» Blog » Dlaczego bać się feminizmu (+ bonusowy gwałt)
29-01-2013 14:44

Dlaczego bać się feminizmu (+ bonusowy gwałt)

W działach: flejm, WTF | Odsłony: 226

Nowa edycja femiflejma w pełni, więc modnie jest mieć swoją spamnotkę w tym temacie. Dostosuję się zatem do mainstreamu, inaczej ponoć grozi posądzenie o bycie hipsterem z tabeli spotkań losowych. Ale moja spamnotka będzie wbrew pozorom dość serio. Czujcie się ostrzeżeni.

Co nie jest prawdą o antyfeministach

Etykietka oczywiście wybitnie umowna i myląca, ale jakoś flejmowe stronnictwa trzeba dla wygody określić.
 
Jeszcze mały disclaimer - cytaty pochodzą z wpisu MEaDEi. Nie dlatego, żebym akurat z tym wpisem się jakoś szczególnie nie zgadzał. Ale jest po pierwsze dość reprezentatywny dla dyskusji, po drugie szeroko polecany, a po trzecie napisany na poziomie umożliwiającym polemikę, czego nie można powiedzieć o wszystkich innych głosach.

"(...) Reakcja na powstanie wyizolowanego środowiska sugeruje, że istnieje jednak konflikt płci - czyli w męskiej-normie uobecnienie się grupy dziewczyn powoduje reakcje obronną, agresywną i kwestionującą jej zasadność. (...)"

Po prostu fałsz. Jak podnoszono i na panelu, i później kilkakrotnie w dyskusji, inna grupa kobieca jak dotąd spokojnie sobie istniała, i żaden szowinista nie zachował się ani obronnie, ani agresywnie. Obronnie i agresywne reakcje wywołują inne fakty z grupą pośrednio związane, ale mało kto poza ewidentną trollerką kwestionuje samo jej istnienie.

"(...) Argumenty, że powstanie grupy męskiej, do której nie miałyby wstępu kobiety, wywołałby III Wojnę Internetową są delikatnie mówiąc arcy-zabawne. Przede wszystkim: taka grupa istnieje: „erpegi są dla chłopaków (...)”. 

Arcyzabawne to jest pominięcie faktu, że grupa chłopaków powstała później, w bezpośredniej reakcji na powstanie grupy kobiecej. Skrytykowanie jej powstania w tym momencie dowiodłoby modelowej hipokryzji i byłoby takim strzałem w stopę, że chyba nawet ostatnia ofiara zdaje sobie z tego sprawę. Aż tak uprzedzony do feministek nie jestem, by je o podobną głupotę podejrzewać.

"(...) To jedynie dowód na uprzedzenie wobec feminizmu oraz sygnał, że aktywizacja dziewczyn jest postrzegana jako swojego rodzaju sytuacja kryzysu/zagrożenia. (...)"

I to w pewnym sensie jest prawda, o czym będzie właściwa treść niniejszej notki.


Kto się boi feminizmu i dlaczego

Femflejm mamy na polterze regularnie od dłuższego czasu. Stali bywalcy pamiętają, choć pewnie nie wszystko, nowe koleżanki zarejestrowane na fali ostatniej "edycji" prawdopodobnie nie.

Zatem, k10 przypominajek, tak dla ilustracji.
 
Mieliśmy liczne przykłady oceniania zupełnie neutralnych treści jako seksistowskie i niedopuszczalne (vide apel do moderacji wiszący wciąż na forum). Upominanie konkretnych użytkowników o zmianę rozmaitych treści na prywatnych blogach (vide anegdotyczne już zastępowanie gwałtu nekrofilią), krytykowanie ciekawych i udanych projektów przez doszukiwanie się w nich seksizmu za wszelką cenę (vide Mini War Eliasha), oklepane już niemal doszukiwanie się seksizmu w ilustracjach (vide rysunki Rysi), pretensje o "niedostateczne" potępienie nagannego w rzeczy samej zjawiska (vide opisywana bodajże u też u Rysi paskudna historia z pewnego Orkonu), czy nawet o oczywisty dla dobrze wychowanego faceta gest przepuszczenia kobiety w drzwiach na konwencie (tu już nie pomnę, o kogo chodziło). Wszystko okraszone pretensjonalnym tonem, demonstracyjnym poczuciem wyższości i cenzurowaniem głosów sprzeciwu.

