Dlaczego zakony rycerskie uratowały świat przed apokalipsą zombie.
W działach: Motywy na sesje | Odsłony: 1499Masakra, brak nadziei i w ogóle kiła.
Minęło pewnie z dziesięć lat od początku Apokalipsy.
A teraz tak: ludzie, jak to ludzie muszą mieć swoich obrońców. Oczywiście ich kompetencje określa przeszkolenie i doświadczenie w ogniu bitwy, więc naturalne jest, że w pierwszej kolejności wybór padnie na wojsko, oddziały specjalne czy inny GROM.
Jednak panów w bojówkach jest raczej mało i powiedzmy sobie szczerze - są raczej cennym zasobem. Szkoda byłoby ich marnować na ochronę zwykłych ludzi.
Słów parę o martwej zmorze.
Tak bardzo martwe pieseły. Silne ponadludzko i szybkie ponadludzko, wyjątkowo głodne na ludzkie mięso. Trudne do ubicia lecz uzbrojone jedynie w swe paszczęki i łapki pazurzaste. Dla zwykłego kmiecia - pewna śmierć.
A teraz nasi czempioni.
Zwykłe nerdy i wielbiciele fantasy - na tyle walnięci, że wydają grubą kasę na takie bzdety jak zbroje, miecze czy inne tarcze. Uzbrojeni i opancerzeni, wyszkoleni w co najmniej przestarzałej doktrynie średniowiecznego pola bitwy. Brudnej i brutalnej walki, w bezpośredniej styczności ze swym przeciwnikiem.
I proste porównanie.
Współczesne oddziały specjalne i wojsko rzadko korzystają z ciężkich pancerzy. Jednak nawet gdy założymy, że się w nie wyposażą, to będą na sobie mieć ciężkie kamizele taktyczne z wysokim kołnierzem, do tego naramienniki i nałokietniki z częściową ochroną przedramion oraz ochronę goleni i kolan. Cała masa miejsc, może mało dostępnych dla strzelca, jednak nasi martwi przyjaciele na pewno znajdą przestrzeń na wgryz.
Reasumując: dopóki panowie mają amunicję i dogodną pozycję a przeciwnik naciera falami zamiast masą, mogą jakoś się obronić. Jednak z racji na mocno obniżoną mobilność atak nie wchodzi w grę.
Nasi pasjonaci średniowiecza już zdążyli się odziać w swoje zbroje: naplecznik z napierśnikiem, kołnierz, naramienniki, nałokietniki z karwaszami, rękawice, suspensorium z ochroną ud, nagolenniki oraz stalowe butki. Do tego jeszcze ciężka wersja hełmu rycerskiego. I gdzie się tu wgryźć panie premierze?
Chwytają chwaty miecze, topory, buzdygany, młoty lucereńskie, halabardy, rohatyny, glewie, czy inne narzędzia mordu powszechne dla średniowiecznej ciężkiej piechoty średniego i późnego okresu. I młócą to nie-martwe towarzystwo na strzępy.
Nie ma tu miejsca na zbędną polemikę. Współczesny wojownik ćwiczy się w mobilności i precyzji. Gdy go pozbawimy możliwości wykorzystania tych atutów, jest on praktycznie bezbronny. Opierać się może właściwie tylko na swoim współczesnym wyposażeniu, ale jak to wcześniej zauważyłem - tylko do czasu wyczerpania środków (amunicja, materiały wybuchowe, lekarstwa). Potem muszą się wycofać albo zginąć. Nasi okutani w zbroję rycerze właściwie muszą tylko stać i machać łapką w górę i w dół, czasem się poruszyć gdy kupka martwego już ostatecznie mięsa będzie za duża. Nawet gdy się już zmęczą - wystarczy zachować odpowiednią rotację szeregów i sprawa załatwiona.
Współczesne bitwy piechoty trwają kilka chwil. Rzadko więcej niż parę godzin. Średniowieczne bitwy potrafiły się przeciągać nawet z dni do tygodnia. Nieprzyzwyczajony entuzjasta średniowiecza może po prostu stać, tworząc żywy, ale solidny mur.
Puenta.
Nie spotkałem w żadnej czytanej/oglądanej zombie ap. motywu rycerskiego. Logicznie rzecz biorąc powinien wystąpić. Ale chyba fajniej jest pruć z kałacha niż cepić mieczem. Jednakże my, w świecie wyobraźni, nie jesteśmy ograniczeni w żaden sposób. Zatem Mistrzu Gry - Zakon Rycerzy Pentagonu albo inny podobny, może okazać się doskonałym motywem sesji.
Pozdrawiam.
St.