» Blog » Dlaczego fajnie jest kibicować Niemcom?
24-06-2010 00:30

Dlaczego fajnie jest kibicować Niemcom?

W działach: Piłka nożna | Odsłony: 53

Dlaczego fajnie jest kibicować Niemcom?

Mundial minął półmetek. Już od pierwszej kolejki, zachęcony przez earla, pomiędzy obstawianiem meczów a komentowaniem z innymi maniakami na fejsbuku, rozmyślałem nad tym wpisem. No to macie, czego chcieliście czego earl chciał.

Ostatecznie sprowokował mnie Szept, który w rozmowie na gg rzucił – przy zupełnie innym temacie – że piłka to tylko "namiastka prawdziwej wojny". Zaabsorbowany innym tematem bezwiednie przeoczyłem ten oczywisty absurd, który mógł wygłosić tylko ktoś, kto uważa, że w sporcie liczą się umiejętności, a nie wynik. (Zemsta!!! :P No offence, bitte.) Oczywistym bowiem jest, że mecz piłki nożnej, a już szczególnie takich meczów 64, czyli Mistrzostwa Świata, są czymś od wojny znacznie poważniejszym i bardziej epokowo doniosłym. Po pierwsze, bo bije się cały świat (żadna wojna nie angażuje takich sił). A po drugie dlatego, że są to wojny, których celem od samego początku jest pokój i rozładowanie męskiej potrzeby mordowania się (pomijam tu wypaczenia, które rodzą się przy okazji, gdyż ich skala jest w porównaniu z korzyściami pomijalna).

Co to ma wspólnego z niemieckimi piłkarzami?

Jak oglądałem ostatnio (na zmianę z Hiszpania – Honduras) trzecią część Die Hard, zastanawiałem się, czy kiedykolwiek niemiecka aryjska facjata przestanie być synonimem niecnych zamiarów i psychopatycznych pobudek. Pewnie jeszcze daleka droga przed pracowitymi Niemcami. A także przed resztą świata, by dostrzec, że te stereotypy nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością i są szkodliwą naleciałością po XX wieku.

Mundial RPA 2010 pięknie to pokazuje. Niemcy, jeszcze 70-80 lat temu kolebka zbrodniczego rasizmu i nacjonalizmu, dziś wystawia do najważniejszej światowej wojny skład złożony z ludzi, którzy urodzili się poza jej granicami. Trzech Polaków, Tunezyjczyk, dwóch Turków, Ghanijczyk, Bośniak, Brazylijczyk, Hiszpan – oni stanowią dziś o sile reprezentacji Niemiec. Oczywiście to drażni. Szczególnie osoby wychowanie na XIX-wiecznej, ksenofobicznej i izolacjonistycznej definicji narodowości, wciąż pokutującej w Europie. Pewnie w Niemczech też, ale z pewnością w kraju nad Wisłą. Drażni to także różnych zazdrośników, którzy do Klose i Podolskiego poczuwają się, gdy ci wygrywają, a szydzą, gdy zawalają mecz. Kij im w oko.

Bracie, gdzie jesteś?

Co za szczęście, że Aogo, Oezil czy Trochowski się tym nie przejmują. Czują się obywatelami kraju, których ich wychował (bo przeważnie żyli tam przez większość swojego życia). Może i nie śpiewają hymnu, ale od kiedy to jest wyznacznik patriotyzmu? Sprawiają radość swoim rodakom i płacą podatki w kraju, który jest ich ojczyzną lub matczyzną, jak w przypadku Jerome’a Boatenga. Ten ostatni dziś grał przeciwko swojemu bratu, Kevinowi Prince’owi, który olał to, co podarowano mu w Niemczech (tu został wyszkolony i stał się sławny) i z powodu focha wybrał grę dla Ghany, w której nigdy wcześniej nie był! Cóż za paradoks nowoczesnego świata, bo kto powie, czy ten Boateng był bardziej Niemcem czy Ghanijczykiem? Co jest bardziej słuszne: grać dla kraju, w którym się żyje czy dla kraju, z którego pochodził nasz ojciec? Ot, zagadka. Piękne jest to, że mógł o tym sam zadecydować. Kiedyś w trakcie wojny bracia trafiali na siebie w okopach, walcząc w przeciwnych armiach (typowe polskie losy w czasie IWŚ). Dziś po raz pierwszy w historii MŚ stało się to na boisku piłkarskim – czy nie lepiej tak?

