Dlaczego (ogólnie wszystkie) zwierzęta ssą?
W działach: RPG, Fanboj i Życie | Odsłony: 168
Temat pojawił się już kilkakrotnie na łamach tutejszych blogów. Brzmi on: dlaczego ziemskie zwierzęta w grach RPG mają kiepskie statystyki i stanowią przeciwników niegodnych wyżej poziomowych drużyn? Tym razem spróbuję się z nim zmierzyć ja.
Temat zastanawia mnie już zresztą od jakiegoś czasu. Nasza rodzinna planeta obfituje bowiem w zwierzęta groźne i śmiertelnie groźne dla ludzi. Wiedzieli o tym nasi przodkowie. Czytając zbiory mitów czy eposów rycerskich napotkać możemy na opisy starć z niezwykle groźnymi zwierzętami: wilkami, dzikami, niedźwiedziami. Obawiano się też lwów, panter czy tygrysów. Co ciekawe, mimo, że zarówno literatura, jak i gry fantasy często odwołują się do tych obszarów kultury nader często pomijają temat niebezpiecznych zwierząt. Jeśli już je spotykamy, to przedstawione są one zwykle jako słabi, niezbyt niebezpieczni przeciwnicy niskich poziomów. Niekiedy możemy napotkać jakieś, potężniejsze ich odmiany: zwierzęta złowieszcze, prehistoryczne, zmutowane przez Chaos, gigantyczne lub nieumarłe ewentualnie magiczne wersje zwykłych (np. śnieżne wilki z Monster Manuala do DeDekowó czy soniczne z Disciples II). Są to jednak przeciwnicy, którzy w najlepszym wypadku prezentują średni poziom. Naprawdę potężnych wrogów, którzy mogliby zagrozić potężnej postaci wśród nich nie ma. Jakie są tego powody?
1) Stan faktyczny:
a) Czy zwierzęta są groźne?
Niewątpliwie tak. Na naszej planecie większość drapieżników w prawdzie nie atakuje człowieka, chyba, że są głodne (odnoszę jednak wrażenie, że większość drapieżników nie atakuje też niczego innego, gdy jest syta), chore, stare, ranne, bronią swoich młodych lub terytorium, zostały rozdrażnione, sprowokowane lub czują się zagrożone, co stanowi bardzo dużą gamę wyjątków. Spora część z tych zwierząt jest też w stanie człowieka zabić.
Nie ma w chwili obecnej chyba wiarygodnych statystyk, na których można by oprzeć rozważania nad niebezpieczeństwem prezentowanym przez zwierzęta. W chwili obecnej wypadki śmiertelne wskutek ataku ich ataku nadal zdarzają się, jednak są rzadkie. Ponosi za to odpowiedzialność przede wszystkim człowiek, gdyż zwyczajnie udało nam się wystrzelać większość niebezpiecznego tałatajstwa. Zrobiliśmy to oczywiście wcześniej, niż zaczęliśmy badać ich agresywne zachowania. Jedyne, w miarę spójne dane pochodzą z XIX wieku. Sądząc po danych dotyczących kilku tylko ludojadów można powiedzieć, że stworzenia te są bardzo groźne. Przykładowo:
- Pantera z Rudraprayag: 125 ofiar śmiertelnych
- Tygrys z Chowgarh: 64 ofiary śmiertelnych
- Tygrys z Champawat: 436 ofiar śmiertelnych
- Wszystkie ataki tygrysów na ludzi w latach 20 XX wieku: 7 000 ofiar śmiertelnych
- W miarę współczesne dane (1978-84) dla dystryktu Kheri: 128 ofiar śmiertelnych
Źródło to oczywiście Wikipedia.
Atak drapieżnika wygląda w następujący sposób (uwaga! trochę drastyczne!) lub (niedrastyczne). Jak widać, jest gwałtowny. Zwierzątka te ważą około 60-90 (pierwsze) do 200 (drugie) kilo. W obydwu sytuacjach nie bardzo wiem, jak się obronić. Nawet śmiałem wyposażony w działko vulcan nie dałby sobie rady. Jak pokonać ma tygrysa ktoś z mieczem czy tarczą nie wiem. Musiałby być jednak jakimś herkulesem na miarę Conana.
