» Blog » Dlaczego wolę (słabe) Fantasy od (słabego) Science Fiction?
19-08-2011 21:14

Dlaczego wolę (słabe) Fantasy od (słabego) Science Fiction?

W działach: Fanboj i Życie, RPG, Książki | Odsłony: 307

Powodów zasadniczo jest kilka, jeśli nie kilkadziesiąt. Jednak tym razem skupie się na przyczynie głównej: otóż fantasy jest mniej oderwane od rzeczywistości i mniej struga głupa od Science Fiction. Dlaczego tak uważam?


Otóż: jak wiadomo, głupie fantasy to czysty eskapizm, w którym chodzi o wyobrażenie sobie niezwykłych światów, gdzie są elfy, wróżki, czarodzieje i reszta tego syfu. Chodzą tam goście z mieczami i biją smoki. Jest oderwane od rzeczywistości, jak diabli. Co więcej spora część tego jest słaba literacko nawet w standardach literatury młodzieżowo-rozrywkowej.


Problem polega na tym, że Science Fiction nie tylko w 99 procentach przypadków jest czystym eskapizmem nie mającym nic wspólnego z jakąkolwiek rzeczywistością, to do tego okłamuje ludzi twierdząc, że jest naukowe, podczas gdy faktycznie nie jest. Oczywiście nie całe. Jest ten 1% Science Fiction, które faktycznie było pisane przez ludzi znających się na rzeczy. Podobnie jest też w fantasy, gdzie jest 1% powieści pisanych przez gości, którzy faktycznie znali się na historii, mitologii i baśniach. Reszta to pomyje.


Czego Zegarmistrz nie będzie się czepiał?


Zasadniczo w chwili w której spotykamy się w Science Fiction z czymś, co nie może działać z punktu widzenia nauki i / lub zdrowego rozsądku możemy mieć do czynienia z trzema zjawiskami:


- Wizją Artystyczną / Plot Device: Przykładem czegoś takiego może być np. podróż hiperprzestrzenna, napęd antygrawitacyjny czy setki innych zjawisk. Nie wymagam, żeby wszystko było zgodne z prawami fizyki. Niekiedy autor ma prawo powiedzieć sobie „chcę, by w moim uniwersum było takie coś! Nie obchodzi mnie, że to bez sensu!” Wizja artystyczna to wizja artystyczna i nie ma co z nią dyskutować.


Plot Device to natomiast urządzenia które uzasadniają wydarzenia. Przykładem takich może być np. napęd hiperprzestrzenny. Z naukowego punktu widzenia rzecz mocno wątpliwa. Z drugiej strony: jeśli autor powiedzmy pisze o wojnie gwiezdnej to wypadałoby, żeby dało się w te gwiazdy jakoś sensownie polecieć. Podróże z prędkością podświetlą takiej możliwości nie dają. Sorki, ale to bez sensu się tłuc, jeśli nasz kontyngent będzie potrzebował 50 lat albo i więcej, żeby dolecieć do wrogiej planety. Przecież i tak ewentualne zdobycze będą nieodczuwalne w policzalnym czasie. Nie mówiąc już o komplikacjach z nimi związanymi. Jak choćby z faktem, że ilość energii, która potrzebna byłaby do wysłania statku poruszającego się z prędkością – powiedzmy – 0,5 roku świetlnego pewnie wystarczyłaby do rozwalenia w drobny mak najechanego świata.


Natomiast hipernapęd, pozwalający w sekundy pokonać dowolną odległość to co innego. Dzięki niemu można szybko przerzucić niemal dowolne wojska w niemal dowolne miejsce i lać się na całego. Uzasadnia to fabułę i jest ok.


- Uzasadnione przypadki niewiedzy Autora: W jednym z opowiadań Lema traktującym o pilocie Pirxie mamy do czynienia z komputerem wykorzystującym jako główny element pamięci szpulę taśmy magnetofonowej. Połowa czytelników dzisiaj pewnie nie wie już, co to taśma magnetofonowa, a za 10 lat będą pewnie myśleć, że to jakiś super wynalazek z przyszłości... To nie jest błąd autra. Lem nie był jasnowidzem. Nie przewidział, jak rozwiną się komputery.


