» Blog » Dlaczego konie w RPG ssą?
12-08-2010 19:09

Dlaczego konie w RPG ssą?

W działach: Fanboj i Życie, RPG | Odsłony: 284

Idea tej notki wzięła mi się z Exalted. Inspiracja ma dwa źródła. Pierwsze, to fakt, że rozśmieszyły mnie dwie moce z podręcznika podstawowego. Były to: Racing Hare Method oraz Flashing Thunderbolt Speed. Obie moce działają tak samo… Z tym, że pierwsza jest lepsza. Pierwsza moc pozwala bardzo szybko (Stamina + Essence x 10 mil na godzinę, statystyki podane z przed erraty, która mocno namieszała) biec. Druga: jechać konno (Stamina wierzchowca x 10 mil na godzinę, przeciętny koń ma 3 Stamina, podczas gdy Solar będzie miał minimalnie 2 Stamina i 2 Essence już w momencie kreacji postaci). Na początku się trochę pośmiałem. Potem doszedłem do wniosku, że w zasadzie nigdy nie grałem konnym i poza jednym wyjątkiem z początków mojej kariery Mistrza Gry: nikt u mnie takim nie grał w żadnym systemie. Dzieje się tak nawet mimo tego, że część systemów, w jakie grałem posiadało wiele, ciekawych opcji dla konnych. Myślę, że taka sytuacja ma wiele przyczyn. Najważniejsza z nich jest jednak taka, że konie ssą.


Jest to sytuacja dziwna. Tym dziwniejsza, że jeździectwo było jednym z tych wynalazków, które zrewolucjonizowały sztukę wojenną. Jeździec jest także de facto wiele groźniejszym przeciwnikiem, niż pieszy. Dzieje się tak choćby dlatego, że może nosić cięższą zbroję, ale dysponuje też nową, potężną bronią, której pieszemu brakuje: koniem, który może zostać użyty do rozjeżdżania wrogów (ok, ja wiem, że to nie jest prawidłowe wykorzystanie konia, ale przecież zawsze lepiej móc kogoś rozjechać, niż móc być rozjechanym). Tymczasem w RPG jakoś bardzo wyraźnie to nie działa. Dlaczego tak się dzieje? Przyczyny są różne:


1) Co prawdopodobnie nikomu w koniach nie przeszkadza


Na początku myślałem, że przyczyna, z której nasze zwierzaki nie są popularne jest stosunkowo prosta. Otóż duża część przygód toczy się w terenie zamkniętym (lochy, miasta) lub w innych warunkach, które uniemożliwiają wykorzystanie koni (np. na różnych spotkaniach biznesowych, dworach szlacheckich, w karczmach, podczas śledztw etc.). Do tego konie są dość drogie, trzeba się nimi zajmować karmić etc.


Jednak wiele gier daje do dyspozycji wiele, innych od koni środków transportu. Wszelkiego rodzaju czołgi, mechy czy statki kosmiczne cieszą się dużo większym wzięciem. Nie da się ukryć, że użycie tego typu maszyny w lochach jest jeszcze bardziej upierdliwe, niż konia. Jednocześnie jej zdobycie i utrzymanie też są droższe. Jednak ludzie wyraźnie uważają, że bardziej cool jest mieć mecha, jak Shinji z Evangeliona lub inny pokrak z chińskiej bajki porno, niż konia, jak jakiś fajny gość z mieczem


Przyczyn jest kilka. Jedną z głównych jest jednak zapewne fakt, że statki kosmiczne, mechy i czołgi są zwykle ciężej uzbrojone i dają większe bonusy od koni: Trudniej też takie zniszczyć, dzięki czemu zainwestowana kasa się zwraca.


2) Co ludziom w koniach przeszkadza:


a) Konie mają kiepskie statystyki


Jak powszechnie wiadomo jeździec jest znacznie groźniejszym przeciwnikiem, niż pieszy. Jednak nie, jeśli gramy w RPG. Szczególnie, jeśli gramy w jakieś RPG o superbohaterach np. system Heroic Fantasy (o systemach Epickich nawet nie warto wspominać). Szybko okazuje się bowiem, że konie są dla nas tylko przeszkodą. Widać to szczególnie wyraźnie w DeDekach, gdzie Ciężki Rumak ma jedynie 30 hp, bardzo mało w porównaniu z postacią koło 10 poziomu… Warhammerze, gdzie Rumak Chaosu ma statystyki zbliżone do Orka (choć trzeba mu przyznać, że jest żywotniejszy) , Exalted, gdzie na podręcznikowych zasadach lepiej inwestować w Athletics niż Ride, bo inaczej koń będzie nas spowalniał (choć są wyjątki, zwłaszcza Sidereale i ich rumaki – bogowie) i gdzie może się zdarzyć, że (grając DB-ilem) usmażymy naszego wierzchowca własną mocą… Legendzie 5 Kręgów, gdzie (przynajmniej w 1 edycji) konie te abstrakcyjne istoty z legend, (zupełnie jak lokalne smoki), więc nie mają podanych statystyk…


Jeśli jedziemy do walki przeciwko dowolnemu, silniejszemu przeciwnikowi możemy być pewni, że załatwi nam w pierwszej kolejności konia. Po prostu wyłuskanie go jest łatwiejsze, niż zabicie nas. Koń np. nie ma na sobie zbroi. Będziemy więc kupę kasy do tyłu. Tak więc nikt nie inwestuje w konie.