Tak naprawdę najniebezpieczniejszymi zwierzętami dzisiaj są jednak gatunki małe, w szczególności pszczoły (zabójcze dla alergików) i niektóre, tropikalne żmijowate (np. azjatyckie żmije). Te ostatnie mają bardzo silny jad i wredny zwyczaj zamieszkiwania w pobliżu ludzi. W efekcie zbierają duże, śmiertelne żniwo.
b) Odbicie w kulturze popularnej
Co ciekawe, w odróżnieniu od RPG spora ilość książek sławi dokonania wielkich łowców i walkę ze zwierzętami. Przez wiele lat istniał wręcz popularny archetyp wielkiego, białego myśliwego, który przemierza dzikie krainy wraz ze swoim wiernym psem i równie wierną fuzją, by ustrzelić niebezpiecznego ludojada (oparty zresztą na autentycznej postaci Jima Corbetta, angielskiego myśliwego i pisarza, łowcy ludojadów, obrońcy przyrody i bohatera narodowego Indii). Z dzikimi zwierzętami potykał się też Tarzan, zabijający gołymi rękami lwy, pantery i goryle czy Conan, dokonujący bardzo podobnych wyczynów oraz wielu innych herosów. Większość z tych książek i powstałych na ich podstawie filmów przedstawia zwierzęta w sposób dość odmienny od dzisiejszego. Drapieżniki są przebiegłe, ciągle głodne, niemalże diabelskie… Dybią tylko na okazję, by zrobić coś złego człowiekowi lub przynajmniej innym zwierzętom. Nie da się ukryć, że traktowane są jako szkodniki, stanowiące zagrożenie tak dla świata ludzi, jak i innych dzikich zwierząt. Zabicie ich przynosi ulgę zarówno przyrodzie, jak i cywilizacji, jest więc czynem bohaterskim, jednoznacznie dobrym. Jedynie Corbett w swoich książkach wykazuje inne refleksje.
Zwierzęta portretowane są jako groźne także we wszystkich poprzednikach fantastyki. Tak więc: w mitach bohaterowie dość często potykają się z naturalnymi zwierzętami. Herakles zabija wielkich rozmiarów lwa i dzika, które pustoszyły pewne regiony Hellady. Gilgamesz stacza walkę z bykiem. Ze zwierzętami potykają się bogowie Wikingów. Rycerze z eposów rycerskich leją się non stop z turami, dzikami, wilkami, lwami i panterami, zabijanie ich uznając za chwalebne, bohaterskie i niebezpieczne. Ze zwierzętami mierzą się też bohaterowie XIX wiecznych powieści przygodowych (np. literackiej Księdze Dżungli… Zwróćcie uwagę, że tygrys jest w niej jednoznacznie zły!), o czym już pisałem. Także powieści historyczne opisują spotkania z groźnymi drapieżnikami i roślinorzercami: turami, niedźwiedziami, wilkami...
Taki obraz jest silny gdzieś do lat 50-tych czy 60-tych XX wieku, potem zaczyna zanikać (spotkałem się kiedyś z określeniem Post World War II i Pre World War II Popculture… Ciekawe, czy faktycznie coś w nim jest?) kiedy zwierzęta wychodzą z mody. Niewątpliwie ma to zapewne związek z ruchem hipisowskim, w swojej naturze silnie proekologicznym. Do tego w fantastyce do głosu dochodzi tzw. Nowa Fala, w tym silnie nawiązujące do New Age, kobiece autorski jak późna Andre Norton, Mercedess Lackey, Marion Zimmer-Bradley czy Ursula LeGuin.