Reprezentacja Niemiec trochę symbolizuje kraj, który jest taką Ameryką Europy. Ziemią Obiecaną dla ludzi, którzy muszą uciekać ze swoich stron. Za chlebem lub w obawie przed śmiercią. Ich szeregi suną przez Polskę w stronę tego lepszego, niemieckiego świata, a to Polacy zawsze są pierwsi do chwalenia się swoją tolerancją i gościnnością

Słyszę niemal radosny śmiech historii, że schronienia szukają w państwie, które podzieliło świat, a dziś stanowi wizytówkę idei europejskiego zjednoczenia. Smutne, że zawsze znajdą się tacy, dla których Cacau jest zbyt mało niemiecki, a Podolski zbyt polski, bo nie cieszy się, gdy strzela nam gola. Czy ktoś się czepia Włochów, Irlandczyków, Meksykanów i Bóg wie kogo jeszcze, że grają dla kraju, który budowali jego przodkowie?

Strasznie fajnie kibicuje się Niemcom. Nie tylko dlatego, że zawsze grają o zwycięstwo, że na ich meczach coś się zawsze dzieje dziwnego, że mogą wygrać z każdym i z każdym przegrać. Fajnie się kibicuje reprezentacji kraju, w której znalazło się miejsce dla tych, którym ten kraj sporo dał. A oni pięknie mu się rewanżują.

Linki dla zainteresowanych:

* blog Rafała Steca o tym samym temacie niemalże

* Artykuł Michała Pola o braciach Boateng

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

viagrom
   
Ocena:
+1
"Jak oglądałem ostatnio trzecią część Die Hard, zastanawiałem się, czy kiedykolwiek niemiecka aryjska facjata przestanie być synonimem niecnych zamiarów i psychopatycznych pobudek."

A może dobrze, że tak się dzieje?

Piszesz o epokowej zmianie jaka dokonała się w tym narodzie. Może owocem tego jest właśnie poczucie własnej wartości i jednocześnie dystans do siebie. Brak kompleksów i zrozumienie-zaakceptowanie własnej tożsamości.

Z aryjskiej facjaty możemy śmiać się wszyscy. Nikt się nie obrazi. Nikt nie wezwie do poprawności politycznej. Bynajmniej nie dlatego, że Niemcy nie mają głosu w tej sprawie. Niemcy wyprodukowali Bękarty Wojny..

A niestety są narody, które potrafią zabić nawet za jedną karykaturę.
24-06-2010 01:22
Repek
   
Ocena:
+2
@viagrom
Mnie się nie podoba jednak to, że kino amerykańskie ciągle opiera się na tak prymitywnych skojarzeniach. Nie po tylu latach.

Niemcy zrobili dużo [jak nikt w historii], żeby rozliczyć się ze zbrodniami swoich przodków. Opieranie się wciąż na tych samych kliszach kulturowych [aryjski psychopata], które były stosowane pół wieku temu, to IMO słaby pomysł.


A niestety są narody, które potrafią zabić nawet za jedną karykaturę.

Nie narody. Bez uogólnień pliz. :)

Pozdro
24-06-2010 01:50
viagrom
   
Ocena:
+1
Opieranie się wciąż na tych samych kliszach kulturowych, które były stosowane pół wieku temu, to IMO słaby pomysł.

a dla mnie genialny - raz jeszcze przykład Bękarty Wojny


"Nie narody. Bez uogólnień pliz."

jednak zostanę przy swoim zdaniu
24-06-2010 01:56
Repek
   
Ocena:
0
@viagrom
Jaki NARÓD zabija za karykatury?

Co do Bękartów wojny to mówimy jednak o trochę inny zabiegu artystycznym niż w Die Hard.

Pozdrówka
24-06-2010 02:07
~Mal

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Po pierwsze, bo bije się cały świat (żadna wojna nie angażuje takich sił).

http://pl.wikipedia.org/wiki/Alian ci_II_wojny_%C5%9Bwiatowej

A to tylko jedna strona ;)

Fajnie się kibicuje reprezentacji kraju, w której znalazło się miejsce dla tych, którym ten kraj sporo dał.
A ja repku mam poczucie, że ta reprezentacja jest tak mało niemiecka, że szkoda gadać. Beckenbauerowska kadro, wróc!

vJaki NARÓD zabija za karykatury? Taki, którego obywatelom islam wyprał mózgi?
24-06-2010 08:40
rincewind bpm
   
Ocena:
+3
Zachodnie Niemcy mają czyste ulice. Chętnie zostanę zaanektowany przez, tfu, będę kibicował na, każdy kraj, który ma czyste ulice.

