» Kaer Earthdawn » Stwory i przedmioty » Dzieci Nienawiści

Dzieci Nienawiści


wersja do druku

Fabularyzowany bestiariusz

Ilustracje: Vermiliona


Wiatr zakołysał gałęzią potężnego dębu budząc siedzącą na niej niewielka szarą sowę. Mdły blask latarni oświetlającej jedyny w promieniu kilkunastu kilometrów przybytek- karczmę Trzy Łabędzie wyraźnie ustępował srebrzystemu światłu wschodzącego księżyca. Nadeszła pora, aby udać się na polowanie. Ptak rozpostarł leniwie skrzydła, szykując się do lotu, po czym zahuczał oznajmiając nocy swoje nadejście. Odgłos zbliżających się kroków na drodze do gospody sprawił jednak, iż sowa ucichła.
Zza drzew stojących w sąsiedztwie budynku wyłonił się wysoki okryty poszarpanym płaszczem elfi mężczyzna. Ściskając w ręku niewielką książkę przemknął przez oblany światłem wydobywającym się z tawerny, ganek, po czym wkroczył do środka.
W chwili, gdy masywne drewniane drzwi trzasnęły za nieznajomym, ptak zerwał się z gałęzi i zniknął w nieprzeniknionym mroku lasu.
Nadszedł czas drapieżników.

Temperatura panująca wewnątrz przybytku tylko trochę ogrzała zmęczonego przybysza. Spośród siedmiu znajdujących się tu ludzi, tylko jeden zdawał się spostrzec pojawienie się nowego gościa.
- A jednak mnie odnalazłeś Trubadurze - dobył się rozbawiony głos siedzącego w kącie łysego jegomościa. - Niewielu Dawcom Imion się to udaje... - dodał, po czym wskazał wolne miejsce przy swoim stojącym na uboczu stole. - Proszę, spocznij...
Elf rozejrzał się niepewnie i ku jego zdziwieniu bywalcy tawerny kompletnie go ignorowali. Pochłonięci własnymi sprawami nie uraczyli barda nawet spojrzeniem w momencie, gdy zasiadł on naprzeciw tajemniczego mężczyzny.
- W czym mogę ci służyć mój elfi przyjacielu? - rzekł łysy nalewając do kieliszków wina. Jego mieniąca się złociście ekstrawagancka szata opadała luźno na otyłe cielsko, które ledwo mieściło się w krześle.
- Skończ z tą farsą. Wiem kim jesteś - warknął Trubadur.
- Korionem stałym bywalcem Trzech Łabędzi... – oznajmił człowiek szeroko się uśmiechając-widocznie bawiło go zgrywanie idioty...
- Tą gadką możesz mamić swe łatwowierne ofiary kanibalu. Poświęciłem sporo czasu, aby przygotować się na to spotkanie. Rozszyfrowałem cię Astarothu, opiekunie Dzieci Nienawiści.
- Uuu, jak to pompatycznie zabrzmiało – zaśmiał się tenże. - Wprost idealnie na ostatnie słowa zdychającego Trubadura. – Dodał nagle a jego ciało poczęło ulegać przerażającej metamorfozie.
W oczach pojawił się złowrogi błysk jakiejś plugawej mocy, zęby wystające z rozwartych ust poczęły formować się w ostre kły przywodzące na myśl małe sztyleciki zaś pulchna dłoń, która wystrzeliła ku gardłu elfa w ciągu sekundy zmieniła się w ohydne szponiaste łapsko.
Bard poczuł jak ogarnia go fala gorąca, po czym do jego uszu doszedł trzask wyzwalanej energii i zaraz po nim przesiąknięty bólem jęk Astarotha.
Elf nie mógł powstrzymać uśmiechu triumfu, który mimowolnie zawitał na jego twarzy, gdy spostrzegł jak kanibal ściska swoja oparzona rękę.
Łysy błyskawicznie przybrał na powrót swa ludzka formę i omiótł wściekłym wzrokiem wszystkich tych, którzy obrócili się zaniepokojeni. Widocznie nikt nie miał zamiaru zadzierać z mężczyzną, bo bywalcy Trzech Łabędzi szybko powrócili do własnych interesów.
- To amulet, w którym zawarta jest krew waszego pana Nienawiści. Ten, kto go nosi, nie może być zraniony przez jego sługi - rzekł elf wyprzedzając pytanie kanibala, po czym wyjął zza koszuli szkarłatny klejnot zawieszony na srebrnym łańcuchu. - Miałeś mnie za idiotę? Sądziłeś ze przyjdę tu bezbronny licząc na to, że nie zeżresz mnie, bo masz dobry dzień?

