Dlaczego konie w RPG ssą?
W działach: Fanboj i Życie, RPG | Odsłony: 284Idea tej notki wzięła mi się z Exalted. Inspiracja ma dwa źródła. Pierwsze, to fakt, że rozśmieszyły mnie dwie moce z podręcznika podstawowego. Były to: Racing Hare Method oraz Flashing Thunderbolt Speed. Obie moce działają tak samo… Z tym, że pierwsza jest lepsza. Pierwsza moc pozwala bardzo szybko (Stamina + Essence x 10 mil na godzinę, statystyki podane z przed erraty, która mocno namieszała) biec. Druga: jechać konno (Stamina wierzchowca x 10 mil na godzinę, przeciętny koń ma 3 Stamina, podczas gdy Solar będzie miał minimalnie 2 Stamina i 2 Essence już w momencie kreacji postaci). Na początku się trochę pośmiałem. Potem doszedłem do wniosku, że w zasadzie nigdy nie grałem konnym i poza jednym wyjątkiem z początków mojej kariery Mistrza Gry: nikt u mnie takim nie grał w żadnym systemie. Dzieje się tak nawet mimo tego, że część systemów, w jakie grałem posiadało wiele, ciekawych opcji dla konnych. Myślę, że taka sytuacja ma wiele przyczyn. Najważniejsza z nich jest jednak taka, że konie ssą.
Jest to sytuacja dziwna. Tym dziwniejsza, że jeździectwo było jednym z tych wynalazków, które zrewolucjonizowały sztukę wojenną. Jeździec jest także de facto wiele groźniejszym przeciwnikiem, niż pieszy. Dzieje się tak choćby dlatego, że może nosić cięższą zbroję, ale dysponuje też nową, potężną bronią, której pieszemu brakuje: koniem, który może zostać użyty do rozjeżdżania wrogów (ok, ja wiem, że to nie jest prawidłowe wykorzystanie konia, ale przecież zawsze lepiej móc kogoś rozjechać, niż móc być rozjechanym). Tymczasem w RPG jakoś bardzo wyraźnie to nie działa. Dlaczego tak się dzieje? Przyczyny są różne:
1) Co prawdopodobnie nikomu w koniach nie przeszkadza
Na początku myślałem, że przyczyna, z której nasze zwierzaki nie są popularne jest stosunkowo prosta. Otóż duża część przygód toczy się w terenie zamkniętym (lochy, miasta) lub w innych warunkach, które uniemożliwiają wykorzystanie koni (np. na różnych spotkaniach biznesowych, dworach szlacheckich, w karczmach, podczas śledztw etc.). Do tego konie są dość drogie, trzeba się nimi zajmować karmić etc.
Jednak wiele gier daje do dyspozycji wiele, innych od koni środków transportu. Wszelkiego rodzaju czołgi, mechy czy statki kosmiczne cieszą się dużo większym wzięciem. Nie da się ukryć, że użycie tego typu maszyny w lochach jest jeszcze bardziej upierdliwe, niż konia. Jednocześnie jej zdobycie i utrzymanie też są droższe. Jednak ludzie wyraźnie uważają, że bardziej cool jest mieć mecha, jak Shinji z Evangeliona lub inny pokrak z chińskiej bajki porno, niż konia, jak jakiś fajny gość z mieczem
Przyczyn jest kilka. Jedną z głównych jest jednak zapewne fakt, że statki kosmiczne, mechy i czołgi są zwykle ciężej uzbrojone i dają większe bonusy od koni: Trudniej też takie zniszczyć, dzięki czemu zainwestowana kasa się zwraca.
