» Blog » Dyskusja od Aureusa
05-09-2012 01:12

Dyskusja od Aureusa

W działach: Komentarze | Odsłony: 22

Przeklejka spod notki Aureusa. Warto by oddzielić blokownie komentarzy od ich ukrywania. Wrzucam bez modyfikowania, więc jak ktoś znajdzie jakieś fragmenty niezgodne z regulaminem, proszę o kontakt, a zamienię na piękne (…) Najnowsze komentarze na górze.

Jeśli kto ma ochotę, na dole jest miejsce do kontynuowania dyskusji (w sposób zgodny z regulaminem Poltera). W razie braku komentarzy notkę usunę za parę dni.


Szary Kocur
Zobacz profil
Ocena: +2 (+1) [troll]
Bardzo mądra notka. Zgadzam się z nią w całej rozciągłości.

A teraz wszystkim naiwnym ku przestrodze, bo (jak widzę) przyswajalność faktu jest niska: Zigzak nie trolluje. On zanęca.
04-09-2012 22:16
zigzak

Ocena: +1 (+1) [troll]
Mówisz i masz, kbenderze. Dwa do tyłu wystarczą.
04-09-2012 21:35
dzemeuksis

Ocena: +1 (+1) [troll]
@ment

Święta racja. [autocenzura: flejmogenną resztę usunąłem; a co mi tam :)]
04-09-2012 20:36
ment
Ocena: +4 (+1) [troll]
@dzeme -nie wchodź do tej rzeki, lepiej nie. Nabieram przekonania, że zigzak może być zakamuflowaną feministką -poziom argumentacji podobny. :)
04-09-2012 20:16
zigzak

Ocena: 0 (+1) [troll]
Oj, chyba zabolało. Przepraszam.

Edit:
Ale poza tym, to ja też mówiłem o ogólnej regule, nie o twoim portfelu.
04-09-2012 20:16
dzemeuksis

Ocena: 0 (+1) [troll]
@zigzak
Martw się, chłopie, o swój portfel. Nie mówiłem, że to mój osobisty dylemat, tylko o ogólnej regule.
04-09-2012 20:06
Lenartos

Ocena: +5 (+1) [troll]
"Na filologii polskiej do facetów często się mówi per 'pani', a koleżanki mówią 'czytałaś x?'. Można się przyzwyczaić."

Epos. Czyli aby poczuć się, jak bohaterowie "Seksmisji" nie trzeba czekać, aż otworzą taki Disneyland, tylko z Machulskim - wystarczy iść na filologię polską? :D
04-09-2012 20:04
Scobin

Ocena: +4 (+1) [troll]
Im dłużej studiuję socjologię, tym bliższy jestem poglądom feministycznym. True story. Co nie zmienia tego, że wśród feministów (i feministek) często zdarzają się działania i wypowiedzi bardziej szkodzące "sprawie kobiecej" niż jej pomagające. Życie. :)

(Drugie zdanie tego komentarza dotyczy zjawiska, a nie jakiejkolwiek konkretnej osoby).
04-09-2012 19:50
zigzak

Ocena: +2 (+1) [troll]
Nie wchodzic z nią do spelunek, i jezdzic taksówką.

Inaczej mowiac - ochronisz ją lepiej, kiedy będziesz zarabial lepiej, i stac cię będzie na restauracje i taksówki.
04-09-2012 19:43
dzemeuksis

Ocena: +5 (+1) [troll]
W sumie nie miałem większej styczności (przynajmniej świadomie) z feministkami. Tak się teraz zastanawiam, jak interpretują i jaki mają stosunek do reguły savoir vivre'u nakazującej mężczyźnie wchodzić pierwszym do miejsc typu spelunka, nocny autobus miejski, etc. Uzasadnienie tego jest takie, że w razie jakiejś rozróby (fruwające taborety, kufle, butelki) mężczyzna może natychmiast zareagować, chroniąc partnerkę. Ale jest jeszcze jedna ważna sprawa: kobieta wchodząc pierwsza do takiego miejsca zostanie staksowana wzrokiem przez niemal wszystkich facetów w pomieszczeniu. W przypadku kiedy pierwszy wchodzi mężczyzna, większość typasów wraca wzrokiem do swoich kufli. Jak powinna postępować osoba, która chce uszanować postulaty feministek, a jednocześnie troszczy się o swoją partnerkę i chce zapewnić jej ochronę?
04-09-2012 19:22
yaevin
Zobacz profil
Ocena: 0 (+1) [troll]
Czy ktoś uprzejmy mógłby podrzucić linki do komentarzy/wpisów Petry, o których kilkukrotnie się tu wspomina?
04-09-2012 19:06
Joseppe

Ocena: +5 (+1) [troll]
Long but worth reading.
04-09-2012 18:27
jakkubus

Ocena: +2 (+1) [troll]
Feminizm, jak wiele innych ideologii, jest piękny w założeniach, ale tak jak inne ideologie, rozbija się o życie codzienne. Jego metodologia jest dziś nieco przestarzała, ponieważ w teorii mężczyzna i kobieta są już równi. Chociaż jak to mawiają: teoria swoje, a praktyka swoje. Dalej ludzie nie wyzbyli się uprzedzeń i dyskryminacji. Lecz w naszych czasach są one bardziej subtelne.
Feminizm powinien pochylić się nad faktycznymi problemami kobiet. Do czego przydadzą im się parytety, jak do garnka nie ma co włożyć? Ale z tego nie ma takich pieniędzy jak z lobbowania aborcji.
W dzisiejszej, anachronicznej formie ideologia ta powoduje więcej szkód niż pożytku dla przeciętnej kobiety. Dlaczego, mimo tak jawnie dyskryminującego kobiety prawa szariatu, muzułmanki tak się odżegnują się od feministek? Bo Allah tak kazał? Nie, bo one po prostu boją się tego, że wraz z przywilejami feministki zdejmą z mężczyzn społeczny przymus opieki nad kobietą, jak to miało miejsce w Europie i Ameryce. Bo na co im możliwość robienia kariery, gdy facet może bez większych konsekwencji zostawić ją z kilkorgiem dzieci?

Co do statystyk to jakoś mało w nie wierzę, bo statystycznie typowy człowiek to 28-letni Chińczyk z telefonem, ale bez konta bankowego. ;)

A gender studies to taka dzisiejsza wersja WUMLi.
04-09-2012 17:27
slann
Zobacz profil
Ocena: 0 (+1) [troll]
Ciekawe i nieco wypowiem się na ten temat w swoim wpisie.

Ale u nas w rodzinie całowanie w ręke jest źle widziane.
04-09-2012 13:54
Hastour

Ocena: +6 (+1) [troll]
Świetny tekst.

