Dookoła Zajdla: Żar

Fabuła czy styl?

Autor: Stanisław Krawczyk, Maciej Szraj, Marcin Zwierzchowski

Dookoła Zajdla: Żar
Po przerwie kończymy cykl dyskusji o nominacjach do Nagrody im. Janusza A. Zajdla za miniony już rok. Analizowaliśmy już większość opowiadań, pozostało tylko jedno: Żar Anny Brzezińskiej. Zapraszamy do zapoznania się z rozmową (pełną spoilerów), w której Marcin Zwierzchowski, Maciej Szraj i Staszek Krawczyk szukają odpowiedzi na kluczowe pytanie: czy pozostał jakiś niedosyt po tym, jak Żar przegrał rywalizację z Bajką o trybach i powrotach Jakuba Ćwieka?

_____________________


Staszek: Podstawową zaletą Żaru jest dla mnie styl i sposób prowadzenia narracji. Słownictwo archaiczne i gwarowe ("skobla nie zaparł", "owsianka przetkana czerwiami"), a pewnie też stylizacja na język rosyjski (podejrzewam o nią "rozdłaczony łeb", choć moja znajomość mowy Puszkina jest niestety znikoma), metaforyka odwołująca się do obrazów i zdarzeń z wiejskiego życia ("Śmiech żebraka strzelił jak smolna szczapa", "grdyka po męsku kogucia", "słońce rozwijało się nad lasami krwawą wybroczyną")… Przemawia do mnie również przedstawianie wydarzeń z perspektywy młodego Jegora. Kiedy chłopak nie wie, co się dzieje (na przykład w chwili ataku kogutka, podczas zapadania się lodu nad stawem, w trakcie wymuszonego współżycia z wiedźmą), także my jesteśmy zdezorientowani. Kiedy jest zły, że jego matka nie umarła, poznajemy motywację młodzieńca: liczył przecież na jej buty. Moim zdaniem pod względem stylu i narracji opowiadanie Anny Brzezińskiej zdecydowanie przewyższa resztę nominowanych tekstów. Równocześnie jest najtrudniejsze w lekturze, wymaga największego wysiłku. Czy jednak nie warto go podjąć?

Maciek: Nie można mieć wątpliwości, że autorka Wód głębokich jak niebo, nie pierwszy raz zresztą, pod względem językowo-warsztatowym bije swoich rywali na głowę. Żar to tekst gęsty, soczysty, kipiący bujną stylistyką. To historia pełna dziwów, mroczna opowieść przesycona ciężką atmosferą. Nie jest to opowiadanie łatwe w odbiorze, ba, pojedyncza lektura może nie wystarczyć. Przeplata się tutaj baśniowa rzeczywistość z wiejskim, zacisznym krajobrazem, gdzie legendy są wciąż żywe. W takich miejscach dużo łatwiej wierzyć w to, co nadprzyrodzone.

Marcin: Fakt, Żar jest najtrudniejszy w odbiorze, ale czy powinno się to jakoś szczególnie podkreślać, nie daj Boże poczytywać jako wadę? Opowiadanie Brzezińskiej to przede wszystkim język, tak świetnie stylizowany – to właśnie ten element mnie spodobał się najbardziej. Wyraźnie widać, że autorka nasiąknęła tym stylem, naczytała się tekstów z epoki i następnie przelała to na papier w formie własnej historii. Dla mnie Żar to wehikuł czasu.

Maciek: Nie tyle podkreślać, co po prostu zwrócić uwagę. Nie powinniśmy chyba przechodzić obojętnie obok tak podstawowej kwestii jak odbiór tekstu na poziomie językowym.

Staszek: W rzeczy samej, daleki jestem od krytykowania literatury za to, że wymaga ona wysiłku od czytelnika. A wspomniałem o tej kwestii, ponieważ bardzo wyraźnie odróżnia ona Żar od pozostałych nominowanych opowiadań.