Astaroth rozparł się wygodniej w krześle i wyszczerzył zęby w grymasie przypominającym uśmiech.
- Rzeczywiście nie doceniałem cię. Wprost nie mogę wyjść z podziwu... - tu stwór zrobił przerwę, po czym dodał dokładnie akcentując każdą sylabę - Hirdinandranie.
Bard przełknął ślinę.
- Ja także... - rzekł zaniepokojony. - Poznałeś moje Imię, mimo iż podczas mego śledztwa nigdy go nie używałem.
- Wiem dużo więcej niż ci się wydaje grajku, jednak mimo to zlekceważyłem cię i teraz będę musiał zapłacić za ma pychę... Przybyłeś po tu po to, aby mnie zgładzić prawda?
- Nie ulega wątpliwości, iż twa śmierć byłaby wielka przysługą wyświadczona światu - rzekł elf mrużąc brwi. - Ale z drugiej strony posiadasz coś, co mogłoby ocalić twój zawszony tyłek i zarazem uratować setki przyszłych potencjalnych ofiar.
- Cóż to takiego? - spytał zaintrygowany kanibal.
- Twa wiedza, Astaroth. Jedynie wasz ojciec wie więcej od ciebie o Dzieciach Nienawiści. Ty jako ich opiekun znasz kryjówki i metody działania większości kanibali...
Stwór roześmiał się złowrogo.
- Mogłem się tego domyślić, wszak informacja płynąca z ust Trubadura stanowi nieraz groźniejszą broń od miecza w rękach Fechtmistrza. Pragniesz spisać wszystko, po czym ujawnić miejsce przebywania i tożsamość pozostałych kanibali po to, aby reszta tobie podobnych mogła dorwać się im do gardeł? Myślisz, że skłonny jestem zdradzić mych braci dla ocalenia swego życia?!
- Dokładnie tak - odparł bez zastanowienia Trubadur. - Doskonale zdaję sobie sprawę, iż wy nie jesteście zwyczajnymi konstruktami. Byliście też kiedyś Dawcami Imion – ludźmi i została wam po nich jedna cecha charakterystyczna dla tej rasy - brak lojalności. Tym amuletem byłbym w stanie położyć kres twej nędznej egzystencji, jednak wcale nie muszę tego robić pod warunkiem ze będziesz mówił tylko prawdę. Mam doświadczenie w wykrywaniu kłamstw wiec lepiej uważaj. To jak będzie?
-Wyciągaj swoje pióro grajku - mruknął wściekle Astaroth.


***


Z dziennika Hirdinandrana elfa Trubadura z Travaru:
„Dziś nastąpiło zwieńczenie mojego długotrwałego śledztwa. Wieloletnie badania opłaciły się, zaś amulet, który odnalazłem w rzeczach Gringora uratował mi życie. Ten zbiór plotek, legend i niedomówień, jakim dysponowałem począł łączyć się w jedna przerażająco spójną całość. Horror Nienawiść, przypadek dzikusa z Tylonów, historia kaerów Miasta Ludzi i Miedzianego Ogona, pamiętniki Gringora, kanibalistyczna uczta i masakra na dworze księcia Almanira - to wszystko musiało mieć jakiś związek.
Teraz, gdy udało mi się spotkać twarzą w twarz z Astarothem oraz przeżyć, będę mógł wreszcie uzupełnić me dzieło i poznać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.

Płody Mroku
Decydując się na wydobycie informacji od, jakby nie patrzeć, konstrukta Horrora, powinienem być gotowy na szok. Byłem jednakże świecie przekonany, iż lata doświadczenia w prowadzeniu wywiadów z najróżniejszymi osobami pozwolą mi zapanować nad emocjami. Tymczasem już pierwsze słowa Astarotha sprawiły, iż miałem ochotę bluźnić przeciw Pasjom ze dopuszczają do takich wypaczeń. Wszystko zapoczątkowało niewinne pytanie dotyczące losu mieszkańców kaeru Miasta Ludzi, którym udało się przetrwać pozornie nienaruszonym stanie spotkanie z Nienawiścią. Interesowało mnie, jaka cenę zapłacili za swoje życia.”


***


Kanibal lekko uchylił czarkę z winem delektując się przez chwilę jej zawartością, po czym wykrzywił usta w tym swoim niewróżącym nic dobrego grymasie.
- Słusznie myślisz bardzie. Nasza nietykalność miała swa cenę. Nienawiść nigdy nie daje nic za darmo. Nie, nie składaliśmy nikogo w ofierze. Nikogo, kto się już narodził...
Hirdinandran poczuł jak zimny pot wstępuje mu na czoło.
- Nasz pan wtajemniczył nas w arkana pewnego rytuału, który mieliśmy odprawić na wszystkich ciężarnych kobietach w kaerze. Podczas ceremonii matki nie ucierpiały, ale ich dzieci miały stać się pierwszym potomstwem Nienawiści.
Ochrzczone mianem Płodów Mroku – malutkie dzikie stworzenia już od chwili swych narodzin pałały godną podziwu żądzą krwi. Wiele z nich zagryzło swe rodzicielki zaraz po wyjściu z łona. Prawda, że rozkoszne?
Elf począł krztusić się winem
- W ich niepozornych niemowlęcych ciałkach tkwiły duszyczki tak przepełnione cudownym okrucieństwem i brutalna złośliwością, iż czyniły je kompletnie nieokiełznanymi. To właśnie, dlatego nasz władca nakazał im zwyczajnie iść w świat i szerzyć chaos w jego Imieniu. Pierworodni szybko nauczyli się podobnie jak wietrzniaki czerpać korzyść ze swych rozmiarów. Dobór terytorium łowieckiego i metody działania to potwierdzają. Płody Mroku bardzo często zaszywają się w większych majątkach ziemskich gdzie nie szczędzą słodkich psikusów... Zastawianie pułapek, zatruwanie zapasów własnymi odchodami, duszenie gospodarzy podczas snu, zagryzanie małych dzieci w nocy czy proste skłócanie domowników to tylko niektóre z ich żartów. Sam przyznasz, że maluchy są pomysłowe, co elfie?
Blady Trubadur wyciągnął do góry trzęsącą się rękę.
- K...kar...karczmarzu... proszę jeszcze wina...

