Dominion

Autor: Marcin 'Pen' Stencel

Dominion
Mam na imię Marcin i od 7 lat nie gram w Magica. Zaczęło się niewinnie… z kolegami, najpierw po szkole, potem na przerwach. Szybko wsiąkłem. Zacząłem się zapożyczać aby dokupywać kolejne karty. Gdy już zupełnie zabrakło mi pieniędzy i miejsce prawdziwych kart zajęły papierowe surogaty, wiedziałem że sięgnąłem dna. Gdzie wtedy było Rio Grande Games? Gdzie był Dominion?

Pojawił się na ostatnich targach w Essen, gdzie został wyróżniony. Niedługo potem wspiął się do pierwszej dziesiątki prestiżowego rankingu BoardGameGeek. Co właściwie spowodowało taki zachwyt wśród graczy na całym świecie?


Instrukcja nie dla wszystkich


Po rozpakowaniu i otworzeniu pudełka z grą pierwsze skojarzenie, które mi się nasunęło to szkatułka z próbkami krwi ofiar seryjnego mordercy Dextera. Na szczęście na tym podobieństwa się kończą, a przegródki pomagają szybko posortować 500 kart.

Zabieram się za instrukcję. Po jej ponownej lekturze zastanawiam się, czy w celu jej zrozumienia nie powinienem się wpierw wprowadzić w stan "wskazujący na spożycie" w jakim prawdopodobnie był autor w trakcie jej tworzenia. Gdy w końcu siadamy z żoną do pierwszej partii, okazuje się, że zasady są banalnie proste i intuicyjne, tak że można by je zmieścić na niedużej karcie pomocy. Za to komentarz do niektórych kart specjalnych jest niewystarczający i zdarzają się sytuacje, w których gracze sami muszą podjąć decyzję jak zinterpretować tekst danej karty.


Nowatorskie rozwiązania


Rozgrywka jest bardzo dynamiczna i nie ma dużo "móżdżenia". Każdy z graczy ma do wykonania w rundzie 3 ruchy – zagranie karty akcji, ewentualny zakup nowej karty oraz odrzucenie zagranych i kupionych kart, wraz z pozostałymi kartami z ręki, na stos kart odrzuconych. Po wykonaniu ruchów przez wszystkich graczy, ciągną oni z talii 5 nowych kart i grę zaczyna kolejny gracz. Po wyczerpaniu się talii, tasujemy karty odrzucone, tworząc nową. Jedna gra trwa od dwudziestu do czterdziestu minut, przy czym im więcej osób tym dłużej.

Pod prostotą rozgrywki kryje się jednak kilka nowatorskich rozwiązań mechaniki. Przede wszystkim, nowe kart kupujemy płacąc kartami pieniędzy, ale (w przeciwieństwie do np. Race for the Galaxy) nie odrzucamy ich poza grę, lecz na własny stos kart odrzuconych, który za chwilę znowu stanie się naszą talią. Tak więc pieniądze w Dominionie są źródłem odnawialnym, co nie zwalnia nas jednak z obowiązku kontrolowania ilości waluty w decku. Im więcej pieniędzy, tym częściej będą one trafiać nam na rękę, a większe nominały należy po prostu... kupić.

Odrzucanie kart na stałe poza grę (na "śmietnik") zdarza się stosunkowo rzadko i wiąże się z dobrowolnym wykorzystaniem karty akcji i odpowiednią korzyścią. Same karty akcji są dość zróżnicowane i, jak przystało na porządną karciankę, można i należy łączyć je w potężne kombinacje. Na przykład wioska (village) umożliwia nam dociągnięcie karty i zagranie dwóch kolejnych akcji. Dobieramy kartę, zagrywamy kowala (smithy), który pozwala dociągnąć natychmiast 3 karty i zostaje nam jeszcze jedna akcja. Jeśli wśród dociągniętych kart znajdzie się kolejna wioska i kowal, zagrywamy obie i nadal mamy jeszcze jedną akcję... i tak wkoło Macieju, do wyczerpania kart.

Nie zapominajmy jednak, że celem gry jest zakup punktów zwycięstwa i karty akcji powinny służyć nam przede wszystkim zgromadzeniu jak największej liczby pieniędzy na ręce w jednym rozdaniu. Przeszkodą w zgromadzeniu środków pieniężnych będą oczywiście zakupione już punkty zwycięstwa, bowiem nie są one odkładane na bok, ale wchodzą do talii. Zgodnie z Prawem Murphy’ego, trafiają one na rękę w najmniej odpowiednich momentach w związku czym konieczne jest zagrywanie odpowiednich kart upłynniających decka.