2) Dlaczego zwierzęta ssą?
a) Disney i Animal Planet
Od XIX wieku zmieniło się nasze postrzeganie zwierząt i przyrody (choć nie wszędzie). Podejście Wyciąć, Wybić i Zaorać powoli, zwłaszcza w kulturze popularnej zanika, ustępując modniejszemu „Ach! Nauczmy się gadać z drzewami!”. Częściowo dlatego, że lepiej znamy zarówno zwyczaje dzikich zwierząt, ja i rolę drapieżników w przyrodzie. Wiadomo już też, że nie da się ujarzmić matki natury, drzewa i lasy są potrzebne dla naszego, własnego dobra, a w nich koniecznie muszą żyć drapieżniki regulujące ilość roślinożerców… Często rolę tego drapieżnika spełnia w prawdzie człowiek (czego wielu już nie rozumie), bo system się poważnie rozregulował.
W rezultacie w kulturze popularnej zwierzęta nie są już przedstawiane jako paskudne, krwiożercze, głupie bydlęta, które należy czym prędzej zagnać do zagród lub wystrzelać. Dziś zwierzaki przedstawiane są jako łagodne, nigdy nie atakujące ludzi (chyba, że są zdesperowane lub zagrożone), mądre istoty, od których moglibyśmy się wiele nauczyć. Są dobre, nigdy nie biorą od natury więcej, niż im potrzeba, a co wzięły zwracają z nawiązką. Nie mordują, a jedynie zaspokajają głów, nie znają kłamstwa, nie są zdolne do zła. Tylko ludzie są dziś demoniczni, okrutni, głupi, burzą odwieczny porządek natury i wszędzie zanoszą swe zepsucie. Cały świat by odetchnął, gdyby wyzdychali!
Oczywiście jest to wizja mocno wyidealizowana oraz nieco naiwna i pokemoniasta. Abstrahując od jak najbardziej pozytywnej i koniecznej roli drapieżników w ekosystemie śmiało można założyć, że zwierzaki nie wyżerają wszystkiego, co się da tylko dlatego, że to, co się dało już dawno zostało wyżarte i zostało już tylko to, co uciekało / broniło się / było trujące / odrastało szybciej, niż można było to zjeść.
Jednak wiele osób wierzy w taką wizję. Nawet, jeśli nie z całego serca, to częściowo. Tak więc w głębi duszy w każdym z nas żyje wspomnienie jelonka Bambiego i lwiątka Simby. Myśl „właśnie zabiłeś mamę / tatę swojemu ulubionemu kumplowi z dzieciństwa” prześladuje chyba każdego myśliwego, także tego z pod znaku kostek i ołówka.
b) Kwestie etyczne
Pisząc te i inne notki korzystam obficie z Wikipedii. Wikipedia być może nie jest źródłem wiedzy zbyt rzetelnej, jednak obfituje w gigantyczne ilości ciekawostek wartych uwagi. Także dotyczących zwierząt. Przy okazji opisów większości zwierzaków po prawej stronie na serwisie tym umieszczono „pasek zdrowia” pokazujący, ile stworowi jeszcze pozostało mu czasu do wymarcia, a w niektórych wypadkach: do wymarcia na terenie Polski.
I choroba: nie wygląda to zabawnie. Większość zwierząt niebezpiecznych, drapieżnych i wrednych lub przynajmniej dużych niestety dostała od nas solidny łomot. W szczególności kotowate i psowate mają się nie najlepiej. Prawie wszystkie rekiny zjedli chińczycy, tylko świnie zasadniczo trzymają się nieźle, podobnie jak kopytne. Niedźwiedzie również mają się nienajgorzej, choć nie tyczy się to całego świata i wszystkich gatunków.
Na terenie Polski natomiast przetrzebione zostało niemal wszystko, co dało się przetrzebić.