Główna bohaterka powyższych anegdotek nie była na polterze osobą decyzyjną, ale wszystko powyższe dobrze pokazuje, czym mógłby stać się fandom, gdyby taka osoba uzyskała w nim rzeczywiste wpływy. Lub choćby uprawnienia moderatorskie na Polterze.

Tego można się bać.
 
Serio. Ekspansywny feminizm, filtrujący wszelkie przejawy aktywności fandomowej przez pryzmat "seksizm / nie seksizm" jest niepokojąca wizją. I to niestety nie dla rzeczywistych szowinistów, damskich bokserów, molestujących seksualnie sekretarki szefów, zamykających kobietę w kuchni apodyktycznych mężow, czy gwałcących maniakalnie postacie graczek MG - im to akurat zwisa i powiewa. To jest rzeczywisty margines, do potępienia którego nie trzeba być feministką, wystarczy być po prostu przyzwoitym człowiekiem.

Niepokoją się normalni, przyzwoici goście, którzy koleżankę z fandomu traktują po prostu kulturalnie, jako człowieka najpierw, i jako kobietę w dalszej kolejności.
 
Niepokoją się czytelnicy Poltera, że dostaną bana za skomplementowanie nowej szefowej działu, że oprócz bycia kompetentną jest również atrakcyjna. Niepokoją się MG, że będzie im groził środowiskowy ostracyzm za niedopuszczenie postaci kobiety-rycerza w settingu historycznym. Niepokoją się autorzy ilustracji, że ich prace zostaną odrzucone, gdy komuś średnia ilość piersi na osobę nie będzie się w nich zgadzać. Niepokoją się autorzy tekstów, że zostaną odgórnie zmuszeni do używania łamanców językowych w stylu "mistrzyni lub mistrz gry", tudzież "rycerka", "żołnierka" i "marynarka". Niepokoją się wreszcie wszyscy, którzy coś powiedzą, zrobią czy napiszą z konkretną niewinną intencją, a na to mogą usłyszeć, że ich zdanie istotne nie jest, bo ich rzeczywiste intencje lepiej znają i potępią inni. 
 
Przesada? Oby. Wszystko powyższe ma jednak oparcie w faktycznych postulatach, na szczęście nie popartych rzeczywistym wpływem na decyzje.
 
I nie ma tu nawet znaczenia, czy wszystko powyższe jest w gruncie rzeczy słuszne, czy nie. Chodzi o to, że większość wzbrania się przed koniecznością ważenia każdego swojego działania pod względem tego, czy nie będzie ono potępione przez punkt widzenia jakiejkolwiek ideologii. 

 
Co to ma z tą całą grupą wspólnego?

Niewiele. Flejm, w którym tak entuzjastycznie bierzemy udział, zarówno jego aktualna "edycja", jak i wszystkie poprzednie, wynika w istocie z obawy przed agresywną odmianą aktywności feministek w fandomie. Grupa oberwała rykoszetem, przez utożsamienie jej istnienia z postawami prezentowanymi przez założycielkę.


Czy "grupa kobieca" w ogóle jest feministyczna?

A tego, oczywiście, nie wiemy. Zdania samych uczestniczek są sprzeczne - są głosy, że jest to wręcz feministyczne kółko wzajemnej adoracji, inne dyskutantki zaś wskazują na przewagę zupełnie nieideologicznych treści.

W każdym razie, osoba Petry jako założycielki i moderatorki z oczywistych powodów wskazuje, że można się tego obawiać, nawet jeśli ostatecznie obawy nie okażą się uzasadnione.

Jeśli istotą grupy jest rzeczywiście wspólnota doświadczeń, po prostu kobiecych, a niekoniecznie w założeniach feministycznych, to oczywiście nikt nie powinien mieć nic przeciwko. Rozmowa o sposobie dopasowania gorsetu rzadko zahacza o męską wspólnotę doświadczeń. Podobnie jak wiele innych. Nic szczególnie kontrowersyjnego nie ma w powstaniu grupy, w której kobiety grające w RPG chcą w swoim gronie porozmawiać.
 
 
A jeśli jest feministyczna jak cholera, to trzeba się bać?
 
Nie mam specjalnych złudzeń co do osoby założycielki, ale wierzę za to w rozsądek większości innych dziewczyn. Nawet więc hipotetyczna przemiana grupy w ośrodek feministycznego prania mózgu nie powinna poskutkować masową mutacją grupowiczek w oddział ideologicznej partyzantki.
 
Zatem nie bójmy się grupy i wyimaginowanego feministycznego spisku. Uważajmy jednak na fanatyzmy i fanatyków - ogólnie w życiu fandomu, i w życiu w ogóle. 