***

Płody Mroku (zwane też przez motłoch goblinami lub diablętami)

ZR: 10 SF: 4 ŻYW: 4
PER: 6 SW: 6 CHA: 4
Inicjatywa: 10 Obrona fizyczna: 13
Liczba ataków: 2 Obrona magiczna: 7
Atak: 13 Obrona społeczna: 5
Obrażenia: 7 Pancerz fizyczny: 0
Liczba czarów: (1) Pancerz duchowy: 2
Rzucanie czarów: 8 Test równowagi: 3
Efekt: atrute odchody (każdy, kto spożyje zatrute nimi jedzenie będzie otrzymywał modyfikator -2 do wszelkich działań wykonywanych w ciągu dwóch dni od zatrucia) Testy zdrowienia: 1
Próg życia: 30 Szybkość w walce: 85
Próg ran: 6 Szybkość pełna: 170
Próg przytomności: 25
Punkty legend: 180
Ekwipunek: brak
Łup: brak

Opis: Płody Mroku to niemierzące więcej niż 60 cm wzrostu humanoidalne istoty o oślizłej różowawej skórze. Ich nagie, niepozorne ciała mogą być bardzo mylące, niezwykła szybkość oraz zwinność tych potworków w połączeniu z pazurami na rękach i ostrymi niczym brzytwa zębiskami czynią z płodów mroku niebezpiecznych przeciwników w walce wręcz. Dodatkowo fakt, iż atakują przeważnie w grupach i z zaskoczenia nie powinien ujść uwadze żadnemu chcącemu przeżyć Adeptowi.
To, co jednak najstraszniejsze w wyglądzie tych stworów, to ich nienaturalnie duże twarze - pomarszczone demoniczne oblicza wykrzywione w groteskowych grymasach mogą jeszcze przez długi czas ścigać bohaterów w najgorszych koszmarach.

Pomysł na przygodę:

W ulubionym przybytku graczy (karczmie, domu publicznym) zaczynają się dziać dziwne rzeczy – ktoś niszczy sprzęt, zatruwa jedzenie i hałasuje w nocy. Właściciel jest święcie przekonany, iż wszystko to sabotaże niedawno powstałej konkurencji (gospody, zamtuzu otwartego tuż obok). Prosi więc Graczy o dokładne zbadanie sprawy. W miarę jak śledztwo drużyny postępuje do przodu stosunki miedzy dwoma właścicielami stają się coraz bardziej napięte, co pogłębia fakt, iż u rywala także zdarzają się podobne wypadki. Wkrótce dochodzi do licznych niemiłych sytuacji: nasłana banda demoluje jakiś lokal, ochroniarze z obu przybytków wszczynają miedzy sobą bójkę, mają miejsce prawdziwe sabotaże. Za wszystkim zaś stoją Płody Mroku, które zagnieździły się w obu budynkach. Jednak ujawnienie tego wcale nie będzie oznaczało końca problemów. Trzeba będzie jeszcze dorwać paskudztwa a niektórym na przykład właścicielowi jednego z przybytków może bardzo zależeć na tym, aby stworki hasały sobie do woli po siedzibie konkurencji.

***

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Kanibale
„Dopiero po upływie kilku minut, jakie potrzebowałem na dojście do siebie uświadomiłem sobie sens wypowiedzi Astarotha, który cały czas mówił o tamtych plugawych wydarzeniach tak jakby w nich uczestniczył. Nie omieszkałem spytać go o to. Odpowiedź potwierdziła moje przypuszczenia, Astaroth był niegdyś Eldamirem Starym - namiestnikiem, kaeru Miasta Ludzi. Jednym z tych, którzy dostąpili „zaszczytu” metamorfozy w drugie pokolenie Dzieci Nienawiści. Opiekun powiedział mi, iż po utworzeniu Płodów Mroku Nienawiść skończył z żądaniami i przedstawił wybranej przez siebie grupie mieszkańców kuszącą ofertę. Dostawali oni nieśmiertelność oraz potęgę w zamian zaś Horror pozornie nie chciał niczego. Ci, którzy ją przyjęli stali się pierwszymi kanibalami. Jak to powiedział Astaroth – „nikt nie był na tyle głupi aby odmówić”. Gdy spytałem, dlaczego zaufali bestii kanibal uśmiechnął się ponuro...”