Czego Zegarmistrz chce się czepić:


- Nieuzasadnione przypadki niewiedzy autora: Otóż czytając opowiadania science fiction publikowane w różnych periodykach i zbiorach, tudzież grając w gry w tym gatunku czuję się zawsze podirytowany jedną rzeczą. Otóż ich autorzy zachowują się tak, jakby ich stan wiedzy, nie tylko technicznej, ale też ogólnej zatrzymał się na poziomie lat 80-tych, albo nawet 70-tych, a niekiedy tak, jakby nigdy nie istniał. Opiera się na stereotypach, niekiedy wręcz bardzo dziwnych.


Przykłady? Proszę bardzo:


A) Japończycy: Co wezmę do rąk jakiegoś cyberpunka, albo powieść mającą miejsce w niedalekiej przyszłości. Na 100% pojawi się w niej motyw Japończyków będących w zasadzie panami świata. Pierwsza ekonomiczna potęga, największe PKB na planecie, najlepsza technologia, Amerykę dawno już wykupili, podobnie Rosję... No po prostu idzie im prawie tak świetnie jak w latach 80-tych, w których faktycznie wyprzedzili na chwilę USA i wydawało się, że za parę lat będą władcami wszystkiego. Niestety po drodze był kryzys roku 1991 i pęknięcie japońskiej bańki mydlano-spekulacyjnej, w wyniku której tokijska giełda straciła 50% swej wartości. Naród mający być przyszłymi panami świata ma zadłużenie w wysokości 200% PKB.


No oczywiście to jeszcze o niczym nie świadczy. USA w 2009 jeśli mnie pamięć nie myli miało coś w rodzaju 450% PKB i jakoś żyją...


B) Internet Przyszłości: Przyszły internet ludzie sobie generalnie wyobrażają sobie podobnie jak w Neuromancerze skrzyżowanym z Tronem. Z Neuromancera pochodzi ogólna wizja i część nazewnictwa. Na przykład kilka razy spotkałem się z określaniem firewalli jako „Lód”, „Black Ice” czy coś w tym guście. Do tego dochodzi koncepcja możliwości usmażenia userowi mózgu przez internet (ciekaw jestem kto by dopuścił do sprzedaży takie urządzenie?). Z Tronu: koncepcja walk w cyberprzestrzeni i ich wyglądu, czyli gównie ciskania pikselami w awatar przeciwnika w nadziei, że jeden z nich rozwali mu czaszkę...


I jeszcze to nazewnictwo: jakieś cortexy, rdzenie danych, autostrady informacyjne... Co to w ogóle jest i skąd się wzięło?


Najbardziej mnie natomiast bawi zwyczaj nazywania komputerów przyszłości DECK-ami. Ciekawi mnie, czy to nie wzięło się przypadkiem od produktów firmy Digital Equipment Corporation, która kiedyś, dawno temu (w latach 60-tych) wypuściła na rynek jedną z pierwszych linii komputerów osobistych. Ponoć od jej nazwy kiedyś, dawno temu stanowisko komputerowe nazywano właśnie DECK-iem, choć nie wiem, czy to nie jest jakaś plotka...


C) Mutacje: Zdaniem części autorów jeśli naświetlę się promieniowaniem radioaktywnym to urośnie mi druga głowa. Efektem tego są różne, dziwaczne wynalazki w rodzaju chipów pozwalających np. na bieżąco zmieniać sobie DNA występujących np. w Pierwszym Polskim Systemie Hard Science-Fiction. Pytanie brzmi: po co? Najlepsze co w ten sposób można osiągnąć, to zaprogramować sobie raka... A i to nie natychmiast.


Kod DNA to coś w rodzaju instrukcji montażu dla człowieka i poszczególnych komórek. Problem polega na tym, że u dorosłego, a nawet u dziecka montaż ten w dużym stopniu został zakończony. Narządy kształtują się gdzieś w okolicy 6 tygodnia ciąży. Tak więc jeśli ktoś ma już 2 ręce, to trzecia raczej mu nie urośnie. Aby wprowadzić jakieś zmiany należałoby doprowadzić do mutacji w momencie poczęcia, lub na poziomie zygoty.