Mimo wszystko nie jest fajnie wyobrażać sobie, że zabija się np. Leoparda Amnurskiego albo Irbisa będąc jednocześnie świadomym, że w rzeczywistości, mimo całego wysiłku naukowców i uczonych prawdopodobnie za góra 50 lat ich już nie będzie. To trochę tak, jak wyobrażać sobie, że zabija się dziecko.
c) Oczekiwanie niezwykłości
Ogromna część systemów przygodowych to systemy Fantasy, czasem Steampunkowe, Science Fiction lub PostApo… Wszystkie one mają swoją konwencje i pewne, szczególne elementy. Gra się w nie więc raczej dla tej konwencji. Tak więc: idąc przez bezdroża w Neuroshimie oczekujemy raczej mutantów, bandziorów z Hegemoni lub machiny Molocha niż stada wilków. W DeDekach: złudnej bestii albo pełzacza ścierwojada… W Warhammerze: mutantów albo zielonoskórych, bo właśnie te istoty kojarzą nam się ze specyfiką tych światów. Wilki, dziki, niedźwiedzie: nieszczególnie. Co więcej: wielu Graczom i Mistrzom Gry tego typu stworzenia wydają się wręcz zbyt pospolite.
Prawdopodobnie gdybyśmy grali w systemy, dla których zwierzęta są kanonicznymi wrogami potykalibyśmy się z nimi częściej. Np. w świecie Andre Norton codziennie pralibyśmy się ze śnieżnymi kotami.
c2) Siła ognia drużyny:
Mówię tu przede wszystkim o dwóch typach gier: a) systemach epickich b) systemach superbohaterskich c) systemach oferujących w miarę nowoczesną broń. Jeśli powiedzmy – stado wilków zaatakuje np. Solo z Cybrepunka lub Ulicznego Samuraja z Shadowruna, to niestety będzie to tragiczna pomyłka dla wilków… Nie minie zapewne jedna tura, nim zostaną wystrzelane. To samo spotka je gdy np. zaatakują rewolwerowców. Jeszcze gorzej będzie wyglądać sytuacja, gdy uderzą na coś, co jest na kule odporne, bowiem najpewniej będzie też odporne na kły i pazury. Niestety pewnie z 70% gier spełnia minimum jeden z tych postulatów.
c3) Ziemskie zwierzęta nie pasują do lokalnej estetyki
Część gier (np. Earthdawn, Talislanta niektóre światy w DeDekach jak Planescape, Darksun i Eberron) stawia na atmosferę pewnej, magicznej nieziemskości, niezwykłości i nietypowości. Nie wszystkie gry wykorzystują ten efekt w równym stopniu, jednak nie można zapomnieć, że takie są. Używanie zwykłych zwierząt zepsułoby całą ich atmosferę.
Choć oczywiście są i takie gry, w których nie wystawimy przeciwko graczom smoka, gryfa czy jednorożca. Jako takie wymienić można np. Conan'a, MiddleEarth, adaptacje Pieśni Lodu i Ognia, Pendragon... Z drugiej strony wiele innych tytułów z kolei jest nastawionych na walkę z ludźmi. Jeśli więc gramy np. w Legendę 5 Kręgów czy Grę o Tron to spodziewać się będziemy raczej spisku Skorpionów / Lanisterów, a nie uganiania się po lesie za wilkami.
d) Niewiedza
Z jakiegoś powodu wielu RPG-owców wyobraża sobie zwierzęta jako przeciwników niezbyt groźnych. Po części wynika to z tego, że najczęściej nie wiedzą oni, co zwierzęta potrafią. Sorki, ale interesujemy się najczęściej fantastyką, a nie zoologią. Informacje większości z nas ograniczają się do tego, co wynieśliśmy ze szkół. Te natomiast o rodzimej czy egzotycznej florze czy faunie uczą nas niewiele.
Nie wiem, jak jest dzisiaj, ale za moich czasów na biologii tłoczono nam do głów masę bzdur: ile komór w sercu ma płaz, a ile gad, jak mają zbudowane płuca etc. W liceum było jeszcze lepiej, bo doszła np. genetyka. Informacje te nikomu nie przydały się w życiu po nic (chyba, że ktoś został magistrem biologii i zaczął uczyć w szkole, ewentualnie został na uczelni), tymczasem kolejne już pokolenie Polaków nie jest w stanie odróżnić żmii od zaskrońca, czy sosny od jodły.