Co ciekawe ludzie nie boją się ryzykować pojazdów. Jednak czołg lub statek kosmiczny zwykle mają więcej HP i grubszy pancerz. Dzięki temu nie musimy ich kupować na nowo po każdej nawalance.


b) Konie są przegięte i przez to drogie


Bynajmniej nie jest to sprzeczność. W pierwszych dwóch, wymieonionych systemach konie mają całkiem niezłe statystyki i są bardzo przydatne, pod warunkiem, że korzysta z nich niedoświadczona postać. Spójrzcie: Rumak Bojowy w młotku ma statystyki Orka, może nawet Czarnego orka. Jeśli więc jest nas czworo Graczy na koniach i atakuje nas 6 orków pieszo, to tak naprawdę nawalamy i bronimy się tak, jakby było nas 8 osób w drużynie. Jeszcze lepiej jest w DeDekach, gdzie Ciężki Rumak ma nie tylko 30 HP (czyli tyle, co cała drużyna pierwszolewelowców lub 6 orków), ale też jeszcze 3 ataki… Toż to prawdziwa maszyna do zabijania jest! I siedzi na niej jeszcze psychopata z mieczem!


Oczywiście Mistrzowie Gry głupi nie są i nikt nie pozwoli graczowi startować z tego typu rzeźnickim ekwipunkiem, jak Ciężkie Rumaki. Dlatego też takie zabawki pojawiają się zwykle później, gdy są już de facto nieprzydatne.


Zwrócić należy uwagę na fakt, że w DeDekach i D20 konie to zwierzęta bardzo porządne. Zwłaszcza w settingach typu Midnight, gdzie możliwość szybkiej ucieczki często jest w cenie. Jednak niestety w DeDekach większość ekwipunku podlega wymienialności. Tzn. jeśli mamy miecz +1, to za kilka poziomów będziemy potrzebować miecza +2. Podobnie jest ze zwierzętami. Na początkowych poziomach koń się sprawdza. Potem jednak powinniśmy się przesiąść na galaretowaty sześcian. Koni +2 nie ma, choć w dodatku Władcy Dziczy pojawiają się rumaki złowieszcze i legendarne (225 HP!!!), jednak nigdzie nie pisze już np. ile to diabelstwo kosztuje, ani jak je zdobyć. Trudno więc oczekiwać, żeby gracze chętnie je kupowali.


c) Koń: żywa pułapka


Kolejny powód dla którego konie nie są popularne są wszelkie karne modyfikatory, które przysługują każdej osobie, która wsiądzie na ich grzbiet. Twórcy gier RPG wychodzą chyba z założenia, że każdy, kto nie jest genialnym jeźdźcem po wejściu na wierzchowca natychmiast spadnie, a jak spadnie, to się zabije.


Uczciwie mówiąc nie wiem, jak to tak naprawdę jest. Będąc człowiekiem rozsądnym staram się trzymać z daleka od wszelkich brudnych i potencjalnie śmierdzących zwierząt, zwłaszcza jeśli są większe od mojej osoby. Jednak wydaje mi się, że w światach, w których wymyślono już jeździectwo, a nie wymyślono jeszcze samochodów musi być ono umiejętnością dość podstawową, porównywalną do powiedzmy prowadzenia samochodu. Oczywiście umiejąc coś niecoś prowadzić nie pokierujemy ani TIR-em ani bolidem Formuły 1. Jednak możemy przejechać z Krakowa do Warszawy bez większych problemów. Podejrzewam, że podobnie jest koniem. Zwłaszcza jakimś niedużym i spokojnym… Tym bardziej, że są np/ wycieczki turystyczne (to niesamowite co ludzie potrafią robić w wolnym czasie, zamiast grać w Quake, jak Bóg przykazał), w trakcie których ludzie są sadzani na konie (nawet jeśli jest to ich pierwszy) i wypuszczani do lasu i w góry. O dziwo wracają! Ba! Robią sobie z końskich grzbietów zdjęcia! Tak więc: pewnie nie jest to jakoś specjalnie trudne.


Tymczasem w RPG dostajemy jakieś testy kontroli, jakieś karne modyfikatory etc. Żaden powergammer więc nigdy nie wsiądzie na konia, bo automatycznie straci połowę bonusów, jakie sobie wypracował. Oczywiście w wielu grach pojawiają się umiejętności potrafiące zredukować te kary. Mało który znawca zasad jednak na to pójdzie. Problem polega na tym, że tak naprawdę najczęściej płacimy za to, żeby nasza postać mogła radzić sobie z grzbietu konia równie dobrze, jak na piechotę. Prościej więc jest na zwierzaka nie wsiadać, a jeśli już musimy: zeskoczyć z niego przy pierwszej oznace niebezpieczeństwa.


d) Jeździectwo: zmarnowane punkty


W wielu systemach Jeździectwo gwarantuje bardzo fajne bonusy. Przykładem może być tu Dungeons and Dragons 3ed i jego kuzyni (Patchfiner, Conan, Black Company etc.). Przykładowo Szarża pozwala naprawdę znacząco zwiększyć zadawane obrażenia. Właściwe użycie zdolności jeździectwo natomiast ogranicza szanse na utratę konia. Całkiem sporo charmów z Exalted także wygląda kusząco. Nie wiem, jak jest w Earthdawnie, bowiem w system ten grałem krótko i nie mam nawet podręcznika do niego. Jednak kawalerzysta również wygląda na całkiem kuszącą dyscyplinę. Jednak koniec końców mało kto wybiera jeźdźców, gracze koncentrują się raczej na postaciach walczących wręcz.


