» Blog » Doctor Who s07e03: A Town Called Mercy
18-09-2012 16:32

Doctor Who s07e03: A Town Called Mercy

W działach: doctor who, seriale | Odsłony: 33

[Notkę można przeczytać również tutaj, będzie mi bardzo miło.]


Jesteśmy już za połową pierwszej połowy nowego sezonu Doctora Who – jeszcze tylko dwa odcinki, na kolejne znów trzeba będzie poczekać kilka miesięcy. Szczerze mówiąc nie wiem, czy mi się to podoba – pięć odcinków to ilość, która raczej zaostrza tylko apetyt, niż syci głód szalonych przygód w czasie i przestrzeni. Trzeba jednak przyznać, że zarówno Azyl Daleków, jak i dinozaury w kosmosie, dostarczały masy dobrej zabawy (i, w przypadku tego drugiego, również dawały trochę do myślenia). Na ich tle „Miasteczko zwane Mercy” wypada moim zdaniem trochę blado. Najpierw chcę napisać o kilku konkretnych rzeczach, potem będą ogólne wrażenia.


Doktor
Jeżeli wcześniej można jeszcze było mieć jakieś wątpliwości, to A Town Called Mercy musiało je ostatecznie rozwiać – w tym sezonie zajmujemy się ciemną stroną Doktora. Matt Smith świetnie gra wściekłego, bezwzględnego Doktora i zdecydowanie stanowił jasny punkt odcinka. Niestety wykonanie tego wątku wypada jak na razie słabiej niż podobny wątek realizowany za czasów Davida Tennanta. Wtedy Doktor posuwał się zdecydowanie dalej niż w tym odcinku czy w ogóle w tej serii i faktycznie można było odnieść wrażenie, że stacza się w otchłań (wystarczy przypomnieć sobie wydarzenia z The Runaway Bride). Trudno też przejąć się, kiedy Amy mówi: „Widzisz? Takie rzeczy się dzieją, kiedy zbyt długo podróżujesz sam", skoro cały czas oglądamy Doktora w towarzystwie Pondów. Znów, o wiele wiarygodniejsze były ostatnie odcinki z Tennantem, kiedy faktycznie obserwowaliśmy Doktora podróżującego samotnie. Już w poprzednim sezonie miałem wrażenie, że mówi się nam, że Doktor posuwa się za daleko, ale nigdy się tego tak naprawdę nie pokazuje. Teraz to wrażenie coraz bardziej się nasila i aż wzbiera we mnie ochota, żeby powrócić do Waters of Mars, Daleka czy innych odcinków z ery RTD.

Nie podobał mi się również sposób, w jaki Amy ostatecznie nakłoniła Doktora do tego, żeby odpuścił, głównie dlatego, że kwestia „Nie możemy być tacy jak on. Musimy być lepsi” jest tutaj tylko i wyłącznie wygodną kliszą. Miło by było usłyszeć coś mniej oklepanego. (Pominę fakt, że stanowisko Amy trąci hipokryzją, kiedy przypomnimy sobie, co zrobiła Madame Kovarian w finale poprzedniego sezonu).


Drugi Doktor
Tym razem Doktor staje naprzeciw zdecydowanie bardziej skomplikowanego przeciwnika, niż w zeszłym tygodniu. Jex, doktor prowadzący badania na członkach swojej rasy i zamieniający ich w uzbrojonych cyborgów, jest z jednej strony równie odrażający, co Solomon, a z drugiej – wyposażony w cechy, które czynią go sympatycznym. Mam jednak wrażenie, że te dwie twarze nie współgrają ze sobą zbyt dobrze. Najpierw Jex jest cyniczny, wyrachowany, i kpiący, a także mocno przekonany o słuszności swoich czynów, później nagle okazuje się, że prześladują go zbrodnie dokonane w przeszłości. Nie w pełni mnie to przekonuje, choć można wysunąć tezę, że na tę zmianę wpłynęło poświęcenie szeryfa (idealistycznego do granic naiwności), który wierzył w dobro ukryte w Jeksie.