W efekcie w prawdzie każdy z nas kojarzy np. rysia, dzika, żbika, łosia, niedźwiedzia albo wilka, jednak nikt nie wie, jakie możliwości mają te zwierzęta, co potrafią i które z nich stanowią zagrożenie dla człowieka. To samo tyczy się np. jaguara, lamparta czy geparda. Wszystkie z nich to „średnie koty drapieżne”. Co to znaczy: średni kot drapieżny? Tego się nie dowiemy bez wizyty w Zoo.
Podręczniki do RPG niewiele nam w tym pomagają. Większość z nich zawiera bardzo szczątkowe informacje o zwierzętach. Spowodowane jest to między innymi tym, że mało który system traktuje o walce z nimi lub polowaniach. Jeśli już, to stworzenia te upchnięte są gdzieś pod koniec bestiariusza, mają bardzo krótkie opisy i nieciekawe, niezbyt oddające rzeczywistość statystyki. Pomijając różnice w tematyce gier, w którą zwierzaki nie zawsze się wkomponowują powody są jeszcze dwa tak więc 1) twórcy RPG najczęściej też interesują się fantastyką, a nie zoologią i często nie wiedzą, co powinni napisać 2) zakładają, że jeśli ktoś będzie potrzebował jakichś informacji o prawdziwych zwierzętach, to sprawdzi w bardziej kompetentnym źródle np. na Wikipedii.
e) Bo są zwierzętami
Kolejny powód dla którego zwierzęta ssą spowodowany jest tym, że są zwierzętami. Zwierzęta nie mają bowiem wielu ludzkich cech, przez co ich zastosowania w grze są ograniczone. W pierwszej kolejności: nie mówią. Jako, że nie mówią, to nie mogą kłamać, spiskować ani snuć intryg. Ogranicza to ich rolę w wielu scenariuszach. Stado wilków, lwów, pantera, niedźwiedź czy dzik mogą stanowić więc przeciwnika np. w dungeon crawlu. Raczej jednak nie oprzemy jednak na ich postaciach żadnej przygody typu śledztwo czy intryga.
f) Bo nie mają magicznych / specjalnych zdolności
Łączy się to z punktem D. W naturze zwierzęta mają całą masę fajnych supermocy. Jedne szybko biegają, inne daleko skaczą, jeszcze jedne latają albo są jadowite. Jednak rzadko są one oddawane w mechanice. Weźmy przykład pierwszy z brzegu. Księga Potworów do 3 edycji Dungeons and Dragons. Pierwsze dwa opisane tam zwierzęta to Bizon i Dzik. Samiec bizona waży około 1 tony, dzika: 200 kilo. Wkurzeni przedstawiciele obydwu tych gatunków reagują tak samo: szarżują na to, co ich wkurzyło. Biegają dość szybko, tak więc powinni zrobić z niego z łatwością marmoladę samym swym ciężarem. Jest tak w rzeczywistości. Dzik to prawdopodobnie najniebezpieczniejsze zwierze w naszych lasach, tym bardziej, że występuje w grupach.
Na logikę oba gatunki powinny otrzymać jakieś zdolności typu „Szarża”, „Atak z rozpędu”, „Tratowanie”, a w najgorszym wypadku „Przewrócenie”. Tymczasem…
Tymczasem oba mają skalę wyzwania 2, HP na jeden strzał fireballem i zadają 1k8 ran z małymi premiami z Siły. Do tego Bizony, jeśli się je wystraszy uciekają od niebezpieczeństwa (co jest częściowo prawdą), a dziki nawet umierające są niebezpieczne (co ponownie jest częściowo prawdą). Szarż i tym podobnych zdolności brak.
Choć należy oddać twórcom DeDeków racje w jednym. Rozjuszony dzik czy bizon faktycznie potrafi rozgonić w tym systemie bandę goblinów lub orków.