Pora zwiększyć temperaturę. Lejemy ten miód, lejemy, ale moim zdaniem Żarowi należy się również łyżka dziegciu, a może i dwie. Nie odpowiada mi mianowicie konstrukcja zakończenia. Za dużo dzieje się w nim naraz, zbyt wiele pojawia się rzeczy, które – przynajmniej na moje oko – we wcześniejszej części utworu nie zostały w żaden sposób zapowiedziane. Przykładem może być Anfisa: czy ostatnia strona, wręcz ostatnia szpalta tekstu to rzeczywiście dobre miejsce, aby wprowadzać zupełnie nieobecną dotąd postać i streszczać dla czytelnika jej historię? Albo kilka ostatnich wypowiedzi szeptuna Iwanycza – zupełny chaos. Ogólnie mówiąc, mam wrażenie, że w finale tekst niepotrzebnie przekracza granicę (nie)zrozumiałości. A może się mylę?

Maciek: Twoje zarzuty są w pewien sposób umotywowane, niemniej wszystko zależy od tego, z jakiej perspektywy Żar odbierzemy. Nowa Fantastyka przekazuje w ręce czytelnika informacje o tym, że jest to tekst wchodzący w skład planowanej książki. Jeśli tak, to cały splot dziwnych wydarzeń może wpisywać się w poetykę reszty utworów, kształtując spójną i wcale nie tak zawiłą całość. Kiedy jednak rozliczamy opowiadanie jako coś autonomicznego, pomijamy kontekst (który na razie nie zostaje przedstawiony), rzeczywiście pewne wątpliwości co do zagadek fabularnych są uzasadnione.

Marcin: Mam wrażenie, że nieco inaczej odbieramy ten tekst. Staszek pyta o fabułę, Maciek pisze o niedokończonych wątkach. Żar czytałem dosyć dawno, bo w okolicach przedostatniej Avangardy, a więc grubo ponad rok temu, jakieś tam szczególiki fabularne zdążyły mi już z głowy wyparować. Ale też dlatego, że akurat z tego opowiadania zapamiętałem formę.

Bo ten tekst jest formą, w mniejszym zaś stopniu treścią. Wydarzenia się śledzi, nie wszystkie implikacje przyczynowo-skutkowe się rozumie, pod koniec trzeba zaś się cholernie skupić, ale to mało ważne. Nawet przyśpieszenie akcji w finale odbieram jako pretekst do zmiany w języku.

Trochę jak w Opowieściach sieroty Valente, gdzie niektóre zwroty fabularne są tak "zwariowane", że niezrozumiałe, ale to kwestia konwencji baśni. Czy musimy je rozumieć? Nie. Valente odbiera się na poziomie języka, którego fabuła jest nośnikiem. Żar, mam wrażenie, jest taki sam.

Maciek: Wobec tego podsumujmy. Nagrodę im. Janusza A. Zajdla za rok 2011 w kategorii "opowiadanie" zdobył Jakub Ćwiek, którego główną konkurentką (tak wynika z wcześniejszych dyskusji i naszych rozważań tutaj) była Anna Brzezińska. W wielkim uproszczeniu: kompozycja szkatułkowa i świetne wykorzystanie jednego motywu zwyciężyło nad stylistycznym mistrzostwem. Czy jakiś niedosyt pozostał?

Staszek: Owszem. Zdaję sobie sprawę z tego, że tradycyjna proza fabularna ustępuje nieraz pola eksperymentom narracyjno-stylistycznym, nierzadko udanym (cenię sobie na przykład dawne powieści Doroty Masłowskiej). W takich utworach odpowiednie kształtowanie języka jest kluczem do drzwi, za którymi kryje się nieznany nam dotąd sposób doświadczania świata (tutaj chyba moglibyśmy sobie podać rękę z Marcinem). Pod tym względem Bajka o trybach i powrotach daje czytelnikowi mniej niż Żar.

Równocześnie tekst Jakuba Ćwieka stanowi harmonijną całość, spójną od początku do końca i przynoszącą mocne uderzenie w finale – właśnie tam, gdzie opowiadanie Anny Brzezińskiej moim zdaniem jest najsłabsze. Wybranie z tych dwóch utworów jednego, na który ostatecznie oddałem swój głos w trakcie Polconu, nie było łatwą decyzją. Szkoda, że zalety obu tekstów nie połączyły się w jednym opowiadaniu, ale przecież literatura idealna nie istnieje…

Marcin: Jeżeli chodzi o Nagrodę im. Janusza A Zajdla, nie tyle winniśmy rozmawiać o samym dziele, co o popularności twórcy – w końcu to plebiscyt, nie wygrywa więc najlepszy, ale ten, kto zdobył najwięcej głosów czytelników. W takim wypadku nagroda dla Jakuba Ćwieka nie jest żadnym zaskoczeniem, nie ma więc też mowy o niedosycie.