Narody nie mają postaci prawnej czy fizycznej i nie mogą sensu stricte zabijać (to element tożsamości, a elementy tożsamości nie są same w sobie mordercze, np. "uwielbienie do czekolady", "rude włosy", "gram w erpegi" czy "lubię tenisa, ale nie lubię biegać" nikogo nie mordują).

Są za to oczywiście dziesiątki państw, w których można w majestacie prawa zostać zamordowanym za karykatury.
24-06-2010 09:34
viagrom
   
Ocena:
0
Dzięki Rince za korektę :)
24-06-2010 10:29
earl
   
Ocena:
+4
"Mundial minął półmetek. Już od pierwszej kolejki, zachęcony przez earla, pomiędzy obstawianiem meczów a komentowaniem z innymi maniakami na fejsbuku, rozmyślałem nad tym wpisem. No to macie, czego chcieliście czego earl chciał".

Od razu tak z grubej rury na mnie? Teraz każdy będzie wiedział, że jestem "spirytus moves" Twoich futbolowych blogów i jakby coś złego, to od razu uderzy do mnie. ;)


Ale do rzeczy:

1) "Drażni to także różnych zazdrośników, którzy do Klose i Podolskiego poczuwają się, gdy ci wygrywają, a szydzą, gdy zawalają mecz. Kij im w oko".

Ja do Klosego nie poczuwam się. Skoro on, jak czytałem wiele razy, nie poczuwa się do polskiego pochodzenia i wstydzi się mówić po polsku z polskimi dziennikarzami, to ja go za Polaka nie uważam. Natomiast cieszę się z sukcesów Podolskiego i z całego serca mu kibicuję, zarówno w reprezentacji (niech strzela tych goli jak najwięcej, bo w końcu należy być dumnym, że Polak w niemieckich statystykach jest tak wysoko) jak i w klubie. Łukasz/Lukas Podolski zachowuje się tak, jak powinien zachowywać się człowiek w jego sytuacji, jako Polak z niemieckim paszportem. Z jednej strony podkreśla swoją narodowość i przywiązanie do Ojczyzny rodziców, z drugiej natomiast solidnie i pracowicie działa na rzecz Ojczyzny, w której znalazł miejsce zamieszkania (czyli stara się, by reprezentacja Niemiec wypadła zawsze jak najlepiej). Swoją pracą promuje wobec Niemców wizerunek Polaka pracowitego, solidnego i odpowiedzialnego a jednocześnie dzięki tym cechom sprawia im niemało radości i satysfakcji, kiedy jego drużyna wygrywa mecze. Takich ludzi (z jednej jak i z drugiej strony) powinno być jak najwięcej, bo to buduje przyjaźń i zaufanie międzynarodowe oraz przełamuje bariery i uprzedzenia.

2) "Niemcy, jeszcze 70-80 lat temu kolebka zbrodniczego rasizmu i nacjonalizmu, dziś wystawia do najważniejszej światowej wojny skład złożony z ludzi, którzy urodzili się poza jej granicami. Trzech Polaków, Tunezyjczyk, dwóch Turków, Ghanijczyk, Bośniak, Brazylijczyk, Hiszpan – oni stanowią dziś o sile reprezentacji Niemiec".

Nie pierwszy to raz. A zaczęło się to już około 10 lat temu, kiedy w kadrze zaczęli występować czarnoskórzy Ghańczycy Asamoah czy Odonkor, pochodzący z Polski Klose i Podolski, Brazylijczyk Kuranyi oraz Słoweńcy Bobic i Brdarić.

