» Sesja » Przygody » Dziedzic cz. 1

Dziedzic cz. 1


wersja do druku

Dziedzic cz. 1

1. „Pod Latającą Rybą”
Wszystko zaczęło się jak w jakiejś tandetnej i oklepanej balladzie do kotleta. Siedzieliśmy sobie po prostu przy stole w tawernie „Pod Latającą Rybą”, kiedy – wierzcie lub nie – po prostu podszedł do nas barman i spytał się, czy nie bylibyśmy zainteresowani jakąś robotą.

Pogadaliśmy z nim chwilę i okazało się, że właściciel owego przybytku – szlachcic nazwiskiem Stradivari – poszukuje chętnych do wykonania „pewnego bardzo ważnego zadania”, które „wymaga doświadczenia i absolutnej dyskrecji”. Zgodziliśmy się na wstępne spotkanie następnego dnia wieczorem.

Od samego początku miałem pewne wątpliwości. Czemu – jeśli chodzi o tak istotną sprawę – ów szlachcic nie szuka wykonawców w którejś z gildii, a po gospodach? Oczywiście, uważam że nasza drużyna podołałaby każdemu zadaniu, ale tu, w Pontacci, gdzie byliśmy od niedawna, nikt jeszcze o nas nie słyszał...

Oczywiście, za bardzo zależało nam na pieniądzach, żebyśmy zrezygnowali z takiej okazji. Wszystkie wątpliwości trzeba było odsunąć na bok – przynajmniej do czasu.

2. Jan Stradivari

Kiedy do naszej alkowy wszedł barman razem ze Stradivarim, trudno było nam ukryć zdziwienie. Spodziewaliśmy się albo kogoś bardzo młodego (ukochana ze znienawidzonego rodu którą trzeba porwać, etc., etc.,), albo szlachcica którego bogactwa nie wykraczają wiele poza rodowód – tylko ktoś taki, zdawało nam się, decydował by się powierzyć cokolwiek grupie obcych najemników z Marienburga.

Tymczasem naszym oczom ukazał się niski, szczupły mężczyzna około sześćdziesiątki, w niezwykle bogatym, czarno – czerwonym stroju; z hebanową, lekko połyskującą w ciemności laską i butach ze złotymi sprzączkami. Czas odcisnął na nim wyraźne piętno – jego broda była już zupełnie siwa, twarz poorana bruzdami, z trudem powstrzymywał drżenie ozdobionych licznymi pierścieniami rąk. Razem z nim do alkowy weszło dwóch osiłków, również odzianych na czarno – czerwono, ale zamiast trzewiczków i lasek mieli ciężkie, okute buty i miecze.

Jan Stradivari – tak bowiem przedstawił się ów wiekowy szlachcic – usiadł naprzeciw nas i długo przyglądał się nam, nie zdradzając swych myśli ani słowem, ani mimiką. Bardziej niż człowieka przypominał posąg, to wrażenie potęgował nadto fakt, że Jan mrugał bardzo rzadko – jeśli w ogóle. Jego przenikliwe, zimne spojrzenie przyprawiało o dreszcze.

Wreszcie Jan odezwał się. Mówił powoli, dokładnie akcentując słowa, bez zbędnego podnoszenia głosu czy gestykulacji. Głos miał niski i nieprzyjemny…

3. Porwanie

-Nie będę marnował czasu na wstęp, przejdę od razu do konkretów. Płacę dużo, ale i dużo wymagam. Absolutnej dyskrecji. Wyczucia. Profesjonalizmu. Lojalności. Sprawa, którą mam zamiar – słusznie, czy też nie, czas pokaże – wam powierzyć, jest niezwykle delikatna.

Tydzień temu porwany został mój wnuk, ośmioletni Gucci, jedyny dziedzic rodziny Stradivarich. Uprowadzono go z mojej nadmorskiej posiadłości, znajdującej się dwie godziny drogi od miasta. Podczas spaceru po okolicznych wydmach na świtę mojego potomka napadło piętnastu mężczyzn. Zginęli wszyscy oprócz stangreta, który, choć ciężko ranny, zdołał odzyskać przytomność i opisać nam całe zajście. Guccio został porwany, nie wiem, gdzie znajduje się teraz.

