» Fragmenty książek » Drzwi do piekła

Drzwi do piekła


wersja do druku

Stypa ze strachem na wróble w tle


Drzwi do piekła
Ciotka Ala umarła podczas próby przeniesienie stracha na wróble w inne miejsce. Tyle przynajmniej Patrycja zrozumiała z zamieszania, z jakim przyszło jej się zmierzyć, gdy fordem taty przybyli na pogrzeb.
Patrycji bardzo podobało się na cmentarzu. Uwagę przykuwały marmurowe nagrobki, na których prócz jakichś napisów (Patrycja prawie nie umiała czytać, ledwie rozróżniała litery) wyryto daty. Patrząc na nie, Patrycja miała wrażenie, że nagle znalazła się we własnej głowie. Nie miała pojęcia, że na świecie istnieją tak fantastyczne miejsca.
– Czy na grobie cioci też będą daty? – spytała.
– Co?
Powtórzyła pytanie, starając się mówić powoli.
Tata mrugał powiekami, jak zawsze, kiedy analizował jej słowa. W takich chwilach kojarzył się Patrycji z maszyną tłumaczącą, którą widziała w pewnym filmie science fiction. Film oglądała 13 marca 1971 roku.
– Będą.
– Jakie?
Tata znów mrugał, ale okazało się, że z innej przyczyny:
– Nie pamiętam daty urodzin Ali. – Westchnął z poczuciem winy. – Ale umarła trzy dni temu, 26 września 2003 roku – dodał, doskonale wiedząc, że córka nie da mu spokoju, jeśli nie usłyszy chociaż tego.
Potem udali się do domu wujka Tadeusza, trzy wiorsty za wsią (jak poinformował żałobników wujek). Patrycja nie wiedziała ile liczy wiorsta, ale uznała, że dość dużo, skoro jedynym wioskowym obiektem widocznym z wujkowej zagrody była wieża kościoła.
– To wszystko twoi krewni – oznajmił tata, gdy toczyli się w środku samochodowej kolumny, polną drogą wśród zaoranych pól. Była druga połowa deszczowego września i drogę pokrywały błotniste kałuże, przez które niełatwo przejechać.
Patrycja klęczała na siedzeniu, tyłem do kierunku jazdy, z głową wspartą na kościstych piąstkach. Obserwowała twarze jadących za nimi ludzi, ledwie widoczne za skropionymi deszczem szybami. Moi krewni, myślała, to znaczy, że krew, która płynie w ich żyłach, jest podobna do mojej. Patrycji wydało się bardzo dziwne, że nie zna większości tych twarzy. I rzecz nie w tym, że czas pędził, ludzie się zmieniali i mogła ich nie rozpoznać. Chodziło o to, że pamiętałaby jakieś daty. Ludzi mogłaby zapomnieć, ale przecież nie daty!
Patrycja miała pięćdziesiąt cztery lata. Jej twarz pokrywała zadziwiająca sieć zmarszczek, przypominająca zminiaturyzowany labirynt. Zmarszczki pojawiły się jeszcze przed trzydziestym rokiem życia, a po latach przypominały małe bruzdy, wyorane przez krasnala mikrokoskopijnym pługiem. Czasem Patrycji udawało się przyłapać krasnala podczas pracy. Był wielkości pchły, a na łysej głowie wcale nie miał czerwonej czapki, jak to opisywano w niektórych książkach. Być może wyrzucił ją, rozgrzany ciężką pracą; przecież biedak ciągnął jednoskibowy pług siłą własnych mięśni.
Patrycja nie żywiła do krasnala urazy. Doskonale wiedziała, że nigdy nie grzeszyła urodą. Prawdę mówiąc: za młodych lat, gdy krasnal harował gdzie indziej, wcale nie wyglądała lepiej.
"Jest koszmarnie brzydka" – powiedziała kiedyś kochanka taty. Dawno temu. 15 kwietnia 1987 roku.
Patrycja mogła ufać swojej pamięci do dat. Szkoda tylko, że na datach się kończyło, zdarzało się na przykład, że zapominała własnego imienia. Ale to nic. Nie przejmowała się. W takich chwilach nazywała siebie Ewą i też było dobrze.
Gdy dojechali do gospodarstwa wujka, Patrycja z ulgą wyszła z samochodu. Zmarzła na cmentarzu i teraz zesztywniałe kości reagowały bólem na zmianę pozycji. Rozejrzała się i nagle w jej głowie pojawiło się mnóstwo dat. Większość z nich związana była z przyjemnymi wydarzeniami. Najmilsze okazywały się dni z czasów dzieciństwa. Potwornie odległe.
Ale najmłodsza data również nie była bliska. 17 września 1982 roku. Włosy Patrycji nie były wówczas jeszcze siwe, również łysina taty dopiero się wykluwała. Po co tu wtedy przyjechali? Patrycja nie potrafiła sobie przypomnieć.
Raptem dostrzegła coś dziwnego w kalendarzowych kartach, przesuwających się w jej głowie, niczym spadające z drzew jesienne liście. Jeden z liści przykuł jej uwagę. Był niezwykły. Inny od poprzednich.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Zabójca czarownic - Krzysztof Kochański
Na granicy gatunków
- recenzja
Zabójca czarownic - Krzysztof Kochański
Dodaj wszystko, co masz, i dodaj koniec świata
- recenzja
Zabójca czarownic
Początek opowiadania "Dom spotyka chłopca"

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.