» Blog » Dlaczego się wkurzyłem?
01-03-2010 14:26

Dlaczego się wkurzyłem?

Odsłony: 22

Jestem człowiekiem spokojnym (aż za bardzo) i ciężko wyprowadzić mnie z równowagi. Jednak kilka dni temu natrafiłem w gazecie na tekst, któremu udało się to wręcz perfekcyjnie. Ów artykuł, był to pełen zapis listu pani profesor Marii Doroty Majewskiej skierowanego do polskich wakcynologów (mówiąc po ludzku: naukowców zajmujących się szczepionkami). Ale po kolei...

 

Od pewnego czasu zdarzało mi się słyszeć o "rzekomej" szkodliwości powszechnie stosowanych szczepionek. Podchodziłem do tego bardzo sceptycznie - zwłaszcza, że te informacje trafiały do mnie głównie od osób wrogo nastawionych do Służby Zdrowia jako całości. Czasem wręcz na zasadzie "zlikwidować szpitale, lekarzy powywieszać, bo to wszystko oszuści i nikomu nie pomagają, a dla kasy blokują rozwój JEDYNIE PRAWDZIWEJ I SŁUSZNEJ bioenergoterapii/akupunktury/szamanizmu/itd." Nie miałem na to żadnych konkretnych dowodów, więc zakwalifikowałem sprawę do szufladki z podpisem "W sumie możliwe, ale niepotwierdzone".

No i właśnie teraz dostałem wystarczające (jak dla mnie) potwierdzenie.

O co dokładnie chodzi? W skrócie: wspomniana wcześniej prof. Majewska przeszło rok temu oficjalnie wypowiedziała się na temat "szkodliwości dużej liczby szczepień". Polskie Towarzystwo Wakcynologii wysłało w odpowiedzi protest, zwracający uwagę na popełnione przez panią profesor błędy, np. brak wymaganych do potwierdzenia jej tezy badań. Tekst owego listu znajduje się tutaj:

http://www.rpo.gov.pl/pliki/12585351420.pdf

Natomiast odpowiedź profesor Majewskiej (w całości wydrukowana w czytanym przeze mnie miesięczniku), jest tu:

http://www.autyzm-szczepienia.eu/uploads/List_do_wakcynologow_poprawiony%5B3%5D%20adobe.pdf

Pozwolę sobie ją podsumować - cały tekst liczy 11 stron i zapewne nie każdemu zechce się go czytać.

Profesor Majewska (neurobiolog) w ramach projektu Komisji Europejskiej prowadzi badania nad autyzmem (jeśli ktoś nie wie, co to takiego - niech zajrzy tutaj) - między innymi jego potencjalne powiązania ze szczepieniami. Szczególną uwagę zwraca na związek rtęci, thimerosal, stosowany w szczepionkach jako konserwant. Toksyczne działanie rtęci jest potwierdzone; tymczasem w latach 90-tych w 3 szczepionkach zalecanych dla dzieci w USA jej ilość przekraczała dopuszczalna normę... 125 razy. Dziwnym trafem w tym samym okresie nastąpił tam duży wzrost zachorowań dzieci na różne formy zaburzeń rozwoju - autyzm, ADHD, padaczka. Przeprowadzone badania (w liście za każdym razem podana jest dokumentacja i zwykle linki do jej elektronicznych wersji) wskazały na związek między częstotliwością ich występowania, a podawanym w szczepionkach thimerosalem. I co? I podczas poświęconej ich wynikom konferencji w roku 2000 dyskutowano przede wszystkim o tym, jak ukryć wyniki badań i ochronić producentów szczepionek oraz FDA (Food and Drug Administration) przed zalewem pozwów sądowych. Zastosowane w tym celu metody są opisane w w liscie (na podstawie oficjalnych raportów i artykułów, żeby nie było); nie napiszę, co myslę na ich temat, bo redakcja Poltera musiałaby mnie wtedy zbanować.

 

Dobra, ale czy nas obchodzi, co jakiś czas temu zrobiono paruset tysiącom (?) dzieciaków w Stanach? Nieszczególnie, jak sądzę. Tyle tylko, że prof. Majewska zwraca uwagę na pewien drobiazg; mianowicie w 2008 roku (wtedy pisała swój list) w Polsce dopuszczonych było 9 szczepionek zawierających thimerosal (według listu PTW były tylko dwie), w tym niektóre obowiązkowo podawane niemowlętom i szczepionki przeciw grypie. A w Europie Zachodniej wycofano je w roku 2000 (w Skandynawii 10 lat wcześniej) z powodu szkodliwości.

Czy kogoś jeszcze dziwi, że się zdenerwowałem?