2) Co ludziom w koniach przeszkadza:
a) Konie mają kiepskie statystyki
Jak powszechnie wiadomo jeździec jest znacznie groźniejszym przeciwnikiem, niż pieszy. Jednak nie, jeśli gramy w RPG. Szczególnie, jeśli gramy w jakieś RPG o superbohaterach np. system Heroic Fantasy (o systemach Epickich nawet nie warto wspominać). Szybko okazuje się bowiem, że konie są dla nas tylko przeszkodą. Widać to szczególnie wyraźnie w DeDekach, gdzie Ciężki Rumak ma jedynie 30 hp, bardzo mało w porównaniu z postacią koło 10 poziomu… Warhammerze, gdzie Rumak Chaosu ma statystyki zbliżone do Orka (choć trzeba mu przyznać, że jest żywotniejszy) , Exalted, gdzie na podręcznikowych zasadach lepiej inwestować w Athletics niż Ride, bo inaczej koń będzie nas spowalniał (choć są wyjątki, zwłaszcza Sidereale i ich rumaki – bogowie) i gdzie może się zdarzyć, że (grając DB-ilem) usmażymy naszego wierzchowca własną mocą… Legendzie 5 Kręgów, gdzie (przynajmniej w 1 edycji) konie te abstrakcyjne istoty z legend, (zupełnie jak lokalne smoki), więc nie mają podanych statystyk…
Jeśli jedziemy do walki przeciwko dowolnemu, silniejszemu przeciwnikowi możemy być pewni, że załatwi nam w pierwszej kolejności konia. Po prostu wyłuskanie go jest łatwiejsze, niż zabicie nas. Koń np. nie ma na sobie zbroi. Będziemy więc kupę kasy do tyłu. Tak więc nikt nie inwestuje w konie.
Co ciekawe ludzie nie boją się ryzykować pojazdów. Jednak czołg lub statek kosmiczny zwykle mają więcej HP i grubszy pancerz. Dzięki temu nie musimy ich kupować na nowo po każdej nawalance.
b) Konie są przegięte i przez to drogie
Bynajmniej nie jest to sprzeczność. W pierwszych dwóch, wymieonionych systemach konie mają całkiem niezłe statystyki i są bardzo przydatne, pod warunkiem, że korzysta z nich niedoświadczona postać. Spójrzcie: Rumak Bojowy w młotku ma statystyki Orka, może nawet Czarnego orka. Jeśli więc jest nas czworo Graczy na koniach i atakuje nas 6 orków pieszo, to tak naprawdę nawalamy i bronimy się tak, jakby było nas 8 osób w drużynie. Jeszcze lepiej jest w DeDekach, gdzie Ciężki Rumak ma nie tylko 30 HP (czyli tyle, co cała drużyna pierwszolewelowców lub 6 orków), ale też jeszcze 3 ataki… Toż to prawdziwa maszyna do zabijania jest! I siedzi na niej jeszcze psychopata z mieczem!
Oczywiście Mistrzowie Gry głupi nie są i nikt nie pozwoli graczowi startować z tego typu rzeźnickim ekwipunkiem, jak Ciężkie Rumaki. Dlatego też takie zabawki pojawiają się zwykle później, gdy są już de facto nieprzydatne.
Zwrócić należy uwagę na fakt, że w DeDekach i D20 konie to zwierzęta bardzo porządne. Zwłaszcza w settingach typu Midnight, gdzie możliwość szybkiej ucieczki często jest w cenie. Jednak niestety w DeDekach większość ekwipunku podlega wymienialności. Tzn. jeśli mamy miecz +1, to za kilka poziomów będziemy potrzebować miecza +2. Podobnie jest ze zwierzętami. Na początkowych poziomach koń się sprawdza. Potem jednak powinniśmy się przesiąść na galaretowaty sześcian. Koni +2 nie ma, choć w dodatku Władcy Dziczy pojawiają się rumaki złowieszcze i legendarne (225 HP!!!), jednak nigdzie nie pisze już np. ile to diabelstwo kosztuje, ani jak je zdobyć. Trudno więc oczekiwać, żeby gracze chętnie je kupowali.
c) Koń: żywa pułapka
Kolejny powód dla którego konie nie są popularne są wszelkie karne modyfikatory, które przysługują każdej osobie, która wsiądzie na ich grzbiet. Twórcy gier RPG wychodzą chyba z założenia, że każdy, kto nie jest genialnym jeźdźcem po wejściu na wierzchowca natychmiast spadnie, a jak spadnie, to się zabije.
