» Blog » Dlaczego warto jeździć na konwenty
07-05-2012 18:35

Dlaczego warto jeździć na konwenty

Odsłony: 20

Była sobie majówka.

Majówkę spędziłam w górach, w błogosławionym oddaleniu od cywilizacji. Nie był to szczególnie hardkorowy wyjazd - siedzieliśmy sobie w jednym miejscu i zwiedzaliśmy okolicę, a jak się nam nie chciało zwiedzać, to nie zwiedzaliśmy, leżąc na trawie i ciesząc się bliskością strumyka. Dość szybko (po pierwszej nocy, w czasie której doszło do haniebnego przedawkowania alkoholu) zorientowałam się, że będę stanowiła główne źródło rozrywki, znaczy, że będziemy grać w RPG częściej niż sądziłam. Takie wyjazdy temu sprzyjają, no bo cóż innego robić, kiedy już się zwiedziło co się chciało zwiedzić, obozu nie trzeba rozbijać, a i przygotowanie jedzenia nie jest specjalnie wymagające.

Poprowadziłam trzy sesje, o dwóch nie ma co wspominać... No, może o jednej warto, bo była przeurocza i czułam się jakbym znowu miała czternaście lat i zaczynała grać w erpegie...

(- No, zdarzało się, że prowadziłam sesję nie mając sesji i wychodziła całkiem nieźle - rzekłam - To może poprowadź sesję bez sesji i niech wyjdzie całkiem nieźle? - zasugerowano w odpowiedzi i zagraliśmy w Totalną Improwizację Fantasy jak za dawnych czasów)

...a trzecią poprowadziłam z moim ulubionym człowiekiem na świecie. Było to dark fantasy w autorskim settingu, bo moi gracze uwielbiają wymyślać światy, co sesja to inny, historia zgrabna, jeśli chcecie sobie obczaić scenariusz, to jest na Mojszej.

I właśnie o prowadzeniu z kimś - a właściwie cudzym prowadzeniu - chciałam napisać w ramach udawania, że nie rzucam Wam po prostu linka do mojego drugiego blogaska.

Ponieważ na konwenty jeździłam prawie od początku mojej erpegowej kariery, nie uważałam ich za coś szczególnie wartościowego - znaczy, bardzo je lubiłam, zwłaszcza mając lat piętnaście, no bo przecież jechałam sama do innego miasta, nie spałam przez cały weekend, wszyscy byli starsi, ale rozmawiali ze mną jak z człowiekiem, a do tego bycie nerdem i używanie na przestrzeni jednego zdania kilku pojęć takich jak MG, k10, GS i PD było cool i absolutnie zrozumiałe, ale nie sądziłam, by konwenty cokolwiek mi dawały. Znaczy, fajnie że prelekcje, fajnie że sesje (zwykle, nie oszukujmy się, słabe), ale bez przesady.

Jeździłam w gruncie rzeczy dość aktywnie, zasadniczo zaliczałam chyba wszystkie większe imprezy w roku, nie licząc Polconu, który był zwykle za drogi, ale w końcu wyrosłam - chyba zresztą mniej więcej wtedy, kiedy skończyła się era Wielkich Krakowskich Konwentów, od których zaczynałam. Moim ostatnim konwentem był Pyrkon A.D. 2008, jeśli się nie mylę, może 2009. To znaczy, rok w rok jeżdżę wiernie na orkony, ale one się nie liczą w kontekście tej notki, bo tam się chleje i gra w larpy, a larpy to zupełnie inna historia.

Choć miło wspominałam te wszystkie zjazdy, nie żałowałam jakoś szczególnie - dopóki nie poprowadziłam z Kasią (a, bo mój ulubiony człowiek na świecie ma na imię Kasia i jest zamężną kobietą).

Właściwie ciężko powiedzieć, że prowadziłam z Kasią. Poprowadziłam kawałek do jej pierwszego opisu, a potem zasadniczo słuchałam w zachwycie i zżymałam się na własną marność. Grałam u niej wcześniej, zaczynałyśmy grać równocześnie, prowadziłyśmy sobie nawzajem przez lata i w ogóle, ale tak nam się poskładało, że nie słyszałam jak prowadzi naprawdę długo...