***

- To proste, nie ufaliśmy. Każdy z nas wyczuwał podstęp, jednakże oferta Nienawiści jawiła nam się spełnieniem marzeń (Podejrzewam, iż horror użył czegoś więcej niż tylko perswazji do przekonania wybrańców.). Po za tym odrzucenie propozycji byłoby bardzo ryzykownym krokiem, reakcja naszego pana mogłaby się wtedy źle skończyć dla wszystkich mieszkańców. A tak w razie czego, tylko my mieliśmy ucierpieć. Tak też się dla niektórych stało – tych, którzy w przeciwieństwie na przykład do mnie nie pokochali swego nowego losu.
Otóż, jak nas zapewniano dostaliśmy potęgę i nieśmiertelność, błędnie niż myśleliśmy miały one jednak swą cenę. Nasze umysły mocno ucierpiały podczas przemiany, co dla wielu skończyło się odejściem w otchłań szaleństwa, dla innych zaś kompletnym wypraniem z emocji. Tak właśnie utraciłem swa ukochana Minewrę, dla której radość zabijania jest jedynym uczuciem, jakie przeżywa.
To, co jednak najważniejsze to fakt, iż w chwili metamorfozy każdy z wybranych poczuł po raz pierwszy głód – głód mięsa Dawców Imion i ich cierpienia. Pragnienie to niezaspokajane sprawiało nam niewyobrażalne katusze. Właśnie wtedy zrozumiałem genialny plan naszego pana, z którym łączy nas jakaś dziwna więź – pożywiając się dostarczamy także pokarmu i jemu. Syci go nie tylko ból, jaki zadajemy ofiarom, ale także i nasz w chwili, gdy doskwiera nam głód. Staliśmy się Dziećmi Nienawiści. Jego niewyczerpanym źródłem pożywienia... Czerwone wino z goździkami!
Hirdinandran niemalże podskoczył w krześle, gdy pojawił się przy nim karczmarz. Elf obrócił się tak gwałtownie, iż trącił ramieniem tace z dzbanem trunku. Przy akompaniamencie przekleństw barda alkohol wylał się na jego koszule, zostawiając sporych rozmiarów czerwona plamę.
Zaaferowany karczmarz począł wycierać niewielka szmatką ubranie elfa, mrucząc przy tym pod nosem przeprosiny.
Astaroth zaś wydawał się wyjątkowo rozbawiony cała sceną. Trubadur odprawił gospodarza niedbałym ruchem ręki i rozejrzał się po karczmie. Nie zdziwił się, gdy okazało się, że i tym razem bywalcy kompletnie go ignorowali. Ta obojętność zaczynała niepokoić elfa. Hirdinandran sprawdził czy jego dziennik nie zamókł i począł kontynuować wywiad.
- Wspominałeś coś o Minewrze, twojej ukochanej. Co się z nią stało?
Kanibal zapatrzył się przez chwile na stojący na stole świecznik, po czym przyciszonym głosem oznajmił:
- Wyobraź sobie, iż jeszcze nikt po zadaniu tego pytania nie żył na tyle długo, aby móc choćby wstrzymać ze strachu oddech.
Elf wstrzymał ze strachu oddech...
Astaroth zadowolony z siebie począł opowiadać.

- Minewra przed metamorfoza była najczulszą i zarazem najpiękniejszą istotą, jaką znałem. To przykre, że przyjmując ofertę Nienawiści zmieniła się w oziębła sukę. Emocje stały się dla niej czymś kompletnie obcym, jako że jedynym uczuciem, jakiego mogła doznawać była radość z cierpienia zdawanego innym. Minewra stała się mistrzynią wyrafinowanych metod zabijania.
Wykorzystując swoja niesamowita urodę i ogromny wdzięk, zbiera chyba największe żniwo ze wszystkich kanibali. Bawi ją, gdy mężczyźni skaczą sobie do gardeł z jej powodu. Często zdarza jej się uwodzić wpływowych jegomościów, po czym przejmować ich władzę doprowadzając do rzezi poddanych. Tak było na przykład na dworze księcia Almanira gdzie po masakrze, jaka wybuchła, sprzątaczki jeszcze przez wiele tygodni zeskrobywały zeschłą krew ze ścian. Mimo iż potraktowała mnie nie lepiej od ludzi, których pożera, ciągle mam nadzieję, że kiedyś wróci...

***

Minewra kanibalka

ZR: 10 SF: 7 ŻYW: 6
PER: 10 SW: 9 CHA: 13
Inicjatywa: 10 Obrona fizyczna: 10
Liczba ataków: 2 Obrona magiczna: 7
Atak: 12 Obrona społeczna: 13
Obrażenia: 12 (pazury), 14 (ugryzienie) Pancerz fizyczny: 0
Liczba czarów: - Pancerz duchowy: 2
Próg życia: 40 Zachowanie równowagi: 3
Próg ran: 12 Testy zdrowienia: 1
Próg przytomności: 31 Szybkość w walce: 75
Moce: Empatia i Pierwsze Wrażenie należy je traktować jak talenty o stopniu 15. Szybkość pełna: 150
Umiejętności: Uwodzenie 18, Flirtowanie 18, Prowadzenie rozmowy 16.
Punkty legend: 1200
Ekwipunek: brak
Łup: brak

