skręt z fantasy skandynawskiego w to tradycyjne, przypominające baśń zamiast północnej sagi.

Taka zmiana wpływa bezpośrednio na klimat. Autorka porusza się tym razem w horyzontach dobrze poznanych przez każdego fana fantastyki. O ile bawić mogła dosyć ciekawa wizja Jotunów w Morzu Trolli, to elfy w Dzikim ogniu są najzwyczajniej w świecie nudne. Ciekawie wypada za to atmosfera przenikania się dwóch światopoglądów: chrześcijańskiego i pogańskiego. Wpłynęło na to wyeksponowanie postaci dwóch mnichów i bezpośrednią konfrontację ich z Thorgil. Boję się jednak, że niezbyt trafi to do najmłodszych czytelników, bo zdarza się marginalizowanie owego konfliktu, a stanowi on, moim zdaniem, jeden z najmocniejszych punktów książki.

Wspomniałem już o wyeksponowaniu wątku Lucy, wciąż jednak głównym bohaterem pozostaje Jack. Ponownie spotkamy też Thorgil, Gilesa i Smoczego Języka. Jeśli chodzi o postaci nowe: pojawia się świetnie wykreowany Brutus (najlepsza postać w całym cyklu), brzydka Pega i naiwna elfia księżniczka, Ethne, o której prawdę poznamy dopiero pod koniec książki. Pojawia się też sporo postaci drugoplanowych. Na pochwałę zasługują tutaj Bugabu, król hobgoblinów i jego przyjaciel, Nemezis. Bez problemu da się poczuć, iż nie zachowują się jak ludzie. Elfy jako rasa, jak już wspomniałem, zostały wykreowane niezbyt dobrze. Wyróżniają się za to intrygujące gnomy.

Świat wykreowany zmienił się jeszcze mocniej niż klimat. Łączy się to z mocną zmianą założeń: nie uświadczymy już tajemniczych trolli, tym razem na pierwszy plan wysuwają się istoty typowe dla tradycyjnego fantasy. A, jak wiadomo, elfy mieszkają w lasach i puszczach, dlatego nie poznamy tu już morza i fiordów – tym razem będziemy poznawali bory i ruiny. Te drugie miejsca akurat przypadły mi do gustu, tym bardziej, iż lubię legendy arturiańskie, do których są nawiązaniem.

Podobnie jak część pierwsza, Dziki ogień został napisany językiem bardzo przystępnym i prostym, w dobrym znaczeniu tego słowa. Przez książkę brnie się łatwo i szybko.
Cóż mogę napisać w podsumowaniu tej recenzji? Łatwo zauważyć, że autorka podjęła decyzję o częściowym odcięciu się od poprzedniej części. Zabieg ten niezbyt przypadł mi do gustu, ale zapewne dzieci, które są obiektem docelowym tej książki, będą zadowolone z kilku godzin spędzonych ze znanymi im już bohaterami.