Natomiast w nazistowskim Wehrmachcie też był konglomerat ludności. Oprócz rdzennych Niemców (cholera, a kim jest rdzenny Niemiec, Polak czy Francuz - konia z rzędem temu, kto odpowie na to pytanie) byli tam też Polacy, Szwajcarzy, Szwedzi, Burowie, Walonowie, Flamandowie, Czesi, Francuzi, Duńczycy, Brytyjczycy, Norwegowie, Ukraińcy a nawet Żydzi. Nie jest to więc tradycja nowa w Niemczech, nawet pomimo upowszechniania czystoetnicznej ideologii.

3) "Jak oglądałem ostatnio (na zmianę z Hiszpania – Honduras) trzecią część Die Hard, zastanawiałem się, czy kiedykolwiek niemiecka aryjska facjata przestanie być synonimem niecnych zamiarów i psychopatycznych pobudek. Pewnie jeszcze daleka droga przed pracowitymi Niemcami".

Za jakiś czas to trudno nawet będzie mówić o Niemcach. Narodowość bowiem związana jest z asymilacją, czyli przyjęciem pewnych wartości, tradycji i zasad kulturowych jednej społeczności przez inną. A jak tu mówić o narodowości niemieckiej w przypadku Turków i Kurdów (jest ich, jak się podaje, około 4-5 milionów i ciągle przybywa), którzy nie mają zamiaru się zasymilować i zachowują swoją tożsamość?

4) "Ten ostatni dziś grał przeciwko swojemu bratu, Kevinowi Prince’owi, który olał to, co podarowano mu w Niemczech (tu został wyszkolony i stał się sławny) i z powodu focha wybrał grę dla Ghany, w której nigdy wcześniej nie był! Cóż za paradoks nowoczesnego świata, bo kto powie, czy ten Boateng był bardziej Niemcem czy Ghanijczykiem? Co jest bardziej słuszne: grać dla kraju, w którym się żyje czy dla kraju, z którego pochodził nasz ojciec?"

W kwestii wyboru narodowości to nikt nie ma prawa oceniać innego człowieka oprócz niego samego. Jeśli uznał się za Ghanijczyka, to najwidoczniej miał ku temu powody. Zresztą, uważam to za słuszne - uznał, że bardziej związany jest z krajem swojego ojca i wybrał grę dla Ghany, tak jak Ludovic/Ludwik Obraniak dla Polski (oczywiście nie ma tego, aby nie było jakiś namów, związanych pewnie z materialną zachętą). I to jest dobre, że gra się dla kraju, z którym chce się być/albo jest się związanym w jakiś duchowy sposób. Natomiast za złe uważam granie w reprezentacji ludzi, którzy nie poczuwają się do związków z krajem, który reprezentują. Przykładem jest chociażby Nigeryjczyk Olisadebe.

Pozdr.
24-06-2010 11:14
Repek
   
Ocena:
+1
@Mal
A to tylko jedna strona ;)

Jest ponad 200 państw w II WŚ? Wątpię. A tyle bierze udział w MŚ.


A ja repku mam poczucie, że ta reprezentacja jest tak mało niemiecka, że szkoda gadać. Beckenbauerowska kadro, wróc!

To ja Ci, malu, jeszcze raz polecam fragment pod rozwagę:
"Oczywiście to drażni. Szczególnie osoby wychowanie na XIX-wiecznej, ksenofobicznej i izolacjonistycznej definicji narodowości, wciąż pokutującej w Europie. "


vJaki NARÓD zabija za karykatury? Taki, którego obywatelom islam wyprał mózgi?

To znaczy który? Przykład poproszę NARODU, który zabił za karykatury. Chyba że przez uogólnienia mylą Ci się pojęcia - co opisał rincewind.

--
@earl
Nie pierwszy to raz. A zaczęło się to już około 10 lat temu, kiedy w kadrze zaczęli występować czarnoskórzy Ghańczycy Asamoah czy Odonkor, pochodzący z Polski Klose i Podolski, Brazylijczyk Kuranyi oraz Słoweńcy Bobic i Brdarić.

To prawda. Polecam artykuł Steca. Po prostu rok 2010 pokazuje natężenie tendencji - mnie to cieszy.

Porównanie armii, do której idzie się z poboru, do reprezentacji narodowej, gdzie idzie się z wyboru - trochę ryzykowne, choć rozumiem analogię.