Opis: Minewra to licząca sobie ponad sto lat kobieta o wyglądzie nastolatki. Zdaje się być ucieleśnieniem piękna. Bujne czarne włosy, błękitne oczy (które staja się czerwone podczas przemiany) oraz idealne kształty czynią z niej obiekt pożądania prawie wszystkich mężczyzn, którzy ja zobaczą. Minewra była niegdyś Trubadurką.
W formie kanibala wygląd kobiety, mimo iż przerażający ma w sobie cos perwersyjnego i zarazem pociągającego, co często powoduje, iż mężczyźni nie stawiają oporu aż do samego końca. Zgrabne, wypielęgnowane dłonie formują się w błoniaste najeżone szponami łapy, zaś zmysłowe usta rozszerzają się nienaturalnie odsłaniając paletę kłów, jakich nie powstydziłby się przeciętnych rozmiarów rekin.

Pomysły na przygodę:

Drużyna, która ostatnio wysławiła się jakimś bohaterskim uczynkiem dostaje zaproszenie na bal u pewnego bogatego arystokraty. Dobrze by było, aby herosi już wcześniej mieli styczność tym jegomościem i mieli z nim dobre kontakty. Na miejscu okaże się, iż rola bohaterów nie będzie sprowadzała się nie tylko do uczestniczenia w rozrywce, ale także do ochrony bawiących się. Gospodarz będzie na przyjęciu podpisywał pewien ważny kontrakt handlowy i spodziewa się, iż jego rywale zechcą mu przeszkodzić. Dodatkowo drużyna będzie miała zaszczyt poznać narzeczoną ich pracodawcy – Eleine będąca tak naprawdę kanibalką Minewrą.
Jak łatwo można się domyślić wkrótce pojawiają się pierwsze jej ofiary. Do całego zamieszania, jakie powstanie dodać jeszcze można działania szpiegów niechcących dopuścić do podpisania kontraktu oraz irracjonalne zachowania zakochanych w Minewrze adoratorów. Kto wie, może i Postacie Graczy będą wśród nich?

***

„Sposób, w jaki Astaroth wypowiadał się o swej byłej ukochanej wydał mi się intrygujący. Wyraźnie przemawiała w nim zraniona duma, smutek i gniew... Czyżby kanibale nie zatracili zupełnie swego człowieczeństwa?
Wiedziałem już, co stało się z mieszkańcami Miasta Ludzi. Co prawda pozostali przemienieni tam Dawcy Imion stanowili dla mnie zagadkę, ale wolałem do tej kwestii wrócić później. Teraz zaś zamierzałem dowiedzieć się czegoś w bardziej intrygujących mnie kwestiach. Choćby losu trolli i t’skrangów z Miedzianego Ogona.”

***

- Tutaj będę cię musiał zmartwić Hirdinandranie.- Rzekł kanibal a elf nie mógł opanować drżenia rąk, które pojawiało się za każdym razem gdy Astaroth wypowiadał jego Imię.
- Niewiele wiadomo mi o losie mieszkańców tego kaeru, poza przypadkiem jednej osoby, który każe mi sądzić, iż Dawcy Imion z Miedzianego Ogona także dostąpili zaszczytu metamorfozy w kanibali. Z pewnością słyszałeś opowieści o dzikusie, z Tylonów.
Hirdinandran doskonale orientował się w temacie, o czym nie omieszkał sie pochwalić.
- Oczywiście. Plotki o tej dziwnej bestii terroryzującej wioski przy tym paśmie górskim swego czasu stanowiły główny temat do rozmów we wszystkich karczmach środkowej Barsawii. Z tego, co mi wiadomo chodziło tu o nagiego trolla, który wędrował po bezdrożach niszcząc wszystko na swojej drodze. Zdarzało się, iż pogrążony w bezmyślnej furii wycinał w pień cale karawany, co ciekawe ciała jego ofiar nie posiadały większości organów. Wiele drużyn poszukiwaczy przygód próbowały go powstrzymać, daremnie. Jednak ostatnimi czas słuch o potworze kompletnie zaginął. Domyślam się, że był on także kanibalem?
- Nie mylisz się. Ów dzikus z Tylonów to Arg , najsłynniejszy gladiator w Miedzianym Ogonie. Widzisz, w prawie każdym kaerze zamieszkanym przez trolle powstawało coś na wzór aren, gdzie odbywały się walki ku uciesze tłumów. Ten kanibal przed swą przemianą był na niej niezwyciężony i już wtedy był kompletnym kretynem.
Nienawiść uczynił go swym Dzieckiem nie ze względu na walory intelektualne, ale właśnie z powodu jego niewyobrażalnej siły. Ta orgia zniszczenia, jaką siał Arg z pewnością dostarczyła memu panu sporo rozrywki, wielka szkoda ze to Dziecko przepadło bez śladu...