Uczciwie mówiąc nie wiem, jak to tak naprawdę jest. Będąc człowiekiem rozsądnym staram się trzymać z daleka od wszelkich brudnych i potencjalnie śmierdzących zwierząt, zwłaszcza jeśli są większe od mojej osoby. Jednak wydaje mi się, że w światach, w których wymyślono już jeździectwo, a nie wymyślono jeszcze samochodów musi być ono umiejętnością dość podstawową, porównywalną do powiedzmy prowadzenia samochodu. Oczywiście umiejąc coś niecoś prowadzić nie pokierujemy ani TIR-em ani bolidem Formuły 1. Jednak możemy przejechać z Krakowa do Warszawy bez większych problemów. Podejrzewam, że podobnie jest koniem. Zwłaszcza jakimś niedużym i spokojnym… Tym bardziej, że są np/ wycieczki turystyczne (to niesamowite co ludzie potrafią robić w wolnym czasie, zamiast grać w Quake, jak Bóg przykazał), w trakcie których ludzie są sadzani na konie (nawet jeśli jest to ich pierwszy) i wypuszczani do lasu i w góry. O dziwo wracają! Ba! Robią sobie z końskich grzbietów zdjęcia! Tak więc: pewnie nie jest to jakoś specjalnie trudne.
Tymczasem w RPG dostajemy jakieś testy kontroli, jakieś karne modyfikatory etc. Żaden powergammer więc nigdy nie wsiądzie na konia, bo automatycznie straci połowę bonusów, jakie sobie wypracował. Oczywiście w wielu grach pojawiają się umiejętności potrafiące zredukować te kary. Mało który znawca zasad jednak na to pójdzie. Problem polega na tym, że tak naprawdę najczęściej płacimy za to, żeby nasza postać mogła radzić sobie z grzbietu konia równie dobrze, jak na piechotę. Prościej więc jest na zwierzaka nie wsiadać, a jeśli już musimy: zeskoczyć z niego przy pierwszej oznace niebezpieczeństwa.
d) Jeździectwo: zmarnowane punkty
W wielu systemach Jeździectwo gwarantuje bardzo fajne bonusy. Przykładem może być tu Dungeons and Dragons 3ed i jego kuzyni (Patchfiner, Conan, Black Company etc.). Przykładowo Szarża pozwala naprawdę znacząco zwiększyć zadawane obrażenia. Właściwe użycie zdolności jeździectwo natomiast ogranicza szanse na utratę konia. Całkiem sporo charmów z Exalted także wygląda kusząco. Nie wiem, jak jest w Earthdawnie, bowiem w system ten grałem krótko i nie mam nawet podręcznika do niego. Jednak kawalerzysta również wygląda na całkiem kuszącą dyscyplinę. Jednak koniec końców mało kto wybiera jeźdźców, gracze koncentrują się raczej na postaciach walczących wręcz.
Myślę, że źródło problemu stanowi fakt, że ich zdolności działają tylko z końskiego grzbietu. Koszt ich zdobycia jest taki sam, jak zdobycia zwykłych umiejętności, przydatnych do walki pieszej. Najpierw więc musimy wydać EXP na zasypanie dziury, jaką powoduje sam fakt wejścia na konia, potem: zapłacić masę EXP-a za to, żeby się dopakować. Owszem stajemy się bardzo dobrzy, ale nasza potęga działa tylko w ściśle określonych warunkach, czyli wtedy, gdy jesteśmy na koniu, ewentualnie innym rumaku. I tu zaczyna się problem. Jak już pisałem: konia jest znacznie łatwiej ubić, niż Epika / Exalted / Adepta. Nie wszędzie możemy na takim się poruszać. Np. DeDekach / Pathfinderze łazimy głównie po podziemiach, gdzie wierzchowca wziąć trudno. Jeśli więc życie zmusi nas do zejścia z naszego wierzchowca, okazuje się, że jesteśmy słabsi od naszego kolegi z drużyny, który cały czas rozwijał się pod kontem walki wręcz. Gdy na niego wchodzimy prawdopodobnie jesteśmy z nim równi, bowiem w RPG panuje balans. W efekcie w 50% sytuacji (lub więcej) zwyczajnie ssiemy.
Oczywiście są systemy, w których jeźdźcy wypadają fajnie. Przykładem jest wymieniony już Midnight, gdzie walczymy głównie z cieniasami lub przed cieniasami uciekamy. Wędrujemy też najczęściej po powierzchni lądu. W takich warunkach koń okazuje się bardzo cennym nabytkiem. Pozwala szybciej zwiać, skuteczniej zaatakować i nie ryzykujemy, że zabijemy się o sufit.
e) Problem konnych łuczników
Jak zauważyliście zapewne cały czas pisałem o walce konnej na modłę zachodnioeuropejską, czyli wspaniałych szarżach kawaleryjskich, które powinny zmiatać każdego na swojej drodze, jednak tego nie robią. Jest jednak jeszcze jedna metoda walki, pochodząca od ludów Wielkiego Stepu. Czyli konne łucznictwo. Polega ono na tym, żeby krążyć wokół przeciwnika, atakować i uciekać obsypując go strzałami, a samemu będąc nieuchwytnym.