Myślę, że źródło problemu stanowi fakt, że ich zdolności działają tylko z końskiego grzbietu. Koszt ich zdobycia jest taki sam, jak zdobycia zwykłych umiejętności, przydatnych do walki pieszej. Najpierw więc musimy wydać EXP na zasypanie dziury, jaką powoduje sam fakt wejścia na konia, potem: zapłacić masę EXP-a za to, żeby się dopakować. Owszem stajemy się bardzo dobrzy, ale nasza potęga działa tylko w ściśle określonych warunkach, czyli wtedy, gdy jesteśmy na koniu, ewentualnie innym rumaku. I tu zaczyna się problem. Jak już pisałem: konia jest znacznie łatwiej ubić, niż Epika / Exalted / Adepta. Nie wszędzie możemy na takim się poruszać. Np. DeDekach / Pathfinderze łazimy głównie po podziemiach, gdzie wierzchowca wziąć trudno. Jeśli więc życie zmusi nas do zejścia z naszego wierzchowca, okazuje się, że jesteśmy słabsi od naszego kolegi z drużyny, który cały czas rozwijał się pod kontem walki wręcz. Gdy na niego wchodzimy prawdopodobnie jesteśmy z nim równi, bowiem w RPG panuje balans. W efekcie w 50% sytuacji (lub więcej) zwyczajnie ssiemy.


Oczywiście są systemy, w których jeźdźcy wypadają fajnie. Przykładem jest wymieniony już Midnight, gdzie walczymy głównie z cieniasami lub przed cieniasami uciekamy. Wędrujemy też najczęściej po powierzchni lądu. W takich warunkach koń okazuje się bardzo cennym nabytkiem. Pozwala szybciej zwiać, skuteczniej zaatakować i nie ryzykujemy, że zabijemy się o sufit.


e) Problem konnych łuczników


Jak zauważyliście zapewne cały czas pisałem o walce konnej na modłę zachodnioeuropejską, czyli wspaniałych szarżach kawaleryjskich, które powinny zmiatać każdego na swojej drodze, jednak tego nie robią. Jest jednak jeszcze jedna metoda walki, pochodząca od ludów Wielkiego Stepu. Czyli konne łucznictwo. Polega ono na tym, żeby krążyć wokół przeciwnika, atakować i uciekać obsypując go strzałami, a samemu będąc nieuchwytnym.


Na pierwszy rzut oka pomysł jest fajny. Konie mają całkiem duży zasięg ruchu. W Warhammerze (2 edycja) to Szybkość rzędu 8-9. Możemy więc wyprzedzić zasadniczo wszystkie humanoidy i duże, naziemne potwory, większość potężnych ożywieńców, demonów, zwierząt drapieżnych i mutantów. Gonić mogą nas tylko wilki (w tym olbrzymie i upiorne), inne konie, niektóre, rzadko spotykane potwory (bykocentaur, dziecię Ulryka) i wszelkie latacze. Jednak to w większości rzadko spotykani przeciwnicy. Podobnie jest w DeDekach. Koń (Lekki) rusza się na 18 metrów na turę, człowiek na 9. Może też biec z szybkością 72 metrów na turę, człowiek: 36. Potem dochodzą jeszcze lepsze, bardziej rącze rumaki, w tym wszelkie bydło latające…


Niestety pomysł ten ma poważną wadę. Jak już pisałem: łuki ssą.


W tej chwili przyszło mi do głowy, że mogę grać jeszcze konnym czarownikiem zamiast łucznikiem. Jakoś jednak nie mogę znaleźć odpowiednich postaci w żadnym systemie. W L5R 3ed są Shugenja Jednorożca, ale to chyba tyle. W DeDekach jazda konna jest przeznaczona dla wojowników, podobnie w Warhammerze, w Exalted generalnie bardziej opłaca się biegać (i biegający łucznik jest niezłym pomysłem) niż jeździć konno, oraz strzelać z łuku (choć Abyssalny lub Siderealny konny łucznik to całkiem niezły pomysł), w innych grach nie chce mi się sprawdzać.


Będę musiał wypróbować jednak taką postać. Niestety nie pamiętam, czy jazda konna nie wywołuje jakichś kar do czarowania. Dość wyraźnie widać jednak, że w Warmłotku mogę wyprzedzić wszelkie ogry, trolle i olbrzymy. W DeDekach problem stanowi tylko Gigant Chmurowy… On ma jednak CR 11, więc pewnie zanim go spotkam zdołam skombinować jakiegoś hipogryfa i przywalić mu z powietrza. Zasadniczo niżej Smoka niewiele istot (zwłaszcza lądowych) ma szanse dogonić hipogryfa, więc pomysł jest dobry.