Oczywiście, gdyby zmienić DNA całego organizmu to zapewne pojawiłyby się jakieś różnice. Jednak ponownie: nie natychmiast. Otrzymalibyśmy stare komórki z nowym kodem. Celem przeobrażenia (prawdopodobnie niewielkiego) musielibyśmy czekać, aż komórki zostaną zastąpione przez nowe w trakcie naturalnego procesu przebudowy organizmu. Zabiera on jakieś 2 lata...


Ale to i tak dobrze... Kiedyś widziałem cudo, w którym modyfikacje genetyczne dokonywano metodą przeszczepów...


D) Ogólny brak wiedzy o życiu: Czytałem kiedyś opko, w którym hacker doradzał swojemu klientowi założenie hasła słowami „Ale wybierz jakieś istniejące słowo! Będzie ci łatwiej je zapamiętać, poza tym nie domyślą się, że to hasło. I koniecznie je zapisz!”. Tak, jasne. To się nazywa „hasło słownikowe”. Takie jest dużo, dużo łatwiej złamać, niż ciągi przypadkowych znaków. Co z tego, że łatwiej zapamiętać?


A co do zapisywania haseł...


Nie! Po prostu nie! To bez sensu! To gwałt na bezpieczeństwie!


Takie przykłady można by mnożyć...


Dlaczego Zegarmistrz zabił tyle kotków?


Czytając (słabe) Science Fiction odniosłem przykre wrażenie, że gatunek ten ma niewiele wspólnego z jakimkolwiek Science. Co więcej: spora część jego autorów w ogóle nie ma wiele wspólnego z jakąkolwiek nauką, ani też nią się nie interesuje. Geneza tego typu utworów nie polega na tym, że np. oglądając Discovery, czytając Świat Nauki czy przeglądając internet zauważył ciekawy gadżet, hipotezę wyglądu planety czy coś takiego. Przeciwnie: wygląda to tak, jakby spora część autorów w ogóle nie interesowała się nauką i jej osiągnięciami, nie oglądała telewizji, nie korzystała z Wikipedii i nie znała się na komputerach.


Będąc internetowym mędrkiem wysnuję wniosek, że przyczyną jest fakt, że większość pisarzy tegoż gatunku to fani science fiction, a nie żadni naukowcy. Ich inspiracje nie są czerpane z prawdziwej wiedzy nawet podanej w formie takiego hamburgera jak na Discovery, tylko z gier komputerowych, książek i filmów wiadomej konwencji. Oraz jeszcze z podręczników do RPG, często nie zastanawiając się nad konsekwencjami.


W efekcie maglowana jest wypadkowa jakiejś zbiorowej wyobraźni, posługująca się całym zestawem zastarzałych wyobrażeń o przyszłości: autostradami informacyjnych, kryształowymi nośnikach danych, okularami VR, zimną fuzją i innymi bzdurami zastępującymi nierzadko rzeczy, które dziś są w codziennym użytku. Tak, jakby przez przyszłość przeszedł jakiś Jihad Butleriański, który wymiótł co się dało.


Rezultat jest prosty: słabi pisarze SF często tworzą dyrdymały, które nijak mają się do rzeczywistości. W rezultacie ich wizje nie są żadnymi światami jutra, tylko kolejną emanacją eskapizmu autorów, taką samą, jaką często gęsto stanowi fantasy. Z tą różnicą, że zamiast elfów, smoków i czarodziejów mamy statki kosmiczne, roboty i mutantów na bieżąco przepisujących sobie kod genetyczny...


Jeśli mamy więc dwa, identyczne eskapizmy, to niestety wolę taki, który ma a) bardziej pasującą mi rekwizytornię b) w którym nikt nie wmawia mi, jaki to on jest mega naukowy, mimo że w ogóle naukowy nie jest.