To tyle, jeśli chodzi o rzeczy, które wydały mi się w jakiś sposób problematyczne. Reszta odcinka nie wywarła na mnie specjalnego wrażenia. Brakowało tu wyrazistych postaci, na miarę Oswin czy Solomona, za dużo też było mówienia o zbrodniach (zamiast ich pokazywania), żeby centralny konflikt rodził jakieś emocje. Z zaintrygowaniem czekam na przyszły tydzień – o następnym odcinku wiemy chyba najmniej z całej piątki, więc ciekawość jest siłą rzeczy dużo silniejsza.

Komentarze


Marigold
   
Ocena:
+1
Ja tam czekam na piąty :D
18-09-2012 20:27
mr_mond
   
Ocena:
0
No, na piąty to wiadomo :). Chociaż jednocześnie trochę się boję, co Moffat znowu nakombinuje.
18-09-2012 20:55
Marigold
   
Ocena:
0
Uwaga spoilery ;)




Był alternatywny świat, było zostanie z rodziną, było wymazanie pamięci, cóż tym razem ;)
18-09-2012 21:32
Aravial Nalambar
   
Ocena:
0
Mi w całym sezonie bardzo brakuje pewnej osi fabularnej. Bo przecież zarówno 5, jak i 6 sezon ją miały. Najpierw wyrwy w czasoprzestrzeni, a potem Cisza.

Tu tego nie mamy - no chyba, że coraz wyrazniejsza mhrocznosć Doktora.

Odcinek 3 był moim zdaniem dobry jeśli chodzi o ilość zabawnych gagów, ale fabuła była mocno niedopieszczona.

Bo co stało się z resztą "zespołu" z odcinka z Salomonem? Odstawił ich? Ale czemu nie zabrał ich w dalsza podróż ze sobą? Moralizatorska przemowa Amy też była sucha straszliwie.

Poza tym bardzo zaniedbywana jest postac Roryego - Ostatni Centurion stracił całkowicie znaczenie.

Inna sprawa - zauważyliście jak namieszali z wiekiem doktora? W Niemożliwym Astronaucie był nieco ponad 900 lat... A w Miłosierdzi mówi wtem, że ma grubo ponad 1000...

Może o to chodziło z samotnym podróżowaniem?

Tak czy siak, sezon wydaje się mocno oderwany od poprzednich i wyraźnie na tym traci.
18-09-2012 21:32
mr_mond
   
Ocena:
+2
SPOILERY, ale nieduże.


@Marigold
Byle tylko nie robot sterowany przez miniaturowych ludzi ;)

@Aravial Nalambar
I migoczące żarówki, które pojawiły się we wszystkich trzech dotychczasowych odcinkach ;). Jakaś ciągłość pewnie jest, w końcu przed Moffatem sezony też miały przewijające się wątki, tylko dużo mniej oczywiste. Osobiście cieszę się z powrotu do takiej formuły.

Reszta "zespołu" została odstawiona na afrykańską sawannę. Początek pokazywał, że postać grana przez Ruperta Gravesa raczej nie ma chęci na stałe podróżowanie z Doktorem, a Nefertiti widać wolała jego niż Matta Smitha ;).

Z wiekiem nie namieszali wcale – Doktor podróżował jakieś 200 lat między "Closing Time" a "The Wedding of River Song", co już mu daje 1100 (tyle miał jak River do niego strzeliła), widocznie teraz (może między szóstym a siódmym sezonem) podróżował jeszcze 100. I wszystko się zgadza. Mój problem polega na tym, że złamano ważną zasadę pisarską: żeby pokazywać, a nie mówić. Tutaj nie widzieliśmy Doktora podróżującego samotnie, tylko się dowiedzieliśmy, że podróżował.

Wg mnie ten sezon zyskuje na tym oderwaniu, silny wątek łączący cały poprzedni sezon nie wypadł moim zdaniem na korzyść serialu, więc cieszy mnie powrót do dawnej formuły. Ale w sumie kto wie, co się jeszcze okaże :).
18-09-2012 22:23
Marigold
   
Ocena:
+1
Mnie się wydaje, że Rory odegra w piątym odcinku znaczącą rolę - w sensie jest zachowywany na deser ;)
20-09-2012 13:36

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.