Nawet nie próbuję dołączać do dyskusji, bo na milę śmierdzi mi taką, w której nikt nikogo nie przekona.

Przykro mi jedynie uświadomić sobie, że istnieją osoby, z którą mógłbym świetnie dogadać się na gruncie wspólnych zainteresowań, gdyby nie nieuchronny konflilkt spowodowany przepuszczeniem w drzwiach czy próbą pomocy w niesieniu zakupów.
04-09-2012 13:46
zigzak

Ocena: 0 (+1) [troll]
Ja oczywiscie liczę, że te "szkodliwe i krzywdzące stereotypy" trafią do następnego CD - Action :)
04-09-2012 13:39
Kot

Ocena: +3 (+1) [troll]
@Ezechiel: Ty transhumanisto! :P

@Aure_Canis: Ataki na Petrę są w modzie ostatnio widzę. Dajcie kobiecie spokój, ignorujcie ją, dyskutujcie z nią na poważnie, ale nie wieszajcie na niej zwierząt dowolnego rodzaju. To niegrzeczne w najlepszym przypadku.
04-09-2012 13:06
Sting

@Ezechielu...
Ocena: +1 (+1) [troll]
...zgadzam się z Tobą oczywiście w tej kwestii, jednak byłbym ostrożny w utożsamianiu sensowności istnienia określonych dziedzin naukowych wyłącznie z posiadaniem przez nie utylitarnego charakteru.

Nie zmienia to jednak faktu, że wiele naukowych tez stanowi wyłącznie "sztukę dla sztuki".
04-09-2012 12:57
Kosmit

Ocena: 0 (+1) [troll]
@Herbatyzer
Racja, użyłem skrótu myślowego, który jest błędny.

@Siriel
Również się zgodzę.
04-09-2012 12:40
Siriel

@ Kosmit
Ocena: 0 (+1) [troll]
No i [aborcja] powinna być płatna z waszej kieszeni, a nie z podatników.

Też bym chciał, żeby wiele rzeczy NIE było płatnych z kieszeni podatników. Ach, jak byłoby pięknie!
04-09-2012 12:36
Aure_Canis
Zobacz profil
Ocena: +4 (+1) [troll]
Dziękuję wszystkim za wypowiedzi. Wielość pozytywnych opinii bardzo mnie cieszy.

Proszę jednak o zaprzestanie wrzucania jednolinijkowych komentarzy atakujących Petrę, kobiety ogólnie i inne osoby. W tym celu zablokowałem komentarze dla użytkowników niezalogowanych. Nie chcę ich blokować dla wszystkich.
04-09-2012 12:31
Kosmit

Ocena: +4 (+1) [troll]
@Nuriel

Petra zamieściła w maju link do artykułu "Krwawię" opisującego przeżycia kobiety poddającej się farmakologicznej aborcji przy pomocy mifoprestonu. Było tam o tym, jaka jest ta kobieta samotna, bo nikt znajomy nie chciał jej pomagać i ubezpieczać w trakcie aborcji.

W każdym razie Petra zamieściła z tym linkiem te oto dane:
641 legalnych aborcji - zgodnie ze sprawozdaniem rządu - przeprowadzono w Polsce w 2010 r. W 2009 r. - 538.
W 1989 r., ostatnim, gdy aborcja była w Polsce legalna, było ich 82 tys.
150 tys. rocznie - tak szacuje liczbę wszystkich abor

cji dziś w Polsce Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Według Światowej Organizacji Zdrowia tylko legalne aborcje są bezpieczne. Informuje ona, że w Europy Środkowej wzrasta liczba nielegalnych, które stanowią jedną czwartą przyczyn śmiertelności okołoporodowej.


Tutaj masz moją odpowiedź:
"Petro dlaczego powtarzasz te bzdurną liczbę 150 tyś rocznie? Poza tym, aborcja była legalna do 1992 i dokonano wtedy 11 640 aborcji z czego "na życzenie i z powodu trudnej sytuacji materialnej" było około 10300. Potem przez rok (1996) była znowu legalna i, oprócz powodów prawnych (gwałty) i zdrowotnych (zagrożenie życia matki/dziecka), także z powodu "ciężkich warunków życiowych". Przez ten rok przeprowadzono ich aż/tylko 3047 z czego: 523 z powodów prawnych i zdrowotnych, a 2524 z powodu "ciężkich warunków życiowych". Nie znalazłem nigdzie danych o roku 1989 i rzekomych 82tyś, tak samo jak nie ma żadnych danych dotyczących rzekomych 150tyś. Gdyby jeszcze sprzedaż Mifoprestonu/Mifoprostolu i innych środków do domowej aborcji farmakologicznej pokrywała się chociaż z częścią tej liczby (a nie można tego zbadać, bo sprzedaż w Polsce jest niemonitorowana) Ba, żeby nawet liczba przyłapanych lekarzy i wykonywanych przez nich zabiegów była zbliżona do tej liczby. Demografowie na podstawie badań porównawczych z innymi krajami ustalili, że stosunek legalnych do nielegalnych aborcji zawiera się od 1/2 do 1/4. I to jest potwierdzone faktycznymi badaniami. W 1997 było 2500 aborcji na życzenie. Przy najbardziej pesymistycznym stosunku 1/4, nielegalnych aborcji (pytanie tylko czemu miałyby być w ogóle jakieś, skoro można było poddać się zabiegowi w bezpiecznych warunkach?) było 10000, co pokrywa się z szacunkami organizacji niefeministycznych mówiących o liczbie 7-13tyś.

A mówienie o aborcji jako o "wolności wyboru kobiet" pozostawię bez komentarza. Wybór jest - użyć antykoncepcji, albo nie. Ale powinien być dokonany przed faktem, a nie po. Sama etymologia wyrazu antykoncepcja przeczy używaniu tego słowa jako synonimu aborcji.

Czy moim zdaniem aborcja może być legalna na życzenie? Tak - niech każdy robi sobie co chce, ale nie powinno być to argumentowane w taki sposób w jaki Wy to robicie. No i powinna być płatna z waszej kieszeni, a nie z podatników.

EDIT: Znalazłem info o 82tyś z roku 1989, ale nie zmienia to faktu, że ostatnim rokiem był 1992, a potem 1997."

Na ten komentarz do tej pory nie dostałem żadnej odpowiedzi.

Dużo razy z Petrą dyskutowaliśmy o feminizmie, bo próbowałem to jakoś zrozumieć, ale logika kryjąca się za niechęcią do przepuszczania w drzwiach mnie powaliła (parafrazuję) "Mężczyzna przepuszczając kobietę w drzwiach, rości sobie prawo do nadania kobiecie pozwolenia do przejścia przez drzwi, a w ramach równouprawnienia takiego prawa mieć nie powinien i kobieta sama powinna decydować kiedy chce przejść nie czekając na pozwolenie od mężczyzny."