Szybko dostaliśmy list od porywaczy. Żądają oni, by nasz klan zrezygnował z handlu z sułtanem jednego z krajów arabskich, Abrahimem ibn Fatamim. Gdybyśmy przystali na te warunki, rywalizujący z nami ród Tolomeich zyskał by monopol na dostawę szlachetnych kamieni i niektórych przypraw – zyski z tej gałęzi handlu sięgają dziesiątek tysięcy złotych koron rocznie. Gdybyśmy zgodzili się na ta żądania, nasz klan stanął by na krawędzi katastrofy finansowej. Nie możemy również pozwolić sobie na śmierć Guccia. Macie tydzień, żeby go odnaleźć i odbić. Jeśli się wam to uda, każdego z was wynagrodzę kwotą 100 koron. Oczywiście, głównym podejrzanym w tej haniebnej sprawie jest Bartolomeo, głowa rodu Tolomei.

Zdaję sobie sprawę, że jesteście w tym mieście nowi, co ma swoje zalety i wady. Możecie poruszać się po mieście bez przeszkód, nikt was nie zna, łatwiej będzie wam prowadzić śledztwo, ale nie wiecie też, gdzie szukać. Dlatego przygotowałem listę miejsc, do których musicie się udać. Nikt nie może dowiedzieć się, że pracujecie dla mnie. Ponadto, opłacam wasz tygodniowy pobyt w najlepszym apartamencie „Latającej Ryby”. Informujcie mnie o postępach w śledztwie.

Za godzinę podeślę po was powóz, powozić nim będzie mój zaufany człowiek, Boccacio. Zabierze was do mojej nadmorskiej posiadłości, gdzie widziano Guccia po raz ostatni. Teraz muszę udać się na spotkanie w interesach, zobaczymy się na miejscu.


4. Śmierć daltonistom!

Jan Stradivari wstał od stołu i wyszedł wraz ze swymi milczącymi ochroniarzami. Doszliśmy jednogłośnie do wniosku, że takiej okazji –100 koron na głowę! – przepuścić nie możemy. Zresztą, cała sprawa nie wyglądała na zbyt skomplikowaną. Po umówionej godzinie, którą spędziliśmy głownie na piciu i jedzeniu na koszt firmy, pod drzwi tawerny podjechał powóz. Piękny pojazd! Cały z czarnego drzewa, z drzwiami pomalowanymi na jasnoniebieski kolor, szybami z kryształu... Nie zastanawiając się długo wsiedliśmy do środka i zajęliśmy miejsca na luksusowych, obitych skórą kanapach.

Kiedy jechaliśmy już jakiś czas, coś mnie tknęło. Cholera, przecież Stradivari ubrany był na czarno – czerwono, takie właśnie były barwy rodu naszego zleceniodawcy! Powóz natomiast był czarno – niebieski, a ponadto nie spytaliśmy o imię stangreta.

Spróbowałem otworzyć drzwi, ale, rzecz jasna, były zamknięte. Powóz w tym momencie znacznie przyspieszył i skręcił w jedną z bocznych alejek. Krasnolud Aleksiej, który popijał znalezioną w środku brandy, leżał pozbawiony przytomności na podłodze. Wątpi, żeby chodziło tylko o alkohol... Cała ta sytuacja zaczynała niepokoić mnie coraz bardziej. Próbowałem wyważyć drzwi (wybijanie okien byłoby bez sensu, były zbyt małe, żeby ktoś się przez nie przecisnął), ale nic z tego nie wyszło. Stanęliśmy pośrodku wielkiego, zapuszczonego cmentarza. Stangret odwiązał konie, po czym... Podpalił nasz powóz i uciekł! W środku zaczęła się chaotyczna kotłowanina – wszyscy próbowaliśmy znaleźć jakiejś wyjście, rąbaliśmy na prawo i lewo, ale bez rezultatów. Temperatura w środku gwałtownie skoczyła – skóra na fotelach zaczęła się marszczyć, do środka powozu zaczęły sypać się iskry. Wreszcie elfka Gloria (dzielna dziewczyna!) wyważyła drzwi. Szybko wysypaliśmy się na zewnątrz, udało nam się też wyciągnąć Aleksieja, choć większa część jego brody zdążyła się już spalić.

Po chwili usłyszeliśmy zbliżający się kolejny powóz – tym razem miał on prawidłowy kolor, a stangret przedstawił się nam jako Boccacio. Jak nam powiedział, kiedy tylko dowiedział się od barmana, że odjechaliśmy innym powozem, ruszył za nami w pościg. Niestety, dość szybko zgubił ślad i udało mu się nas odnaleźć dopiero teraz. – Macie szczęście – powiedział – że udało wam się przeżyć. Wiecie już, że musicie być bardzo ostrożni i nie zdradzać dla kogo pracujecie. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – teraz mamy już pewność, że to ród Tolomei stoi z porwaniem... Unikajcie czarno – niebieskiego, to ich barwa herbowa! Teraz ruszymy w dalszą podróż. Dalej pojedziemy innym, mniej reprezentacyjnym powozem, który czeka na nas na zewnątrz cmentarza. Nie chcielibyśmy, żeby ktoś was później skojarzył z naszym rodem, to utrudniłoby wam dalszą pracę...