***

Arg - Gigant, Troll Kanibal

ZR: 12 SF: 18 ŻYW: 13
PER: 4 SW: 7 CHA: 3
Inicjatywa: 12 Obrona fizyczna: 13
Liczba ataków: 2 Obrona magiczna: 8
Atak: 14 Obrona społeczna: 5
Obrażenia: 24 Pancerz fizyczny: 4
Liczba czarów: 1 Pancerz duchowy: 4
Rzucanie czarów: 9 Test równowagi: 14
Efekt: regeneracja Testy zdrowienia: 7
Próg życia: 120 Szybkość w walce: 120
Próg ran: 18 Szybkość pełna: 240
Próg przytomności: 109
Punkty legend: 4000
Ekwipunek: brak
Łup: brak

Uwagi: Organizm Arga już tak wiele razy narażany był na wszelkiego rodzaju obrażenia, iż podczas metamorfozy u trolla wykształciła sie też dość ograniczona umiejetnosć regeneracji. Zdolność działa dokładnie tak samo jak talent ‘Ognista Krew’ jednakże nie jest tak samo skuteczna i zamiast zwyczajowego stopnia Żywotności wykonuje się rzut kośćmi odpowiadajacymi stopniowi 9.

Opis: Arg to trzy metry terroru. Jest kompletnie pozbawiony włosów nie nosi także ubrania, co tylko eksponuje jego nienaturalnie rozwinięte mięsnie. Dwa powykręcane rogi pokryte sa przeważnie zaschłą krwią zabitych ofiar zaś w spojrzeniu tego stwora widać nieopisana furie i okrucieństwo. Ktoś bystry dojrzy tam jednakże głęboki smutek. Arg nie może przybierać formy zwykłego Dawcy Imion, co nie przeszkadza mu w jego metodach polowania. Bezmyślna demolka i rzeź przeważających sił przeciwnika to dla niego chleb powszedni.

Pomysł na przygodę:

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Wioskę, w której przebywają bohaterowie atakuje ku powszechnemu zaskoczeniu i przerażeniu „Dzikus z Tylonów”. Mimo, iż do walki z bestią staje większość mężczyzn z mieściny (w tym i bohaterowie) kanibal wydaje się być niepowstrzymany. W momencie, gdy troll ma zadać śmiertelny cios jednemu z bohaterów pojawia się tajemniczy ksenomanta, który ratuje postać gracza i przepędzą bestie. Mag przedstawia się jako Zulkis i oferuje swoje usługi, twierdzi bowiem iż stwór z pewnością powróci. Jednak cena, jakiej żąda w zamian za zajęcie się stworem jest, co najmniej wygórowana (dużo, dużo sztuk złota).
Tymczasem do wioski przybywa głosicielka Garlen, która utrzymuje iż potrafi wyleczyć bestię i uczynić z niej na powrót Dawcę Imion. Stara się także przekonać bohaterów do pomocy w jej działaniach i do nieufności wobec Zulkisa.
Okazuje się, bowiem iż mag jest w stanie kontrolować kanibala – i zorganizował całe przedstawienie, aby wyłudzić złoto. Gdy już bohaterowie będą pewni, że to ksenomanta jest ich wrogiem wyjdzie na jaw, iż rzekoma głosicielka Garlen to tak naprawdę kanibalka, która wypełnia rozkazy Nienawiści pragnącego odzyskać swego zaginionego sługę.
Każdy z tych przeciwników jest zbyt silny, aby postacie graczy były same w stanie ich pokonać, tak więc drużynę czeka trudna decyzja. Po czyjej stronie się opowiedzieć? Służki Horrora, czy Zulkisa niebezpiecznego oszusta dla którego własny interes stanowi najwyższą wartość? A może bohaterowie na własną rękę poszukają sposobu na uleczenie Arga?

***

„Gdy spytałem czy pośród kanibali znajduje się jakiś, który mógłby dorównać Argowi w walce, nie spodziewałem się iż odpowiedź wstrząśnie mną tak dogłębnie.
Astaroth powiedział mi bowiem, iż najsilniejszym z Dzieci Nienawiści jest ktoś, kto niegdyś był ich największym koszmarem. Chodziło o Bhaala, niegdyś znanego jako wojownika Gringora - jedynego Adeptam, któremu udało się zranić Nienawiść...”