Moim zdaniem feministki są oderwane trochę od rzeczywistości, bo walcząc o równouprawnienie w pracy, zarobkach i urlopach, chcą zrezygnować również z przysługujących im przywilejów w naszej kulturze, a dopóki jest ich mniej to kultury nie zmienią i każdy dobrze wychowany facet będzie przepuszczał je w drzwiach, ustępował miejsca i nosił ciężary.

04-09-2012 12:18
Ezechiel

Ocena: +6 (+1) [troll]
@ Sting

Więc chyba zgodzimy się, że dana dyscyplina (od feminizmu po teorię strun) ma sens, gdy:
a) Wzbogaca obecne widzenie świata wśród osób spoza danej dziedziny (np. fizyka teoretyczna nieźle stymuluje doświadczalną i techniczną).
b) Dostarcza narzędzi do poprawy warunków życia ludzi.

Zgodzimy się też chyba co do tego, że spore kawałki feminizmu, gender studies i mechaniki gruntów nie służą nikomu poza ich twórcami.
04-09-2012 12:06
Kot

Ocena: +9 (+1) [troll]
Rewelacja. Przywróciłeś mi wiarę w Poltera. :P

A tak na serio, to ja nigdy nie byłem i nie będę feministom. Nie uważam, żeby kobiety były równe mężczyznom... (dramatyczna pauza) Dla mnie kobiety były, są i będą na uprzywilejowanej względem mężczyzn pozycji. Tak mnie wychowano i tak się sam wychowałem i kobiety zawsze będę traktował lepiej, niż mężczyzn. Co jak się już z ogromnym zdumieniem przekonałem wywołuje święte oburzenie pewnej kategorii feministek...

Co do kwestii uprzejmości, całowania w rękę i przepuszczania w drzwiach, to cudza niechęć do takich gestów nie zwalnia mężczyzny z obowiązku stosowania zasad dobrego wychowania. Ustąpić miejsca kobiecie, przepuścić ją w drzwiach, czy inne szarmanckie gesty są tym właśnie - przejawami dobrego wychowania w starym stylu. Wiem, że sporo osób będzie uważać je za przejawy hipokryzji i maskowania dyskryminacji kobiet. Ale jako dobrze wychowany kot przemilczam takie kwestie, skoro nie żyjemy już w epoce wiktoriańskiej...
04-09-2012 11:51
Ninetongues

Ocena: +2 (+1) [troll]
Świetnie się to czyta, Aure, dziękuję.

Generalnie chciałem napisać coś w stylu komentarza Vukodlaka, bo Twoja historia autentycznie sprawia, że przykro mi z powodu Twoich lat "zmarnowanych" na poznawanie feminizmów. I cieszę się, że sam w to nigdy się nie zagłębiłem.
04-09-2012 11:44
Sting

@Ezechielu...
Ocena: +1 (+1) [troll]
...masz rację. To temat na dyskusję w jakimś miłym miejscu, sprzyjającym wymianie argumentów. Również uważam Ciebie za mądrego dyskutanta, który nie zamyka się w wąsko określonych szufladkach światopoglądowych.

Nie neguję również, że badania feministyczne mają wartość naukową. To nie tak. Feminizm otworzył ludziom oczy na wiele problemów związanych z wykluczeniem społecznym. Niestety osoby, które tworzą coraz bardziej abstrakcyjne tezy raczej się do tego nie odwołują, a wykorzystują jedynie ich autorytet do celu uprawiania pustej zabawy intelektualnej.

Baudrillard jako pusta zabawa intelektualna, to dość powszechna interpretacja. Sam niejednokrotnie uważam, że to już w większości zabawa formą i językiem - podobnie jak u Derridy (co nie zmienia faktu, że kilka obserwacji Baudrilladra jest niezwykle trafnych). Ale to już bardziej ogólny problem nauk humanistycznych po zwrocie hermeneutycznym.

Dodatkowo pragnę zauważyć, że nauki humanistyczne to nie nauki ścisłe i pomimo ich rozwoju ciągle mamy te same problemy. I przed Marksem i po Marksie, i po Baudrillardzie i po rozważaniach Spencera, Locke, Roussea'u, i tak można mnożyć. Zmieniają się wyłącznie interpretacje i postulaty, ale samo wdrażanie kolejnych rozwiązań powoduje tyle samo problemów, co rozwiązuje. Ot, takie błędne koło wiecznej modernizacji.

Sympatie do Latoura zaś żywimy obydwaj. Jego "Nigdy nie byliśmy nowocześni" to jedna z moich ulubionych lektur.
04-09-2012 11:42
Ezechiel

Ocena: +1 (+1) [troll]
@ Sting

1. Uważam Ciebie za mądrego kolesia, wiedzącego o socjo więcej ode mnie. Chętnie bym z Tobą pogadał, ale Polter nie nadaje się do poważniejszych rozmów. Utoniemy w trollerce.

2. Metodologicznie badania mogłyby być lepsze (małe próby, obserwacja uczestnicząca ma swoje wady, taka sobie powtarzalność). IMHO spełniają jednak pewne fundamentalne kryteria rzetelności. Nikt lepszych badań o pracującej biedzie w łódzkiej SSE nie zrobił, więc trzeba pracować z tym co jest.

Oczywiście są one elementem gry o władzę (symboliczną, prawną etc.), bo mało która nauka nie jest (tu jestem za Latourem).

3. Mi nie przeszkadza gdy badania socjologiczne stają się punktem wyjścia do tworzenia polityki i prawa. Nauka istnieje w konkretnym świecie i za pieniądze konkretnych ludzi.

M.in. z tego powodu uważam Baudrillarda za pustą zabawę intelektualną. Zdekonstruowaliśmy społeczeństwo, naukę, edukację, politykę i hodowlę rybek akwariowych, ale wciąż wciąż mamy te same problemy.
04-09-2012 11:36
Sting

Ocena: +1 (+1) [troll]
@Sting napisał:

"Warto pamiętać, że tego typu zabiegi stosowano już w trakcie rewolucji francuskiej - wtedy również walczono o wszystko, redefiniowano języki, odrzucano tradycję itd. Jak to się skończyło, wszyscy wiedzą [por. chociażby dzieła Baczki, Cassirera]."

@Nuriel odpisał:

"Czyli: uważajcie ludzie, zaakceptowanie postulatów feministek doprawdzi do rewolucji francuskiej. Wcale nie ma to prowadzić do skojarzeń z gilotynkami, oj nie."