Porównanie samych tekstów wydaje mi się pomysłem karkołomnym – jakbyśmy spierali się, czy lepsze są jabłka, czy gruszki. Jakub Ćwiek napisał tekst bardzo ciekawy fabularnie, z dobrym pomysłem i mocnym zakończeniem; Anna Brzezińska skupiła się na stylu. Która metoda twórcza jest lepsza? Żadna. Czytelnicy wybrali Ćwieka. Ale czy wybrali metodę, czy autora? Według mnie zaważył ten drugi czynnik.

Mnie osobiście bardziej do gustu przypadł tekst Brzezińskiej. Chodzi o świeżość (co brzmi paradoksalnie, ponieważ on sam nawiązuje do literatury sprzed lat). Tekst Ćwieka jest dobry, tekst Brzezińskiej jest unikatowy. Wielu pisze podobnie do Ćwieka, opowiada tylko inne historie. Kto w Polsce pisze jak Brzezińska?

Staszek: Pytanie o niedosyt traktowałbym jako pewien skrót myślowy. Wszyscy zdajemy sobie sprawę ze specyfiki nagród plebiscytowych i słusznie wskazujesz na znaczenie popularności autora (czy to wśród ogółu czytelników, czy też w gronie bywalców konwentów) w ich przyznawaniu. Każdy z nas trzech recenzuje wszakże literaturę fantastyczną, a więc wierzymy w możliwość jej estetycznego wartościowania. Możemy trzymać kciuki za utwory, które wydają się nam lepsze, cieszyć się z ich sukcesów i martwić niepowodzeniami. Możemy również szukać niedopatrzeń w wykonaniu – i właśnie tutaj moim zdaniem widać różnicę między Żarem a Bajką o trybach i powrotach. Nadal sądzę, że Annie Brzezińskiej w finale powinęła się noga, natomiast Jakub Ćwiek zachował spójność od początku do końca.

Interesujące jednak, iż mój niedosyt bierze się z tego, o czym piszesz i Ty, Marcinie. Wysoko cenię sobie wprowadzanie nowych konwencji (albo eksplorowanie tych, które już się pojawiły, ale jeszcze nie zostały w pełni wykorzystane) i jestem skłonny przymknąć oko na pewne słabości wykonania. Chociaż więc oceniamy Żar nieco odmiennie, obydwaj dzielimy uznanie dla jego wyjątkowości. Obydwaj, a pewnie nawet: wszyscy trzej, jeżeli dobrze odczytuję podtekst pytania Maćka o niedosyt.

Wygląda na to, że próbując zestawić ze sobą opowiadania Ćwieka i Brzezińskiej, stanęliśmy przed podobnym dylematem. Być może różnie go rozwiązujemy, ale źródło trudności jest zbliżone. Ciekaw jestem, czy podobnie widzą to inni czytelnicy!

Maciek: Pozwolę sobie nie zgodzić się z tobą Marcinie. Pomimo tego, że mamy do czynienia z plebiscytem, to nagroda Janusza A. Zajdla wciąż pozostaje nagrodą literacką. Nagradzamy autorów za teksty, a nie za to, czy są znani czy nie. Przynajmniej ja, oddając swój głos, nie kieruję się sympatiami ani antypatiami, tylko próbuję jak najrzetelniej ocenić dany utwór.

Rozczarowań wielkich nie ma. Jak zwykle można narzekać, że do ścisłej czołówki nie weszły inne teksty, że w zeszłym roku ukazały się opowiadania i powieści lepsze niż nominowane, etc. Nic to jednak już nie zmieni. Konkurs został rozstrzygnięty, klamka zapadła, a co najważniejsze, pod pretekstem rozmowy o nagrodzie mogliśmy dyskutować o literaturze!