Na pierwszy rzut oka pomysł jest fajny. Konie mają całkiem duży zasięg ruchu. W Warhammerze (2 edycja) to Szybkość rzędu 8-9. Możemy więc wyprzedzić zasadniczo wszystkie humanoidy i duże, naziemne potwory, większość potężnych ożywieńców, demonów, zwierząt drapieżnych i mutantów. Gonić mogą nas tylko wilki (w tym olbrzymie i upiorne), inne konie, niektóre, rzadko spotykane potwory (bykocentaur, dziecię Ulryka) i wszelkie latacze. Jednak to w większości rzadko spotykani przeciwnicy. Podobnie jest w DeDekach. Koń (Lekki) rusza się na 18 metrów na turę, człowiek na 9. Może też biec z szybkością 72 metrów na turę, człowiek: 36. Potem dochodzą jeszcze lepsze, bardziej rącze rumaki, w tym wszelkie bydło latające…
Niestety pomysł ten ma poważną wadę. Jak już pisałem: łuki ssą.
W tej chwili przyszło mi do głowy, że mogę grać jeszcze konnym czarownikiem zamiast łucznikiem. Jakoś jednak nie mogę znaleźć odpowiednich postaci w żadnym systemie. W L5R 3ed są Shugenja Jednorożca, ale to chyba tyle. W DeDekach jazda konna jest przeznaczona dla wojowników, podobnie w Warhammerze, w Exalted generalnie bardziej opłaca się biegać (i biegający łucznik jest niezłym pomysłem) niż jeździć konno, oraz strzelać z łuku (choć Abyssalny lub Siderealny konny łucznik to całkiem niezły pomysł), w innych grach nie chce mi się sprawdzać.
Będę musiał wypróbować jednak taką postać. Niestety nie pamiętam, czy jazda konna nie wywołuje jakichś kar do czarowania. Dość wyraźnie widać jednak, że w Warmłotku mogę wyprzedzić wszelkie ogry, trolle i olbrzymy. W DeDekach problem stanowi tylko Gigant Chmurowy… On ma jednak CR 11, więc pewnie zanim go spotkam zdołam skombinować jakiegoś hipogryfa i przywalić mu z powietrza. Zasadniczo niżej Smoka niewiele istot (zwłaszcza lądowych) ma szanse dogonić hipogryfa, więc pomysł jest dobry.
Coś czuje się, że mój Mistrz Gry się wkurzy. Zwłaszcza, jak nazwę postać Syriusz Black.
f) Skoro już jesteśmy przy hipogryfach
Kolejny problem, o którym już wspomniałem to wymienialność rumaków. Po prostu wiele systemów daje nam możliwość zmiany konia na inne, potężniejsze zwierze. Działa tu wspomniany przezemnie system Miecza +1. Po pewnym czasie nasza postać zaczyna potrzebować miecza +2. Podobnie też koń staje się dla niej za słaby i wymienić go trzeba na lepszego stwora. Tak więc: jeśli nawet mamy konia i się to sprawdza, to po kilku poziomach musimy wejść na np. gigantyczną pandę, potem na gryfa i na końcu na np. smoka.
Problem polega na tym, że wierzchowce nie rozwijają się i w końcu przestają wystarczać przeciwko silnym potworom. Uczciwie należy zauważyć jedną rzecz: niektóre systemy, zwłaszcza wszelkie klony 3 edycji Dungeons and Dragons mają zasady rozwoju rumaków, przynależne do niektórych klas. Tak działa np. Paladyński Wierchowiec. Podobny efekt uzyskuje też kilka innych profesji podstawowych i prestiżowych.
