» Blog » Dlaczego bać się feminizmu (+ bonusowy gwałt)
29-01-2013 14:44

Dlaczego bać się feminizmu (+ bonusowy gwałt)

W działach: flejm, WTF | Odsłony: 226

Nowa edycja femiflejma w pełni, więc modnie jest mieć swoją spamnotkę w tym temacie. Dostosuję się zatem do mainstreamu, inaczej ponoć grozi posądzenie o bycie hipsterem z tabeli spotkań losowych. Ale moja spamnotka będzie wbrew pozorom dość serio. Czujcie się ostrzeżeni.

Co nie jest prawdą o antyfeministach

Etykietka oczywiście wybitnie umowna i myląca, ale jakoś flejmowe stronnictwa trzeba dla wygody określić.
 
Jeszcze mały disclaimer - cytaty pochodzą z wpisu MEaDEi. Nie dlatego, żebym akurat z tym wpisem się jakoś szczególnie nie zgadzał. Ale jest po pierwsze dość reprezentatywny dla dyskusji, po drugie szeroko polecany, a po trzecie napisany na poziomie umożliwiającym polemikę, czego nie można powiedzieć o wszystkich innych głosach.

"(...) Reakcja na powstanie wyizolowanego środowiska sugeruje, że istnieje jednak konflikt płci - czyli w męskiej-normie uobecnienie się grupy dziewczyn powoduje reakcje obronną, agresywną i kwestionującą jej zasadność. (...)"

Po prostu fałsz. Jak podnoszono i na panelu, i później kilkakrotnie w dyskusji, inna grupa kobieca jak dotąd spokojnie sobie istniała, i żaden szowinista nie zachował się ani obronnie, ani agresywnie. Obronnie i agresywne reakcje wywołują inne fakty z grupą pośrednio związane, ale mało kto poza ewidentną trollerką kwestionuje samo jej istnienie.

"(...) Argumenty, że powstanie grupy męskiej, do której nie miałyby wstępu kobiety, wywołałby III Wojnę Internetową są delikatnie mówiąc arcy-zabawne. Przede wszystkim: taka grupa istnieje: „erpegi są dla chłopaków (...)”. 

Arcyzabawne to jest pominięcie faktu, że grupa chłopaków powstała później, w bezpośredniej reakcji na powstanie grupy kobiecej. Skrytykowanie jej powstania w tym momencie dowiodłoby modelowej hipokryzji i byłoby takim strzałem w stopę, że chyba nawet ostatnia ofiara zdaje sobie z tego sprawę. Aż tak uprzedzony do feministek nie jestem, by je o podobną głupotę podejrzewać.

"(...) To jedynie dowód na uprzedzenie wobec feminizmu oraz sygnał, że aktywizacja dziewczyn jest postrzegana jako swojego rodzaju sytuacja kryzysu/zagrożenia. (...)"

I to w pewnym sensie jest prawda, o czym będzie właściwa treść niniejszej notki.


Kto się boi feminizmu i dlaczego

Femflejm mamy na polterze regularnie od dłuższego czasu. Stali bywalcy pamiętają, choć pewnie nie wszystko, nowe koleżanki zarejestrowane na fali ostatniej "edycji" prawdopodobnie nie.

Zatem, k10 przypominajek, tak dla ilustracji.
 
Mieliśmy liczne przykłady oceniania zupełnie neutralnych treści jako seksistowskie i niedopuszczalne (vide apel do moderacji wiszący wciąż na forum). Upominanie konkretnych użytkowników o zmianę rozmaitych treści na prywatnych blogach (vide anegdotyczne już zastępowanie gwałtu nekrofilią), krytykowanie ciekawych i udanych projektów przez doszukiwanie się w nich seksizmu za wszelką cenę (vide Mini War Eliasha), oklepane już niemal doszukiwanie się seksizmu w ilustracjach (vide rysunki Rysi), pretensje o "niedostateczne" potępienie nagannego w rzeczy samej zjawiska (vide opisywana bodajże u też u Rysi paskudna historia z pewnego Orkonu), czy nawet o oczywisty dla dobrze wychowanego faceta gest przepuszczenia kobiety w drzwiach na konwencie (tu już nie pomnę, o kogo chodziło). Wszystko okraszone pretensjonalnym tonem, demonstracyjnym poczuciem wyższości i cenzurowaniem głosów sprzeciwu.

Główna bohaterka powyższych anegdotek nie była na polterze osobą decyzyjną, ale wszystko powyższe dobrze pokazuje, czym mógłby stać się fandom, gdyby taka osoba uzyskała w nim rzeczywiste wpływy. Lub choćby uprawnienia moderatorskie na Polterze.

Tego można się bać.
 
