» Recenzje » Domofon - Zygmunt Miłoszewski

Domofon - Zygmunt Miłoszewski


wersja do druku

Pułapka


Wszystko zaczęło się w piątek, 11 października 2002 roku, kiedy do naszego bloku przyjechali z Olecka młodzi Łazarkowie. Świeżo poślubieni Agnieszka i Robert wprowadzają się do bloku na warszawskim Bródnie. Ich pierwszy dzień w nowym domu zaczyna się wstrząsem - na zalanej krwią klatce schodowej leży człowiek bez głowy... Tak zaczyna się debiutancka powieść Zygmunta Miłoszowskiego, Domofon.

Autor od pierwszych jej stron kreśli wnikliwy portret mieszkańców owego bloku. Poznajemy wspomniane już wyżej młode małżeństwo, usiłujące znaleźć swoje miejsce w nowej sytuacji. Wiktora, dziennikarza, który szczyt kariery ma już za sobą i obecnie walczy o rodzinę i nową pracę, ale i z alkoholizmem. Wchodzimy do domu państwa Stopów, małżeństwa, które zagubiło się w biegu za karierą i pieniędzmi. Jednocześnie śmiech i współczucie budzi pani Emilia – samotna kobieta, która całe swoje życie poświęciła ciężko chorej matce i Bogu. Obserwujemy również poczynania nastolatka Kamila, wiecznie kłócącego się z ojcem. Jednak najciekawszy wydaje się inwalida, samotny dziwak, od lat nie opuszczający swojego mieszkania. Ci i jeszcze inni mieszkańcy stają się bezwolnymi więźniami martwego obiektu. Bloku. Bloku z przeszłością. Walkę z nieznanym podejmie trójka mieszkańców Agnieszka, Wiktor i Kamil. Jak sobie poradzą z mrokiem i nicością, która odcina ich od realnego świata i zaciska coraz mocniej pęta na szyjach lokatorów? Czy pomyślne zakończenie tego horroru jest możliwe? Autor serwuje tyle niespodzianek, że w trakcie lektury wątpiłam w happy end.

Bohaterowie muszą się zmierzyć nie tylko z nadnaturalnymi zjawiskami, ale też z własnymi koszmarami, które śnią co noc. Te są tak brutalne, że mieszkańcy boją się snu i przed każdą nocą modlą się o szybki powrót dnia.
To jest tak realne, jak najbardziej realna rzeczywistość. Jestem tam w pełni świadoma. Nie ma skoków czasu i przestrzeni, nie ma sennego absurdu i niekonsekwencji. To świat, który opiera się na pęczniejącym od pierwszej chwili strachu, tak jakby ktoś wywlókł wam z głowy najgorszy lęk, a potem wsadził was do środka, i nie dość, że nie pozwolił uciec, to jeszcze trzymał za głowę, żebyście wszystko dokładnie obejrzeli.
A czym jest ten lęk i owo zło, które wżarło się w mury bloku przy ulicy Kondratowicza? Początkowo nie jest namacalne, tylko czai się w cuchnącej piwnicy i powoli rozciąga pajęczynę, w którą wpadają kolejni mieszkańcy...
Gdyby ktoś mnie spytał, jakie jest największe przekleństwo tego miejsca, wcale nie powiedziałbym, że doprowadzenie do samobójstwa, o nie. Najgorsze, że ono wysysa wszystką siłę z lokatorów, czyni ich biernymi, powolnymi, pozbawionymi energii. Wiedzą, że powinni walczyć, ale im się nie chce. Kto wie, może na tym polega istota zła. Nie na tym, że zbyt wielu za nim podąża, lecz na tym, że zbyt wielu nie chce się stawić mu czoła.
I o tym też jest ta powieść. Thriller posłużył Miłoszewskiemu do powiedzenia kilku brutalnych prawd o ludziach. Debiutant nie napisał banalnej powieści o strachu drzemiącym w każdym człowieku. On poszedł o parę kroków dalej, by stworzyć realistyczny obraz ludzi w zetknięciu z nieznanym, tajemnicą przeszłości i drugim człowiekiem.

Domofon łączy w sobie najlepsze cechy horroru, nastrojowej opowieści grozy i świetnej powieści obyczajowej. Autor zgrabnie wprowadził do świata rzeczywistego zjawiska paranormalne, nawet więcej, doprowadził do tego, że zarówno bohaterowie jak i sam czytelnik zaczynają przyjmować nadnaturalną siłę panoszącą się po bloku, za coś normalnego. Autor zdaje sobie sprawę jaką siłę ma ludzka psychika. Podobnie jak King, gra na emocjach czytelnika i wręcz znęca się psychicznie nad swoimi bohaterami. Wnika do ludzkiego umysłu, dokładnie przygląda się zamieszkałym tam lękom, a później wykrada je by wykorzystać przeciwko właścicielowi.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na narrację. Pisarz tworzy realistyczne opisy, ale jest przy tym oszczędny w słowach. Buduje nastrój powoli, gromadzi niespiesznie odpowiednie fakty, przedstawia swoich bohaterów, nadaje im ciała i charaktery, ożywia ich z każdą stroną coraz intensywniej. Także tajemnicza atmosfera zagęszcza się i spycha bohaterów na skraj obłędu. Miłoszewski zastosował też pewien ciekawy zabieg mianowicie, co kilka stron stawia czytelnika za drzwiami jednego z mieszkań i każe słuchać, podobnie jak czyni to jeden lokatorów:

Parter, wejście. 8 listopada 2002, godz. 21.30.
[domofon]
[cisza]
Kobieta: Może już śpi. Masz do niego telefon?
Mężczyzna: Tak, czekaj, już dzwonię
[cisza]
Mężczyzna: Nie odbiera.