***

- Dla każdego przychodzi kiedyś czas porażki - Uśmiechnął się Astaroth bawiąc się świecznikiem, a elf poczuł przemożna chęć wepchnięcia mu tego przedmiotu w tyłek.
- To niemożliwe... Gringor, nieustraszony wojownik, który toczył niezliczona ilość remisowych pojedynków z Nienawiścią stał się jego sługą? - spytał Hirdinandran gdy już opanował wściekłość.
- Sługa to złe słowo - poprawił Astaroth. - Każdy z nas, kanibali, ma wolna rękę, a to, że niektórzy z nich służą Nienawiści w celu zwiększenia swej mocy nie świadczy wcale, że robią tak wszyscy... Mój pan nie zmusza swych Dzieci do posłuszeństwa, bowiem nawet, gdy działamy we własnym interesie i tak jesteśmy dlań pomocni dostarczając mu pokarm. Jednakże istnieje pewna grupa renegatów, którzy nie tylko przeciwstawili się Nienawiści, ale i w niewiadomy sposób zerwali więź, która go karmiła. To właśnie Bhaal lub jak wolisz go zwać Gringor stoi na ich czele. Ta szumowina jest jedna z niewielu istot, której Nienawiść szczerze... nienawidzi.
- W jaki sposób do tego doszło? Jakim cudem Gringor stał się kanibalem? - zagabywał Hirdinandran.
-To proste - rzekł Astaroth bawiąc się gniewem elfa. - Twój bohater został w końcu pokonany. A żeby jego porażka stała się bardziej spektakularna, mój pan uczynił z niego swe Dziecko. Niepokorne Dziecko, co prawda, ale zawsze.
- Sam musisz przyznać, iż był to błąd. Horror przez swa pychę stworzył sobie potężnego wroga - rzekł zjadliwie Trubadur.
- Niekoniecznie, egzystencja, w jakiej Nienawiść uwięził Bhaala jest zemstą idealną. Mimo, iż herosowi udało się zerwać więź łączącą go z Ojcem, ciągle odczuwa on głód, który musi być zaspokajany. Wydaje mi się, iż dla kogoś, kto spędził całe swoje życie na ratowaniu innych, perspektywa mordowania Dawców Imion dla pożywienia nie jest zbyt przyjemna. Nie sadzisz?

***

Bhaal (Gringor), Kanibal Renegat

ZR: 12 SF: 14 ŻYW: 10
PER: 7 SW: 10 CHA: 9
Inicjatywa: 14 Obrona fizyczna: 15
Liczba ataków: 2 Obrona magiczna: 10
Atak: 17 Obrona społeczna: 12
Obrażenia: pazury 18, miecz dwuręczny 23 Pancerz fizyczny: 10
Liczba czarów: - Pancerz duchowy: 4
Próg życia: 90 Test równowagi: 12
Próg ran: 15 Testy zdrowienia: 5
Próg przytomności: 84 Szybkość w walce: 160
Szybkość pełna: 320
Punkty karmy: 10 Stopień karmy: 5
Talenty: Akrobatyczny atak - 16, Broń biała - 17, Drewniana skóra - 12, Powietrzny taniec - 15, Przewidywanie ciosu - 10, Broń miotana - 15, Rytuał karmiczny - 3, Walka wręcz - 15, Wytrzymałość - 3, Unik - 15, Tygrysi skok - 3
Punkty legend: 5000
Ekwipunek: przekuty miecz dwuręczny (stopień obrażeń 9).
Łup: brak

Uwagi: Gringor był niegdyś bardzo doświadczonym wojownikiem. Jednak przemiana w kanibala mimo, iż zwiekszyła jego szybkość i wytrzymałość, to pozbawiła go części dawnej mocy. Bhaal bedący przed metamorfoza na 8 kręgu posiada obecnie talenty jedynie do trzeciego kręgu, co i tak starcza, aby uczynić z niego morderczego przeciwnika.

Opis: Bhaal w formie Dawcy Imion jest wysokim przystojnym orkiem. Jego długie srebrne włosy splecione są w rytualny warkocz, zaś ciało pokrywają liczne blizny i tatuaże. Zielone oczy tracą swa iskierkę optymizmu jedynie w chwilach, gdy Bhaala ogarnia głód. Jako kanibal wojownik nie przechodzi zbyt drastycznych zmian. Szpony wyrastające z palców i długie ostre kły nie szokują u dzikiego orczego wojownika.

Pomysł na przygodę:

Drużyna zostanie poproszona przez burmistrza pewnej niewielkiego miasteczka o odnalezienie i zgładzenie sprawcy kilku morderstw, które miały tam miejsce. Jako, że mężczyzna podejrzewa Horrora bohaterom ma asystować Łowca Horrorów imieniem Meearg. Podczas śledztwa pojawiają się kolejne ofiary, ślady zaś są wieloznaczne i wskazują na to, iż zabójców jest więcej niż jeden. Wkrótce Meearg , który ściga mordercę na własną rękę wpada na trop kanibala zwanego Bhaalem. Ten wyczuwając zagrożenie kontaktuje się z drużyną i prosi ją o pomoc opowiadając przy okazji swą smutną historię. Aby zyskać dodatkową przychylność herosów kanibal mówi im, iż w mieście znajdują się lojalni słudzy Nienawiści, na których czele stoi... burmistrz.
Jak postąpią gracze? Komu zaufają? Czy odważą się pomóc Bhaalowi stając tym samym nie tylko na drodze lojalnych wobec Horrora sługusów, ale i fanatycznego łowcy Meearga?

***

„Wieść o losie, jaki spotkał Gringora sprawiła, iż większość pytań wyleciała mi z głowy... wtem jednakże zdałem sobie sprawę, iż ten wojownik tak naprawdę nie przegrał, wręcz przeciwnie...”