Niestety dla zdolności tych jest obojętne, jakiego gatunku jest nasz zwierzak. Tak więc po kilku poziomach opłaca nam się (nawet uwzględniając stratę EXP-a) przesiąść z paladyńskiego konia na paladyński galaretowaty sześcian. Tym bardziej, że podręczniki same podsuwają nam takie pomysły na wierzchowce, jak orka czy niebiańska ośmiornica.
g) Popkultura
Kolejnym powodem, dla którego niewielu graczy decyduje się na konie jest popkultura, choć oczywiście wiele tu zależy od tego, jakie jej elementy się wybiera. Z tego, co obserwuję fani westernów i dziewczyny chętniej wybierają te zwierzęta, niż inni. Fani westernów robią to z powodów oczywistych. Dziewczyny natomiast mają te swoje Kucyki Pony czy zboczone gierki pokroju „Kocham konie”, z których dowiadują się, że zwierzęta te mają gęstą, różową sierścią, są milusie, można je głaskać, tulić i uczyć sztuczek. Z facetami (o ile nie uważają się za Indian lub kowboi) jest trudniej. Z fanami fantastyki w ogóle jest najtrudniej.
Niestety w fantastyce o dobre konie jest trudno. Średniowiecze już jakiś czas temu wyszło z mody w książkach. W Anime o zwierzęta (nie tylko konie), które wyglądałyby jak zwierzęta, a nie pokemony jest bardzo trudno. Przyczyna jest dość prosta. Wbrew temu co mówią otaku i inni fanatycy: japońskie kreskówki to nie Disney i jego budżety. Tak więc jak się zdarza jakiś utalentowany, japoński rysownik, to pracuje zwykle dla jakiegoś studia w USA, a anime rysują desperaci pracujący za stawki z polskiego Tesco i Chińczycy. W efekcie wszystko co trudniejsze niż „standardowa tsundere, wzór 31b” wygląda marnie… Tak więc nie jest pokazywane na ekranach. Zresztą anime fantasy lub historyczne należy do rzadkości, jeśli już się pojawia, to zwykle jako adaptacja hentajca.
Gry komputerowe temat koni również zlewają. Konie niestety renderuje się dość parszywie, więc jeśli da się tego nie robić, to się tego nie robi. Gry kładą nacisk na bohaterów, którzy walczą pieszo.
Na filmach też ostatnio wojownicy głównie występują pieszo. Podejrzewam, że przyczyna jest dość prosta: nigdy nie wiadomo, co taki koń zrobi w trakcie kręcenia sceny i jak taką zepsuje. Co gorsza głupiemu bydlęciu nie da się wyjaśnić, że ma stać prosto, a nie podskubywać trawę. Tak więc większość reżyserów pewnie tych bestii unika.
3) Obserwacja poboczna:
Przeglądając podręczniki celem napisania tej notki zauważyłem jedną rzecz: w RPG występuje bardzo mało typów koni. Zasadniczo istnieją trzy „rasy”: ciężki koń do szarż, koń zwykły oraz muł do transportu. Oczywiście rumaków bywa więcej, jednak zwykle chodzi o to samo: rumaki chaosu / panien wojny / elfów zwykle lepiej szarżują od typowych koni kawaleryjskich.
Nie ma natomiast żadnych spokojnych koników dla magów i kapłanów, jakichś rączych zwierząt przeznaczonych nie do szarżowania ale do uciekania, albo do przeskakiwania nad przeszkodami. Ciekawe dlaczego?
Pewnie z prostego powodu: nikt nie pomyślał, że coś takiego może się przydać.
4) Co z tym można zrobić?
Przy okazji rozmowy o łukach nie powiedziałem, co można z nimi zrobić, bo niestety generalnie nie dało się uzyskać niczego. Należałoby w tym celu zmienić całą mechanikę obliczania obrażeń, co niestety postawiłoby zasady na głowie. W efekcie musielibyśmy pisać cały system od nowa.
W wypadku koni i innych rumaków chodzi głównie o przemodelowanie kilku występujących w grze monstrów / przedmiotów. Jeśli bym się za to zabierał (a raczej niedługo zabiorę się za to dla Czasu Waśni) po prostu dodałbym im część zdolności przeznaczonych dla jeźdźców, typu „Szarża”, „Przedłużony bieg”, „Skok nad przeszkodą” oraz jeszcze parę innych, które dopaliłyby wierzchowca („Większa wytrzymałość”, „Supersilne kopnięcie”, „Dodatkowe HP-ki”). Dzięki temu Gracz, wsiadając na konia miałby od razu, bez płacenia expem dostęp do dużej ilości mocy, które czyniłyby zwierzę użytecznym. Jednocześnie nie musiałby rezygnować z umiejętności walki pieszej. W innych systemach mogłoby to przybrać postać Wad i Zalet (7th Sea, GS-y, Legenda 5 Kręgów, Exalted, oWoD), Umiejętności (Warhammer), Atutów (DeDeki) lub Talentów (Earthdawn, w końcu przecież, jeśli w realu były legendarne zwierzęta, to czemu nie miałoby ich być w RPG?) przeznaczonych dla koni.