W ogóle strasznie długo nie słyszałam jak prowadzi ktokolwiek poza mną. Jestem etatowym MG, moi gracze nie chcą prowadzić, boją się prowadzić i w ogóle nie, toteż w normalnym trybie nie grywam. Staram się rozwijać, bo mam ambicję żeby być w tym naprawdę dobra (co mnie szczerze dziwi, bo zwykle kiedy chcę być w czymś naprawdę dobra to to niesie ze sobą jeszcze jakieś inne korzyści niż te, że będę dobra i to będzie fajne), rozmyślam nad różnymi rozwiązaniami narracyjnymi, analizuję z czym sobie nie radzę albo jakie rozwiązania mi nie odpowiadają i co zrobić żeby mi odpowiadały, ale żadne kminienie w ciągu ostatnich lat nie dało mi tyle, co słuchanie jak prowadzi mój ulubiony człowiek na świecie. Ale naprawdę, kiedy potem przejęłam narrację, bo człowiek poszedł spać, słyszałam, że moje opisy już są lepsze niż wcześniej.

Inna sprawa, że moi gracze nie byli na to w żadnym stopniu przygotowani.

Tak się jakoś złożyło, że zasadniczo wprowadzam ludzi w RPG. Początkowo wprowadzałam sporo młodszych od siebie, ostatnio sporo starszych, ale ogólnie często jestem pierwszym MG i dość często jedynym, bo moi gracze jakoś nie czują pociągu do konwentów. Co ma swoje minusy. Nie zrozumcie mnie źle, fajnie być jedynym bóstwem i nie być porównywaną do nikogo, nie to, że nie, ale oni się czasem TAK STRASZNIE WOLNO UCZĄ.

Już widzę oczyma duszy ten flejm o tym, że jak to się uczą, w erpegie nie trzeba się niczego uczyć i w ogóle jak mogę krytykować graczy za to jak grają, ale ogólnie rzecz biorąc, nie krytykuję ich za to jak grają, grają naprawdę fajnie. Natomiast podejście do gry mają kompletnie oderwane od rzeczywistości.

Khym. To w sumie też jest zdanie na flejma, więc może wyjaśnię. Flejm będzie i tak, ale będę mogła w nim cytować notkę, pokazując swoją wyższość nad tymi, co nie czytają ze zrozumieniem.

Moi (stosunkowo) nowi gracze nie są w stanie przyswoić tego, że ja naprawdę nie ustalam fabuły, bo tego się nie da zrobić i że RPG nie jest rywalizacją pomiędzy Mistrzem a Graczami. Każda porażka Graczy jest dowodem na to, że a) mechanika jest zjechana i trzeba zrobić Własną Lepszą b) to, co robią, nie ma wpływu na grę (prowadzenie im bez kostek - co się zdarza przy ogniskach - to jest kompletna masakra, bo wtedy nawet na kości nie mogę zrzucić; nie żeby to coś dawało, ale ja się wtedy lepiej czuję). Nie przeszkadza im to bardzo, odgrywają fajne postaci i angażują się w sesje, ale rozmowy posesyjne bywają mocno zaskakujące.

Ostatnio na przykład drużynowy łucznik ranił opętanego człowieka (znaczy, z jego punktu widzenia - bestię). Dzikim fartem, krytycznym sukcesem w totalnej ciemności. Trafionemu udało się zniknąć w mroku. Ze dwadzieścia minut później drużyna po zadeklarowanych poszukiwaniach znalazła go - już w normalnym stanie - i postanowiła odprawić na nim egzorcyzm.

Wedle łucznika bez względu na to, czy by trafił czy nie, sesja potoczyłaby się tak samo, bo była zaplanowana?

Innym tego objawem jest "nie chciałem tego robić, bo nie wiedziałem czy nie rozwalę ci fabuły".