5. Posiadłość

Jak się okazało, „skromna, letnia posiadłość” to trzypiętrowy pałacyk stojący tuż na brzegiem morza. Obejrzeliśmy miejsce porwania, w okolicznych krzakach znaleźliśmy coś, co Ghall – drugi elf w naszej drużynie, który znał się nieco na ziołach, określił jako przeżuty tytoń.

-To bardzo ważny ślad! – powiedział Jan Stradivari – Bartolomeo Tolomei znany jest z nałogowego żucia tytoniu. To świadczy o tym, że on sam dowodził tą haniebną akcją. Tym łatwiej będzie wam odnaleźć Guccia... Macie dokładnie tydzień na znalezienie i odbicie mojego dziedzica. Przez ten czas nie będziemy mogli się widywać, wszystkie informacje przekazujcie przez barmana, to zaufany człowiek. Oto i lista, którą wam obiecałem. Są tu miejsca, które powinniście odwiedzić podczas śledztwa. Dobrze, że wasza drużyna jest taka zróżnicowana.. Będzie wam się łatwiej dostać w niektóre miejsca.

Nie pytajcie bezpośrednio o Bartolomeo czy Guccia, to byłoby samobójstwo. Klan Tolomei szybko się was pozbędzie, jeśli ujawnicie cel swej misji. Powodzenia. Boccacio odwiezie was teraz do „Latającej Ryby”.


6. Lista

1. „Żółta Fregata” – najbardziej luksusowa gospoda w mieście, bardzo droga i ekskluzywna. Należy do rodu Tolomei. Możecie mieć problemy z wejściem. Zazwyczaj przebywa tu sam Bartolomeo.
2. Gildia Inżynierów – oczywiście, w znakomitej większości tworzona przez krasnoludów. To jeden z nich właśnie, Krzesimir Bentaxe, był odpowiedzialny za budowę pałacu Tolomeich, położonego kilkanaście mil za miastem. Być może uda wam się wyciągnąć od niego plany posiadłości – co na pewno będzie bardzo przydatne, jeśli Guccio jest tam uwięziony.
3. Gildia Najemników – tutaj, jeśli macie dostatecznie dużo pomysłów i pieniędzy, możecie się dowiedzieć, czy Bartolomeo wynajmował kogoś w przeciągu ostatniego tygodnia – i w jakim celu.
4. „Świątynia Rozkoszy” – najlepszy dom uciech w mieście, również w posiadaniu klanu Tolomeich. Wiemy, że jego częstym bywalcem jest sam Bartolomeo. Jego ulubiona kurtyzana to Rosa, półelfka o pełnych kształtach i rudych włosach.
5. Posiadłość Tolomeich – ta właśnie, którą budował Krzesimir. Być może uda wam się przedostać na jej teren i porozmawiać ze służbą. Na pewno będzie to źródło bardzo istotnych informacji. Za tydzień na terenie posiadłości ma odbyć się turniej rycerski – w tej chwili na terenie posiadłości odbywają się związane z ty wydarzeniem prace, prowadzone przez Gildie Inżynierów


Jeszcze raz proszę was o dyskrecję. Sprawa jest bardzo delikatna i niebezpieczna.


No tak – pomyślałem sobie – szykuje się nam bardzo pracowity tydzień...


p.s. Druga część przygody „Dziedzic” zostanie opublikowana 7 września. Jeśli Twoja drużyna to same Herculesy Poirot i Sherloki, możesz zrezygnować z dawania im listy – będą wtedy musieli sami znaleźć wszystkie istotne dla śledztwa miejsca, co będzie.. hmm.. raczej trudne. Powodzenia!