Pozwole sobie jeszcze tylko zwrócić uwagę, że autorka listu nie żąda bynajmniej likwidacji systemu szczepień, ale proponuje zmiany w jego programie: wycofanie szczepionek z thimerosalem, ograniczenie ilości szczepień (wspomina wcześniej o zagrożeniu, jakie stanowi podanie dużych ilości szczepionek w krótkim czasie - odwołanie do Syndromu Wojny Zatokowej), większe rozłożenie ich w czasie, obowiązkową rejestrację powikłań poszczepiennych i kilka innych zmian, z których część powinna być wprowadzona dosłownie "na chłopski rozum" - np. "zobowiązanie szczepiącego lekarza do przeprowadzenia wstępnego wywiadu z rodzicami odnośnie alergii, astmy i innych chorób typu autoimmunologicznego oraz powikłań poszczepiennych u członków rodziny, co pozwoli przewidzieć, czy u danego dziecka mogą wystąpić groźne reakcje poszczepienne".

 

Uczciwie przyznam kilka rzeczy:

1) nie przekopałem się przez wszystkie zalinkowane w tekście dokumenty; zakładam, że skoro naukowiec ryzykuje swoja karierę (a przynajmniej pakuje się w awanturę) żeby coś powiedzieć, to chyba ma jakieś podstawy dla swoich twierdzeń;

2) czasopismo, w którym trafiłem na ów nieprzyjemny artykuł, to jedna z gazet skupiających się na bioterapii, duchach i innych dziwnych rzeczach. Ale w porównaniu z innymi znanymi mi tego typu periodykami jest chyba najbardziej konkretna i rzeczowa; poza tym, list prof. Majewskiej został napisany i udostępniony publicznie dużo wcześniej. Jeśli mimo tego fakt publikacji tekstu w takim a nie innym czasopiśmie podważa w czyichś oczach jego wiarygodność - nic na to nie poradzę.

3) jak łatwo się domyślić, nie jestem w stanie ostatecznie zweryfikować danych z artykułu. Ale przecież właśnie od tego mamy naukowców, prawda? 

Komentarze


Ezechiel
   
Ocena:
+5
Mając do wyboru prof. Majewską używającą listów otwartych, blogów i forów wegańskich oraz PZH powołujący się na badania EMEA, NIH i FDA wybieram raczej ludzi z PZH czy z wakcynologów.

Tu masz oświadczenie PZH. Masz szansę poznać różnicę pomiędzy rtęcią a jej pochodną.Tutaj możesz poczytać i pokajać się nad swoją umiejętnością źródeł.

Oczywiście p. prof. Majewska bez kłopotów przechodzi pomiędzy badaniami nad rtęcią a badaniami nad timerosalem.

Oczywiście jest szansa na to, że kolesie z CDC czy WHO są elementem spisku ujawnionego przez samotną badaczkę z Polski.

Oczywiście możemy być kontrolowani przez jaszczury z kosmosu.

Skoro p. Majewska pracuje w fajnym grancie, czekamy na publikację w Lancet lub w Nature. Publikację a nie "listy otwarte" czy wpisy blogowe.

Normalnie miałbym w nosie fakt, że rozmaici ludzie są nawiedzeni. Ale:
a) Dobro dzieci popaprańców mnie rusza
b) Istnieje graniczna liczba szczepień, która zapewnia względne bezpieczeństwo populacji kraju. Każdy popapraniec zwiększa ryzyko dla moich potencjalnych dzieci
01-03-2010 19:39
XLs
   
Ocena:
0
ps dzialo orgonowe ponoc dziala sa nawet filmiki na youtube ale czy to znaczy ze mamy w to wierzyć:>
01-03-2010 20:22
28652

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Z ciekawości przejrzałam ten list, nie zaczytywałam się co prawda, ale ten kwiatek natychmiast przyciągnął moją uwagę:

"zobowiązanie szczepiącego lekarza do przeprowadzenia wstępnego wywiadu z rodzicami odnośnie alergii, astmy i innych chorób typu autoimmunologicznego oraz powikłań poszczepiennych u członków rodziny, co pozwoli przewidzieć, czy u danego dziecka mogą wystąpić groźne reakcje poszczepienne. Takie dziecko powinno mieć opracowany indywidualny, bardzo ostrożny program szczepień".

Ameryka odkryta. Autorka nie ma pojęcia jak wyglądają takie procedury w naszym kraju, skoro pisze o czymś tak oczywistym i proponuje to jako jedną ze zmian w programie szczepień. No, ale jest szansa, że to ja przez całe życie obracam się w środowisku niezwykle kompetentnych lekarzy i świetnie doinformowanych rodziców chorych dzieci.
01-03-2010 22:30
Hastour
   
Ocena:
0
Nie przekonuje mnie prof. Majewska, sam się szczepię, i jak się dzieci przydarzą, to i je zaszczepić pozwolę.