Inny pomysł, atrakcyjny zwłaszcza w DeDekach 3ed i ich kuzynach to stworzenie klasy (lub kilku) Wierzchowiec, która dawałaby naszemu zwierzęciu premie do BA, rzutów obronnych, Kostki Ran oraz np. dodatkowy atut co 3 poziomu. Po odjęciu standardowego wyrównania zrównoważyłoby to ze sobą konie, gryfy, smoki i galaretowate sześciany. Koń szybciej by awansował, za to smok byłby mocniejszy.
Oczywiście nadal tym sposobem Gracz mógłby rozwijać się jako jeździec. Mógłby wtedy wybrać inne moce, niż jego rumak. Dzięki temu stałby się superjeźdźcem na superkoniu.
Tym, co byłoby trudne prawdopodobnie byłoby odpowiednie wycenienie takiego wierzchowca. Te powinien być odpowiednio drogi, tak, żeby opłacało się go nie kupować (tzn. pieszemu zostawało na tyle złota, by mógł być lepiej wyekwipowany, niż konny, więc nadal fajny).
Niegłupim pomysłem byłyby też jakieś zasady rozwoju postaci wraz z koniem. Oraz jakiś mechanizm zabezpieczający przed jego utratą. W chwili obecnej DeDeki taką mają, jednak działa ona kiepsko. Zwierzęta towarzyszące (ulubiony wierzchowiec, chowaniec, zwierzęcy przyjaciel etc.) rozwijają się, jednak nie mają prawa zginąć. Jeśli zginą dostajemy poważną karę do expa oraz cały zestaw innych szykanów. Przydałyby się natomiast jakieś Punkty Przeznaczenia dla zwierzaków lub czar „Wskrzeszenie Zwierzęcia”. Trochę ich brakuje.
Pytanie brzmi, czy nagłe dopakowanie koni nie zachwiałoby równowagi gry. Myślę, że w ostatecznym rozrachunku: nie. Owszem jeźdźcy dostaliby poważny dopał w stosunku do innych postaci. Jednak inne postacie też mogą przecież wsiąść na konie. Jeśli wymyślić by odpowiednią ilość zdolności („Święte zwierze” dla kapłana, „Naczynie mocy” dla maga, „Szybkie uciekanie” dla złodzieja etc.) każdy członek drużyny odniósłby z tego faktu korzyść. Po drugie: koń nadal pozostawałby nie zawsze przydatny. Nadal nie dałoby się go wziąć do lochu, na dwór etc.
Do wniosków takich doszedłem obserwując Warstridery (mechy) w Exalted i statki w 7th Sea. W tym pierwszym systemie używanie mecha działa jak noszenie superciężkiej zbroi. Postać otrzymuje gigantyczny dopał do cech, może stosować wszystkie swoje moce, jednak nadal ma ten sam problem co z koniem: nie zawsze jest w mechu. Tak więc: z konia w końcu będziemy musieli zejść i nauczyć się radzić bez niego.
Trzecim pytaniem jest czy drużyna podpakowana o konie nie byłaby zbyt mocna. Trudno powiedzieć. Jednak część przeciwników też moglibyśmy na konie wsadzić (tzn. wszystko, co jest choć trochę podobne do człowieka). Reszcie można by dodać cechę płoszenia zwierząt (np. zakładając, że konie boją się niezwykłych potworów), co zniwelowałoby przewagę jeźdźców nad gryfami i wywernami (części bestii możnaby też dodać jeźdźców) i dodało grze kolorytu. Latacze w tym wypadku nie tracą wiele ze swych zdolności, bo konie nie strzelają/ Z pozostałymi trzeba by walczyć pod ziemią lub w budynkach, ewentualnie w lesie. Innym wyjściem byłoby po prostu podsyłanie ich większymi grupami lub po prostu silniejszych stworów, niż dotychczas. Jeszcze jednym wyjściem byłoby dzielenia EXP-a nie tylko w drużynie, ale też między konie.
Oczywiście, jeśli zakładamy, że humanoidalni wrogowie też używają wierzchowców dochodzi kwestia zwiększonego łupu . Na szczęście jednak konie uciekają i to zwykle dość szybko…