Natomiast oczywiście nie dziwi to, że Niemcy zawsze były wielokulturowe. Chodzi mi raczej o to, że to jedyny w Europie kraj, który na tak szeroką skalę nie boi się przyjmować do siebie ludzi i reprezentować się przez nich. Obok pewnie wymieniłbym Francję [ale tu jednak dochodzą kolonie, jest z tym łatwiej], a potem pewnie dopiero UK [też łatwiej, bo wielu obywateli pochodzi z byłych kolonii].


A jak tu mówić o narodowości niemieckiej w przypadku Turków i Kurdów (jest ich, jak się podaje, około 4-5 milionów i ciągle przybywa), którzy nie mają zamiaru się zasymilować i zachowują swoją tożsamość?

Oczywiście, że można. Tylko trzeba przyjąć, że definicja narodu może ewoluować i nie opierać się tylko na wspólnocie języka i kultury.


Jeśli uznał się za Ghanijczyka, to najwidoczniej miał ku temu powody. Zresztą, uważam to za słuszne - uznał, że bardziej związany jest z krajem swojego ojca i wybrał grę dla Ghany,

Poczytaj najpierw, dlaczego tak zrobił. Niestety, nie ze szlachetnych pobudek.

Ale mnie szczerze mówiąc w ogóle nie interesuje, dlaczego ktoś gra dla danego kraju - a na pewno jestem daleki od oceniania w kategoriach dobre/złe. To indywidualna sprawa danej osoby, nie moja. Ma dać z siebie na boisku, ile się da, to wszystko.

Odnosząc się jednak do Twojego przykładu i Twojego podejścia. W tym kontekście Oli miał znacznie poważniejsze powody: żona, gra przez lata w lidze, płacenie podatków w Polsce. K-P Boateng po prostu obraził się na federację niemiecką - koniec motywacji.

Pozdrówka
24-06-2010 11:43
~theta

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Niemcy w Die Hard zainspirowani byli raczej Czerwonymi Brygadami niż narodowymi socjalistami.

Zresztą scenarzyści sami śmieją się ze stereotypu germańskiego najeźdźcy, gdy Hans Gruber żąda przez telefon uwolnienia towarzyszy ze Świtu Azji, koledzy się dziwią, a ten wyjaśnia szeptem, że słyszał o nich w wiadomościach.

A piłka może być namiastką wojny również z tego powodu, że o wygranej decyduje potencjał gospodarczy, talent generałów (którzy nie są już "narodowościowi"!) i manipulacje dyplomatów (w tym miejscu nie pozdrawiam FIFY).

24-06-2010 12:07
~theta

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Tfu, Frakcja Czerwonej Armii, nie Brygady.
24-06-2010 12:11
Repek
   
Ocena:
0
@theta
Celowo piszę o Die Hard 3, nie 1.

W jedynce to był żart, szczególnie jeśli chodzi o na wskroś angielskiego Rickmana. Ekipa, w której było trochę Karlów i Jurgenów, też była międzynarodowa [był nawet jeden czarny].

W trójce gra Irons i niestety pasuje do swojego otoczenia aryjskich szaleńców [tu już nie ma różnych kolorów, jest jakaś paramilitarna organizacja]. Chodzi mi o samo budowanie poczucia zagrożenia na tym stereotypie [w opozycji do Jacksona, który cały czas gada o czarnych]. Tanie i płytkie.

Pozdrówka
24-06-2010 12:14
Szept
   
Ocena:
0
"że w sporcie liczą się umiejętności, a nie wynik."
W sporcie tak w przemyśle sportowym czyli sporcie zawodowym, który tak sobie cenisz, liczy się wynik.
Jak już we wspomnianej rozmowie na gg powiedziałem - powinni dopuścić stosowanie dopingu skoro sprzęt zawodników może się tak diametralnie różnić i dawać taką ogromną przewagę nad innymi.

"(żadna wojna nie angażuje takich sił)."
No chyba że I wojna światowa, II wojna wojna światowa ;)

"Jest ponad 200 państw w II WŚ? Wątpię. A tyle bierze udział w MŚ."

http://pl.wikipedia.org/w/index.ph p?title=Plik:WWII.png&filetimestamp=2010041421 1629

Nie liczyłem, ale tych kilka neutralnych chyba nie obniża liczby do 200 :)

"których celem od samego początku jest pokój i rozładowanie męskiej potrzeby mordowania się"

Jak w każdej wojnie :) Sport jako namiastka wojny oferuje rozwiązanie zwykle bezkrwawe.
Druga rzecz wskazująca, iż jest to tylko namiastka to to, że na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone, a w sporcie nie :)

"Oczywiście to drażni. "

Drażni głównie to, że określeniami narodowymi opisuje się osoby i zespoły, które nic z tym wspólnego nie mają. Stworzono nowy twór, a pozostawiono nazewnictwo XIX wieczne.