Powiązane z tym tekstem: Dziedzic cz.2
Smocze leże - szkic humorystycznego epizodu na sesję
Karty i kanty - artykuł o szulerach w Starym Świecie
Motywacja - dyskusja na forum

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


Gerard Heime
    Całkiem sympatyczne.
Ocena:
0
Choć trudno mi ocenić całą przygodę po tak krótkim kawałku, zapowiada się ciekawie. Śmierć daltonistom - a to dobre :)

Czy Guccio to pomiot demona? Jaki zwiazek ma wnuk Jana ze znanymi wyrobami skórzanymi? I czy to prawda, że donna Maria Dolores de la Stradivari kręci ze służacym Armandem Mendozą? Na te pytania odpowie Bjorn w następnym odcinku telenoweli "Dziecic" :)
01-09-2003 19:48
Szczur
    Całkiem, całkiem
Ocena:
0
Półelfka? Bjorna na stos!! :D
A na serio - żeby coś więcej powiedzieć potrzeba dalszej części.
01-09-2003 20:01
Furiath
    hm...
Ocena:
0
niestety tylko +dst;

Pierwsza część tej przygody nie porwała mnie zanadto, nie zainteresowała na tyle bym z niecierpliwością czekał dalszej części, początek typu Szlachcic w Gospodzie to bzdura - takie rzeczy załatwia się inaczej, a już na pewno nie osobiście.

Mam nadzieję, że w drugiej części znajdę więcej porywających i oryginmalnych pomysłów, które wytnę i wkleję do swoich przygód. Pozdrówka, bo nieczęsto ostatnio dorywam się sieci!
02-09-2003 12:31
karp
   
Ocena:
0
jak na długi czas bez aktualizacji, przyznam szczerze, spodziewałem się nieco wiecej. po kolei:
- czy dzielenie tekstu na części to wpływ matrixa reaktywacji?
- wprowadzenie w karczmie... szkoda słów, no zawsze mozesz to odkręcić w 2 części.
- przeżuty tytoń mnie zaintrygował. bjorn wyjaśnij mi o co z tym chodzi i jak Twoim zdaniem taki tytoń wygląda - mam wątpliwości, że raczej nie leżałby po tygodniu na tej plaży pomimo przypływów itp.
- przypomnij mi, bo mogę się mylić, czy w Tilei też są korony?
- krasnolud uwięziony w powozie jak mniemam był inżynierem i topora nie miał... wogóle nikt w ekipie nie może mieć ciężkiej broni.
- co do powozu jeszcze, a co jeśli łyknął sobie wszyscy?
- lista miejsc - brawo, brawo, brawo girl... albo nawet brawo gril, choć oczywiście w 2 części możesz to poprawić.
- błędy i literówki niestety są i nie czują sie samotne.
co by nie mówić, czekam na ciąg dalszy.
03-09-2003 15:38

Użytkownik niezarejestrowany
    Ech no nie narzekaj...
Ocena:
0
..widziałem gorsze przygody w sieci :)
Heh, ale fakt, sam bjorna wyśmiałem za wprowadzenie :) Ale zrozumcie, rok szkolny i te sprawy... w naszej szkole jest na prawdę ciężko :P

PS. niedługo moj debiut na WFRP - na razie mam 4,5 strony i czekam na natchnienie :)
03-09-2003 16:47
Gerard Heime
    To ja byłem poniżej tylko mi jakoś nick wcięło...
Ocena:
0
03-09-2003 16:59
bjorn
   
Ocena:
0
1. dziele tekst, bo:

a) nie chce rzucać za jednym razem 6 ston tekstu - trudno przez to przebrnąć.

b) po prostu nie zdazylem napisac wszytskiego na 1 wrzesnia, a nie chcialem kazac czekac czytelnikom kolejnego tygdonia.

2. Rozpoczecie w karczmie.. A czemu nie? Jesli ow szlachcic musi skorzytsac z ludzi, ktorzy sa w miescie nieznani, a jest w posiadaniu jednej z wiekszych gospod w miescie - gdzie zatrzymuja sie poszukiwacze przygod - czemu nie skorzystac z tej okazji? Wystarczy rozkazac barmanowi miec oczy otwarte na doswiadczonych najemnikow poszukujacyhc zarobku.. Oczywiscie, zdaje sobie sprawe, ze ten rodzaj zawiazania akcji jest stary jak swiat, ale wydal mi sie najabrdziej naturalny.

3. Porwano Guccia z plazy. Ale porywacze nie zaczaili sie tam, tylko np. w pobliskich krzakach. A jak wyglada przezuty tyton? Jak przezuta trawa, tyle, ze brazowe :) I dlugo jeszcze po "zuzyciu" nie poddaje sie gniciu.