Ale zgodzę się w jednej kwestii: skandaliczne jest, że jakiekolwiek szczepienia u dzieci są obowiązkowe. I tak, wiem, co to jest odporność populacji, ale zasada, że rodzic powinien sam decydować o zdrowiu swoich dzieci jest ważniejsza. Nawet rodzic-popapraniec.
01-03-2010 22:48
Kumo
   
Ocena:
0
(Kurczę, znowu polter zeżarł mój komentarz...)

@Ezechiel:
Dzieki za linki :). Zaznaczam, że nie mam zamiaru nikogo przekonywać do twierdzeń pani Majewskiej, bo sam nie jestem w 100% przekonany. Również wolałbym zobaczyć wyniki badań lub publikacje w "Lancecie". Wrzuciłem dane, cieszę sie z konkretnych odpowiedzi. Za to KATEGORYCZNIE wypraszam sobie posądzenia o wiarę w teorie spiskowe. Głęboko natomiast wierzę w ludzką zdolność do draństwa i dążenia do zysku za wszelką cenę, np. poprzez uznawanie za obiektywne badań sponsorowanych przez zainteresowaną stronę (tutaj: producentów szczepionek). Oczywiście działa to w obie strony - na ucieczce od szczepionek zawierających thimerosal/tiomerosal zarabiają producenci konkurencyjnych szczepionek:
http://www.zycie.ca/2009/10/szczep ionka-na-swinska-grype-szkodzi/

Z kolei odnośnie oświadczenia PZH:
1) połowa tekstu to na wpół łopatologiczne przypominanie o tym, jak ważne są szczepienia; usilnie sugeruje się w nim, że p. Majewska żąda całkowitej likwidacji szczepień, co jest nieprawdą.
2) nie ma podanej żadnej dokumentacji; wiarygodność przynajmniej części badań, na które powołuje się PZH, została podważona przez p. Majewską (podobnie jak tych, do wyników których jest link na drugiej podanej przez Ciebie stronie - też utrzymanej w niezbyt poważnym tonie, tak na marginesie). Do tego w żaden sposób się nie ustosunkowano.

Pozostałe argumenty same w sobie trafiają do mnie - ale znowu brakuje mi tutaj konkretów... Zwłaszcza, że thimerosal został w 2004 uznany za związek silnie toksyczny:
http://www.conncoll.edu/offices/en vhealth/MSDS/neuroscience/thimerosa l .pdf
Jak to się ma do zapewnień o jego nieszkodliwości? Jest tu jakiś biochemik? Bo wiem, że na Zachodzie często przyczepiają się do rzeczy, które teoretycznie-mogą-być-szkodliwe...

@mindark:
"No, ale jest szansa, że to ja przez całe życie obracam się w środowisku niezwykle kompetentnych lekarzy i świetnie doinformowanych rodziców chorych dzieci."
Niewykluczone...;) Ale jak rozumiem, jest to stały i obowiązkowy element procedury? Bo ja z kolei znam z doświadczenia zarówno bardzo kompetentnych i dokładnych lekarzy, jak i przykłady koszmarnego niedbalstwa i gładkiego olewania dobra pacjentów ze strony innych...
01-03-2010 23:34
28652

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@Kumo

Dokładnie, stały i obowiązkowy.
Oczywiście są lekarze i lekarze, ale w tym przypadku… Te choróbska mają taki charakter. Są mniej lub bardziej związane z układem odpornościowym, dlatego atrakcje ze szczepieniami to przy nich normalka i coś bardzo, ale to bardzo oczywistego. Można by długo o tym opowiadać, ale nie będę się wdawać w szczegóły. Tak, czy inaczej nie miałam jeszcze do czynienia z jakimkolwiek lekarzem, który by tego nie wiedział, a kilku niekompetentnych to po drodze już spotkałam ;) Zresztą - choćby dlatego, że szczepienia są obowiązkowe, to i w tym przypadku procedury nikt nie zaniedbuje.
02-03-2010 02:14
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+3
postaw se bańki to ci przejdzie
02-03-2010 17:17
ment
   
Ocena:
0
@~
Krótko i na temat, wujku Staszku. ;)
02-03-2010 18:40
Kumo
   
Ocena:
0
@~:
Bańki to świetna terapia na niektóre choroby (sprawdzone na sobie i nie tylko).
Dzięki Waszmości za dobre słowo.

@mindark:
Dzięki. Samemu trochę ciężko zweryfikować dane.