Coś czuje się, że mój Mistrz Gry się wkurzy. Zwłaszcza, jak nazwę postać Syriusz Black.


f) Skoro już jesteśmy przy hipogryfach


Kolejny problem, o którym już wspomniałem to wymienialność rumaków. Po prostu wiele systemów daje nam możliwość zmiany konia na inne, potężniejsze zwierze. Działa tu wspomniany przezemnie system Miecza +1. Po pewnym czasie nasza postać zaczyna potrzebować miecza +2. Podobnie też koń staje się dla niej za słaby i wymienić go trzeba na lepszego stwora. Tak więc: jeśli nawet mamy konia i się to sprawdza, to po kilku poziomach musimy wejść na np. gigantyczną pandę, potem na gryfa i na końcu na np. smoka.


Problem polega na tym, że wierzchowce nie rozwijają się i w końcu przestają wystarczać przeciwko silnym potworom. Uczciwie należy zauważyć jedną rzecz: niektóre systemy, zwłaszcza wszelkie klony 3 edycji Dungeons and Dragons mają zasady rozwoju rumaków, przynależne do niektórych klas. Tak działa np. Paladyński Wierchowiec. Podobny efekt uzyskuje też kilka innych profesji podstawowych i prestiżowych.


Niestety dla zdolności tych jest obojętne, jakiego gatunku jest nasz zwierzak. Tak więc po kilku poziomach opłaca nam się (nawet uwzględniając stratę EXP-a) przesiąść z paladyńskiego konia na paladyński galaretowaty sześcian. Tym bardziej, że podręczniki same podsuwają nam takie pomysły na wierzchowce, jak orka czy niebiańska ośmiornica.


g) Popkultura


Kolejnym powodem, dla którego niewielu graczy decyduje się na konie jest popkultura, choć oczywiście wiele tu zależy od tego, jakie jej elementy się wybiera. Z tego, co obserwuję fani westernów i dziewczyny chętniej wybierają te zwierzęta, niż inni. Fani westernów robią to z powodów oczywistych. Dziewczyny natomiast mają te swoje Kucyki Pony czy zboczone gierki pokroju „Kocham konie”, z których dowiadują się, że zwierzęta te mają gęstą, różową sierścią, są milusie, można je głaskać, tulić i uczyć sztuczek. Z facetami (o ile nie uważają się za Indian lub kowboi) jest trudniej. Z fanami fantastyki w ogóle jest najtrudniej.


Niestety w fantastyce o dobre konie jest trudno. Średniowiecze już jakiś czas temu wyszło z mody w książkach. W Anime o zwierzęta (nie tylko konie), które wyglądałyby jak zwierzęta, a nie pokemony jest bardzo trudno. Przyczyna jest dość prosta. Wbrew temu co mówią otaku i inni fanatycy: japońskie kreskówki to nie Disney i jego budżety. Tak więc jak się zdarza jakiś utalentowany, japoński rysownik, to pracuje zwykle dla jakiegoś studia w USA, a anime rysują desperaci pracujący za stawki z polskiego Tesco i Chińczycy. W efekcie wszystko co trudniejsze niż „standardowa tsundere, wzór 31b” wygląda marnie… Tak więc nie jest pokazywane na ekranach. Zresztą anime fantasy lub historyczne należy do rzadkości, jeśli już się pojawia, to zwykle jako adaptacja hentajca.


Gry komputerowe temat koni również zlewają. Konie niestety renderuje się dość parszywie, więc jeśli da się tego nie robić, to się tego nie robi. Gry kładą nacisk na bohaterów, którzy walczą pieszo.


Na filmach też ostatnio wojownicy głównie występują pieszo. Podejrzewam, że przyczyna jest dość prosta: nigdy nie wiadomo, co taki koń zrobi w trakcie kręcenia sceny i jak taką zepsuje. Co gorsza głupiemu bydlęciu nie da się wyjaśnić, że ma stać prosto, a nie podskubywać trawę. Tak więc większość reżyserów pewnie tych bestii unika.


3) Obserwacja poboczna:


Przeglądając podręczniki celem napisania tej notki zauważyłem jedną rzecz: w RPG występuje bardzo mało typów koni. Zasadniczo istnieją trzy „rasy”: ciężki koń do szarż, koń zwykły oraz muł do transportu. Oczywiście rumaków bywa więcej, jednak zwykle chodzi o to samo: rumaki chaosu / panien wojny / elfów zwykle lepiej szarżują od typowych koni kawaleryjskich.


Nie ma natomiast żadnych spokojnych koników dla magów i kapłanów, jakichś rączych zwierząt przeznaczonych nie do szarżowania ale do uciekania, albo do przeskakiwania nad przeszkodami. Ciekawe dlaczego?


Pewnie z prostego powodu: nikt nie pomyślał, że coś takiego może się przydać.