4. siedze teraz z podrecznikiem w reku - nie ma tam zadnej wzmianki o walucie tileanskiej. Byc moze ten temat poruszano w jakims dodatku - mi nic an ten temat nie wiadomo. Jesli korony Ci nie odpowiadaja, wybierz sobie cokolwiek inngeo.. (guldeny, floreny, etc.) Chociaz nie zdziwilibym sie, jesli pracodawca ustalilby wyplate w monetach znanych najemnikom. Zreszta, zakladam, ze wtedy wskaznikiem wartosci peiniadza byla procentowa zawartosc zlota, wiec nie ma to chyba wiekszego znaczenia.

5. Krasnolud nie byl inzynierem - przynajmniej u mnie. Moze i mial ciezka bron - ale stracil przytomnosc, wiec nie gralo to juz pozniej wiekszej roli. Reszta druzyny, oczywiscie, mogalby rabac drzwi - ale w powozie nie am zbyt wiele miejsca na solidny zamach, zwlaszcza, jesli w srodku sa inni pasazerowie. Poza tym, kareta byla specjalnie na te okazje wzmocniona.

6. Gdyby lykneli sobie wszyscyc, to na kazdego przypadlaby tylko, mala otepiajaca dawka - brandy nie bylo zbyt duzo. Jesli natomiast ktos wypil pol butelki.. To co innego. Mozemy przyjac, ze jesli druzyna nie moglaby wydostac sie z plonacego powozu, z pomoca w ostatniej chwili moglby przyjsc Boccacio. Tego jednak juz nie pisalem, bo kazdy chyba moze ruszyc nieco glowa... Po co zasmiecac tekst tego typu "zagwozdkami"?

7. W tym punkcie trudno mi podjac polemike, bo nie za bardzo rozumiem Twoje zarzuty...

8. Jesli tak - przepraszam, ale jako uczen, naczelny, tekstwriter i korektor w jednej osobie nie zawsze mam czas, zeby zrobic wszystko, tak jakbym chcial. Staram sie utrzymac strone o wfrp na mozliwie jak najwyzszym poziomie, ale tez jestem czlowiekiem.. i do tego tylko jednym.

Prosze o wstrzymanie sie z komentarzami do drugiej czesci scenariusza... Przypuszczam, ze spodoba Wam sie bardziej.
04-09-2003 22:25
karp
    sam nie wiem czemu, ale...
Ocena:
0
nie mogę sie powstrzymać.
1. podział tekstu - ok., nie przypadł mi do gustu, ale to mój problem.
2. rozpoczęcie w ten sposób w karczmie jest nie najbardziej naturalne, a najbardziej naiwne. Szanowny szlachcic raczej nie zechciałby spotkać się z zabijakami oko w oko, ekipa mogłaby po prostu odwiedzić konkurencję i zdradzić za kasę, zresztą o rozpoczęciu w karczmach napisano już tyle, że chyba więcej nie warto.
3. nie chodzi mi o rozkład przeżutego tytoniu, a raczej o fakt, że mógł go przysypać piasek, mogły go porwać fale, a wogóle po tygodniu wygladał raczej jak nieduże zasuszone psie gówno i raczej niewielkie wzbudzał zainteresowanie.
4. być może - tu się nie czepiałem, jeno pytałem.
5. Niech będzie, że bryka była wzmocniona, ale osiłek z toporem potrafi zdziałać cuda. Jeśli powóz był elegancki, to miejsca w środku na zamach było zanadto.
6. Sorki, ale kupy się to trochę nie trzyma: czy jeśli ktoś chce pozbyć się ekipy i stać go na wynajęcie ekstra powozu i takie tam bajery, to nie ma kasy na porzadną truciznę? i to jeszcze w słynącej z tego Tillei.
7. Tu akurat sprawa jest prosta: podanie listy miejsc, to praktycznie rozegranie scenariusza za graczy, wręcz zrobienie z przygody paragrafówki, bo co będzie od nich zależało - wynik rzutu na k6?
8. ok. nie czepiam się, wcale nie było tego tak wiele ;o)
pozdrawiam
05-09-2003 08:26
bjorn
   
Ocena:
0
moje przygpdy nie sa daniem gotowym - wklad mistzra gry, ktore chce je rozegrac, musi byc troche wiekszy, niz dolanie goracej wody. To, co czytacie, jest bardzo uproszczone i uogolnione. Zeby daleko nie szukac -lista. Mozecie ja swoim garczom dawac, albo i nie. Mozecie dopisac kilka innych pozycji, gdzie gracze nie dowiedza sie niczego, co interesowalo by ich pracodawce. To co opisalem, to tylko podstawa konieczna do rozegrania przygody. Jest zorientowana na ludzi poczatkujacych i srednio zaawansowanych - bo takim najczesciej potrzebne sa szkielety scenariuszy.