Komentarze


~C

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
no rzeczywiscie autor jak widac ma wiedze predysponujaca do rozwazan na temat np. genetyki, wg ktorej to wiedzy glosi przedziwne tezy o przebudowie DNA, komorek, oraz calych organizmow. A nie lepiej podyskutowac o jajecznicy i martwych rybach, zamiast plesc trzy po trzy o formacjach jezykowych, slowotworach nurtow subkulturowych, czy tez zwyczajnie - astrofizyce...? Bo ten tego zeby wysmiewac cudzy brak wiedzy, trzeba posiadac swoja...
02-10-2011 13:09
Albiorix
   
Ocena:
0
Jeszcze skazałeś konkretnie a tym bardziej nie skorygowałeś żadnego rzekomo nieprawdziwego twierdzenia. Nie ma więc na co Ci odpowiadać.

"Cześć. Jesteś ignorantem. Nie masz racji. To wszystko, dziękuję."
02-10-2011 13:14
~C

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
A skad autor czerpie wiedze na temat przebudowy organizmu na poziomie komorkowym? I skad wie ze trwa to dokladnie 2 lata? Czyzby swiat nauki cos przeoczyl? Jakas sensacje na miare klonowania? Ach...rzeczywiscie autor sie przyznal ze to wiedza z podstawowki :D I rzeczywiscie zarzuty ktore stawia sa na miare edukacji na poziomie 6 klasy. Rownie infantylne co przenikliwe. Takiej argumentacji nie powstydzilby sie statystyczny Jasiu z 6c. "Oni sa glupi, a ja jestem madry, wiec mam racje, bo jestem madry!" Paradne :D
02-10-2011 13:22
Albiorix
   
Ocena:
0
Jakiej argumentacji używasz to już wiemy. Nie wiadomo tylko jakich twierdzeń bronisz - to jak jest naprawdę z przebudową organizmu na poziomie komórkowym i przebudową DNA komórek?
02-10-2011 13:26
zegarmistrz
   
Ocena:
0
Wiem to z podręcznika do biologii dla klas 7-8 szkoły podstawowej.

Albiotrix: przecież widzisz, że to jakiś gimnazjalny troll. Oczywiście, że nie ma argumentów. Gdyby gość naprawdę interesował się genetyką, to by czytał jakieś Sciencemag.org a nie Poltergeista. Wiedzy potocznej też nie ma, bo żeby ją zdobyć musiałby wejść na Wikipedię, poczytać podręczniki do podstawówki, albo pooglądać Discovery, a tam przecież są same głupoty, płytkie i miałkie...
02-10-2011 13:52
~C

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Jak narazie kolezko to swoim blogowym wpisem udowodniles ze wiedzy brakuje tobie. Na podstawie moich postow mozesz i owszem budowac teorie o mojej domniemanej glupocie, ale juz pal licho ze slabe i obrazliwe, ale podobnie jak twoje tezy wyssane z palca. W przeciwienstwie do ciebie nie popelnilem notki o tym jacy durni sa pisarze, a jedynie wysmialem twoje nieprawdziwe dowody infantylnej tezy. Nigdzie rowniez nie negowalem zasadnosci edukacji w podstawowce, a tylko twoja :)

Serio za malo jest miejsca i czasu zeby udowodnic bzdurnosc twoich tez. Ale zrobie co sie da. Wg ciebie przebudowa doroslego wyksztalconego organizmu na poziomie molekularnym, po sztucznej zmianie jego DNA trwa dokladnie dwa lata. Nawet nie wiem jak mam ci pokazac ze to nieprawda. Punktujac ksiazki w ktorych tego nie napisano?...No ale, to nie dziala niestety w ta strone. To ja porosilem Cie zebys podal zrodlo (byc moze masz stosowna wiedze i mozesz podac dowod), stwierdziles ze 7-8 klasa. Typowe biorac pod uwage ze wyedukowales sie na wikipedii. Podanie zrodla - to podanie konkretnej ksiazki, lub artykulu naukowego z odnosnikami bibliograficznymi. Powinienes to wiedziec, biorac pod uwage ze masz magistra.