@Sting w replice:

Zapomniałem, że w świadomości społecznej tak bardzo zrosło się utożsamianie rewolucji z gilotyną. Wybacz, błąd człowieka, który szczegółowo bada jakieś zjawisko.

Feminizm nie doprowadzi do drugiej rewolucji francuskiej, ale może doprowadzić do wielu dość dyskusyjnych eksperymentów społecznych jak m. in. projekt edukacji narodowej autorstwa Lepeletiera i ustroju edukacyjnego Barere’a (trzymając się porównania z rewolucją).

Gilotyna to symbol rozgrywek w samym aparacie władzy - miałem raczej na myśli najróżniejszego rodzaju projekty reform społecznych. Niektóre z nich oczywiście doprowadziły do krwawych incydentów, takich jak np. zbrodnie w Arras Lebona.

Powołałem się na rewolucję francuską, ponieważ w jej przebiegu najlepiej widać, w jaki sposób można modyfikować każdą dziedzinę życia, aby wprowadzić własne postulaty i rozwiązania "palących" problemów społecznych.

Innym dość wyraźnym przykładem wprowadzania w życie dyskusyjnych projektów społecznych było powołanie przez Lenina chłopów do przeprowadzenia marksistowskiej rewolucji. Niby nic dziwnego, ale jeżeli zauważymy, że sam Marks zaliczał zniknięcie chłopów jako główny warunek do zaistnienia koncepcji społeczeństwa "dojrzałego" do socjalizmu. [zob. Bauman, Socjalizm. Utopia w działaniu, ss. 85-113] Znów można oczywiście mówić o dyskusyjnej analogii, ale wiele projektów III nurtu feministycznych rozważań jest utopijnych w swych założeniach, natomiast ich twórczyniom wydają się możliwe do wprowadzenia "tu i teraz".

@Nuriel

"Krytyka tego wspomnianego przepuszczania w drzwiach, TEŻ ma zapewne jakieś uzasadnienie. I jeśli chciałoby się racjonalnie to krytykować to powinno mieć się chyba świadomość z czego ono właściwie wynika."

Problemem jest jedynie to, kto dane uzasadnienie stworzył, ponieważ zawsze będzie ono odzwierciedlało pewne ukryte założenia. I wtedy o racjonalnej wymianie argumentów nie będzie mowy, a całość zamieni się w obronę/atak danego stanowiska. Warto być tego świadomym, szczególnie gdy dyskusja schodzi na poziom krytyki jakieś ideologii/doktryny. W przypadku zjawisk społecznych mamy do czynienia z hermeneutyką - nie istnieją fakty per se, ale wyłącznie ich interpretacje.
04-09-2012 11:19
Nuriel

Ocena: +4 (+1) [troll]
@Indoctrine

Nie jestem znawcą nurtów feminizmu. Spotykam się głównie z tym tradycyjnym. Właściwie też taki głównie pojawia się w mediach liberalnych.
Nie wątpię że jest wiele rozsądnych feministek, które starają się walczyć z prawdziwymi proplemami a nie tym że przepuszczanie w drzwiach to seksizm i samczyzm.

Ale wiesz co Indo, to tak samo jak z potoczną opinią: "chrześcijanie to idioci bo zamiast wierzyć w jednego Boga wyznają trylion innych bożków - świętych". Nie wierzę, że jako radykalna katolicka konserwa się z tym nie spotkałeś ;)

W potocznym dyskursie to zdanie jest jako tako "sensowne". Ale jak się mu bliżej przyjrzeć to okazuje się, że nie bardzo. Bo po pierwsze, nie chrześcijanie, tylko katolicy. A i to pewnie nie wszyscy (praktyka może się tu rozmijać z teorią). Po drugie zaś, jest też w tym coś głębszego, jakieś racjonalne uzasadnienie które pomija się w spłyconym, potocznym dyskursie. Sam sobie z tego pewnie doskonale zdajesz sprawę.

Podobnie jest z feminizmem. Krytyka tego wspomnianego przepuszczania w drzwiach, TEŻ ma zapewne jakieś uzasadnienie. I jeśli chciałoby się racjonalnie to krytykować to powinno mieć się chyba świadomość z czego ono właściwie wynika. W przeciwnym razie wracamy do "katole to politeiści bo modlą się do świętych". Tak ma wyglądać ta dyskusja?

@Kosmit

Kiedyś przez 4 godziny robiłem research mający potwierdzić dane podawane przez organizacje feministyczne. Nie tylko nie znalazłem potwierdzenia, ale i zaprzeczenie.

A mogę prosić o linka do tych rewelacji?

@Sting

Warto pamiętać, że tego typu zabiegi stosowano już w trakcie rewolucji francuskiej - wtedy również walczono o wszystko, redefiniowano języki, odrzucano tradycję itd. Jak to się skończyło, wszyscy wiedzą [por. chociażby dzieła Baczki, Cassirera].

Czyli: uważajcie ludzie, zaakceptowanie postulatów feministek doprawdzi do rewolucji francuskiej. Wcale nie ma to prowadzić do skojarzeń z gilotynkami, oj nie.

EDIT:

Tym co mi najbardziej przeszkadza w tej całej dyskusji jest brak głosu drugiej strony. Największy "problem" niedawnej akcji Petry Bootman nie polegał wcale na tym, że część jej postulatów była od czapy (choć była).
Polegał na tym, że brakowało w nim jakiegokolwiek uzasadnienia, próby prrzekonania innych do swoich racji. Nie, tylko od razu działania administracyjne: żadam, wnoszę, proszę, zakazuję. Tak się powinno robić tylko wtedy kiedy się wyczerpało wszelkie inne środki. Jaki byłby z tego pożytek gdyby repkoludy faktycznie przychyliły się do prośby Petry? No żaden właśnie, ludzie dalej by nie rozumieli dlaczego właściwie Petra chciała usunięcia częsci wpisów.

Nie można też wymagać od ludzi żeby sami wertowali przepastne otchłanie internetu w poszukiwaniu odpowiedzi - informacji na temat feminizmu jest po prostu za dużo, żeby samodzielnie przesiewać wartościowe źródła tylko po to żeby mieć pojęcie w dyskusji internetowej. Nie można także żądać poparcia dla jakiejś idei jesli nie przedstawi się żadnych argumentów na jej poparcie.

Stąd mój mały "apel" do Petry Bootman i innych zwolenniczek/zwolenników jej poglądów - więcej dyskusji, mniej "żadania" i "wnoszenia". Lwia część negatywnych opinii na temat feminizmu bierze się ze zwykłej niewiedzy. Kasowaniem komciów się tego nie załatwi.