Drugi problem ze zwierzętami polega na tym, że ich umiejętności są niestety dość ograniczone. To znaczy: możemy zapomnieć o tym, że będą ziać ogniem, wydzielać chmury gazu trującego, regenerować się w niezwykłym tempie, strzelać laserami z oczu, używać magii lub psioniki tudzież innych, podobnych mocy. Kiepsko więc nadają się na bossów oferujących możliwość ciekawej i niezwykłej walki.
g) Save or Die:
Kolejny problem ujawnił się, gdy pisałem Czas Waśni. Zwierzęta miały być w nim równoważnymi przeciwnikami, co nawiasem mówiąc skopałem. Problem polega na tym, że gdyby realistycznie oddać walkę z dzikimi zwierzętami, to, zwłaszcza w systemach odwołujących się do epok przeszłych prawdopodobnie okazałoby się, że stanowią przeciwnika nieatrakcyjnego, bo wręcz morderczego. Dotyczy to zwłaszcza gatunków dużych i ciężkich. W szczególności groźnego dla osób wyposażonych w najefektowniejsze i najbardziej wspierane przez systemy uzbrojenie: miecze, pały, topory czy też wszelkie, magiczne techniki Kung-fu.
Weźmy takiego samca dzika. Waży on jak pisałem: 200 kilo, czyli mniej-więcej tyle, co mały samochód. Jeśli na nas szarżuje, to owszem możemy ciąć go mieczem, toporem albo nawet kopnąć. Problem w tym, że – nawet jeśli go zabijemy (dajmy na to, że jesteśmy Exalted / Epikiem / Adeptem / Garou / Kaintą i mamy supermoce) to on nie wyparuje jak w grze komputerowej, tylko nadal na nas wpadnie. Efekt będzie jakby nas potrącił samochodów. Jeśli dzik nie umarł na miejscu, to zapewne zdoła z nas wypruć flaki. Jeśli umarł: pewnie mamy złamane kilka kości i musimy się z pod niego wygrzebać.
Podobnie jest np. z drapieżnikami. Lew, lampart, puma czy wilk nie wykonują ataku paszczą raz na turę zadając 1k8 +10 ran. Przedstawiciele tych gatunków wykonują na ciebie skok (skaczą na dystans kilku metrów), celując w gardło. Lew czy tygrys ważą około 200 kilo, lampart: do 90, więc po otrzymaniu ciosu taką torpedą człowiek pada na ziemię. Owszem, można podczas skoku próbować znowu przywalić mu Pięścią Smoka albo przebić mieczem. Niestety mają zasięg pazurów większy, niż my zasięg ręki (z mieczem). Jeśli nie zabijemy kotka na miejscu (a nawet, jeśli miecz wejdzie po rękojeść, to zwierzak będzie potrzebował trochę czasu by zejść z tego świata), to on natychmiast wczepi się zębami w nasze gardło i nie puści, dopóki się nie udusimy (zważywszy, że najpewniej przegryzł nam tchawicę udusimy się natychmiast), a pazurami wbije się w nas jak kotek (przy czym jego pazury w odróżnieniu od kotkowych wystarczą, żeby nam wypruć flaki).
W zbliżony sposób załatwią nas wilki (które obskoczą jednego członka drużyny ze wszystkich stron próbując przegryźć mu gardło, a pozostałych zignorują), krokodyl albo niedźwiedź.
Spotkanie z jeleniem pewnie skończy się jak potrącenie, tym razem nie przez samochód, tylko motor (90-350 kg wagi, za to biegnie szybciej od dzika). Jak się skończy starcie z łosiem nie jestem pewien, bo w źródle, z którego korzystam (Leksykon Zwierząt) nie pisze, ile waży. Jednał łoś jest większy od jelenia, czyli ma pewnie powyżej pół tony wagi. Jest też ponoć (z racji swego rozmiaru) najbardziej agresywny i najmniej się boi ludzi. Najłatwiej chyba z tego wszystkiego poradzić sobie z niedźwiedziem. Jest stosunkowo najmniej drapieżny, nieprzystosowany do przegryzania gardeł. Nie szarżuje też w celu stratowania wroga. Za to łazi po drzewach.