 
Bonus - dygresja o gwałtach na graczkach i logice

"(...) Jeśli pada problematyka gwałtów postaci na sesji to nie trzeba wyjaśniać, że to w ogóle jest problem – tak niestety przebiega to w gronie mieszanym, gdzie nagle ktoś (najczęściej mężczyzna, ale także taką opinię głoszą kobiety) stwierdza: u mnie tak nie ma, nie było, nie zdarza się, a skoro u mnie nie to nigdzie nie, to żaden problem. Nie będę analizować bzdurności tej logiki – wynikałoby z niej, że skoro nigdy nie widziałam dziobaka in personam to znaczy, że nie istnieje. (...)"

A ja dla odmiany chętnie zanalizuję bzdurność tej logiki.

a) w gronie mieszanym kwestionuje się istnienie problemu
b) na grupie kobiecej - nie, ta kwestia uważana jest za oczywistą i dyskusji nie podlega
c) ale przecież "taką opinię także głoszą kobiety" ?

Ergo:
 
a) na grupie kobiecej kobiety głoszące odmienną opinię w tej kwestii nie istnieją, lub boją się wypowiadać
b) odcięcie od dyskusji osób kwestionujących istnienie problemu powoduje, że zagadnienie to staje się oczywiste i już nie trzeba go wyjaśniać

W zasadzie, owszem, to się logicznie trzyma kupy. Z pewnością łatwiej dyskutuje się na przykład o przysłowiowej ilości diabłów mieszczących się na główce od szpilki, jeśli wcześniej wyeliminowało się z dyskusji osoby kwestionujące istnienie diabła. Nie wydaje mi się jednak, aby można było z czystym sumieniem stwierdzić, że jej efekty są dzięki temu bardziej wartościowe.

"(...) Kolejnym etapem przez który należy przebrnąć chcąc dyskutować o problemie gwałtów jest stwierdzenie: to zjawisko się pojawia, ale jest marginalne. Kolejny wywołujący opad rąk argument z gatunku „gadajmy tylko o tym co dotyczy mnie... (...)"

W zasadzie prawda, ale pomijająca istotne zastrzeżenie.

Marginalność zjawiska oczywiście nie jest powodem do kwestionowania zasadności dyskusji, co najwyżej do nie wzięcia w niej udziału.

Natomiast jest istotna przy rozważeniu, na ile zaproponowane środki zaradcze są adekwatne do problemu. W tym przypadku mieliśmy akurat bardzo wdzięczny przykład, gdy fandomowa feministka w autorytatywnej formie domagała się zmiany mało istotnego szczegółu erpegowego opisu, gdyż sugerował w podtekście zaistnienie w świecie gry zjawiska gwałtu. Zaproponowane środki zaradcze obejmowały między innymi zastąpienie go neutralną i niekontrowersyjną nekrofilią. I nad takimi przykładami strzelania z armaty do muchy można i należy nie tyle dyskutować, co obśmiać szczerze.

Komentarze


Hastour
   
Ocena:
0
Żeby nie było na mnie, niczego nie usuwałem...
30-01-2013 10:31
AdamWaskiewicz
   
Ocena:
+3
Przy edycji komentarza uznałem, że nie ma co napędzać pustej wymiany zdań i go usunąłem.
30-01-2013 10:42
Z Enterprise
   
Ocena:
0
etc - mam swoje zdanie w kwestii męskich feministów, ale chyba nie nadaje się do publikacji i rzeczowej debaty. W dużym skrócie - nie są istotni dla problemu.
30-01-2013 10:47
earl
   
Ocena:
+3
Przede wszystkim patrzymy na feminizm przez pryzmat agresywności i wojowniczości niektórych jednostek, co nas zniechęca do całej ideologii. Natomiast sam feminizm jako ideologia dążąca do pełnego równouprawnienia kobiet i mężczyzn (tak w świetle normatywnym jak i świadomościowym) uczyniła w przeszłości wiele dobrego a i teraz w zasadzie jest potrzebna, gdyż nadal jeszcze znaczna część mężczyzn uważa kobietę za gorszy podgatunek człowieka.
30-01-2013 11:29
52124

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+3
Femi - to, femi tamto.
Panowie, macie konflikt z Petrą. Ja nawet nie mówię, że niesłusznie (ale i nie mówię, że słusznie - nie jest to kwestia o której chciałabym pisać). Nie musiscie się lubić, możecie sie wręcz niecierpieć. To nie koniec świata.

