Dylemat moralny

Trudno jest przyjac do wiadomosci i pogodzic sie z wydarzeniami ktore mialy tu ostatnio miejsce. Wydaje mi sie ze znam argumenty jednej i drugiej strony i nie czyni to sytuacji latwiejsza. Wiem ze racje maja uzytkownicy ktorzy nie chca byc obrazani ani nie chca by narzucac im ideologie. Ale wiem tez ze racje ma moderacja ktora chce chronic swoja wrazliwa kolezanke. Przeciez kazdy z nas bardziej ceni zdrowie bliskiej nam osoby niz ten serwis. Zapewne jeszcze troche czasu zajmie mi pogodzenie sie z tym.

Niestety sytuacja bez wyjscia pociagnela za soba ofiary. Stracilem drogiego przyjaciela w boju. Po wczorajszym oplakiwaniu chcialem dzisiaj urzadzic mu pogrzeb Polterowy. Smutek ogarnia mnie wielki gdy go wspominam. Wklad jego w to by Polter zachowal poziom i zdrowy rozsadek byl nie do ocenienia. I tu pojawia sie moj dylemat moralny. Jest mi smutno ale jednoczesnie sie ciesze. Troche z tego powodu ze Mal odszedl do lepszego swiata. Ale troche tez z tego powodu ze ten kto do dzisiejszej sytuacji doprowadzil - zigzak - zapowiedzial wyprowadzenie sie z Poltera. Wszakze to on od wielu miesiecy agresywnie atakowal Petre osobiscie i jej ideologie a ona jeszcze rozpaczliwiej odpowiadal. To zigzak doprowadzil do takiego zaostrzenia sprawy do sytuacji w ktorej redakcja zmuszona zostala do reakcji. To on od dawna podpuszczal prowokowal i podszeptywal polslowka. To zigzak jest winny temu co spotkalo Mala. Gdyby nie zigzak i wymaszanie przez niego tych tematow, nakrecanie Petry i hejtu przeciwko feminizmowi - Mal moglby dalej rzucac cietymi otrzezwiajacymi uwagami. I nikomu z redakcji by nie przyszlo na mysl by go za to karac.

Dziwne to uczucie gdy smutek po stracie przyjaciela probuje rozedzec radosc z tego ze zigzak juz tu nikomu wiecej krzywdy nie zrobi. Mimo ze nawet ten tak wazny moment psuje probujac wokol siebie robic zamieszanie. Wybacz mi Mal ze calym sercem nie placze.