» Recenzje » Drugie oblicze

Drugie oblicze


wersja do druku

Powtórzenie z przesunięciem, czyli ponowoczesny pomysł na kino

Redakcja: Agnieszka 'Kassildah' Bukowczan-Rzeszut

Drugie oblicze
Presja oryginalności jest dziś przesadnie akcentowana, nie tylko w kinie. Postmoderniści już dawno zauważyli, że czas wielkich narracji dobiegł już końca. Nie znaczy to, że nie można aktualnie opowiadać ciekawych fabuł. Należy jednak mieć świadomość, że zasób tematów i metod ich eksploatacji w kulturze został już wyczerpany do tego stopnia, że wymyślenie czegoś autentycznie nowego graniczy z cudem. Zamiast więc oczekiwać od twórców – na przykład filmowców – absolutnej kreatywności, warto zwrócić uwagę na ich kunszt w wykorzystywaniu znanych i sprawdzonych schematów. Dobrze jest sprawdzić, z jakich tradycji postanowili czerpać, na które strategie się zdecydowali, do których nurtów się odwołali i w jaki sposób przetworzyli wcześniejsze wzorce.

Umiejętne posługiwanie się zestawem narzędzi i motywów obecnych w (pop)kulturze nie od dziś pozwala na stworzenie nowej jakości. Kluczowy okazuje się więc kontekst, czy to czasowy, czy estetyczny, czy jakikolwiek inny. W kinie oznacza to między innymi, że określony film, rozpatrywany na tle innych produkcji powstałych w tym samym czasie, może zdecydowanie zyskać lub stracić. Derek Cianfrance najwidoczniej zdawał sobie z tego sprawę podczas pracy nad Drugim obliczem, które można aktualnie oglądać w kinach. Utwór zdecydowanie wyróżnia się w bieżącym repertuarze. Będąc wykonanym nieco na przekór trendom, jest jednocześnie mocno w nich osadzony. Ta pozorna sprzeczność okazuje się jednym z filarów, na których autor zbudował bardzo solidny utwór. Pokazał, że w kinematografii nawet flirtując z tradycją można wciąż nabrać świeżego oddechu.

Cianfrance sprawia wrażenie perfekcjonisty, działającego według planu, którego nie pozwoliłby nikomu zmącić. Po tym, jak wespół z Benem Coccio i Dariusem Marderem przygotował scenariusz, postanowił też stanąć za kamerą jako reżyser. Decyzja się opłaciła, ponieważ udało mu się poprowadzić zespół utalentowanych aktorów z wyczuciem, umożliwiającym im rozwinięcie skrzydeł. Grający w Drugim obliczu Ryan Gosling, Bradley Cooper, Ben Mandelsohn czy Ray Liotta to grupa niezwykle silnych osobowości. Reżyser bez problemu poradził sobie ze współpracą z nimi, ale jednocześnie poświęcił dość uwagi reszcie obsady, by ta nie dała się przyćmić utalentowanym kolegom. Nawet Eva Mendes i Rose Byrne, spośród których szczególnie ta druga nie należy do grona szczególnie uzdolnionych, spisały się wyśmienicie. Najmilszym zaskoczeniem były jednak kreacje Dane'a DeHaana i Emory'ego Cohena, którzy udowodnili, że młody wiek to nie problem, kiedy ma się do czynienia z dobrym reżyserem.

Konkretna i kompletna wizja The Place Beyond the Pines daje się zauważyć nie tylko w ciekawej i dobrej historii, ale też w relacji do innych filmów. Ta zaś nie sprowadza się wyłącznie do cytowania scen, ale uwzględnia dotychczasową pracę poszczególnych aktorów. Pod tym względem Derekowi Cianfrance'owi udało się osiągnąć pełen sukces w dziedzinie, w której na mniejszą skalę i z gorszym rezultatem sprawdził się Andrew Dominik przy Killing Them Softly (recenzję filmu przeczytacie tutaj). Większość kluczowych ról w Drugim obliczu wynika bardziej lub mniej bezpośrednio z zawodowego emploi ich odtwórców. W wypadku Bradleya Coopera punktem odniesienia jest przede wszystkim Poradnik pozytywnego myślenia, dla Ryana Goslinga to zwłaszcza Drive, zaś w wypadku Evy Mendes chodzi między innymi o Królów nocy. Co ciekawe, obsadzenie Bena Mandelsohna sprawia wrażenie podyktowanego jego udziałem właśnie we wspomnianym Zabić, jak to łatwo powiedzieć.