4) Co z tym można zrobić?


Przy okazji rozmowy o łukach nie powiedziałem, co można z nimi zrobić, bo niestety generalnie nie dało się uzyskać niczego. Należałoby w tym celu zmienić całą mechanikę obliczania obrażeń, co niestety postawiłoby zasady na głowie. W efekcie musielibyśmy pisać cały system od nowa.


W wypadku koni i innych rumaków chodzi głównie o przemodelowanie kilku występujących w grze monstrów / przedmiotów. Jeśli bym się za to zabierał (a raczej niedługo zabiorę się za to dla Czasu Waśni) po prostu dodałbym im część zdolności przeznaczonych dla jeźdźców, typu „Szarża”, „Przedłużony bieg”, „Skok nad przeszkodą” oraz jeszcze parę innych, które dopaliłyby wierzchowca („Większa wytrzymałość”, „Supersilne kopnięcie”, „Dodatkowe HP-ki”). Dzięki temu Gracz, wsiadając na konia miałby od razu, bez płacenia expem dostęp do dużej ilości mocy, które czyniłyby zwierzę użytecznym. Jednocześnie nie musiałby rezygnować z umiejętności walki pieszej. W innych systemach mogłoby to przybrać postać Wad i Zalet (7th Sea, GS-y, Legenda 5 Kręgów, Exalted, oWoD), Umiejętności (Warhammer), Atutów (DeDeki) lub Talentów (Earthdawn, w końcu przecież, jeśli w realu były legendarne zwierzęta, to czemu nie miałoby ich być w RPG?) przeznaczonych dla koni.


Inny pomysł, atrakcyjny zwłaszcza w DeDekach 3ed i ich kuzynach to stworzenie klasy (lub kilku) Wierzchowiec, która dawałaby naszemu zwierzęciu premie do BA, rzutów obronnych, Kostki Ran oraz np. dodatkowy atut co 3 poziomu. Po odjęciu standardowego wyrównania zrównoważyłoby to ze sobą konie, gryfy, smoki i galaretowate sześciany. Koń szybciej by awansował, za to smok byłby mocniejszy.


Oczywiście nadal tym sposobem Gracz mógłby rozwijać się jako jeździec. Mógłby wtedy wybrać inne moce, niż jego rumak. Dzięki temu stałby się superjeźdźcem na superkoniu.


Tym, co byłoby trudne prawdopodobnie byłoby odpowiednie wycenienie takiego wierzchowca. Te powinien być odpowiednio drogi, tak, żeby opłacało się go nie kupować (tzn. pieszemu zostawało na tyle złota, by mógł być lepiej wyekwipowany, niż konny, więc nadal fajny).


Niegłupim pomysłem byłyby też jakieś zasady rozwoju postaci wraz z koniem. Oraz jakiś mechanizm zabezpieczający przed jego utratą. W chwili obecnej DeDeki taką mają, jednak działa ona kiepsko. Zwierzęta towarzyszące (ulubiony wierzchowiec, chowaniec, zwierzęcy przyjaciel etc.) rozwijają się, jednak nie mają prawa zginąć. Jeśli zginą dostajemy poważną karę do expa oraz cały zestaw innych szykanów. Przydałyby się natomiast jakieś Punkty Przeznaczenia dla zwierzaków lub czar „Wskrzeszenie Zwierzęcia”. Trochę ich brakuje.


Pytanie brzmi, czy nagłe dopakowanie koni nie zachwiałoby równowagi gry. Myślę, że w ostatecznym rozrachunku: nie. Owszem jeźdźcy dostaliby poważny dopał w stosunku do innych postaci. Jednak inne postacie też mogą przecież wsiąść na konie. Jeśli wymyślić by odpowiednią ilość zdolności („Święte zwierze” dla kapłana, „Naczynie mocy” dla maga, „Szybkie uciekanie” dla złodzieja etc.) każdy członek drużyny odniósłby z tego faktu korzyść. Po drugie: koń nadal pozostawałby nie zawsze przydatny. Nadal nie dałoby się go wziąć do lochu, na dwór etc.


Do wniosków takich doszedłem obserwując Warstridery (mechy) w Exalted i statki w 7th Sea. W tym pierwszym systemie używanie mecha działa jak noszenie superciężkiej zbroi. Postać otrzymuje gigantyczny dopał do cech, może stosować wszystkie swoje moce, jednak nadal ma ten sam problem co z koniem: nie zawsze jest w mechu. Tak więc: z konia w końcu będziemy musieli zejść i nauczyć się radzić bez niego.


Trzecim pytaniem jest czy drużyna podpakowana o konie nie byłaby zbyt mocna. Trudno powiedzieć. Jednak część przeciwników też moglibyśmy na konie wsadzić (tzn. wszystko, co jest choć trochę podobne do człowieka). Reszcie można by dodać cechę płoszenia zwierząt (np. zakładając, że konie boją się niezwykłych potworów), co zniwelowałoby przewagę jeźdźców nad gryfami i wywernami (części bestii możnaby też dodać jeźdźców) i dodało grze kolorytu. Latacze w tym wypadku nie tracą wiele ze swych zdolności, bo konie nie strzelają/ Z pozostałymi trzeba by walczyć pod ziemią lub w budynkach, ewentualnie w lesie. Innym wyjściem byłoby po prostu podsyłanie ich większymi grupami lub po prostu silniejszych stworów, niż dotychczas. Jeszcze jednym wyjściem byłoby dzielenia EXP-a nie tylko w drużynie, ale też między konie.