Pozdrawiam
04-09-2012 11:11
Siriel

Ocena: +5 (+1) [troll]
Od jakiegoś czasu postulaty kogokolwiek, kto domaga się "równych" praw, traktuję tak samo (czyli po równo). Nie ma znaczenia, czy są to katolicy/innowiercy, odrzuceni/lemingi, środowiska homo/les, niepełnosprawni, cudzoziemcy, rowerzyści, ciemno/żółto/czerwono-skórzy, islamiści, czy buddyści, czy feministki (kolejność przypadkowa).

Odczytuję je jako: CHCEMY MIEĆ LEPIEJ

I jest to głęboko ludzkie podejście, z którym się identyfikuję. A wszelkie postulaty "równości traktowania" czy "wolność, równość, braterstwo", czy "Polska dla Polaków" to jedynie mydlenie oczu i hasełka, odwracające uwagę od tego, że: JA (wpisz sobie przynależność grupową) CHCĘ MIEĆ LEPIEJ!

Przyjmując ten postulat, wszyscy jesteśmy równi. Choć trochę. ;)
04-09-2012 11:06
kitsune

Ocena: +4 (+1) [troll]
Dzięki Aureusie za zacny, wyważony, zabawny i mądry wpis. Doceniam.
04-09-2012 10:32
Kosmit

Ocena: +3 (+1) [troll]
Niezły wpis.

Ja powiem tylko, że uważam zachowanie większości ultrafeministek za attention wh...ing. Tak chcą być równe, że aż chcą być specjalnie traktowane. Pół biedy jeśli taka feministka zamyka się w gronie innych feministek, ale problem jest wtedy, kiedy stara się nawracać na feminizm innych.

Denerwują mnie u nich powtarzane kłamstwa o liczbie nielegalnych aborcji przeprowadzanych w Polsce jako argument na zalegalizowanie aborcji. Kiedyś przez 4 godziny robiłem research mający potwierdzić dane podawane przez organizacje feministyczne. Nie tylko nie znalazłem potwierdzenia, ale i zaprzeczenie. Nie zostało to w żaden sposób skomentowane przez kobietę posługującą się danymi organizacji. Cóż.

Żeby nie było, że mam z feministkami tylko złe wspomnienia (raz dostałem opierdziel za przepuszczenie w drzwiach) - moja nauczycielka polskiego w liceum była feministką, ale swoje poglądy głosiła w sposób wyważony jak autor tekstu, a nie w stylu "jestem kobietą, więc nie chcę być specjalnie traktowana (ale chcę być specjalnie traktowana)"

04-09-2012 10:17
Sting

Obecnie...
Ocena: +6 (+1) [troll]
...feminizm (szczególnie III fala) zatraca się sam w swoim bezsensie i tworzy ludzi typu "ogrodniczego" [zob. Bauman, Gellner], którzy będą walczyć o lepszy świat, bez "chwastów" szpecących ich zdaniem krajobraz.

Warto pamiętać, że tego typu zabiegi stosowano już w trakcie rewolucji francuskiej - wtedy również walczono o wszystko, redefiniowano języki, odrzucano tradycję itd. Jak to się skończyło, wszyscy wiedzą [por. chociażby dzieła Baczki, Cassirera].

O feminizmach mógłbym pisać długo, ponieważ, niestety z musu, muszę je traktować bardzo poważnie, pisząc dysertację.

Dla mnie sedno obecnego kształtu feminizmu doskonale oddaje teoria symulacji Baudrillarda. Upraszczając, feminizm stał się w zasadzie symulakrem, kopią bez oryginału, tak bardzo przeładowaną znaczeniami, że negującą jakikolwiek sens dalszego dyskursu. Granica pomiędzy porządkiem ontologicznym i znakowym zaciera się we współczesnym feminizmie tak bardzo, że nie da się już ich w żaden sposób odgraniczyć. A stąd do absurdu jest już bardzo krótka droga...

@Ezechiel

Wszystko co ma drugi człon "socjologiczny" czy "społeczny" zapala u mnie światełka ostrzegawcze. Przed krytyką Mannheima "socjologia" równała się "ideologii", czyli określonej technice sprawowania władzy (później zresztą też, ale w trochę innym ujęciu) [sam Durkheim od tego wychodził]. Od kiedy sypnęła się "twarda" nowoczesność, oparta na dyscyplinowaniu ciał jednostek poddanych nadzorowi fabrycznemu i wojskowemu, socjologia rozpaczliwie wręcz szuka swojego przedmiotu, ponieważ stała się niejako, nazwijmy to ogólnie, "bezprzedmiotowa".

Nie znam wyników przytoczonych przez Ciebie badań, ich metodologii itd., ale zadaje sobie w zasadzie od razu pytanie, jakie były ich ukryte założenia, tzn. w jaki sposób miały przyczynić się do podniesienia statusu określonej grupy społecznej, która za ich pomocą stara się wpłynąć na ośrodki władzy i zmienić rzeczywistość społeczną w stronę swojej, jedynie poprawnej wersji - bo do tego sprowadza się socjologia i jej badania w ogólności.

Chyba wyrodny ze mnie syn socjologii. :/
04-09-2012 10:12
Ezechiel

Ocena: +5 (+1) [troll]
@ Aure

"byłem tym bliższy feminizmom, im mniej znałem feministek. Nie chodzi nawet o feministów/feministek, tylko po prostu o feministki. Okazało się bowiem, że im więcej ich znam, tym bardziej potwierdzają stereotypy, z którymi starałem się walczyć, a których nie potrafię zaakceptować. Aktywne feministki zazwyczaj są nie do zniesienia, zaś te fajne są wyjątkami;"

1. Feministki są ludźmi. Część ludzi jest głupia.
Sam przyznajesz, że nie przepadasz za kontaktami z ludźmi, więc dlaczego feministki miałyby być wyjątkiem?

2. Filologia ssie, więc feminizm filologiczny ssie równolegle. Dużo ciekawsze są doświadczenia feminizmu społecznego (np. raport o biedzie w SSE, wywiad środowiskowy w Chung-Hong). Tam część narzędzi związanych z JOŚ, psychologią itp. daje refleksje, które można przełożyć np. na przepisy o związkach zawodowych, organizacjach i urlopach pracowniczych.
04-09-2012 09:52
Indoctrine

Ocena: 0 (+1) [troll]
@Nuriel

Nie jestem znawcą nurtów feminizmu. Spotykam się głównie z tym tradycyjnym. Właściwie też taki głównie pojawia się w mediach liberalnych.
Nie wątpię że jest wiele rozsądnych feministek, które starają się walczyć z prawdziwymi proplemami a nie tym że przepuszczanie w drzwiach to seksizm i samczyzm.
04-09-2012 09:49
Nuriel

Ocena: +2 (+1) [troll]
@Indoctrine

Podstawowym problemem różnych feminizmów jest właśnie jak napisałeś - zakladanie nierówności i konieczna walka z nią(...)
Znacznie bardziej konstruktywne jest podejście normalne, zakładające że istotnie - różnice są jak najbardziej - ale należy z tego korzystać a nie zasypywać doliny między górami robiąc nudne równiny.

