18-03-2009 23:24
Dlaczego nie fersztejen? My wszytsko fersztejen.
W działach: gry planszowe | Odsłony: 48
Podniecony hurraoptymistyczną oceną gry w Świecie Gier Planszowych nabyłem niegdyś Periklesa. Uwierzyłem recenzentowi – przyznaję moja wina. Na szczęście nowa gra kosztowała mnie niecałe 90złotych z przesyłką (to i tak o połowę mniej, niż była ona warta, kiedy pojawiła się recenzja w ŚGP). Rebel robił taką promocję jakąś na Walleca (autora gry) więc cieszyłem się z okazji.
Gra niestety nie sprawdziła się i po pierwszej rozgrywce moja wychowana na Grze o Tron ekipa darowała sobie dalsze boje – prosta kościana losowość nie jest nam w smak. Zgodnie jednak doceniliśmy wartość tej części mechaniki, która odpowiada za stronę polityczną gry.
Postanowiłem sprzedać Periklesa Ustaliłem cenę na 70 zyli, lecz zostawiłem możliwość zamiany na inną grę. Po jakimś czasie przyszła oferta zamiany na Taina. Rozumiem, że Perikles ciągle stał nisko, że kontrahent może szukał szybkiej okazji, a ja nie zaznaczyłem, że interesuje mnie coś podobnego gabarytowo lub tematycznie, albo w stopniu skomplikowania czy wykonania. Ot, nie ten kaliber gier. Za 7 dych nikt nie chciał – w rebelu stała niewiele drożej i w folii (20 zyli za folię – też mi interes). Potem cisza – długa cisza, więc obniżyłem cenę.
Ustaliłem ją haniebnie nisko na 55 złotych. Dopisałem, że mogę zamienić na Struggle of Empires lub inną grę. Po jakimś czasie przyszła oferta na Witchcrafta. Tu mnie coś tknęło. Jasne, rozumiem wziąłbym kasę, wziąłbym wówczas te 55 zyli, ale bądźmy poważni. Oferuję grę używaną i z tego powodu obniżam cenę. Kontrahent takoż mi coś takiego oferuje i chce ceny sklepowej. Ja sprzedaje o 40% taniej, ale zamienić chciałbym się na coś o wartości podobnej, acz sfatygowanej użyciem.
Po długim czasie ponawiam ofertę. I szybko zgłasza się do mnie kilku chętnych – aż dziw bierze, że mogę wybierać 55 zyli, 60 zyli, wymiana na Bohnanzę z dodatkiem. O co biega. Wchodzę na rebela. A o to biega, że cena Periklesa skoczyła do 110. Dobrze, że sprawdziłem – czekam jeszcze zaciekawiony rozwojem sytuacji. Przychodzi oferta na wymianę mojego Periklesa na 1960: Making of President + 30 złotych dopłaty.
No i co sobie tu myśleć. To wreszcie sensowna oferta, która nie krzywdzi żadnej ze stron. Kontrahent uwzględnił wartość rynkową swojej gry i mojej w równej proporcji. Zaproponował dopłatę i pewnie bym wytargował te 10 zyli upustu – ale co tam, niech ma, niech już Perikles znajdzie lepszego pana, niech mi to nie leży na półce. Ta dycha się mu należy za to, ze mnie potraktował poważnie.
Gra niestety nie sprawdziła się i po pierwszej rozgrywce moja wychowana na Grze o Tron ekipa darowała sobie dalsze boje – prosta kościana losowość nie jest nam w smak. Zgodnie jednak doceniliśmy wartość tej części mechaniki, która odpowiada za stronę polityczną gry.
Postanowiłem sprzedać Periklesa Ustaliłem cenę na 70 zyli, lecz zostawiłem możliwość zamiany na inną grę. Po jakimś czasie przyszła oferta zamiany na Taina. Rozumiem, że Perikles ciągle stał nisko, że kontrahent może szukał szybkiej okazji, a ja nie zaznaczyłem, że interesuje mnie coś podobnego gabarytowo lub tematycznie, albo w stopniu skomplikowania czy wykonania. Ot, nie ten kaliber gier. Za 7 dych nikt nie chciał – w rebelu stała niewiele drożej i w folii (20 zyli za folię – też mi interes). Potem cisza – długa cisza, więc obniżyłem cenę.
Ustaliłem ją haniebnie nisko na 55 złotych. Dopisałem, że mogę zamienić na Struggle of Empires lub inną grę. Po jakimś czasie przyszła oferta na Witchcrafta. Tu mnie coś tknęło. Jasne, rozumiem wziąłbym kasę, wziąłbym wówczas te 55 zyli, ale bądźmy poważni. Oferuję grę używaną i z tego powodu obniżam cenę. Kontrahent takoż mi coś takiego oferuje i chce ceny sklepowej. Ja sprzedaje o 40% taniej, ale zamienić chciałbym się na coś o wartości podobnej, acz sfatygowanej użyciem.
Po długim czasie ponawiam ofertę. I szybko zgłasza się do mnie kilku chętnych – aż dziw bierze, że mogę wybierać 55 zyli, 60 zyli, wymiana na Bohnanzę z dodatkiem. O co biega. Wchodzę na rebela. A o to biega, że cena Periklesa skoczyła do 110. Dobrze, że sprawdziłem – czekam jeszcze zaciekawiony rozwojem sytuacji. Przychodzi oferta na wymianę mojego Periklesa na 1960: Making of President + 30 złotych dopłaty.
No i co sobie tu myśleć. To wreszcie sensowna oferta, która nie krzywdzi żadnej ze stron. Kontrahent uwzględnił wartość rynkową swojej gry i mojej w równej proporcji. Zaproponował dopłatę i pewnie bym wytargował te 10 zyli upustu – ale co tam, niech ma, niech już Perikles znajdzie lepszego pana, niech mi to nie leży na półce. Ta dycha się mu należy za to, ze mnie potraktował poważnie.