Jednak raz jeszcze pięknie proszę - bo tu o żaden feminizm nie chodzi. Po co angażować ważną ideę do waszej wojny z Petrą? Po co sobie tym feminizmem buzię wycierać (i nie ważne kto zaczął)? Po co gadać o przepuszczaniu w drzwiach? Po co stroić się w piórka orędowników równości (jakaż dyskryminacja, grupa zamknięta), po co lać łzy nad pięknymi treściami, które się tam marnują?
Po co z kofliktu lokalnego robić globalny? Płeć kontra płeć, dzielnica kontra dzielnica?

A i spór z Petrą powinien zostać zażegnany. Może i jest konfliktowa. No jest. Może i ma talent do doprowadzania normalnych, rozsądnych (a za takich Was uważam) ludzi do szału. Może. Ale na samym Polterze, jak widzę, się nie udziela od pewnego czasu. Wkurzała was, ale poszła sobie. Założyła grupę.
Teraz Wy spasujcie.
30-01-2013 11:39
Scobin
   
Ocena:
+3
Panowie, flejmowanie na podstawie tego, co Scobin "prawie powiedział, ale nie powiedział" schodzi już poniżej pewnego poziomu...

+1 :-) Cała zabawa polega na tym, że dwójka inteligentnych i dobrze wychowanych ludzi, oceniając ten sam materiał kulturowy, może dojść do zupełnie różnych wniosków.

Co do reszty, odpowiem tak. Uważam, że kiedy ktoś ma zupełnie inne poglądy od moich, to wychodzenie z przesłanki pt. "jest całkowicie oczywiste, że ta osoba nie ma racji" nie pomoże mi ani zrozumieć tego kogoś, ani nawiązać z nim sensownej komunikacji. Tyle. :-)
30-01-2013 11:51
Hastour
   
Ocena:
+7
@Scobin,
czy gdybym zatem obok "zupełnie neutralne" dodał "dla mnie, i jak sądzę, dla większości osób", to już byłoby ok?

W każdym razie, z samej formy notki, mam nadzieję, wynika, że to nie suchy opis problemu, tylko mój osobisty punkt widzenia. A ja niewątpliwie w tym temacie stoję po określonej stronie sporu (tylko gdzie stało ZOMO? ;) )

Mógłbym dla porządku do każdego wyrażenia opinii dodawać "ale oczywiście mogę się mylić, a inni mogą to widzieć inaczej", ale naprawdę to konieczne, żeby w ogóle dało się dyskutować?
30-01-2013 12:14
Scobin
   
Ocena:
+1
[...] czy gdybym zatem obok "zupełnie neutralne" dodał "dla mnie, i jak sądzę, dla większości osób", to już byłoby ok?

Tak. :-) IMHO to jest jedna z istotniejszych części wpisu (EDIT: czy też istotna dla oceny sporu z Petrą), a w dodatku "zupełnie neutralne" brzmi, jakbyś w tym miejscu pisał "za wszystkich", a nie "za siebie". IMHO. ;-)

Lecę na zajęcia, dobrego dnia wszystkim!
30-01-2013 12:27
de99ial
   
Ocena:
+5
Współczesny feminizm jest szkodliwy ponieważ nie ma nic wspólnego z równouprawnieniem. To działalność nastawiona na wykreowanie "lepszej" grupy, z lepszymi przywilejami oraz chcąca skupić władzę w rękach tej grupy - nic więcej.
30-01-2013 12:28
Scobin
   
Ocena:
+1
@de99ial

Zdążę jeszcze napisać, że nie masz racji, ponieważ nie ma czegoś takiego jak jeden "współczesny feminizm". :-P

http://en.wikipedia.org/wiki/Femin ism
30-01-2013 12:29
de99ial
   
Ocena:
+3
@Scobin
Z feminizmem jest jak z wszystkimi innymi izmami - mnożą się lepiej niż króliki.
30-01-2013 12:33
Hastour
   
Ocena:
+8

Paskudnie uogólniasz. Ale rozumiem, dlaczego. Za "feminizm" należałoby podstawić "najbardziej krzykliwa, widoczna i irytująca niezagłębiających się temat forma feminizmu".

A poza tym - o ile spotkałem się już wielokrotnie, nawet przez ostatnie dwa dni z zarzutem "nie znasz się, uogólniasz, poczytaj, co to pierwsza / druga / fafnasta fala feminizmu", to jeszcze nie zdarzyło mi się przeczytać w dyskusji stwierdzenia: "dzień dobry, jestem Kasia i jestem feministką trzeciej fali, w związku z czym uważam..."