Ale pomijasz tutaj tzw. feminizm różnicy i bardzo wiele przedstawicielek feminizmu trzeciej fali. Taką chociażby Rosi Braidotti, żeby sięgnąć do tych wydanych po polsku.

Twierdzenie, że WSZYSTKIE feministki chcą zasypać różnice między mężczyznami i kobietami zamiast je celebrować świadczy o głębokiej nieznajomości tematu (żeby nie powiedzieć ignorancji nawet).

@Aure

Nie zgadzam się ze wszystkim co napisałeś, ale daję polecankę za wyważone i spokojne podejście do tematu. To dość rzadkie - i to po obydwu stronach.

EDIT: ło Matko Boska... zgadzam się z zigzakiem. Co z tym polterem się dzieje, ja pytam? ;)
04-09-2012 09:21
zigzak

Ocena: +9 (+1) [troll]
O tym moście też gdzieś czytałem. Podobnie jest z pojazdami - u nas, gdy je nazywamy to zwykle formy męskie i myślimy o nich w kategoriach męskich, zas np anglicy na swoje samochody mówią "she" i nadają im pieszczotliwe kobiece imiona (zwykle "Betsy").
Podobną afiliację mają do okrętów i statków, oraz samolotów. Okręt może nazywać się "HMS Król Jerzy", ale załoga będzie o nim mówić "she".
Stary zwyczaj zaślubin kapitana z okrętem.

Ale poza dygresją - mnie w KAŻDEJ ideologii najbardziej odpychają ekstremiści, wypaczający ideę do granic przesady. Można powiedzieć, że fanatycznie wręcz nie znoszę fanatyków. I to niezależnie od tego jaką opcję reprezentują, czy to polityczną, światopoglądową, moralną. Dlaczego?
Bo to przez ich pryzmat jest postrzegana cała reszta grupy, ponieważ oni zwykle krzyczą najgłośniej. Po WTC wielu ludzi z euroamerykańskiego kręgu kulturowego zaczęło utożsamiać islam z terrorystami. Nagle cały świat islamski stał się wrogiem, a przynajmniej zagrożeniem dla kultury eurochrześcijanskiej. A przecież to niewielka grupa o ekstremalnych poglądach, których większość świata islamskiego nie popiera, a nawet się odżegnuje.
Inny przykład - chodziłem do bardzo (w moich czasach) lewackiego liceum. Wszędzie swoboda wypowiedzi, inicjatywy uczniowskie związane z wolnosciami osobistymi, ruch wegetariański, anarchistyczny, ekologiczny, hipisi, rastafarianie... Było kolorowo jak na etnologii w IH UAM. I nawet lubiłem tych ludzi, dopóki kilka osób nie poszło zbyt daleko w swych pogładach. Ekoterroryzm na autostradzie budowanej na górze Sw. Anny był chyba szczytem, po ktorym bardzo szybko odciąłem się od tej grupy przyjaźniami. Do tego dodac trzeba sekciarskie wręcz werbowanie młodszych kolegów i koleżanek, zwlaszcza koleżanek, dając im szansę na tzw. "popularność".
Równoczesnie znalem sporo skinheadów, jeden z nich jest wciąż moim najlepszym kumplem, ale znów - byli wśród nich i ludzie umiarkowani i tacy, ktorzy wierzyli w Hitlera i uważali się za rasę panów. Z tymi pierwszymi mozna bylo wymieniac poglądy, z tymi drugimi ne dało się rozmawiać.
Podobnie było z ekstremistami katolickimi czy nawet - buddyjskimi, bo i takich miałem okazję spotkać. No i jeszcze metale - ekstremalni "wyznawcy Szatana", marzący o tym by spalić jakiś kościół i normalni, zdrowi umysłowo ludzie, ktorzy po prostu lubili tą muzykę.

Fanatyzmy, niezaleznie czego dotyczą, są złe. Zaślepiają człowieka, nie pozwalają mu dojrzeć pełni obrazu, czynią z niego głupca.
Najgorsze zas w nich jest to, że są zaraźliwe jak grypa hiszpanka. Bo wielu ludziom łatwiej jest bezkrytycznie uwierzyć w jakieś doktryny, niż je zakwestionować. Dlatego zwykle tak ostro reaguję, gdy widzę, że komuś spadły klapki na oczy i nie potrafi już dyskutować, a jedynie powtarza slogany.

Na koniec, jeszcze jedna dygresja. Podejrzewam, że seksistowska.
Aure, widzę, że wiele się zmieniło, odkąd opuściłem poznańską Alma Mater. Za moich czasów polonistki na UAM miały opinię raczej łatwych do zbałamucenia romantyczek, które poszły na studia z marzeniami w stylu: "Będę uczyć dzieci polskiego w swojej rodzinnej wsi", albo "znajdę sobie męża w Mieście i będzie mnie utrzymywał". Ogólnie - raczej mentalność kury domowej, niż wojująca feministka.
Co ciekawe, miałem w tamtych czasach (pierwsza pięciolatka XXI wieku) bardzo dobrego kolegę, ktory wlasnie na ową polonistykę poszedł. Również poeta, jak ty. Erpegowiec. Mruk i opoj. Był całkiem dobrą wejsciówką do świata polonistek.
Ale, jak mowię - to było dawno temu.
04-09-2012 09:07
kbender

Ocena: +3 (+1) [troll]
@Aure_Canis
Dziękuję bardzo za bardzo dobry wpis o poranku.

Z moich osobistych refleksji:
Nie będę się rozwodził o feminizmie, bo nie mam o nim wystarczającej wiedzy. Ale gdzieś jeszcze jest we mnie ten dziecięcy idealizm mówiący, że powinno być równo, sprawiedliwie i dobrze, że kobiety powinny mieć na tych samych stanowiskach takie same pensje jak mężczyźni, że powinny mieć takie same prawa. Potem stykam się z tymi kwestiami od strony ekonomii lub biologii i dowiaduję się, że problem jest o wiele bardziej złożony, że kobiety są inne, że pracują w innym trybie, pracodawcy traktują je inaczej z powodu pewnych kosztów przerzucanych na nich przez państwo...

Prawdziwy mętlik w głowie następuje po spotkaniu oko w oko z żywą feministką. Wielkie WTF na twarzy i ciche pytanie do świata 'o co im tak naprawdę chodzi?'.

