Duds Hunt

Gra w pytania

Autor: Paweł 'Singer' Niećko

Duds Hunt
W dosłownym tłumaczeniu manga oznacza "niepohamowane obrazy". W większości przypadków owe obrazy są nie do powstrzymania do tego stopnia, że układają się w nieznośnie długie historie, ciągnące się poprzez dziesiątki woluminów. W Polsce mamy kilka ładnych przykładów takich komiksowych tasiemców. Wystarczy wymienić choćby liczącego czterdzieści dwa tomy Dragon Balla czy składającą się z trzydziestu ośmiu tomów Ranmę 1/2. Kierując się względami ekonomicznymi, wydawcy rzadko sięgają po krótsze opowieści. Dlatego wręcz ewenementem wydaje się fakt wydania jednotomowej zamkniętej historii, jak uczyniło to wydawnictwo Hanami w przypadku Duds Hunt.

Głównym bohaterem komiksu jest Nakanishi, pracownik jednej z wielu firm zajmujących się akwizycją ubezpieczeń na życie. Akwizycja nie należy do wdzięcznych zajęć. Rzadko przynosi wymierne efekty, a pracownik przeważnie staje się celem zniewag i szykan ze strony swoich niedoszłych klientów. Sytuację Nakanishiego dodatkowo komplikuje fakt, że w przeszłości wszedł w konflikt z prawem i "zaliczył" pobyt w poprawczaku. Główny bohater doskonale zdaje sobie sprawę, że z takim piętnem na życiorysie obecne zajęcie jest jedną z niewielu szans na jakąkolwiek pracę. Nie pozostaje mu nic innego, jak zacisnąć zęby i zgodnie z poleceniem zwierzchnika starać się "wkręcić" jak największą liczbę osób.

Poprawczak i co dalej?

Pewnego dnia, za sprawą znajomego z Internetu, Nakanishi trafia na stronę gry noszącej nazwę Duds Hunt. Gra rozgrywa się w świecie rzeczywistym i polega na zebraniu jak największej liczby, tak zwanych, markerów. Każdy marker jest wart określoną sumę pieniędzy i znajduje się w posiadaniu innego gracza. Sposób, w jaki można odebrać przeciwnikowi marker, jest dowolny. Skuszony perspektywą szybkiego zarobku, Nakanishi postanawia wziąć udział w - jak się niebawem okaże - niezwykle brutalnej rozgrywce.

Tak przedstawiony scenariusz kreśli wizję czystego komiksu akcji, który obfituje w liczne pościgi, sceny walki, obrazy przemocy. Jednak historia autorstwa Tetsuya Tsutsui porusza znacznie głębsze tematy i stara się odpowiedzieć na trudne pytania. Jak daleko posunie się człowiek dla pieniędzy? Czy jest on emocjonalnym niewybuchem czekającym jedynie na odpowiedni bodziec, by eksplodować społeczeństwu prosto w "twarz"? Pod tym względem Duds Hunt przypomina azjatycki film pod tytułem 13 Beloved, w którym przed bohaterem - w miarę wzrostu wynagrodzenia - stawiane są coraz bardziej kontrowersyjne zadania. Jednak, o ile w przypadku filmu widz może się zastanawiać, w którym momencie przekroczona zostaje niewidzialna granica między dobrem a złem, o tyle w komiksie autor przedstawia wszystko w czarno-białych barwach.

Koniec ratuje dzieło?

Tetsuya Tsutsui nie pozostawia czytelnikowi pola do oceny poszczególnych bohaterów oraz ich postępowania. Nacechowuje postaci i ich działania jako pozytywne bądź godne potępienia, nie zaznaczając odcieni szarości. Autor zagwarantował sobie taką dwubiegunową wyrazistość charakterów poprzez spłycenie wizerunków psychologicznych postaci. Bohaterowie wydają się czystą składową nielicznych cech, które motywują ich do działania w określonym kierunku.

Mimo ciekawego pomysłu autor zawiódł pod kątem realizacji. Dialogi często są czysto funkcyjne. Nie służą niczemu innemu jak przekazaniu dokładnie tych informacji, jakie są potrzebne do pociągnięcia akcji dalej, przez co wypadają nienaturalnie. Rysunki są wyraziste, ale schematyczne i niezbyt złożone. W większości przypadków drugiego planu po prostu nie ma. Autor próbuje bawić się perspektywą, jednak z mało przekonującym skutkiem. Całość ratuje zaskakujący finał opowieści, który znacznie podnosi ogólną wartość komiksu.

Tomik Duds Hunt zawiera dodatkowo krótką historyjkę pod tytułem Wielopoziomowe sny. Opowieść jednak nie robi zbyt wielkiego wrażenia i niestety nijak się ma do głównej treści komiksu. Brawa natomiast należą się wydawnictwu Hanami za jakość wydania mangi. Komiks jest świetnie sklejony i nie ma obawy, że rozpadnie się w rękach. No i ten papier kredowy!

W Japonii przeważająca liczba czytelników mang wcale nie bawi się w kolekcjonowanie zakupionych książeczek. Komiksy często traktowane są jak gazeta, którą czyta się w drodze do pracy, a która następnie traci swoją wartość użytkową. Podobnie jest z Duds Hunt. Jest to komiks, który z powodzeniem da się porównać do jednego z nieskończonej ilości filmów akcji klasy średniej. Można obejrzeć raz, ale zazwyczaj się do niego nie wraca.

Trzy akapity od repka?
Rzeczywiście, do Duds Hunt po raz pierwszy od marca wróciłem dzisiaj. Po zapowiedziach oczekiwałem czegoś podobnego do kultowego Fight Club. Oczywiście, pewne zbieżności nietrudno dostrzec, lecz bardzo głębokiej analizy konkretnego problemu społecznego brak. Podkreślam, bardzo głębokiej, bo sam temat wcale do banalnych nie należy. A to już sporo, zwłaszcza jak na mangę wydaną w Polsce, gdzie dociera wiele japońskich tytułów, z których pamięta się wyłącznie niezliczone kreskowania, onomatopeje cięć mieczem i buchającą juchę. Tudzież toksyczne wzorce osobowościowe dla młodych dziewcząt.

Wróciłem do DH po prawie pięciu miesiącach i z większym zainteresowaniem wciągnąłem się jednak w nowelkę Wielopoziomowe sny. Nie jest ona może bezpośrednio połączona fabularnie z samodzielnym dziełem Testuya Tsutsui, ale zamyka tomik, nie niszcząc klimatu wielkiego miasta, w którym popełniane są bezimienne, pozostające bez kary zbrodnie.

Dodatkowy walor stanowi interesująca, rozbita na różne style graficzne i narracyjne formuła opowieści. Jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć, jak formą bawią się Japończycy, ma po temu wyjątkową okazję.


O komiksach na blogu Macieja 'repka' Reputakowskiego


Recenzja w serwisie Tanuki.pl