Oczywiście, jeśli zakładamy, że humanoidalni wrogowie też używają wierzchowców dochodzi kwestia zwiększonego łupu . Na szczęście jednak konie uciekają i to zwykle dość szybko…

Komentarze


~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
W 1ed. L5K Jednorozce byly mocne dzieki koniom, np. 1 Ranga Shinjo pozwalala dodawac punkty Jezdziectwa do dowolnej umiejki walki, a wiec de facto w cenie jednej umiejetnosci dostawalismy kilka/kilkansacie. Wypas.
12-08-2010 19:21
ram
   
Ocena:
0
Dawno temu prowadziłem drużynę warmłotkową, w której znalazł się kislevski najemnik z koniem bojowym.

Zdarzyło się, że drużyna znalazła się pod ostrzałem goblińskich łuczników - reakcja gracza: "Jak mi zabiją tego konia, to zmieniam postać" :)
12-08-2010 19:49
27532

Użytkownik niezarejestrowany
    3 rasy koni, konie w L5K 1st ED i pytanie
Ocena:
+2
@3 rasy koni
Nie jestem pewien, jak to wygląda w innych niż europejskich (czy posteuropejskich) kulturach, jednak istnieje u nas tendencja do uznawania, że gdy wprowadza się jakieś podkategorie całości, to wyodrębnienie trzech elementów jest uproszczeniem wystarczającym do ogarnięcia podstaw całości.

Nie mam tu na myśli jakichś mistycznych prawideł, Trójc Świętych, liczb idealnych w kulturze Celtów, czy pozostałościach mitycznych przejawiających się w "regułach trójek" w baśniach literackich, choć o tym wszystkim powstała ogromna ilość literatury.

Mam na myśli ogólną tendencję kulturową do wprowadzania "trójpodziałów" w sytuacjach, gdy próbujemy opisać coś, czego nie jesteśmy w stanie lub potrzebie określić w pełni.

Kolumny greckie dzielimy na doryckie, jońskie i korynckie; w Grecji mamy okres archaiczny, klasyczny i hellenistyczny; język polski dzielimy na staropolski, średniopolski i nowopolski; Europę dzielimy na wschodnią, środkową i zachodnią (lub północną, środkową i południową); "najważniejsze plemiona", z których wywodzą się Polacy to Pomorzanie, Połabianie i Polanie; w D&D mamy dobro, zło i neutralność, a w każdym wypracowaniu jest wstęp, rozwinięcie i zakończenie. ; ) Przykłady można mnożyć właściwie w nieskończoność.

Dlatego też jak ktoś wymyślił, że w gruncie rzeczy koni używa się do trzech rzeczy - ciągnięcia wozów (1. tanie), jazdy (2. nietanie, niedrogie - pośrodku) i walki (3. drogie), no to w gruncie rzeczy wystarczy. Ponieważ podświadomie człowiek chce, by wystarczyło.

Nie ma to jak ograniczać kreatywność. : )

@Konie w L5K 1st Ed

Właściwie na ponad tuzinie sesji, z których wszystkie niemal toczyły się w towarzystwie wojennych rumaków, nigdy nie potrzebowałem statystyk koni. Bo chociaż gracze na koniach podróżowali, to a) zazwyczaj w połowie kampanii dostawali przydupasów, którzy się opiekowali ich ekwipunkiem, gdy nie był potrzebny, więc nie musieli się martwić, zresztą kto by kradł w L5K konie (albo kupował broń, lol) b) na koniach nie pili herbatki w towarzystwie sztywnej arystokracji, nie pili sake w herbaciarniach i nie nawalali chłopów kultystów, ponieważ dzieliliśmy przeciwników na takich, których pokonują tylko epickim opisem (np. grupa wieśniaków, zombie spotkane na 4 randze BG) i tych, z którymi się pojedynkowali lub walczyli na śmierć i życie (samurajowie, bestie).

Niby miałem w pierwszej drużynie Jednorożca (przez chwilę nawet dwóch), ale to ich jednorożcowanie skupiało się raczej na życiu "obok rokugańskiej kultury", niż opisywaniu, jak to przytulają swoje rumaki, opierają twarz o ich grzywę i stapiają z nimi swoją jaźń. Konie były dodatkiem, a nie jesteśmy fanami furry.

Ale za nic nie odebrałbym im tych wierzchowców. Zabicie takiego konia to jak zabicie postaci (przynajmniej według egzaltowanych opisów z podręcznika) i naruszenie pewnej strefy nietykalnej. Zagrożenie dla ich konia to bardziej motyw na główny wątek sesji, niż efekt tego, że ogr zacisnął mu na pysku dłoń i zmiażdżył w sekundę.

