Dzieci Diuny - Frank Herbert

Prawdziwe Legendy

Autor: Bartosz 'Zicocu' Szczyżański

Dzieci Diuny - Frank Herbert
W recenzji Dżihadu Butleriańskiego napisałem, że ciężko byłoby mi recenzować którykolwiek tom Kronik Diuny. Postanowiłem to jednak zrobić, gdyż poziom Legend... to równia pochyła (pierwszy tom da się jeszcze czytać, Krucjatę przeciwko maszynom - już nie bardzo), a szkoda byłoby, gdyby czytelnicy mieli zrażać się do genialnego cyklu Franka Herberta.

Oślepiony Paul Muad'Dib, zgodnie z fremeńskimi prawami, musiał odejść na pustynię i stać się pokarmem ogromnego czerwia. Oprócz potężnego Imperium pozostawił po sobie jeszcze inne dziedzictwo: dwójkę małych dzieci, które – jak okazało się już w Mesjaszu Diuny – są przednarodzonymi (czyli istotami, które zostały obdarzone świadomością jeszcze w łonie matki). Nie wszyscy są jednak zadowoleni z tego, że Mahdi zdążył pozostawić potomków przed swoim odejściem.

Dzieci Diuny to przede wszystkim kontynuacja historii rodu Atrydów oraz wątku walki o polityczną dominację we wszechświecie. W przeciwieństwie do Mesjasza..., który był niejako "dokończeniem" pierwszego tomu cyklu (to znaczy: kończącym historię Paula Atrydy), Dzieci... przesuwają ciężar fabularny na nowe postaci. Zresztą jest to jedna z unikatowych cech Kronik Diuny – niesamowita spójność. Druga część kontynuowała wątki pierwszej, jednocześnie stanowiąc prolog do trzeciej. Ta natomiast pokazuje nam dalsze losy wielu wcześniejszych bohaterów, ale także mrowie nowych wątków. Wszystkie tomy Kronik Diuny to zatrzęsienie nowych informacji i swego rodzaju "odnóg" opowieści, świetnie dopasowanych jednak do głównej osi fabularnej.

Styl Franka Herberta jest jednym z najbardziej charakterystycznych, z jakimi przyszło mi się spotkać. Potoczystych i plastycznych opisów, nierzadko popadające w poetykę, naszpikowanych metaforami i porównaniami, nie da się pomylić z żadnymi innymi. Jedną ze szczególnych cech amerykańskiego pisarza jest też częste "wsadzanie" charakterystyk pośrednich w usta bohaterów. Dialogi, których kwestie często kończone są wielokropkami, pozostawiają duże pole do popisu dla wyobraźni czytelnika. Dla niektórych język Herberta może być niestrawny – nie da się zaprzeczyć, że czasami przez serie dywagacji trzeba się najzwyczajniej w świecie przebijać.

Bohaterowie Kronik Diuny są chyba tym, co najbardziej w całym cyklu urzeka – niesamowite połączenie wyobraźni Herberta z psychologiczną prawdziwością to strzał w dziesiątkę. Począwszy od kolejnych wątków w historii legendarnego na poły Muad’Diba (i jego świetnie ukazaną deifikację), poprzez wspaniale pokazany rozwój Leta i Ganimy, aż do postępującego obłędu Alii – wszystko, co dotyczy bohaterów porywa. Herbert rozdzielił narrację, dzięki czemu czytelnik ma szansę poznać akcję z punktu widzenia większości postaci – to zdecydowany plus Dzieci Diuny.

Do opisania pozostał mi jeszcze jeden element, sztandarowy towar Kronik Diuny (i nie chodzi o melanż) – klimat. Nie będę próbował tłumaczyć Wam, jak czułem się, czytając opowieść o zmieniającej się Arrakis, która powoli zaczyna przypominać marzenia Fremenów – to po prostu nie podlega żadnej kategorii opisu. Herbert bardzo zręcznie łączy to z licznymi przemyśleniami, które przywodzą na myśl wielkich filozofów Wschodu. Polecam posłuchać Wam pustynnych rozmyślań o moralności władzy – dla mnie było to coś niezapomnianego.

Wydanie wszystkich książek z "Diuną" w nazwie w tak wspaniałej edycji to, moim zdaniem, genialny pomysł. Papieru najwyższej jakości i świetnej czcionki nie da się nie chwalić. Rysunki Wojciecha Siudmaka i świetne szycie dopełniają całości. Wspomnieć należy także o przygotowaniu tekstu – nie udało mi się wyłowić żadnej literówki!

Czuję się zmuszony ostrzec Was: powyższy tekst pisany jest z pozycji fana i dla fanów (choćby i tylko dwóch pierwszych tomów). Jeśli nie znacie jeszcze Kronik Diuny, zasuwajcie do biblioteki – w końcu błędy trzeba naprawiać. Zapewniam, że po pierwszych dwóch tomach będziecie tak spragnieni kontynuacji, że automatycznie nabędziecie (tudzież wypożyczycie) trzecią część. Polecam!