Podsumowując:
- wątpliwości odnośnie działania thimerosalu były na tyle poważne, że na Zachodzie zaczęto wycofywać go już dłuższy czas temu. Możliwe jednak, że było to spowodowane reakcją społeczeństwa, a nie konkretnymi przesłankami.
- thimerosal uznano za związek wysoce toksyczny. Jednak z drugiej strony, wyniki badań stwierdzają, że zostaje on szybko i bezpiecznie wydalony z organizmu, nie wyrządzając mu szkody. Mam wrażenie, że jedno nie pasuje do drugiego.
- szkodliwość tego związku stwierdzono tylko w w badaniach nie spełniających odpowiednich norm. Badania spełniające te normy nie wskazują na szkodliwość thimerosalu, ale jest sporo podejrzeń, że ich wyniki są zafałszowane; dotyczy to m.in. badań FDA (http://www.commondreams.org/views0 5/0616-31.htm), na które powołuje się polski PZH i badań IOM.

Tak czy inaczej, dziecięce szczepionki z thimerosalem albo zostały już wycofane, albo w najbliższym czasie będą. Przypuszczam, że w Polsce utrzymały się dłużej, bo sprzedano je po niższej cenie - na Zachodzie nikt ich (słusznie czy nie słusznie) nie chciał.
03-03-2010 12:23
~andzia

Użytkownik niezarejestrowany
    szczepienia
Ocena:
0
Znam osobę której dziecko po szczepieniu dostało choroby nieuleczalnej,więc co o tym myśleć?Sama mam syna 5,5letniego i właśnie zastanawiam się czy szczepić go kolejną dawką przypominającą na Tężec,polio,krztusiec,błonicę.Jako małe dziecko karmiony był piersią do2,5roku życia a mimo to miał alergie na różne pokarmy,był nadpobudliwy, w tej chwili wierzę prof.Majewskiej,myślę że alergie,ADHD,autyzm,i inne choroby są skutkami szczepień z thimeroz.,związkami glinu-i innych substancji konserwujących,przecież to nie może być bez wpływu na ludzki organizm.
12-03-2010 00:14
Scobin
   
Ocena:
0
Cieszę się, że napisała Pani o swoich wątpliwościach. Chciałbym wskazać dwie rzeczy:

1. W pierwszym komentarzu Ezechiela znajdują się linki do krytyki poglądów p. prof. Majewskiej, warto się z tą krytyką zapoznać.

2. Nie wiem, czy wspomniane dziecko zachorowało z powodu szczepionki; być może była to przypadkowa zbieżność w czasie, być może zachorowałoby i tak. Poza tym nawet jeżeli szczepienia mogą mieć czasem negatywne skutki uboczne, to brak szczepień i tak jest o wiele bardziej niebezpieczny.
12-03-2010 09:27
Kumo
    @~andzia:
Ocena:
0
Osobiście skłaniam się raczej ku poglądom p. Majewskiej, ale Scobin ma rację - choroba nie musi być związana ze szczepionką. Zreszta cała sprawa miała miejsce w 2008 roku, i być może dziecięce szczepionki z thimerosalem zostały wycofane, zgodnie z zapewnieniami PZH.

Jeśli chodzi o uczulenia, to według niektórych teorii często maja one podłoże psychiczne - znam kilka przypadków, kiedy alergia "przeszła" albo znacznie złagodniała np. po rozwiązaniu długotrwałych problemów rodzinnych. Poza tym, często mówi się że po 2 roku życia należy odstawić mleko, bo zaczynają się problemy z jego trawieniem.

Co najważniejsze moim zdaniem: wspomniane przez Panią problemy zdrowotne u dziecka są często związane z występowaniem pasożytów - mam na myśli często u nas występujące, a zarazem trudne do wykrycia lamblie: http://www.forumpediatryczne.pl/sp ecjalista/ep,172,Lamblioza. Warto według mnie spróbować kuracji ziołowej - są dostępne np. ziołowe krople na pasożyty (lepszy wybór dla dziecka, bo przeciwpasożytnicze mieszanki ziołowe są bardzo gorzkie); bardzo dobry preparat produkuje zakon bonifratrów, ale trzeba go zamawiać bezpośrednio u nich, np. przez internet. Nawet jeśli problem wynika z czego innego, to u dzieci jest zawsze spore ryzyko zarażenia pasożytami, więc profilaktyka nie zaszkodzi.
Przy tego typu terapiach trzeba pamiętac też o tym, że:
- leczyć muszą się wszyscy domownicy;
- kurację należy powtarzać co ok. 2 lata, zwłaszcza przy lambliach;
- na początku kuracji mogą pojawić się kłopoty trawienne, np. biegunka. To zwykle oznacza, że
należy kontynuować - organizm pozbywa się martwych pasożytów.

Odradzam natomiast stosowanie "cudownych preparatów, pomagających na wszystko". Nawet jeśli w ich opisie wspomina się o działaniu na pasożyty, to zwykle jest ono bardzo słabe, a preparat bardzo drogi.
12-03-2010 11:46

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.