Zauważyć tez należy, że tak na prawdę to nic nowego nie jest, takie układy już mieliśmy. Pokutuje XIX wieczny obraz państwa/ojczyzny/narodu a przecież - znowu odnosząc się się do wojskowych porównań - najemnicy byli od wieków obecni w armiach.

Czekam teraz na następny etap kiedy drużyna np. włoskich najemników sportowych reprezentująca np. Norwegię zagra przeciwko reprezentantowi Włoch w których barwy ubrani będą Nigeryjczycy, Polacy i inni :)

"A jak tu mówić o narodowości niemieckiej w przypadku Turków i Kurdów (jest ich, jak się podaje, około 4-5 milionów i ciągle przybywa), którzy nie mają zamiaru się zasymilować i zachowują swoją tożsamość?"

To niestety będzie problem i to zapewne duży przyszłych pokoleń :/

24-06-2010 13:41
Repek
   
Ocena:
0
Moje ulubione nożyce mnie nie zawiodły. :P

Pozdro
24-06-2010 13:51
Szept
   
Ocena:
0
Sam je wywołałeś.
Ale plusowanie Jestera zawodzi :)
BTW
Czyżbyś znowu się i tu ze mną nie zgadzał ;)
24-06-2010 15:01
Repek
   
Ocena:
0
Czyżbyś znowu się i tu ze mną nie zgadzał ;)

Żyjemy w różnych rzeczywistościach. Prawdy z jednych, nie są prawdami w drugich, więc i słowo "zgoda" nie ma przałożenia. :)

Pozdro
24-06-2010 15:15
earl
   
Ocena:
+2
@Repek

1) "Poczytaj najpierw, dlaczego tak zrobił. Niestety, nie ze szlachetnych pobudek.

Ale mnie szczerze mówiąc w ogóle nie interesuje, dlaczego ktoś gra dla danego kraju - a na pewno jestem daleki od oceniania w kategoriach dobre/złe. To indywidualna sprawa danej osoby, nie moja. Ma dać z siebie na boisku, ile się da, to wszystko.

Odnosząc się jednak do Twojego przykładu i Twojego podejścia. W tym kontekście Oli miał znacznie poważniejsze powody: żona, gra przez lata w lidze, płacenie podatków w Polsce. K-P Boateng po prostu obraził się na federację niemiecką - koniec motywacji".

W porządku, nie będę się spierał, bo nie znam tej sprawy. Jest pewnie tak jak mówisz, więc nie popieram Boatenga z wyżej przedstawionego przeze mnie powodu. Dla mnie jednak ma znaczenie, dlaczego ktoś reprezentuje mój kraj, bo reprezentacja narodowa to nie powinna być zbieranina z całego świata grająca tylko dla pieniędzy, lecz ludzie którzy reprezentują mój naród i kraj.

2) "Porównanie armii, do której idzie się z poboru, do reprezentacji narodowej, gdzie idzie się z wyboru - trochę ryzykowne, choć rozumiem analogię".

Nie zawsze - wielu Flamandów, Walonów, Alzatczyków, Skandynawów, Burów, Ukraińców a nawet Arabów i Żydów służyło z własnej nieprzymuszonej woli pod rozkazami niemieckimi. A i wśród innych narodowości, w tym Polaków, można było takich znaleźć.

3) "Oczywiście, że można. Tylko trzeba przyjąć, że definicja narodu może ewoluować i nie opierać się tylko na wspólnocie języka i kultury".

A czym według Ciebie powinien być naród? Jak na razie socjolodzy ani politolodzy nie wymyślili lepszych cech narodu niż wspólnota kultury. Co do języka zgadzam się z Tobą, że on jeszcze o niczym nie świadczy. Są bowiem narody posługujące się więcej niż jednym językiem (np. Szwajcarzy i Kanadyjczycy), ale też wiele narodów posługujących się tym samym językiem (np. angielskim w Wielkiej Brytanii, USA, Australii itd). Ale zawsze musi być coś, co łączy poszczególne grupy ludności - i tym czymś jest kultura. Inaczej te grupy ludności pozostaną tylko grupami ludności, niezależnymi od siebie.

