» Recenzje » Dwie karty - Agnieszka Hałas

Dwie karty - Agnieszka Hałas


wersja do druku

Jeszcze jeden tajemniczy gość z amnezją

Redakcja: Staszek 'Scobin' Krawczyk

Dwie karty - Agnieszka Hałas
Dwie karty Agnieszki Hałas są jej debiutem powieściowym, jednak ich główna postać występuje też we wcześniejszych opowiadaniach autorki. W książce rozpoczynającej cykl Teatr węży obserwujemy początki czarnoksięskiej kariery Brune’a Keare’a, a fabuła przybliża nam uniwersum wykreowane przez pisarkę. Rozpoczynając lekturę, pozwoliłem sobie na odrobinę nadziei: kto wie, może czytam dzieło następnej Brzezińskiej lub Białołęckiej? Niestety, aż tak dobrze nie jest.

Wyczerpani długą wojną Bogowie odeszli ze świata, pozostawiając ludzkości ostatni z darów – magię, której źródłem jest Zmrocze, służące też za barierę powstrzymującą ataki demonów i żywiołaków. Jednym z praw tego uniwersum jest zasada równowagi: za dobroć należy odpłacić przysługą, za zło zemstą, a miasto musi posiadać zarówno porządne dzielnice, jak i swą ciemną stronę. Obrońcami tych tradycji są Srebrni Magowie, którzy przy pomocy golemów polują na Czarnych, czerpiących swą siłę z cierpienia i negatywnych emocji.

W mieście Shan Vaola grupa żyjących w Podziemiach śmieciarzy przygarnia Brune'a, niemal obłąkanego mężczyznę z trzeba bliznami na twarzy i zanikiem pamięci. Po pewnym czasie zaczyna on przypominać sobie coraz więcej. Zna się na szermierce, alchemii, a co najważniejsze, jest też Czarnym Magiem. Zyskuje również nowe imię – Krzyczącego w Ciemności. Próbując ułożyć sobie życie na nowo, zdobywa przyjaciół, zyskuje wrogów i wplątuje się w konflikt między demonicznymi władcami, którzy cały czas walczą o wpływy w świecie śmiertelników.

Zaczynając od zalet: książkę czyta się błyskawicznie. Trzysta osiemdziesiąt stron jest wypełnionych przystępnym językiem, dzięki czemu całość można połknąć w dwa wieczory. Nie jestem też w stanie wymienić ani jednego nudnego rozdziału, męczącego przez przydługie opisy. Wprawdzie intryga nie jest wybitna, ale całkiem interesująca, i raczej zachęca do przewracania kartek, niż odłożenia książki na półkę.

Niezły jest klimat uniwersum, które skojarzyło mi się z Planescape'em: podróże między sferami, wojny prowadzone przez demony… Dodanie do tego opisanych wyżej reguł rządzących światem, garści oryginalnego nazewnictwa (np. Czarni są inaczej nazywani Żmijami) i szczypty czarnego humoru sprawiło, że powieść wyróżnia się na plus niecodzienną atmosferą. Nie jest to jednak dark fantasy, jak sugeruje okładkowy blurb: bohaterowie są zaskakująco dobroduszni i uczynni, a sytuacje równie ponure jak te opisane w książce występują w niemal każdym fantasy.

Pisanie o wadach jest prostsze. Na początek fabuła. Charakteryzuje się ona niemal ciągłym chaosem, skakaniem między niekoniecznie potrzebnymi wątkami (choć pozostaje nadzieja, że zostaną rozwinięte w kolejnej części) i brakiem wątku głównego – chyba że za taki uznamy odzyskiwanie wspomnień przez Krzyczącego w Ciemności. Moim zdaniem książka znacznie lepiej prezentowałaby się jako zbiór opowiadań. Równie rażące są miejscami naiwne rozwiązania fabularne i cudowne zbiegi okoliczności, których jest tu zdecydowanie za dużo.

Nie do końca przekonujący jest także sam protagonista: za wielu widzieliśmy już tajemniczych bohaterów z amnezją, by zrobiło to na czytelniku jakiekolwiek wrażenie, pomijając ziewnięcie na widok tak sztampowej kreacji postaci. Bohater jest też nieco zbyt wyidealizowany: potężny mag, sprawny szermierz, alchemik z dużą wiedzą i znajomością języków, a w dodatku samarytanin z duszy – nie za dużo tych zalet? Rozczarował mnie także wątek narodzin nowej osobowości na miejsce tej utraconej wraz z pamięcią, podobnie jak ewolucja postaci. Ta ostatnia jest praktycznie niezauważalna, bo w powieści występuje bardzo niewiele opisów przemyśleń Brune'a, przez co nawet po zakończeniu lektury wydaje mi się obcy.

Pozostaje też kwestia tego, co otacza głównego bohatera, czyli świata przedstawionego i postaci drugoplanowych. Ponad 90% akcji powieści rozgrywa się w jednym miejscu, przez co nie dowiadujemy się zbyt wiele na temat uniwersum cyklu. Autorka próbuje nam to zrównoważyć podawaniem informacji czytelnikowi przez dialogi, które z tego powodu czasem sprawiają wrażenie wymuszonych. Z kolei bohaterowie poboczni niczym się nie wyróżniają, brakuje im skomplikowanych charakterów, i służą tylko za tło dla losów Brune'a.

Koniec końców, debiutancka powieść Agnieszki Hałas niczym się specjalnie nie wyróżnia. Średnią fabułę i niedopracowanego bohatera równoważy całkiem niezły styl autorki i kilka pomysłów wykorzystanych podczas kreacji świata przedstawionego. Książka nie jest bardzo zła, ale i nie jest dobra. Dwie karty to przeciętna, rzemieślnicza powieść. Pozostaje nadzieja, że w kolejnej części pojawi się mocniej nakreślony wątek główny, a bohater nabierze charakteru.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.0
Ocena recenzenta
6.17
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Dwie karty
Cykl: Teatr węży
Tom: 1
Autor: Agnieszka Hałas
Wydawca: Ifryt
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 8 kwietnia 2011
Liczba stron: 384
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 130x200 mm
Seria wydawnicza: Moc Fantastyki
Cena: 34,99 zł



Czytaj również

Teatr węży
Nic nie jest tu czarno-białe
- recenzja
Dwie karty
Mało mroczny ten teatr
- recenzja
Śpiew potępionych
Brune Keare morskim szczurem
- recenzja
W mocy wichru
Wiatr rozwiewający popiół
- recenzja
Pośród cieni - Agnieszka Hałas
Alchemik w labiryncie mrocznych snów
- recenzja
Dwie karty - Agnieszka Hałas
Sympatyczne dark fantasy
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.