Film Cianfrance'a to przede wszystkim dramat, choć nie zabrakło w nim elementów dreszczowca i kina gangsterskiego. Punktem wyjścia dla fabuły jest moment, w którym motocyklista-kaskader Luke dowiaduje się, że jest ojcem. Matka niemowlęcia, Romina, żyje z innym mężczyzną, Kofim. Ten zapewnia kobiecie i chłopcu ustabilizowaną sytuację, ale Luke postanawia zawalczyć o rodzinę, zapewniając jej dobrobyt. Zatrudnia się więc w warsztacie należącym do Robina Van Der Zee. Wspólnicy wpadają na pomysł szybkiego wzbogacenia się – napadają na bank. Decyzja ta owocuje lawiną konsekwencji, które wpłyną nie tylko na życie rabusiów, ale też wielu postronnych osób, w tym ambitnego policjanta, Avery'ego Crossa.

Kluczowym motywem przewijającym się w The Place Beyond the Pines jest ojcostwo i jego rola w kształtowaniu charakteru. Problem ten pełni funkcję spoiwa, myśli przewodniej łączącej poszczególne wątki. Tych jest w utworze dość dużo, by wypełnić przeszło dwugodzinny seans i wystarczająco wyraźnie zaakcentować wymowę utworu. Wprawdzie bliżej finału przesłanie staje się na tyle klarowne, że ostatnie sceny filmu sprawiają wrażenie nieco męczących, ale stanowią one istotny element klamry wieńczącej całą historię. Dzięki nim wizja autora zyskuje spójność, a gorzki morał wybrzmiewa jako następstwo nieuniknionego efektu splotu wcześniejszych wydarzeń. Twórcom należą się więc brawa za konsekwencję, nawet jeśli osiągnęli ją kosztem drobnego dyskomfortu widza. Tym bardziej, że charakterystyczna atmosfera ciągłego napięcia nie znika aż do ostatnich minut.

Choć finał utworu z czasem staje się coraz łatwiejszy do przewidzenia, w fabule znalazło się kilka dramatycznych i zaskakujących zwrotów akcji. Znawcy kina rozpoznają w nich szkołę wczesnego Richarda Linklatera, z fenomenalnym Slackerem na czele. Cianfrance nie powiela jednak stylu wspomnianego reżysera, lecz adaptuje go – ze znaczącymi autorskimi modyfikacjami – do nowego typu opowieści. Sposób, w jaki poprowadzona jest narracja w Drugim obliczu trudno więc nazwać w pełni oryginalnym, ale niesposób odmówić mu drobnych innowacji. Poza tym, na tle innych współczesnych hitów – zwłaszcza z tak doborową obsadą – The Place Beyond the Pines jest objawieniem, prawdziwą perłą.

Nie byłby nią jednak, gdyby nie sprawne wykonanie, będące owocem pracy zdolnego zespołu. Aby nie przytłoczyć widza nadmiarem atrakcji, twórcy zrezygnowali z wyszukanej formy audio-wizualnej. Zamiast tego zaproponowali warsztatową poprawność, na którą składają się ładne zdjęcia Seana Bobbita i nastrojowa muzyka Mike'a Pattona. Główny motyw muzyczny (obecny również w zwiastunie), podobnie jak wybrane ujęcia, pomimo braku stylistycznych ozdobników potrafią zapaść w pamięć na długo po seansie. Równie zaskakujący jest wygląd postaci: ich charakteryzacja i kostiumy, sprawiające wrażenie stosunkowo tanich i zrealizowanych z niebywałą prostotą, nadają obrazowi niesamowitej specyfiki.