Interakcja lub nie – wybór należy do Ciebie


Ogromną zaletą gry jest różnorodność partii. Spośród 25 zestawów kart do rozgrywki dobieramy tylko 10 – w sposób losowy albo wybierając jeden z 5 wariantów zaproponowanych przez twórców gry. Taktyka jaką obierzemy zawsze zależna jest od dostępnych kart. Na przykład: przy wariancie big money gracze, dysponujący większymi zyskami niż kiedy indziej, będą dążyli do jak najszybszego wykupienia drogich prowincji (po 6 punktów zwycięstwa każda).

Zwolennicy interakcji nie będą zawiedzeni – jest kilka kart, które zasieją prawdziwy chaos i spustoszenie w kartach innych graczy. Wariant interaktywny polecam szczególnie przy 4 osobach – satysfakcja z zaszkodzenia 3 graczom jest proporcjonalnie trzykrotnie większa niż przy grze z jedną osobą. Natomiast osoby bezkonfliktowe po prostu wybiorą inne karty i każdy zajmie się własnym poletkiem.


Czy ktoś widział fabułę?


Jeśli szukasz w grach rozbudowanego zaplecza fabularnego, w Domionie go nie znajdziesz. Fabuła ogranicza się do bezpretensjonalnego wstępu, który nawet sami autorzy potraktowali z przymrużeniem oka. Wyobrażenie sobie, że poprzez wtasowanie do talii kolejnego punktu zwycięstwa (posiadłości, księstwa lub prowincji) rozbudowujemy własne królestwo wydaje się mocno abstrakcyjne.

Grze często zarzuca się wysoką losowość. Moim zdaniem losowość Dominiona jest porównywalna z tą obecną w Magic: the Gathering – gracz ma wpływ na to jakie i ile kart znajdzie się w decku, dzięki czemu element losowy można ograniczyć. Trudno mieć żal np. o to, że nie wychodzą nam wieloakcyjne kombinacje gdy mamy w talii tylko jedną wioskę i targ. Należy też wystrzegać się myślenia typu "kupię cokolwiek na co mnie stać" bo w ten sposób zaśmiecamy sobie talię i zmniejszamy prawdopodobieństwo przyjścia na rękę interesującego nas zestawu kart. Tak czy inaczej – miłośnicy karcianek będą zachwyceni, malkontenci i tak dalej będą grali w Caylusa.

Oczywiście wszystkie powyższe czynności nigdy całkowicie nie wyeliminują elementu losowego, ale... w końcu rozgrywka trwa tylko 30 minut, więc można zagrać drugi, trzeci, czwarty raz, aby udowodnić przeciwnikowi, że ostatnim razem miał farta. W końcu udowodnię mojej żonie, że wygranie przez Nią trzech ostatnich rozgrywek było wyłącznie kwestią przypadku...


Stosunek jakości do ceny


Wizualnie gra jest ładna, choć osobiście wolę bardziej komiksową Cytadelę. Można pomyśleć nad kupnem koszulek na karty, ponieważ są one często tasowane, przez co szybko się niszczą. Z drugiej strony, koszulki przeszkadzają w dobrym tasowaniu. Póki co nie znalazłem optymalnego rozwiązania tego problemu.

Na pytanie czy warto wydać 130 zł na same karty każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Na pewno jest to znacznie mniej, niż w przypadku kupna dobrego decka do gry kolekcjonerskiej, na który w dodatku bez partnera możemy sobie co najwyżej popatrzeć. Dominion oferuje nam natomiast wiele godzin zabawy nawet dla 4 osób. Moim zdaniem optymalną ceną byłoby 100 zł i wydaje się ona realna za jakiś czas. Na mniej nie mamy raczej co liczyć.


Podsumowanie


W grze zabrakło mi dwóch elementów z innych gier karcianych – blefu, sprawdzającego się genialnie w Cytadeli oraz przewidywania ruchu i możliwości wykorzystania akcji przeciwnika z Race for the Galaxy. Ponadto uważam, że RftG działa na 2 osoby lepiej niż Dominion. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie ma gry idealnej, a wprowadzenie powyższych mechanizmów mogłoby sprzyjać powstawaniu okazjonalnego paraliżu decyzyjnego i spowalniać grę. A tak, mamy szybki, przyjemny i ogromnie grywalny Dominion.