Serio. Ekspansywny feminizm, filtrujący wszelkie przejawy aktywności fandomowej przez pryzmat "seksizm / nie seksizm" jest niepokojąca wizją. I to niestety nie dla rzeczywistych szowinistów, damskich bokserów, molestujących seksualnie sekretarki szefów, zamykających kobietę w kuchni apodyktycznych mężow, czy gwałcących maniakalnie postacie graczek MG - im to akurat zwisa i powiewa. To jest rzeczywisty margines, do potępienia którego nie trzeba być feministką, wystarczy być po prostu przyzwoitym człowiekiem.

Niepokoją się normalni, przyzwoici goście, którzy koleżankę z fandomu traktują po prostu kulturalnie, jako człowieka najpierw, i jako kobietę w dalszej kolejności.
 
Niepokoją się czytelnicy Poltera, że dostaną bana za skomplementowanie nowej szefowej działu, że oprócz bycia kompetentną jest również atrakcyjna. Niepokoją się MG, że będzie im groził środowiskowy ostracyzm za niedopuszczenie postaci kobiety-rycerza w settingu historycznym. Niepokoją się autorzy ilustracji, że ich prace zostaną odrzucone, gdy komuś średnia ilość piersi na osobę nie będzie się w nich zgadzać. Niepokoją się autorzy tekstów, że zostaną odgórnie zmuszeni do używania łamanców językowych w stylu "mistrzyni lub mistrz gry", tudzież "rycerka", "żołnierka" i "marynarka". Niepokoją się wreszcie wszyscy, którzy coś powiedzą, zrobią czy napiszą z konkretną niewinną intencją, a na to mogą usłyszeć, że ich zdanie istotne nie jest, bo ich rzeczywiste intencje lepiej znają i potępią inni. 
 
Przesada? Oby. Wszystko powyższe ma jednak oparcie w faktycznych postulatach, na szczęście nie popartych rzeczywistym wpływem na decyzje.
 
I nie ma tu nawet znaczenia, czy wszystko powyższe jest w gruncie rzeczy słuszne, czy nie. Chodzi o to, że większość wzbrania się przed koniecznością ważenia każdego swojego działania pod względem tego, czy nie będzie ono potępione przez punkt widzenia jakiejkolwiek ideologii. 

 
Co to ma z tą całą grupą wspólnego?

Niewiele. Flejm, w którym tak entuzjastycznie bierzemy udział, zarówno jego aktualna "edycja", jak i wszystkie poprzednie, wynika w istocie z obawy przed agresywną odmianą aktywności feministek w fandomie. Grupa oberwała rykoszetem, przez utożsamienie jej istnienia z postawami prezentowanymi przez założycielkę.


Czy "grupa kobieca" w ogóle jest feministyczna?

A tego, oczywiście, nie wiemy. Zdania samych uczestniczek są sprzeczne - są głosy, że jest to wręcz feministyczne kółko wzajemnej adoracji, inne dyskutantki zaś wskazują na przewagę zupełnie nieideologicznych treści.

W każdym razie, osoba Petry jako założycielki i moderatorki z oczywistych powodów wskazuje, że można się tego obawiać, nawet jeśli ostatecznie obawy nie okażą się uzasadnione.

Jeśli istotą grupy jest rzeczywiście wspólnota doświadczeń, po prostu kobiecych, a niekoniecznie w założeniach feministycznych, to oczywiście nikt nie powinien mieć nic przeciwko. Rozmowa o sposobie dopasowania gorsetu rzadko zahacza o męską wspólnotę doświadczeń. Podobnie jak wiele innych. Nic szczególnie kontrowersyjnego nie ma w powstaniu grupy, w której kobiety grające w RPG chcą w swoim gronie porozmawiać.
 
 
A jeśli jest feministyczna jak cholera, to trzeba się bać?
 
Nie mam specjalnych złudzeń co do osoby założycielki, ale wierzę za to w rozsądek większości innych dziewczyn. Nawet więc hipotetyczna przemiana grupy w ośrodek feministycznego prania mózgu nie powinna poskutkować masową mutacją grupowiczek w oddział ideologicznej partyzantki.
 
Zatem nie bójmy się grupy i wyimaginowanego feministycznego spisku. Uważajmy jednak na fanatyzmy i fanatyków - ogólnie w życiu fandomu, i w życiu w ogóle. 

 
Bonus - dygresja o gwałtach na graczkach i logice

"(...) Jeśli pada problematyka gwałtów postaci na sesji to nie trzeba wyjaśniać, że to w ogóle jest problem – tak niestety przebiega to w gronie mieszanym, gdzie nagle ktoś (najczęściej mężczyzna, ale także taką opinię głoszą kobiety) stwierdza: u mnie tak nie ma, nie było, nie zdarza się, a skoro u mnie nie to nigdzie nie, to żaden problem. Nie będę analizować bzdurności tej logiki – wynikałoby z niej, że skoro nigdy nie widziałam dziobaka in personam to znaczy, że nie istnieje. (...)"