PS. Dobra, teraz odpowiedz mi na jedno pytanie, z którym nie mogę dac rady. Jak to jest możliwe, że Egipt, który dominuje w Afryce, zdobywając 3 razy pod rząd mistrzostwo kontynentu, od 20 lat nie może awansować do MŚ, mimo, że gra z tymi samymi drużynami co w czempionacie kontynentalnym? Chodzi o inne rozłożenie priorytetów Egiptu i innych drużyn? Zmęczenie piłkarzy, którzy wszystkie siły przeznaczają na Puchar Narodów Afryki? Czy o coś innego.

Pozdrówka



24-06-2010 15:56
Szept
   
Ocena:
0
Ale w których kwestiach masz inne zdanie to mi nie powiesz jak zgaduję :)
24-06-2010 16:02
Repek
   
Ocena:
+1
@Szept
W zasadzie we wszystkich, w których dochodzi do głosu Twój światopogląd. :)

--

@earl
Dla mnie jednak ma znaczenie, dlaczego ktoś reprezentuje mój kraj, bo reprezentacja narodowa to nie powinna być zbieranina z całego świata grająca tylko dla pieniędzy, lecz ludzie którzy reprezentują mój naród i kraj.

No, właśnie. Dlaczego od razu z pieniędzmi tu wyskakiwać? Przecież to absurdalny zarzut w piłce narodowej. Na tym się nie zarabia, przeważnie traci, granie w reprezentacji rzadko jest już promocją [raczej utrapieniem dla klubów].


Nie zawsze - wielu Flamandów, Walonów, Alzatczyków, Skandynawów, Burów, Ukraińców a nawet Arabów i Żydów służyło z własnej nieprzymuszonej woli pod rozkazami niemieckimi. A i wśród innych narodowości, w tym Polaków, można było takich znaleźć.

Mam tego świadomość. Ale w ten sposób można odbijać piłeczkę w nieskończoność. Ogólne zasady są jednak inne, a wyjątki - nawet liczne - nie sprawiają, że dobrowolny wybór = nie zawsze dobrowolny pobór. Oczywiście dziś w dobie armii zawodowych takie problemy odchodzą już na śmietnik historii - i dobrze.

Ja jednak porównuję sport do wojny jednak z tym zastrzeżeniem, że w sporcie nie każą Ci nikogo zabijać. To w tej kwestii uważam porównywanie za ryzykowne, choć - zgoda - nie nieuprawnione.


A czym według Ciebie powinien być naród?

Od razu zaznaczam, że gdybym mógł cofnąć czas, to wymazałbym w ogóle tworzenie się narodowości. Zbędne to było i szkody przynosi do dziś. Ludzie mają wystarczająco dużo powodów, które ich różnią i powodują konflikty, by dodawać jeszcze jeden. I to zupełnie zbędny do określania tożsamości jednostki [bo nie jest wrodzony].

Ale ponieważ świat jest jaki jest - można po prostu próbować zdjąć ciężar ze słowa naród. Próbować zmieniać hierarchię wartości w obrębie wspólnoty zamieszkującej dany obszar i - tu zgoda - akceptującej pewne normy kulturowe. Zacząć akceptować to, że ważniejsze jest obywatelstwo kraju i praca dla niego, a nie to, czy się tu jest z dziada-pradziada.

Czyli - obywatelstwo byłoby czymś nobilitującym, bo wskazującym na zaangażowanie w budowanie państwa. Narodowość - po prostu cechą, taką jak pochodzenie z danego miasta czy mówienie jakimś językiem. Powinna podkreślać naszą wyjątkowość, ale nie na zasadzie opozycji do innych i nie w sensie dodawania nam z tego powodu jakichś niezwykłych cech pozytywnych.

Ergo - piłkarz reprezentuje państwo, wspólnotę prawną, nie naród.

Co do Egiptu - sam chciałbym to wiedzieć! :)

Pozdro
24-06-2010 17:07
Szept
   
Ocena:
0
@ repek

Pytałem tylko o te w moim komentarzu nie o całość poglądów na życie.
24-06-2010 17:30

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.