Szczerze rzekłszy nie wiedziałam, że takie, nazwijmy to, problemy (nie przejmuję się nimi zbytnio, bo zakładam, że oni z tego wyrosną, a grają fajnie i bawią się nieźle) istnieją. Znaczy, gracze rozwalający fabułę są na porządku dziennym, przyzwyczaiłam się, niech rozwalają, ja sobie poradzę, zresztą jeśli fabułę można rozwalić to ona i tak nie była wiele warta, ale gracze, którzy czują się ograniczeni, bo myślą, że MG zaplanował liniową przygodę i nie chcą jej zniszczyć?

Ale to właściwie nie jest kwestia związana z konwentami, jakkolwiek konwentowe pogaduszki o RPG i trochę więcej sesji mogłyby zniwelować problem. Z konwentami natomiast jest trochę związane to, jak moi gracze zareagowali na prowadzenie Kasi.

Nie wiem dlaczego są przekonani, że każde zdanie MG jest komunikatem, który zawiera Coś Więcej i że muszą się do niego ustosunkować. Może trochę dlatego, że moje opisy nie są zrównoważone i kiedy już występują, to raczej dlatego, że coś jest ważne, więc istnieje w mojej głowie konieczność opisania tego (bo poza tym mimo starań często wychodzi jak zawsze - po co opisywać karczmę/pogodę/ulicę, w końcu ja widzę jak to wygląda... jak to oni nie widzą?). Może to jest ogólna cecha graczy - jak MG do mnie mówi, to chce jakiejś reakcji. W efekcie kiedy prowadził mój ulubiony człowiek na świecie, który w ogromnej mierze gra zupełnie nieistotnym otoczeniem i buduje nim klimat, moi gracze bywali kompletnie zagubieni. A wystarczyłoby właściwie, żeby grali nie tylko u mnie - bo wiecie, jeden gra pogodą, inny NPCami, trzeci muzyką, czwarty trickiem, piąty fabułą. Niby nie ma problemu póki grają u mnie i mamy jakby wspólny kod sesji, ale kiedy nauczę się nowego tricku albo spróbuję zagrać czymś innym niż zwykle - efekt będzie podobny.

No. I z tej mojej erpegowej przygody wynikła refleksja, że warto jeździć na konwenty nie tylko dlatego, że piwo, znajomi, zniżka na pizzę, tani nocleg w turystycznym mieście i autografy pisarzy - warto bo przepływ informacji i nowe bodźce rozwijają człowieka erpegowo tak, jak nie rozwinie go nawet internet.

Miało być zdjęcie z moją kolekcją identyfikatorów, ale prawdopodobnie ją wyrzuciłam, więc nie będzie zdjęcia, nie będzie identyfikatorów, NICZEGO NIE BĘDZIE.

Komentarze


Eva
   
Ocena:
+2
Awwww :D
07-05-2012 22:55
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Widzisz Evo? ucz się od Szponer, ona sobie w życiu poradzi :)
07-05-2012 22:56
Eva
   
Ocena:
+1
To, że nie stosuję nie znaczy, że nie umiem :P
07-05-2012 22:57
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Właściwie czemu Mal mi jeszcze nic nie kupił?

jesteś pewna? :P
07-05-2012 22:58
Szponer
   
Ocena:
+2
To ukryta interesowność: nie ma prezentu - nie ma komplementów:P
07-05-2012 23:00
Eva
   
Ocena:
+1
Och, to było pytanie retoryczne, przecież to oczywiste, że wystarczyłoby zdjęcie oka.
Oka, nie mnie z podręcznikiem :P
07-05-2012 23:00
Obca
   
Ocena:
+2
@Eva
Gwarantuje ci że cokolwiek tutaj dzisiaj nie powiemy, nie wpłynie na fakt że za rok na dzień kobiet kazda znas dostanie co najmniej kwiatka, co większe farciary platynowe k10.