Wspominałem już, że połowa z tego badziewia ma zasięg pazurów większy, niż ręka z mieczem? Wspominałem. W ogóle nie za bardzo sobie wyobrażam, jak poradzić sobie z czymś takim bronią białą. Może za pomocą dzidy? Albo z łuku? Albo jeszcze lepiej: z konia / rydwanu. Polowanie na te zwierzęta było w końcu sportem. Prawdopodobnie dość ekstremalnym.
Tak więc: jeśli chcielibyśmy to oddać na mechanikę wyglądałoby to zapewne tak: Atak lwa: wykonaj unik, jeśli ci się nie udało, przyjmij masywne obrażenia jak od potrącenia małym fiatem oraz wykonaj Rzut Obronny Przeciwko Przegryzaniu Gardła. Jeśli ci się nie powiedzie: losuj nową postać, jeśli ci się powiedzie: przyjmij kolejne, masywne obrażenia. Test wykonuj co turę, aż nie umrzesz, albo ktoś nie zabije lwa. Dopóki lew cię trzyma jesteś przygnieciony i nie możesz nic robić, aż cię nie wypuści… Po prostu słodkie, prawda?
Inny problem to małe zwierzęta, zwłaszcza węże. Coś takiego, co ma 1 hp, za to jad wystarczająco mocny, by zabić postać. Walka z takim przeciwnikiem jest wyjątkowo nieciekawa. Jeśli ty go trafisz: zabijesz go na miejscu. Jeśli on cię trafi: on ciebie zabije. Nie na miejscu, ale po długich męczarniach.
3) Co z tym fantem zrobić?
a) Rozpisać inaczej
Pierwszą rzeczą, którą należałoby zrobić ze zwierzętami, jeśli chcielibyśmy uczynić z nich równorzędnych przeciwników powinno być rozpisanie ich od nowa. Dziś traktowane są bardzo często jako istoty bez żadnych ciekawych mocy i zdolności. Należałoby im je dodać, bazując na ich naturalnych umiejętnościach. Wypadałoby je także wyposażyć w jakieś atuty / charmy / featy / talenty czy czym tam dysponuje dany system. Wypadałoby też podnieść im statystyki. Skala Wyzwania 3 dla Lwa w DeDekach 3ed to dla mnie stanowczo za mało. IMHO powinno być 5. Dajmy królowi zwierząt nieco majestatu. W wielu systemach będziemy musieli wręcz wykonać całą pracę za autorów. Np. sądząc po Bestiariuszu Starego świata w Warhammerze 2ed niedźwiedzie nie występują, bo nie ma w nim ich statystyk (pewnie zjedli je zwierzoludzie).
Problem polega na tym, że jeśli zaczniemy poprawiać statystyki, to część systemów po prostu się posypie. Jeśli podbijemy tego lwa do Skali Wyzwania 5, to w DeDekach z miejsca będziemy musieli zmodyfikować wszystkie czary wezwania.
b) Szablony
Kilka systemów (np. DeDeki 3ed i ich klony, krewni, potomkowie i naśladowcy) posiada w bestiariuszach zestawy szablonów, które można nałożyć na dowolnego potwora, czyniąc z niego np. pół demona lub wampira. Niestety fani naturalnych zwierząt rzadko znajdą tam coś dla siebie.
Jednakże opierając się na tym wzorcu można stworzyć szereg innych szablonów, bliższych światu przyrody, które pozapakowywałyby statystyki danego stworzenia. Przykładem takich szablonów mogłoby być: Ogromny osobnik, Przywódca stada, Ludojad, Szczególnie dziki etc.
W Warhammerze 2ed rasy inteligentne mają trzy własne szablony tzw. "statusy plemienne". Są to Szaman, Siłacz i Knuj. Niegłupim pomysłem byłoby stworzenie podobnych dla zwierzaków.
c) Klasy
Kolejnym pomysłem, zwłaszcza dla systemów umożliwiających coś takiego byłoby dodanie zwierzętom klas. Na pierwszy rzut oka pomysł jest głupi. Jak to? To szczur ma się nauczyć magii, albo walczyć mieczem?