Dalej wysmiewasz okreslenie deck na komputer. A nie slyszales o tym ze deck to okreslenie ramy dla sprzetu elektornicznego (np. komputera)? Inne okreslenie to RECK - tez funkcjonuje w prozie sf. Dodatkowo poslugujesz sie wlasciwym zrodloslowem, ale juz uwazasz ze to bzdura ze jakies slowa tworza sie w danej subkulturze i przenikaja do ogolnie pojetego mainstreamu... Serio? Taki poziom rozumienia swiata? A skad sie wziely dzisiaj slowa komorka na okreslenie telefonu, czy telewizor? Jak myslisz?
Nastepna kwestia "Autostrada informacyjna". Znowu nie rozumiesz, uwazasz ze glupie, ze znikad. Wpisz sobie w swoja ukkochana wikipedie haslo Nam June Paik. Zrozumiesz skad sie to wzielo, jakie mialo znaczenie i dlaczego sie utrwalilo.
Idzmy dalej. Czepiasz sie idiotycznego wg ciebie okreslenia "ice" (swoja droga nie na firewalle, tylko wrecz odwrotnie), a mowi ci cos okreslenie Interactive Connectivity Establishment - w skrocie...no zgadnij co???? A takis podobno obeznany...
Dalej - rdzen danych. Wiesz co to wogole znaczy core i jaka to czesc twojego komputera? I co to znaczy po polsku?
Cortex....nie wiem co ci powiedziec. Odsylam do słownika łacińsko-polskiego. Otworzy przed toba ciekawe horyzonty...

Serio nie lapiesz czemu wizje tworzone przez pisarzy sf 30-40 lat temu przeniknely do dzisiejszej swiadomosci i funkcjonuja w dzisiejszym jezyku?? Naprawde wydaje ci sie to glupie? Slowa i pojecia nie tworza sie w ciagu dwoch minut, podobnie nie znikaja rownie szybko. Raz utrwalone funkcjonuja bardzo dlugo. Zas tezy i wizjonerstwo takich autorow jak Gibson, czesto degraduje sie do funkcji rekwizytu. I to jedyne miejsce w ktorym moge sie z toba zgodzic, ze wielu autorow uzywa takich pojec bez swiadomosci jako gadzet...no ale tego nie napisles. Napisales ze to wszystko jest durne...

I Wisienka na torcie - czepiasz sie niewiedzy autora, choc moim zdaniem brak ci do tego jakichkolwiek kwalifikacji, ale juz hipernaped, czysta fantastyka, jest w porzadku bo uzasadnia fabule :D Coz za podziwu godna konsekwencja..

Na koniec wikipedia jako podstawa twojej wiedzy :D Serio wspolczuje .Przede wszystkim polecam lekture tego: http://www.ing.uni.wroc.pl/~rnied/ Wikipedia.htm

A w ramach ciekawostki i pokazania jakie to miarodajne zrodlo..tego: http://pl.wikipedia.org/wiki/Henry k_Batuta.
06-10-2011 12:21
Albiorix
   
Ocena:
0
@genetyka:
Napisałeś 2 spore akapity o tym jak bardzo nieprawdziwe i niepoparte niczym jest twierdzenie o dwuletniej przebudowie organizmu, ale dalej nie napisałeś jak to według Ciebie wygląda naprawdę. Mogą być linki.

@DECK:
zegarmistrz pisze "ciekawi mnie czy..." więc ma prawo podawać tu czysto hipotetyczną etymologię deku.
~C: ke? Istnieje słowo rack a nie reck i jest to szafa. Osobiście podejrzewam etymologię rzeglarsko-budowlaną.

@telefon i telewizor: to nie są słowa powstałe w "subkulturze" tylko wybrane przez środowiska twórców i producentów pierwszych urządzeń tego typu. No chyba że ich też uznajesz za "subkulturę".

@autostrada informacyjna: OK, to jest prawdziwe pojęcie. Nie wiem jak Cortexy czy rdzenie danych. Tak czy siak trudno zaprzeczyć że taki Gibson, który na komputerach się nie znał, używał dość losowych słów w opisie swojej wizji sieci.