Gdyż faceci mają w naturze płacenie za nasze/kupowanie nam rzeczy... jeste dzisiaj skłonna wysunąć teze że myślą iż "jak nas przyduszą prezentami to przestaniemy mówić, a bedziemy tylko cieszyć oko" I dlatego kobiety uważają ze faceci cały czas mają 6 lat. Bo tylko 6-latki sa tak naiwne by w coś takiego wierzyć.
07-05-2012 23:00
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Szponer, piszesz dziś same mądre rzeczy! Jak to jest, że tak młoda osoba jak Ty ma w sobie tyle mądrości?
I jeszcze polterowe "koleżanki" nazywają Cię farciarą? Nie czujesz się dziś wspaniale?
07-05-2012 23:01
Eva
   
Ocena:
+5
07-05-2012, zigzak obiecuje Szponer platynową k10 na dzień kobiet.
Nie bądź bezpieczny, polter zapamięta.
07-05-2012 23:13
Obca
   
Ocena:
+1
Yup zigzak is a goner.
07-05-2012 23:13
Szponer
   
Ocena:
+1
Rumienię się. Chociaż ponoć jestem botem;)

Poza tym ja się zawsze czuję wspaniale, ale po komplementach polterowych koleżanek jeszcze lepiej:D
07-05-2012 23:14
Tyldodymomen
   
Ocena:
+1
koko koko zigzak spoko
podzik leży w szafie głęboko
wszyscy razem namawiajmy
limitke botowi dajmy
07-05-2012 23:16
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Szponer, udowadniasz właśnie tezę z GoTa - jesteś zwykłą kobietą :P

Evo - gdzie ja obiecywałem platynę?
07-05-2012 23:18
Szponer
   
Ocena:
+4
Zwykłą kobietą, ale z kostkami od zigzaka, HA! :P
07-05-2012 23:22
Eva
   
Ocena:
+1
Pierwsza i ostatnia "farciara" pojawia się tu:
Gwarantuje ci że cokolwiek tutaj dzisiaj nie powiemy, nie wpłynie na fakt że za rok na dzień kobiet kazda znas dostanie co najmniej kwiatka, co większe farciary platynowe k10

A w następnym komentarzu piszesz:
I jeszcze polterowe "koleżanki" nazywają Cię farciarą? Nie czujesz się dziś wspaniale?

Obca nie nazwała Szponer farciarą, powiedziała, że farciary dostają platynowe k10. Po czym Ty rzekłeś iż Szponer do grona farciar się zalicza. Ergo - powiedziałeś, że dostanie platynowe k10.
Proste.

EDYTA: Szponer - mistrzostwo :D
07-05-2012 23:23
Obca
   
Ocena:
0
@Zigzak apropo twojego

"Edit:
Obca, wiesz że to pytanie można dokładnie obrócic i my moglibyśmy zadac je wam? Tylko zaraz by było że seksizm w konotacji z "dajecie".
A dajecie wszak mnóstow radości, szczęścia i chęci do zycia."

Wiem że chciałes w skrócie powiedziec: 'cycki'.
I co tam seksizm, najwyżej bedzie flejm.... do którego mam zdcydowanie zły rodzaj avatara.

@Eva
Grabulcia za tą słuszną i jakże wielce logiczną argumentacje.
07-05-2012 23:26
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Obca nie nazwała Szponer farciarą, powiedziała, że farciary dostają platynowe k10. Po czym Ty rzekłeś iż Szponer do grona farciar się zalicza. Ergo - powiedziałeś, że dostanie platynowe k10.

powiedziała, że większe farciary , ja zaś podprogowo zasugerowałem Szponer, że nazwałyście ją farciarą.
Róznica między farciarą a większą farciarą jest taka jak między setką a meduzą z lornetą :)

Szponer - będzie Ci to policzone oczywiście na plus - wybrałaś już w jakim stroju elfki mam odbyc z Tobą ten cosplay? :)
07-05-2012 23:39
Szponer
   
Ocena:
+3
Elfiej czarodziejki oczywiście!
07-05-2012 23:41
Obca
   
Ocena:
+1
@szponer

Powiedz że zigzak będzie twoją magiczną bestią, ja to poprostu musze usłyszeć ! XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDd
07-05-2012 23:45

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.