Ale jestem mężczyzną, co ja tam mogę wiedzieć.
04-09-2012 09:01
oddtail

Ocena: +11 (+1) [troll]
Wpis bardzo ciekawy, odnośnie wkurzających feministek i feminizmu wieloprądowego...

Problem w tym, że każda nierówność budzi ogromny sprzeciw. Sprzeciw przeciwko czemuś zdecydowanie niesprawiedliwemu jest naturalny, ale jeśli wkurw przekroczy pewną magiczną granicę, budzi radykalizm. Jestem przeciwny radykalizmowi w jakiejkolwiek dziedzinie, ale nie znaczy to że nie zdaję sobie sprawy z jego korzeni.

O co mi chodzi?

Kiedy ludzie widzą ogromną niesprawiedliwość, do tego mocno zakorzenioną w rzeczywistości społecznej i trudną do "wyrzucenia", oczywiście chcą coś naprawić. Kiedy sprawa jest jasna, łatwiej zrozumieć ludzi którzy walczą o nowe, lepsze jutro. Nawet jeśli okrzyknięci radykałami, ludzie walczący o drastyczne zmiany zdobywają mimo to rzeszę tych, którzy są w stanie ich słuchać. Pierwsi komuniści/socjaliści krzyczeli o równości w czasach, gdy tak zwany wyzysk robotnika był przytłaczającym faktem. Pierwsi anarchiści urodzili się w Europie pełnej zniewolonych nacji - troszkę inaczej motywowane były wtedy ich działania. Abolicjoniści w Stanach walczyli z niewolnictwem, które dziś wydaje się złem (prawie) dla wszystkich oczywistym.

Tylko że potem przychodzą zmiany, poprawa, ale zostaje ogromny bagaż rzeczy, które są wciąż nie naprawione. I żyjąc, później, w raju wymarzonym przez tamtych pierwszych radykałów, nowi ludzie widzą, że wciąż jest źle. Ale trudniej jest mówić o nierówności czy o problemach, bo problemy są głębiej zakopane i subtelniejsze. A sama ideologia wciąż ma jakieś rewolucyjne korzenie, i dalej niesprawiedliwość i nierówność budzi w niektórych silny wkurw. Tylko ten wkurw coraz trudniej rozumieć Janowi Kowalskiemu, który kwestii nie studiował i która go nie interesuje. A, wedle ludzi którzy zgłębili lub dostrzegli lub odczuli na własnej skórze problem, Jan Kowalski POWINIEN się tym zainteresować. Ale on nie chce! Więc z jednej strony mamy ogół, który mówi "ale o co ci chodzi" komuś, kto widzi subtelne problemy, z drugiej ludzi mających więcej szlachetności i idealizmu niż umiaru, którzy toczą wojnę na starych zasadach, a pośrodku (rzadkiego) człowieka który widzi poważne problemy, ale ani nie umie przekonać jednej strony by ochłonęła i użyła nowych narzędzi do nowych wyzwań, a po drugiej - ludzi, dla których problem nie istnieje. Takie wykluczenie prowadzi do radykalizmu i jakkolwiek słuszna nie byłaby sprawa, o umiar bardzo trudno. Nie mówiąc o tym, że tych którzy stosują umiar rzadko widać.

W tym widzę problem feminizmu/ów. Ta ideologia nie ma już wyraźnego programu, oczywistego "wroga". Więc może się wydawać, na oko, że feminizm i feministki zachowują się dziwnie radykalnie. Ale zwracam uwagę, że ludzie mówiący o wyrównywaniu innych przepaści byli traktowani jak niebezpieczni radykałowie również w innych dziedzinach i innych epokach. Po zniesieniu niewolnictwa problem nierówności białych i czarnych nie zniknął, ale dla wielu osób już nie istniał. Segregację w USA zniesiono, ale problem biali vs czarni wciąż istnieje, tylko jeszcze głębiej zagrzebany. Feminizm postrzegam podobnie. Skończyły się czasy kobiet starających się o miejsce na uniwersytetach, kobiet starających się głosować czy kobiet starających się o prawo do robienia kariery. Problem przeniósł się głębiej i coraz trudniej go komuś pokazać, co rodzi rzesze sfrustrowanych ludzką ślepotą feministek, które się przez to radykalizują i zachowują się jak swoje, za przeproszeniem, babki ileś tam dekad temu.

Moja sympatia do feminizmu wynika tak z własnych przemyśleń, jak i prostej analogii. Ludzie krzyczący o niesprawiedliwości, powiedzmy, segregacji rasowej spotykali się z bardzo podobnymi formami (i stylistyką) krytyki, jak dziś feministki. A powodu tego stanu rzeczy dopatruję się w tym, że problem zepchnięty do "piwnicy" społeczeństwa stał się dużo trudny i do pokazania, i do naprawienia, i nawet czasem do zdefiniowania.

Stąd zresztą różne "feminizmy". Subtelne problemy są czymś, co wymaga dyskusji, co budzi rozłamy, sprzeciwy i wojny. Jesli w ścianie budynku zieje wielka dziura, sprawa jest prosta. Jeśli na ścianie pęka tynk i jest krzywa, jedni powiedzą że to nie jest problem, inni będą łatać tynk, jeszcze inni będą kombinować jak wyrównać czy wzmocnić ścianę, a znajdą się i tacy radykałowie, którzy zaproponują by ścianę w ogóle zburzyć i zbudować na nowo. I wszyscy, może poza tymi burzącymi, będą mieli sto pomysłów jak zabrać się do roboty.

Tak widzę feminizm, zwłaszcza w kontekście samej notki.
04-09-2012 08:53
Indoctrine

Ocena: +6 (+1) [troll]
Interesujący, wyważony wpis.

Podstawowym problemem różnych feminizmów jest właśnie jak napisałeś - zakladanie nierówności i konieczna walka z nią.
Coś jak walka klas w komunizmie.

Znacznie bardziej konstruktywne jest podejście normalne, zakładające że istotnie - różnice są jak najbardziej - ale należy z tego korzystać a nie zasypywać doliny między górami robiąc nudne równiny.

Mógłbym dodać, że nie tylko o nierówności czy różnice chodzi, ale bardziej o kompleksy. Nie ma sensu. Wiadomo że tutaj będzie różnie.

Za to bardziej mnie bulwersuje silne sprzężenie feminizmu z ruchami LGBT(Q). Rozumiem że to ruch obronny, ale bardzo nierozważny po popychający w konkretne rejony.


Dodam ciekawostkę z językowego obrazu świata i psychologii.

