Dziedzictwo. Tom 1 - Christopher Paolini

Ta gorsza (oby) połowa

Autor: Bartłomiej 'baczko' Łopatka

Dziedzictwo. Tom 1 - Christopher Paolini
Christopher Paolini napisał Eragona, pierwszy tom planowanej trylogii, w 2002 roku i z miejsca zdobył listy bestsellerów w USA. Mamy końcówkę roku 2011 i w Polsce niedawno ukazał sie pierwszy tom czwartej już części cyklu, noszącej tytuł Dziedzictwo. Pokazuje on, że kiedy nastoletniego autora szumnie porównywano do Tolkiena, wróżąc mu wielką przyszłość, czyniono to – jak zwykle w takich przypadkach – na wyrost.

Vardeni, prowadzeni przez Eragona oraz Saphirę, walczą z żołdakami Galbatorixa i powoli przebijają się do stolicy Imperium, by zmierzyć się w ostatecznym boju z wszechpotężnym cesarzem. Napięcie stopniowo wzrasta, postacie mierzą się z kolejnymi problemami, przezwyciężają swoje słabości, odkrywają starożytne tajemnice, aby w widowiskowym pojedynku ze złym władcą…

…a nie, to nie ten tom. Pierwsza połówka czwartej części przygód Eragona to zlepek kilku potyczek, w których pierwsze skrzypce grają Smoczy Jeździec i elfy – niezbyt to emocjonujące, choć autor dba, byśmy nie uwierzyli we wszechmoc głównego bohatera. Bardziej przejmujące (ale rozwlekłe i nudnawe) są rozdziały poświęcone Roranowi; niestety jego wątek w pewnym momencie odbiega od tego, co dotyczy Eragona, i Paolini poświęca kilka rozdziałów z rzędu jego kuzynowi, kiedy w głównej linii fabularnej nareszcie zaczyna dziać się coś ciekawego.

Właściwie główny zarzut wobec tej książki to brak większych kroków ku ostatecznemu rozwiązaniu historii; jest to także argument przeciw podzieleniu czwartej części na dwa tomy. Bo choć fabuła przybliża Vardenów do Urubaenu i zachodzi kilka dramatycznych wydarzeń (walka w podziemiach Dras Leony, atak Murtagha) to nie rozwiązuje się żaden z wcześniej rozpoczętych wątków, za to pojawia się coraz więcej pytań – szczególnie dotyczących szans Eragona w walce z Galbatorixem, skoro ten pierwszy nie stanowi większego wyzwania nawet dla kilku elfów. Książka urywa sie dokładnie w chwili, gdy jedna z większych tajemnic całego cyklu ma zostać odkryta – zabójczy cliffhanger.

Na szczęście poprawił się warsztat Paoliniego. Zdania są składniejsze niż w poprzednich częściach, a i fabuła nareszcie zaczyna wyglądać na tworzoną z jakimś zamysłem, planem, nie ad hoc. Niestety, postacie dalej są bardzo sztampowe i jednowymiarowe – Eragon to wciąż duży chłopiec obdarzony olbrzymią mocą, Arya pozostaje bezpłciowa. Tylko Roran wybija się w tym gronie; jego oddanie Katrinie i to, że zdany jest jedynie na swoją pomysłowość, sprawiają, iż wyróżnia się na tle potężnych, lecz nudnych bohaterów.

Pierwszy tom Dziedzictwa to niezła książka; widać pewien progres w twórczości Paoliniego, mimo że ponawia on niektóre stare błędy. Szkoda, że cios oryginałowi wymierzył MAG – podzielenie go na dwa tomy zabiło dynamizm pierwszej części i zmusiło czytelników do czekania na zakończenie opowieści jeszcze przez parę miesięcy.