@ICE:
Akurat ICE jest wyjaśnione przez autora pomysłu jako Intrusion Countermeasures Electronics. Interactive Connectivity Establishment - co to w ogóle ma być? To technika opublikowana w RFC w 2010 i dotycząca połączeń klient-klient, nie ma w ogóle związku z bezpieczeństwem.

@Wikipedia: Wikipedia jest spoko w zastosowaniach poza-naukowych. W zastosowaniach naukowych jest całkiem niezłą pomocą w szukaniu bibliografii. Tako rzecze dokumencik z Twojej (?) uczelni. Z tego co wiem, blogi i dyskusje na sieci to nie są poważne zastosowania naukowe więc Wikipedia nadaje się idealnie i jest odpowiednim źródłem aż przeciwnik poda lepsze :)
06-10-2011 13:45
~C

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Albiorix to nie tak dziala. Jezeli ktos stawia teze jakos tam pseudo naukowa, to na pytanie skad ja czerpie, powinien podac zrodlo. Niby jak mam dyskutowac z wyssana z palca teza, ktorej zrodlo to podobno podrecznik do biologii, choc jest to ewidentna nieprawda? Nie da sie obalic bzdurnej tezy opartej na zalozeniu ze autorowi sie wydaje. Jezeli natomiast autorowi sie nie wydaje i ma stosowna wiedze, to niech poda jej dokladne zrodlo. A wtedy mozna z tym dyskutowac.

Oczekujesz ze podam ksiazki w ktorych nie opisano tezy o naturalnej przebudowie organizmu na poziomie molekularnym po sztucznej zmianie DNA??? Moge podac poslugujac sie stylem "autora" - kazda do biologii. Oczekujesz ze napisze jak to wyglada naprawde? Nie wyglada. Nie istnieje zjawisko ktore z taka dokladnoscia opisuje autor powyzszej notki.

DECK - zegarmistrz owszem jest zaciekawiony ale wczesniej pisze jakie to jest smieszne i paradne. Nie rozumie po prostu zjawiska (Moja reck to oczywiscie rack - blad wynikajacy z pospiechu. Ale niestety nie masz racji co do znaczenia, to nie tylko szafa, ale rowniez szyna, rama albo obudowa komputera. Nie slyszales np o szynach rack do dyskow twardych?)

Telefon i telewizor oczywiscie nie sa wytworem subkultur, nie to mialem na mysli. Jednak kariera tych slow jest zblizona do wszelkich deckow i cortexow. Sa to zupelnie robocze nazwy ktore utrwalily sie w mainstreamowej kulturze.

Gibson byc moze nie znal sie na komputerach, ale przewidzial tak wiele z naszej dzisiejszej komputerowej rzeczywistosci, ze ciezko mu odmowic wizjonerskiego geniuszu. Byc moze latwo dzisiaj wysmiewac sie z opisywanych przez niego urzadzen (aczkolwiek warto pamietac ze Neuromancer to 1984 rok i 20mb dysk pamieci, to istna fantastyka jak na owe czasy), ale nalezy pamietac ze przewidzial ksztalt dzisiejszej internetowej i cybernetycznej rzeczywistosci zanim staly sie prawda.

ICE - blaaaah znowu blad pospiechu :/ Oczywiscie masz racje. Odpisywalem jednoczesnie na pracowego maila i copy&paste zadzialalo niewlasciwie. Dobrze ze odwrotnie nie pomylilem i skrot z Gibsona nie polecial do klienta :/

Wikpiedia, zwaz tylko ze zegarmistrz nie buduje tezy ze wikipedia jest fajna do szukania bibliografii oraz dyskusji netowych. On buduje teze ze jest to dobre zrodlo zdobywania wiedzy oraz informacji o nauce i jej osiagnieciach. A to jest bzdura do naprawde poteznej potegi :) Dodatkowo twierdzi ze pisarze to debile, bo nie potrafia korzystac z wikipedii, a to juz wyjatkowo paradne. Niestety jest dokladnie odwrotnie, to bezkrytyczne traktowanie wikipedii jako podstawe swojej edukacji jest wyjatkowo debilne :)
06-10-2011 23:21

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.