***

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

- On zwyciężył, Astaroth - elf oznajmił dumnie.
- Czyżby? - zakpił kanibal unosząc brew. - Dlaczego tak sądzisz?
- Choćby dlatego, że pamięć jego bohaterskich czynów będzie tkwiła w umysłach Barsawian przez setki lat. Dlatego, że wiedza, jaką zebrał o Nienawiści i jego potomstwie posłużyła mi za podstawę moich badań. Tak, to dzięki niemu siedzę tu przed tobą i kończę dzieło, które przyczyni się do unicestwienia rasy kanibali. Wreszcie wygrał, bo krew waszego pana, którą zdobył podczas jednego z pojedynków pozwoliła mu stworzyć amulet, dający ochronę przed waszym pomiotem...
- O tym cacku mówisz? - rzekł szczerze rozbawiony Astaroth wyjmując srebrny łańcuch z zawieszonym nań szkarłatnym klejnotem.
- Skąd... - elf z trudem przełykając ślinę począł gorączkowo obmacywać swój tors w poszukiwaniu amuletu... na próżno. - Na Pasje... - szepnął.
- Jak widzisz Hirdinandranie - zaczął powoli kanibal, a bard z trwogą obserwował jak zęby jego rozmówcy nabierają nienaturalnie dużych rozmiarów. - Czasami przez nasza pychę i nadmierna pewność siebie, zapominamy o ostrożności.
- Ale jak?... - elf czuł jak słowa grzęzną mu w gardle.
- To proste. Podobnie do większości mych braci ja także nie pracuję sam – oznajmił Astaroth, po czym zwrócił się do stojącego za nim karczmarza, który nie wiadomo, kiedy pojawił się przy stole. - Dobrze się spisałeś, a teraz zawołaj resztę. Pora na kolację...
- Podano do stołu – oznajmił gospodarz wykrzywiając usta w perfidnym uśmieszku.
W chwili, gdy wszyscy bywalcy w karczmie wstali i z tym dziwnym blaskiem w oczach poczęli zbliżać się do Hirdinandrana, jemu było już wszystko jedno...
- Jak już mówiłem dla każdego przychodzi kiedyś czas porażki... - usłyszał jeszcze... potem był tylko ból.

***

Szara sowa wróciła na swa gałąź dzierżąc w szponach niewielkiego gryzonia. Nawet te dziwne hałasy dobiegające z budynku naprzeciwko nie przeszkodziły jej w dobraniu się do zdobyczy.
Polowanie udane. Drapieżnicy ucztowali.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


ajfel
    to lubię..
Ocena:
0
.. bardzo dobry tekst. Jeżeli tworzyć nowe bestiariusze, to tylko w takiej formie - wzbogacone przyzwoitą warstwą fabularną. Gratuluję! Trochę gorzej z pomysłami na przygody, które chyba lepiej żeby się tu nie znalazły, bo chyba nikomu do szczęścia nie są potrzebne.
26-05-2004 14:44
kaduceusz
    Tekst...
Ocena:
0
naprawdę świetnie ułożony. Ja, co prawda, nie jestem szczególnym miłośnikiem konwencji przaśnego słowiańskiego fantasy, ku której gdzieniegdzie zwraca się autor, ale rzecz czyta się naprawdę dobrze. Pomysły na przygody IMHO zdecydowane lepsze od prezentowanego w podręcznikach do ED standardu ;-) Zarysowane wydarzenia mogą posłużyć stworzeniu ciekawych scenariuszy, chyba, że komuś, tak jak mi, nie bardzo pasuje ich, że tak to ujmę, tonacja. U mnie nie ma ksenomantów cwaniakujących z potworami dla kilku sztuk złota :-P
26-05-2004 23:13
~Gilbert

Użytkownik niezarejestrowany
    Ogólnie OK
Ocena:
0
Uważam tekst za bardzo przyzwoity- napisany pomysłowo i klimatycznie.

Chociaż elficki bohater trzęsący porami z powodu byle mrugnięcia swojego mrocznego rozmówcy, był nieco przebarwiony (czego się nie robi dla stworzenia atmosfery ;) nieźle wtapiał się w ogólny pejzaż mrożącego krew w żyłach dialogu.

Szczególnie podobało mi się zakończenie. Podczas lektury domyślałem się wprawdzie, że uśmiercisz tego żałosnego trubadura... Spodziewałem się jednak, iż zaskoczysz czymś bardziej spektakularnym... np. Astaroth w ostatnim akapicie mógł oznajmić, że amulet przeciwko horrorowi na niego nie działa a w chwili spotkania udawał wrażliwość na magiczny artefakt i nie zabił Hirdinandrana (sam wymyśliłeś to imię? :P), ponieważ chciał poznać wyniki jego badań.

He, he... Szkoda, że sam nie wpadłem na ten pomysł przed Tobą :)

Brawo, tekst jest więcej niż niezły.
27-08-2004 23:01
Incarna
    Jeden z lepszych tekstow do edka...
Ocena:
0
Jeden z lepszych tekstow do edka jaki dane mi było czytać.
Oczywista niepozbawiony wad lecz ie warto o nich mowic ponieważ, to jak szukać rys lakieru na na nowym samochodzie:)
Tekst jest bogaty merytorycznie, daje wiele możliwosci zastosowania a przy tym jest klimatycznie i ciekawie podany.
Nic tylko zajadać ...:)
22-11-2004 02:29
Kalosz
   
Ocena:
0
moze pozno, ale coz... swietny text.
29-12-2005 11:58

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.