Pośród lekkich, letnich hitów, które zmuszają widzów do wyłączenia myślenia na czas seansu, Drugie oblicze może być doskonałą odskocznią. Reżyser nie stawia wprawdzie przed odbiorcą trudnych intelektualnych wyzwań, ale nie traktuje go też jak idiotę. Dramat Cianfrance'a przedstawia ważne problemy w sposób czytelny i zrozumiały, ale zaskakujący; zwłaszcza jak na dzisiejsze standardy kina hollywoodzkiego. A że nie proponuje on szczególnie odkrywczych refleksji... Co z tego? Niektóre tematy są ponadczasowe i każda ambitna próba zmierzenia się z nimi jest cenna. Wartością samą w sobie jest również gest autora, polegający na sięgnięciu po metody pomijane w dzisiejszym mainstreamowym kinie.

Derek Cianfiance radzi sobie z postmodernizmem zupełnie inaczej, niż koledzy z branży, tacy jak Quentin Tarantino czy Nicolas Winding Refn. Ten twórca znalazł własną ścieżkę, która przynajmniej w The Place Beyond the Pines doprowadziła go do artystycznego sukcesu. Czy sprawdzi się również w kolejnym filmie? Może wręcz przeciwnie, autor sięgnie po jeszcze inne środki wyrazu? O tym przekonamy się jedynie wówczas, kiedy zwycięstwo Drugiego oblicza okaże się również kasowym, a to zależy od frekwencji w kinach. Warto wybrać się na ten film choćby po to, by przekonać się, że w kinematografii działają dziś odważni i poszukujący reżyserzy oraz istnieją nurty, które wciąż są w stanie zaskoczyć widzów swoją specyfiką.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta
Tytuł: The Place Beyond the Pines
Reżyseria: Derek Cianfrance
Scenariusz: Derek Cianfrance, Ben Coccio, Darius Marder
Muzyka: Mike Patton
Zdjęcia: Sean Bobbitt
Obsada: Ryan Gosling, Eva Mendes, Ben Mendelsohn, Bradley Cooper, Ray Liotta, Bruce Greenwood, Rose Byrne, Harris Yulin
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2012
Data premiery: 24 maja 2013
Czas projekcji: 140 min.
Dystrybutor: Monolith Films



Czytaj również

2013: Top 5 filmów
Podsumowanie najlepszych filmów minionego roku
Zabić, jak to łatwo powiedzieć [DVD]
Przerost ambicji nad umiejętnościami
- recenzja
Drive
Legenda o Bohaterze
- recenzja
Pierwszy człowiek
Wielki skok Goslinga
- recenzja
Blade Runner 2049
Bardziej ludzki niż człowiek
- recenzja
La La Land
Musical wciąż żyje
- recenzja

Komentarze


~Gawron

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Jeżeli ten film jest chociażby w połowie tak nudny, jak "Drive", to ja wysiadam.
08-06-2013 01:33
New_One
   
Ocena:
0
Podobieństwa do Drive są w tym wypadku dość liczne, ale zasadniczo to zupełnie inny pomysł na kino. Trudno powiedzieć, czy jeśli film Refna jest dla Ciebie nudny, to ten też za taki uznasz. Sposób i tempo opowiadania są tu jednak odmienne.
08-06-2013 01:41
~Firestorm

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
"Postmoderniści już dawno zauważyli, że czas wielkich narracji dobiegł już końca"

To naprawdę smutne że ludzie wierzą w tę bzdurę.
08-06-2013 11:15
Pharas
   
Ocena:
0

Mnie film niestety wynudził. Był za długi a dodatkowo cały koncept wydał mi się mocno naciągany. Dostrzegam jednak też pozytywne elementy. Fajne zdjęcia, dobra muzyka, niezłe aktorstwo. Ogólnie jednak zawód.

22-11-2013 11:24

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.