Na koniach nawet się nie pojedynkuje. : )

@Pytanie ogólne

Czy ktoś może zna jakiś materiał do Savage Worlds opisujący mechanikę "rozwoju" konia? Może fajnie by było skumać się w dwie, trzy osoby (ja jestem zainteresowany) i napisać zbiór przewag, umiejętności i zasad, dzięki którym można by rozwijać wierzchowce postaci?
12-08-2010 20:13
Cubuk
   
Ocena:
+1
" Tymczasem w RPG jakoś bardzo wyraźnie to nie działa. Dlaczego tak się dzieje?"
Dlatego (z mojej strony):
-konie są żywymi istotami często nieświadome intencji swojego jeźdźca
-nie przebijają się przez ściany
-nie wyrywają drzew
-nie strzelają rakietami
-nie mogą eksplodować w wyniku wycieku benzyny
-nie jeżdżą 150km/h
-nie mogą się zepsuć ;)
Takie jest moje osobiste odczuciu, ale wspomnę także, że wiele wyobrażeń walk na wierzchowcu jest pozbawionych efektowności i epickości, zwłaszcza jeśli zamierza się do tego podejść całkiem realistycznie, na wzór średniowiecznej kawalerii. Inaczej jednak jest z wierzchowcami latającymi, ale skoro w notce mowa jest o koniach, to dobrze zegarmistrzu powiedziałeś, że to przez to, że postacie często przebywają w ciasnych, zamkniętych obszarach i... biorąc pod uwagę aktualną popularność tych wierzchowców - niski potencjał fabularny. Co innego smoczy jeździec...
12-08-2010 20:48
rincewind bpm
   
Ocena:
0
Miałem konia raz, w Wolsungu. Chyba się sprawdzał.
12-08-2010 20:50
644

Użytkownik niezarejestrowany
    @Cubuk
Ocena:
0
-nie mogą się zepsuć ;)

Oj, nie zgodze sie :)

Aureusie - count me in. Ostatnio sie bawilem czyms takim niezobowiazujaca, na zasadzie z M, M & M do Hell on Earth, ale spokojnie da sie zrobic do SW.

Ba, podstawowe zasady sa w podreczniku, trzeba tylko wczytac sie w blotki :)
12-08-2010 20:57
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
Nie chcę dzisiaj (ponownie) wczytywać się w podręcznik, ale zgaduję, ża masz na myśli rzut 5, 6 - lvl up. Takie rozwiązanie bardzo mi pasuje... Ale rumak przecież też może być figurą. : )
12-08-2010 21:03
dzemeuksis
    Skojarzenie
Ocena:
0
W papierowym RPG u nas konie, jeśli były, to gdzieś z boku, niewidoczne, zapomniane. Zapewne tylko dlatego, że ani ja, ani żadna z osób, z którymi grałem, nie miała nigdy styczności z tymi zwierzętami. Wydaje mi się, że kwestie, które Twoim zdaniem sprawiają, że "konie ssą", nie grają większej roli w drużynie, która wie z czym to się je (nie żebym był fanem koniny, tak tylko mi się powiedziało ;).

Onegdaj zagrywałem się w cRPGa pt. "Daggerfall" (protoplastę, nielicząc Areny, późniejszych morrowindów i oblivionów), w którym jedynym dostępnym ujęciem był widok z pierwszej osoby. Ze względu na rozległość świata gry, drałowanie pieszo po pewnym czasie zaczynało nieco irytować. Dlatego po odłożeniu nieco grosza pierwszą większą inwestycją był konik. Wrażenie jazdy bezcenne - kamera umieszczona wyżej, przez co m.in. przechodniów widziało się z góry, stukot kopyt i wyraźnie szybsze poruszanie się. Coś pięknego.
12-08-2010 22:15
ment
   
Ocena:
0
Taa, odłożenie grosza...
Na początku gry wystarczy zrobić rajd po stolicach i w każdym banku wziąć pożyczkę -nikt mnie nigdy nie ścigał, a rozbijałem się za to statkami, etc.

W Daggerfallu piękna była lewitacja na koniu. :)
12-08-2010 22:30
Khaki
   
Ocena:
+3
Konie prychają

Lubię konie. Nie jeżdżę na nich ale je lubię. Są bardzo miłe i wcale nie śmierdzą jeśli trzyma się je w czystości.

Bardzo wiele ciekawych uwag podałeś i w wielu sam przyznawałeś że albo czegoś nie wiem lub że "to zależy...", ja w kolejnych kilku bym polemizował i opisał abym swoje doświadczenia w koniem w realu i na sesji.
Tak czy siak, to powoduje że powiedzenie że konie ssą to zbytnia generalizacja.
Rozumiem jednak że to nazwa serii artykułów.

Może kiedyś postanie poradnik dla MG: "Graj Ssaniem" ;)
12-08-2010 23:01
Gerard Heime
   
Ocena:
+2
W Savage Worlds możemy dość łatwo grać dobrym jeźdźcem, nie potrzebujemy do tego specjalnych zdolności, tylko umiejętność (walcząc z konia, atakujemy na niższej z wartości: walka albo jeździectwo). Szarża daje +4 obrażenia, więc bardzo sensownie. A sam rumak bojowy wjeżdża z walki wręcz za k12+k4+2 obrażenia, co nawet dla zaawansowanej postaci jest całkiem konkretną wartością. I warto wspomnieć, że takiego konia z Wytrzymałością 10 naprawdę ciężko zdjąć (człowiek bez atutów może wyciągnąć 8). Na konia można też założyć ladry, robiąc z niego prawdziwy czołg (+3 do wytrzymałości).