A ja dla odmiany chętnie zanalizuję bzdurność tej logiki.

a) w gronie mieszanym kwestionuje się istnienie problemu
b) na grupie kobiecej - nie, ta kwestia uważana jest za oczywistą i dyskusji nie podlega
c) ale przecież "taką opinię także głoszą kobiety" ?

Ergo:
 
a) na grupie kobiecej kobiety głoszące odmienną opinię w tej kwestii nie istnieją, lub boją się wypowiadać
b) odcięcie od dyskusji osób kwestionujących istnienie problemu powoduje, że zagadnienie to staje się oczywiste i już nie trzeba go wyjaśniać

W zasadzie, owszem, to się logicznie trzyma kupy. Z pewnością łatwiej dyskutuje się na przykład o przysłowiowej ilości diabłów mieszczących się na główce od szpilki, jeśli wcześniej wyeliminowało się z dyskusji osoby kwestionujące istnienie diabła. Nie wydaje mi się jednak, aby można było z czystym sumieniem stwierdzić, że jej efekty są dzięki temu bardziej wartościowe.

"(...) Kolejnym etapem przez który należy przebrnąć chcąc dyskutować o problemie gwałtów jest stwierdzenie: to zjawisko się pojawia, ale jest marginalne. Kolejny wywołujący opad rąk argument z gatunku „gadajmy tylko o tym co dotyczy mnie... (...)"

W zasadzie prawda, ale pomijająca istotne zastrzeżenie.

Marginalność zjawiska oczywiście nie jest powodem do kwestionowania zasadności dyskusji, co najwyżej do nie wzięcia w niej udziału.

Natomiast jest istotna przy rozważeniu, na ile zaproponowane środki zaradcze są adekwatne do problemu. W tym przypadku mieliśmy akurat bardzo wdzięczny przykład, gdy fandomowa feministka w autorytatywnej formie domagała się zmiany mało istotnego szczegółu erpegowego opisu, gdyż sugerował w podtekście zaistnienie w świecie gry zjawiska gwałtu. Zaproponowane środki zaradcze obejmowały między innymi zastąpienie go neutralną i niekontrowersyjną nekrofilią. I nad takimi przykładami strzelania z armaty do muchy można i należy nie tyle dyskutować, co obśmiać szczerze.

Komentarze


gower
   
Ocena:
+2
Ja mam tylko szybką obserwację, bo fajnie się czyta tę dyskusję i pada mnóstwo ważnych wypowiedzi, ale coś mi zgrzytnęło.

Jak to jest, że obok siebie pojawiają się takie dwa zdania:

Kolejnym etapem przez który należy przebrnąć chcąc dyskutować o problemie gwałtów jest stwierdzenie: to zjawisko się pojawia, ale jest marginalne. Kolejny wywołujący opad rąk argument z gatunku "gadajmy tylko o tym co dotyczy mnie... tupanie nóżką"

Ponad 90% gwałtów dokonywanych jest przez mężczyznę/mężczyzn na kobiecie. Ponad 90% reszty dokonywanych jest przez mężczyznę/meżczyzn na mężczyźnie. Kobieta gwałcąca mężczyznę to margines.

i znajdują aprobatę u tych samych osób? To w końcu można się tym marginesem zasłaniać czy nie? Moim zdaniem nigdy nie można, jeśli problem jest dla kogoś ważny, ale widocznie się nie znam...

EDIT: repek w międzyczasie napisał o mnie, to pewnie powinienem się jakoś odnieść... Ale w sumie nie wiem jak:P Nie wiem, czy moje "poglądy na te zagadnienia są konserwatywne" – są, jakie są, mam nadzieję, że widać. W tej chwili szukam jednak przede wszystkim konsekwencji w wypowiedziach uczestników tej dyskusji.
29-01-2013 16:02
oddtail
   
Ocena:
+4
@XLs: na moich sesjach nie dopuszczam defaultowo postaci graczy, które uważają zabicie myślącego przeciwnika za sprawę lekką. Jeśli gracz chce grać bohatera, który zabija ludzi i ich analogi (elfy, krasnoludy, takie tam) bez skrupułów, to zgłaszam weto, jeśli gracz mnie dobrze nie przekona.

Więc z tym wpisaniem zabójstw w RPG różnie bywa...

A to, na ile eskapizm w postaci zabijania zdehumanizowanego stworzenia w rodzaju goblina różni się od walki z bandytami-ludźmi to osobna kwestia ;). Na prowadzonych przeze mnie sesjach raczej w ostatnich latach nie wypływała, bo prowadziłem niewiele systemów gdzie istnieją rozumne istoty inne niż ludzie.