Po przeczytaniu książki miałam wrażenie, że te postaci istniały naprawdę, że historia wydarzyła się tak, jak przedstawił to autor, że gdzieś w jednym z warszawskich bloków rozegrał się dramat jego mieszkańców. I nie jestem pewna, czy kiedykolwiek sama zejdę do piwnicy - będę się musiała przedtem mocno zastanowić.

Miłoszewski, i chwała mu za to, umiejętnie korzysta z dorobku mistrzów grozy. Zarówno Stephen King, jak i Edgar Allan Poe byliby zaintrygowani tą powieścią. Myślę, że szczególnie ten drugi, ponieważ Domofon jest poniekąd uwspółcześnioną wersją Zagłady domu Usherów.

Autor w ciekawy sposób przedstawia prawdę starą jak świat, że nic tak nie przeraża jak zło, którego nie widać, które mieszka w ludzkim umyśle. Wyobraźnia posiada moc kreacji, ale też niszczenia. Zygmunt Miłoszewski wykorzystał swoją wiedzę na ten temat i w powieści tak pociąga za odpowiednie sznurki fabuły, by dostarczyć czytelnikowi nie tylko przedniej rozrywki, ale też wywołać u niego refleksje.

Zastanawialiście się może, jakie tajemnice skrywa wasz blok?


Tytuł: Domofon
Autor: Zygmunt Miłoszewski
Wydawca: WAB
Liczba stron: 384
ISBN: 83-7414-068-2
Cena: 29,90 zł
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


senmara
    Domofon przeczytałam z przyjemnością
Ocena:
0
jest perełką na polskim rynku wydawniczym, choć muszę powiedzieć, że przebija pewien styl "dziennikarski". Jakbym czytała rozbudowany artykuł - nie jestem pewna, czy to była zabieg celowy, czy maniera wyniesiona z pracy :P Zobaczymy przy kolejnej książce, choć całkiem możliwe, że to nie będzie horror.
Powyższe nie jest zarzutem, raczej uwagami, bo Domofon wg mnie należy do b. dobrych książek, zwłaszcza jeśli ktoś lubi klimaty w rodzaju Innych, Dark Water, wspomniany King, Herbert ale raczej nie Masterton.
Co do recenzji, mam uczucie jakby Agnieszka pisała felieton :) Zupełnie nie wiem, czy Ci się podobało...
13-04-2006 09:15
~

Użytkownik niezarejestrowany
    Fajna książka
Ocena:
0
Dodaje kolorytu codziennym przejażdżkom windą;]
13-04-2006 11:22
wóda
    "Panie badz wola Twoja, a nie dewotek"
Ocena:
0
To juz kolejna ksiazka, ktora kupilem po przeczytaniu recenzji na polterze. Czy jestem zadowolony? O tym moze pozniej.
Najpierw garsc spostrzezen:
Ma racje senmara - styl jest "dziennikarski". Taki rozbudowany reportaz. Oszczedny, plastyczny, autor bardzo sprawnie operuje slowem.
Motywy horrorowe: nic nowego. Uwspolczesniona wersja nawiedzonego domu, powod tego nawiedzenia tez banalny do bolu [spokojnie, nie bede spojlowal]. Mialem chwilami watpliwosci czy to postmoderstyczna zonglerka i zabawa motywami, czy ich sciaganie. I za cholere nie moge sobie przypomniec gdzie byl dokladnie taki sam motyw czerni...[pomoze ktos?].
Umiejscowienie akcji horroru w naszym kraju, problem bardzo mi bliski, w zwiazku z rozwazaniami Herpegowymi - tu niewatpliwie przydalo sie dziennikarskie doswiadczenie autora. Czuc klimat, specyfike. Swietnie. Nic nie zgrzyta, a motywy klasyczne, 'zachodnie', jak np. pewne rysy w sylwetkach policjantow sa wprodzadzone w duzym wdziekiem.
Kilka pomyslow i postaci bardzo dobrych. Zreszta glowni bohaterowie nakresleni sa bardzo umiejetnie.
Podsumowanie? Nie jest to powiesc super odkrywcza, ma swoje plusy i minusy [ktore zasygnalizowalem powyzej], ale jedno musze przyznac:
nie pamietam kiedy polski horror wywolal u mnie takie uczucie. Uczucie specyficznego niepokoju, kiedy po polnocy, odlozywszy ksiazke poszedlem napic sie wody i stalem w ciemnej kuchni wygladajac przez okno mojego mieszkania. Na przedostatnim pietrze. Wielkiego bloku. Prawobrzeznej Warszawy.
A chyba wlasnie o to chodzi w horrorze, prawda?
Dlatego zgadzam sie z Senmara - to jest perelka na polskim rynku.
aha - okladka jest okropna. Kolorystyka i uklad w pierwszej chwili przywodzi mi na mysl jakies romansidla :P
22-04-2006 23:25

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.