Natomiast Scobin, Carrie czy Petra owszem, piszą "jestem feminiską (feministą)". Więc siłą rzeczy są utożsamiani z jakimś uogólnieniem feminizmu, a uogólnienie najczęściej dąży do tych najgorszych wzorców.
30-01-2013 12:41
Albiorix
   
Ocena:
+12
Zawsze tak jest, że przeciwnicy danej idei kojażą ją z najgorszymi przejawami, lepsze uważając za wyjątki, a zwolennicy - z najlepszymi, gorsze uważając za odstępstwa.

Dzięki temu mogą uniknąć stresującej i wymagającej dyskusji merytorycznej o konkretach, zamiast tego trzymając się relaksujących uczuć pogardy i nienawiści. :)
30-01-2013 13:02
AdamWaskiewicz
   
Ocena:
+6
trzymając się relaksujących uczuć pogardy i nienawiści

Brzmi jak motto postaci z uniwersum Warhammera 40.000. :D
30-01-2013 13:08
etcposzukiwacz
   
Ocena:
+4
Każdy ruch społeczno - polityczny ma dwie możliwości:
- przekonać ludzi do siebie,
- zmusić do realizacji swoich celów.
Opcja zmuszania napotyka opór i bardzo dobrze.
30-01-2013 13:11
earl
   
Ocena:
0
@ etc
Powinieneś dodać, że zazwyczaj te 2 opcje wzajemnie się uzupełniają - jeśli nie da się po dobroci, to spróbujemy siłą. Ale nawet jeśli tak jest, to należałoby walczyć z jakimikolwiek ideologiami, nie tylko z feminizmem.
30-01-2013 13:33
Senthe
   
Ocena:
+10
@earl
Nie ma potrzeby walki z jakimikolwiek ideologiami samymi w sobie; szkodliwe są tylko jednostki, które oddając się swej idei przybierają postawę agresywną wobec innych.
Islam? Spoko. Dręczenie kobiet i bojówki na ulicach Paryża? Nie spoko.
Patriotyzm? Spoko. Kibole i wandale? Nie spoko.
Chrześcijaństwo? Spoko. Wyprawy krzyżowe? Nie spoko.
Feminizm? Spoko. Agresja w stosunku do mężczyzn? Nie spoko.

Itede.

Wszystko to jest bardzo proste, jeśli przyjmiesz jasną zasadę "Twoja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się moja".
30-01-2013 13:47
etcposzukiwacz
   
Ocena:
+1
Każdy kto zechce "żelazną ręką zapędzić mnie do szcześcia", czyli zmusic do czegoś jest moim wrogiem i będe stawiał mu opór.
Każdemu kto zechce mnie przeknać, należy się taka możliwość. Moge się z nim nie zgadzać, ale musi mieć prawo wolności słowa.
Może to i oklepane, ale moim zdaniem słuszne i żałuje że ludzi tak często o tym zpominają lub lekceważą takie podejście.

Ps. Prośba jeżeli ktoś skraca mój nick to wolałbym wersje poszukiwacz a nie etc. Z góry dziękuje.
30-01-2013 13:49
de99ial
   
Ocena:
+6
Jeszcze dodam - to co oferują mniej skrajne i zdroworozsądkowe odmiany feminizmu nie powinno być określane mianem feminizmu - to zwyczajny i uczciwy standard życia, który - wydawałoby się - powinien być powszechny i uznany za normę, nie specjalnie wydzielony ruch społeczno-polityczny. Ja właśnie tak to odbieram i za każdym razem, jak słyszę odpowiedź na pytanie "Co daje Ci feminizm?" najczęściej odpowiadam - "I potrzebujesz do tego feminizmu? Współczuję." Bo takim osobom trzeba współczuć, że same z siebie nie dostrzegają własnej wartości i roli.

Mężczyźni i kobiety się różnią. Nie jesteśmy, nie byliśmy i nie będziemy tacy sami (oby). I bardzo dobrze. A piszę to z pozycji fana kobiet. Bo jestem ich fanem, ale do fanatyzmu mi daleko.
30-01-2013 15:21
Hastour
   
Ocena:
+1
Prawda to. Ale też dla uczciwości należy przyznać, że obecny "standard przyzwoitego życia" w dużym stopniu zawdzięczamy aktywności rzeczywistych feministek z przeszłości.
30-01-2013 15:33

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.