Co ciekawe, DL:R dają nam jeszcze możliwość wykupienia sobie wypasionego rumaka jako atut na poziomie Legendarnym. Nie pamiętam dokładnie, jakie statsy ma ten rumak, ale jest już np. Figurą (!) i wszystko wskazuje na to, że opłaca się wziąć ten atut.
12-08-2010 23:15
ram
   
Ocena:
+1
Atut nazywa się "Behold A Pale Horse".

Statystyki konia bojowego, poza tym Fearless i Danger Sense. No i jest Figurą.
12-08-2010 23:25
Gerard Heime
   
Ocena:
0
Dzięki ram! Ja pożyczyłem swoje Deadlandsy kumplowi i nie miałem jak sprawdzić. Anyway, całkiem klimatyczny i przydatny atut. Szkoda, że dopiero na Legendarnym :-)
13-08-2010 00:22
~Rany!

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
kontem walki wręcz


pod kątem!
13-08-2010 08:37
Siriel
   
Ocena:
+2
Pendragon RPG

Konie w tym systemie są bardzo cenne (w sensie drogie) i jednocześnie przydatne. Np. w czasie szarży BG zadaje damage zależny od rodzaju i wielkości konia, a nie od siebie (ale szansa na trafienie już zależy od jeźdźca). I tak jadący na jakimś palfreyu nie zada tyle obrażeń co na andalusian charger. A są to obrażenia rzędu 2x większe od tego, co zada dość wykoksowany BG.

Są rozróżnienia na palfreye, chargery, destriery i rouncey, itd. (chyba są także kuce, których używają Piktowie). Od tego mechanicznie zależy nie tylko HP, szybkość i damage, ale także cechy konia.

Nie było też efektu "konia +2". Każdy rycerz w końcu przesiadał się na chargera, chyba że znalazł sobie dziwnego stwora (np. smoka Faerie), ale to były bardzo rzadkie przypadki. Lancelot (najbardziej wykoksowany NPC) jeździ na zwykłym andalusianie.
13-08-2010 13:33
Mordin
   
Ocena:
0
Zapomnieliście wszyscy moi drodzy że w średniowieczu jak i dnd czy młotku można na konia wcisnąć pancerzyk. Co zwiększa jego obronę /KP.

Jeśli mowa o dnd to nic nie stoi na przeszkodzie obdarować konika takim pancerzykiem +2 czy podkowami szybkości, założyć mu amulecik regeneracji czy pancerza. Ludzie :) trochę fantazji :) A konik zacznie wymiatać. Będzie się o niego dbać. I nie trzymajcie się ściśle przepisów. Przepisy to ramy które można zmieniać :P
13-08-2010 14:46
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"podkowami szybkości, założyć mu amulecik regeneracji"

Em... Co kto lubi.
13-08-2010 15:31
Vukodlak
    @Aure
Ocena:
0
To jest D&D - tam wszystko jest możliwe. ;) Tak na serio, to intuicja jak najbardziej trafna, jeśli chodzi o system. Obłożyć wierzchowca magicznymi itemami i szarża.

Konie są chyba również zbyt absorbujące dla graczy. Koniem trzeba się zajmować, tańczyć wokól niego ze szczotą i dziubdziać. To odciąga uwagę od mojego uber przekoksowanego herosa i zarąbistych akcji, które mógłbym wykonywać, gdybyśmy tylko nie marnowali codziennie czasu na oporządzenie gadziny. Koń absoruje zazwyczaj dużo czasu gry i niektórym nie podoba się, że jakiś "mało" znaczący element sesji jest aż tak widoczny (ale szybkie przemieszczanie się chciałby mieć każdy). Mało kto pójdzie na taki układ.
13-08-2010 20:15
~Czyrwa Lider

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
W dedekach magiczne rumaki są bardzo istotne i stosunkowo potężne - zwłaszcza użyteczne dla czarujących postaci. Pogooglaj The big guy is with me.

Pozostawiając na boku perły optymalizacji, każdy czarujący z atutem improved familiar może liczyć na silnego rumaka.
13-08-2010 21:59
Gerard Heime
   
Ocena:
+4
@ Vukodlak

Jeśli grasz realistycznie, to jasne, z korzyściami wiąże się też pewien wysiłek.

Ale jeśli grasz w konwencji przygodowej/heroicznej, to bohater nie musi o konia dbać, tak samo jak nie musi jeść ani chodzić do toalety. I tak samo, jak z hucznej uczty w heroiku ("gospodarzu, najlepsze mięsiwo jakie zrodziła ta kraina") tak samo z opieki nad koniem ("No, Płotka, teraz to się spisałaś, masz kostkę cukru") można conajwyżej zrobić element koloru/klimatu.
13-08-2010 22:50

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.