MG moze - a wlasciwie i musi -zmieniac pewne czesci sceanriusze, tak by pasowaly do jego stylu gry, charakteru, temperamentu, humoru itd.

Nie pisze rzeczy oczywistych - ze liste mozesz dac, albo i nie, ze mozesz ja rozszerzyc, albo i nie, ze woznica moze nazywac sie Boccacio, ale moze nazywac sie i Marcello. Pokolorujcie Myszke Miki sami ....

Karpiu - nie martw sie, nawet, jesli gracze beda znali od samego poczatku miejsca, do ktorych beda musieli zajrzec, nie bedzie to paragrafowka - ba! Druzyna bedzie musiala ruszac mozgownicami, i to praktycznie przez caly czas, co bedziesz mogl zobaczyc w czesci drugiej, ktora opublikuje juz niedlugo.
06-09-2003 09:04
~M.K.

Użytkownik niezarejestrowany
    Broda Aleksjeja
Ocena:
0
No ładnie bjorn. Nie dość że zmieniłeś me imie kolor brody ty jeszcze ją zjarałeś
24-11-2003 15:02
~Paciu

Użytkownik niezarejestrowany
    guwno
Ocena:
0
to jest guwno, moi gracze sie ze mnie smieli jak prowadzilem to przygode
28-05-2005 14:12
~Garil

Użytkownik niezarejestrowany
    No wiesz Paciu
Ocena:
0
No wiesz jesli jest sie kiepskim MG to zawsze sie z ciebie smieja mi sie bardzo pierwsza czesc scenariusza podobala(moim graczom tesh)
10-08-2005 15:16
~Bartek Baśko

Użytkownik niezarejestrowany
    porąbana przyboda
Ocena:
0
kto mógł napisać taką głupią przygodę
08-09-2005 15:24
~Andrew

Użytkownik niezarejestrowany
    To sie nie znasz Bartku Baśko
Ocena:
0
Sam nie napiszesz lepiej. To prawda, morze trzeba troszkę zmienić coś w scenariuszu, to i tak sie nie znasz jak takie rzeczy piszesz, bo to fajna przygoda. Po co tak właściwie piszesz komentarz, jak napewno nie grałeś nigdy w WarHammera debilu?
23-10-2005 19:20
~lamka odnowiciel

Użytkownik niezarejestrowany
    fajna przygoda wykorzystam ja w praktyce
Ocena:
0
podoba mi siebardzo cel tej misji ale i tak zobaczymy jak ja wykonaja moi koledzy bo co tydzien gramy w warhammera gre wyobrazni spotykamy sie ci opiatek i gramy do samego rana
27-10-2005 12:26
~Staszek

Użytkownik niezarejestrowany
    niwiem
Ocena:
0
Co złego ludzie widzą w tej przygodzie ja nie rozumiem. Mało orginalny początek? Co z tego, za to wypróbowany. Krzak ubrudzony małą zaschniętą kupką? Dosyć trudne do zrozumienia ale ciekawe. Daltoniści spaleni w powozie? To co mg (przynajmniej ja) lubią najbardziej, sceny bardzo widowiskowe. Do czego można się tu czepiać?
07-12-2005 14:07
Rein
   
Ocena:
0
No wiec co jest zlego w tej czesci przygody... nic. A co jest dobre... hmm, tez nic. Bo poprostu nic ciekawego sie nie wydarzylo. Sledctwo polega na tym ze idzie sie po tropach. Tu mamy tylko przerzuty tyton, ktory nie wprowadza nic ciekawego. I ten pomysl z powozem... wystarczylo sie, polozyc na swoim koledze i napieprzac z butow. Te wzmocnienia nie mogly by byc az tak silne... bo byly by zbyt widoczne.
13-02-2006 19:35
~Eri

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Drugiej części jeszcze nie czytałam, ale tak mnie uderzyło w tej: Skąd ten szlachcic od koloru niebieskiego tak szybko i dokładnie wiedział, kogo czerwony wynajął???
(Powód, dlaczego musiał wiedzieć i dlaczego mi się to nie podoba: Jakby nie wiedział to by nie wysłał karety tak od razu... a skoro wiedział, to po cholerę tak się potem przed nim czaić ze śledztwem?.. )
19-03-2006 23:06

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.