Z drugiej strony: zauważmy, że w mitach i legendach występuje wiele niezwykłych i magicznych zwierząt. Nie mówimy w prawdzie o zwierzętach magicznych, ale o niezwykłych jak najbardziej. Przykładowo: do 12 prac Heraklesa należało: zabicie Lwa Nemejskiego, schwytanie dzika erymantejskiego czy też kradzież klaczy Diomedesa.
To, jakie klasy można by im dać zależy od systemu. W DeDekach nie kombinowałbym za wiele, tylko machnął Zbrojnego, ewentualnie Wojownika lub Barbarzyńce (żeby oddać dziką naturę stworzenia). Owszem, trzeba by nieco nagiąć i oszukać mechanikę, ale korzyści widać gołym okiem. Otrzymujemy nowe kostki Wytrzymałości, premie do Rzutów Obronnych, BA i Atuty. Nawet wybór tych ostatnich nie jest szczególnie trudny. Podręcznik Władcy Dziczy podaje bowiem od razu listę przeznaczonych dla zwierzaków. Są to: Atak z powietrza, Bieg, Błyskawiczny Refleks, Czujność, Finezja w Broni, Gigantyczna Twardość, Krasnoludzka Twardość, Krzepkość, Pochwycenie, Poprawiona inicjatywa, Poprawione trafienie krytyczne, Potężny atak, Smocza twardość, Sprawniejsze latanie, Twardość, Uniki, Unoszenie się, Walka na ślepo, Wielka wytrwałość, Wielokrotny atak, Żelazna wola, Zmysł walki, Zogniskowanie broni, Zwrot przez skrzydło.
Wszystkie atuty broni odnoszą się oczywiście wyłącznie do broni naturalnej.
Ja do tej listy dodałbym jeszcze: Atak w przelocie, Poprawiona bycza szarża, Porywająca szarża, Tratowanie (dla zwierząt szarżująco-tratujacych) oraz Atak z doskoku (dla zwierząt skaczących np. tygrysów) oraz Ruchliwość, Poprawione przewracanie i Tropienie (dla wszystkich).
W Earthdawnie, który znam tak słabo, że nie powinienem się na niego powoływać chyba nie ma nic odpowiedniego. Jednak pewnie dałoby się stworzyć dyscyplinę (jak już pisałem: były i są zwierzęta legendarne) Specjalne Zwierzę po prostu składając na nią talenty innych dyscyplin zwyczajnie pasujących. Zapewne w pierwszej kolejności w jej skład wchodziłyby te Zwiadowcy i Władcy zwierząt.
W Warhammerze, gdyby nie to, że większość zwierząt (w drugiej edycji, podręcznika do pierwszej nie miałem już z 5 lat w łapach i nie pamiętam takich szczegółów, trzeciej edycji nie widziałem i raczej nie zobaczę) nie miało statystyk sprawa jest prosta. System ten nie ma tylu zależności, co DeDeki, więc wystarczy po prostu dorzucić procentów tu i ówdzie i jest spokój. Można by też wrzucić zwierzakom trochę talentów i umiejętności. Ja bym stawiał na: Skradanie się, Spostrzegawczość, Sztuka przetrwania, Tropienie, Ukrywanie się, Unik,Wspinaczka, Bardzo silny, Bardzo szybki, Bijatyka (ze względu na premię podczas walki bez broni), Chodu!, Czuły słuch, Groźny, Morderczy atak, Odporność na Chaos, Choroby, Trucizny i Magię, Odwaga, Silny cios, Straszny, Przerażający, Szał bojowy, Szczęście, Szósty zmysł, Szybki refleks, Twardziel, Wędrowiec, Widzenie w ciepności, Wyczucie kierunku, Wyostrzone zmysły, Zapasy (za premię do walki bez broni).
W systemach typu WoD, Exalted, L5K czy 7th Sea natomiast wystarczy podpakować odpowiednie umiejętności, cechy i kręgi do poziomu, jaki sobie wymarzymy.