Słowo "MOST" w różnych językach ma formę męską albo żeńską. Badanie były prowadzone w wielu krajach za pomocą grafiki przedstawiającej przeciętny most (podejrzewam że jakoś jego przeciętność dobrano metodologicznie). Zadanie polegało na dodanie przymiotnikow (nie pamiętam czy z listy czy wymyślanych).
Tam gdzie most był facetem otrzymywał określenia "mocny, solidny, wytrzymały".
Tam gdzie był babką - "smukła, ładna, estetyczna".

Feministki po takim czymś muszą łykać pewnie walerianę :)
Ale czemu? Czy to, że pewne przymioty (ewolucyjnie, by nie mieszać spraw religijnych bo zbyt głęboko zajdziemy) są przynależne jednej płci bardziej a inne drugiej to coś aż tak strasznego?
Dlaczego kobieta której się powie że jest ładna miałaby się za to obrazić? Bo powiedział to samiec chucią swoją kierowany? Kurcze, ale to przecież seksistowskie w drugą stronę!

No właśnie, feministki nie zatrzymują się na zakopywaniu dolinek. One po prostu chcą przenieść te góry w inne miejsce.
To naturalna reakcja dla kogoś kto żyje w lęku, zagrożeniu, jako mniejszość (nieważne czy prawdziwa czy sobie tylko to wmówił). Ale reakcja która niczego pożytecznego nie przynosi.
Co taka biedna feministka zrobi ze swoim życiem osobistym?
Znajdzie faceta uległego, rozlazłego, słabego co dominować nie będzie? Znudzi się nim albo nie będzie mieć szacunku.
Zostanie singielką? Yup, jak będzie mieć 35 lat zacznie widzieć że to niekoniecznie tędy droga i jakoś tak te psiapsiuły feministki jednak się ochajtały i dzieciaki mają (jakoś przy tym tracąc zainteresowanie feminizmem, tym na serio).
Ewentualnie przerzuci się na kobiety. Jeśli to jednak nie będzie podyktowane prawdziwym rozeznaniem orientacji - skończy się niezaciekawie...
Podczas gdy normalnie podchodząca do życia kobieta znajdzie sobie po prostu normalnego faceta i będą normalnie żyć :)


Umiar, cnota umiarkowania jest bardzo ważna. Jeśli ktoś doprowadza do sytuacji, że propozycja przeniesienia zakupów jest powodem do zastanawiania się nad ideologią i pozycją kobiety czy też walką płci - no cóż, granica jest przekroczona na pewno.

Chciałem neutralnie. Nie wyszło. Pojechałem trochę, trudno. I tak jak na katolicką konserwę się miarkowałem ;)
04-09-2012 07:54
Kamulec

[del] [ed]
Ocena: +8 (+1) [troll]
Nie będzie umiaru ani przebaczenia. Rzeki spłyną krwią.
Komentarz polecają: Anioł Gniewu, Bielow, Inkwizytor, Jade Elenne, KRed, Senthe, Tyldodymomen, zigzak
04-09-2012 06:30
Viriel

Świetny wpis!
Ocena: +25 (+1) [troll]
Tak po prostu - bez zbędnych "ochów" i "achów" - dzięki za ten wpis. Daje nadzieję, że cały świat jeszcze nie zwariował.

Dość powiedzieć, że z feminizmu wyleczyły mnie same feministki :) Oczywiście z przymrużeniem oka - podkreślam, żeby teraz nikt nie zaczął wojenki w stylu "feminizm to nie choroba".

Zdrowy umiar jest wskazany we wszystkim, a żadna skrajność nie jest dobra. To słowa mojej babci - bardzo mądrej kobiety, zawsze dbającej o równość wszystkich osób, tak w domu, jak i w lokalnej społeczności.

Trudno bez żadnych oporów siedzieć na uniwersyteckich zajęciach, które mijają w bardzo "feministycznej atmosferze" (określenie użyte przez panią doktor, która prowadziła ćwiczenia) w momencie wyznania grzechu ciężkiego. W moim przypadku było to bronienie faktu, że lubię gotować posiłki dla innych osób, w tym mężczyzn - zbrodnia! - i co gorsza, nie biję panów, którzy przepuszczają mnie w drzwiach, tylko doceniam ten gest. Trudno, w tym momencie sensowna dyskusja zamieniła się w festiwal emocji. Takie "perełki" potrafią zniechęcić.

Wróciłam ostatnio do Działu WFRP, co jak się potem okazało - zaowocowało wybuchem dyskusji na temat złego traktowania kobiet. Ba! Do rozpętania debaty użyto głównie argumentów opartych o treść komentarzy dotyczących mojego powrotu. Dowiedziałam się o wszystkim z opóźnieniem, co nie zmieniło mojej reakcji. W pierwszej chwili pomyślałam: "co tu się, do diaska, dzieje?!".

I to druga "perełka", działająca na mnie identycznie, jak wspomniane zajęcia akademickie. Skoro coś dotyczyło mojej osoby, to dlaczego ktoś wykorzystuje to do swojej sprawy? Skoro mnie coś nie obraziło, to dlaczego podnoszone jest larum "tak jakby w moim imieniu". A w efekcie to ja potem muszę odpowiadać na pytania w stylu: "czy poszła się Pani redaktor poskarżyć na złe traktowanie?"

To był moment, w którym pomyślałam, że świat zwariował. Raz więc jeszcze bardzo dziękuję za ten wpis. Daje nadzieję, że jeśli nawet zwariował, to choć nie cały :)
04-09-2012 05:11
Vukodlak

Ocena: +4 (+1) [troll]
Bo nic nie warte ideologie doprowadzają w końcu do czegoś takiego. Szkoda tylko, że x lat wierzyłeś i starałeś się lepiej zrozumieć i tłumaczyć, żeby na końcu zostać skasowanym przez "footsoldierów" czegoś, co broniłeś. Cheers.
04-09-2012 04:59

Komentarze


Nuriel
   
Ocena:
+5
Polecam bo jakaś alternatywa dla "znikania" całej dyskusji jest ewidetnie potrzebna.
05-09-2012 08:40
kbender
   
Ocena:
+1
Nie chcę zaczynać rozmowy o poziomach uprawnień, możliwości blokowania użytkowników w komciach i funkchonalności blogów. itp...

Dzięki za skopiowanie 'dobrej' strony komentarzy.
05-09-2012 09:17
von Mansfeld
   
Ocena:
0
Kamulec, jak tam twój Karnawał Blogowy? :>
05-09-2012 10:59
Kamulec
   
Ocena:
0
Tak, jak się spodziewałem wybierając temat. Miałem napisać o tym notkę, ale na razie nie mam czasu.

Aure odkrył komentarze.
05-09-2012 15:41

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.