EDIT: @gower: ha, rzeczywiście. Słuszny argument. Nie próbowałem mówić o gwałcie kobiet na mężczyznach jako o czymś wartym bagatelizowania, chodziło mi raczej o podkreślenie, że gwałt to coś, co dotyka przede wszystkim kobiety. No i zwracam uwagę, że odpowiadałem na coś, co zinterpretowałem w momencie pisania jako komentarz umniejszający powagę gwałtu. To też rzutuje na kontekst tego, co napisałem.

Ale przyznaję - sformułowania użyłem bardzo niezręcznego.
29-01-2013 16:06
Repek
   
Ocena:
+1
@gower
EDIT: repek w międzyczasie napisał o mnie, to pewnie powinienem się jakoś odnieść... Ale w sumie nie wiem, jak:P Nie wiem, czy moje "poglądy na te zagadnienia są konserwatywne" – są, jakie są, mam nadzieję, że widać. W tej chwili szukam jednak przede wszystkim konsekwencji w wypowiedziach uczestników tej dyskusji.

W porównaniu z moimi - na pewno są konserwatywne. :) IMO - dla Poltera - to dobrze.

Pozdro
29-01-2013 16:11
oddtail
   
Ocena:
+5
@dzemeuksis: ale tak, jak ja odczytuję tę dyskusję, nikt nikogo nie próbuje przekonywać, czy gwałt jest gorszy niż śmierć czy na odwrót. Zastanawiamy się raczej, dlaczego gwałt jest tabu bardziej niż śmierć i z czego to wynika.

Moim zdaniem nie ma w takich rozważaniach nic złego. Przeciwnie.
29-01-2013 16:12
teoretyczneale
   
Ocena:
0
dzemeuksis zastanow sie co ty w ogole piszesz za bzdury
29-01-2013 16:13
Hastour
   
Ocena:
+3
@Repek,
jak widać, jednak musicie się różnić w większej ilości przypadków, niż ten 1 na 10, skoro za twoich rządów na Polterze postulaty Petry o usunięcie tego czy zbanowanie owego nie spotkały się z aprobatą. Być może to jest właśnie ta subtelna granica, dzieląca wyraziste poglądy od fanatyzmu. W każdym razie, nie mam żadnych powodów by przypuszczać, że osoba zgłaszająca jakieś postulaty do władz serwisu, po zostaniu członkiem owej władzy nagle postanowiłaby z jakiegoś powodu ich jednak w życie nie wprowadzać. A po postulatach widzę, że w serwisie, w którym Petra hipotetycznie zastąpiłaby ciebie, raczej nie zagrzałbym miejsca na dłużej.
29-01-2013 16:14
oddtail
   
Ocena:
+11
@dzemeuksis: z całym szacunkiem, nie zgadzam się. To jest jedna z nielicznych notek w ostatnich dniach, w której ludzie mają coś do powiedzenia, nikt nikogo nie trolluje, każdy wydaje się czytać to, co piszą inni, a nieporozumienia (vide ja vs XLs) zostały rozstrzygnięte jak między cywilizowanymi ludźmi.

Temat jest baaaaaardzo grząski i delikatny, ale fakt, że nie zrobiły się z niego głupie żarty i pyskówki tylko przywraca mi część wiary w Poltera i sens pisania tutaj czegokolwiek.

*Myślę*, że rozumiem Twój punkt widzenia, ale ja dostrzegam sprawę z jaśniejszej strony.
29-01-2013 16:25
Repek
   
Ocena:
+2
@Hastour
Nie, wcale nie musimy różnić się w poglądach, by inaczej działać. :)

Ale to moja sprawa i pozwolę sobie nie drążyć tematu.
29-01-2013 16:25
   
Ocena:
0
AdamWaskiewicz

A ile w filmach klasy B jest realistycznego gwałtu? No też nie za wiele, tylko co to ma do rzeczy? Znaczy jakby opisać gwałt na postaci gracza w konwencji porno, gdzie wszystko kończą zadowoleni po godzinnym stosunku to by było ok?
29-01-2013 17:04
AdamWaskiewicz
   
Ocena:
+3
Przykro mi, ale nie rozumiem argumentu. W kulturze popularnej generalnie gwałtów jest mniej - są trudniejsze do przyjęcia i bardziej bulwersujące niż śmierć, niezależnie od tego, czy dotyczą głównego bohatera, czy anonimowych statystów. Co tylko uzasadnia ich mniejszą akceptowalność na sesjach, niż zgonów.
29-01-2013 17:17
   
Ocena:
0
AdamWaskiewicz

Większość argumentów odpowiadająca na pytanie "Czemu zabijanie jest spoko, a gwałty nie- mimo, że śmierć osoby to zamach na większe dobro" zasada się na argumencie: Zabijanie w popkulturze jest fajne, a gwałcenie jest niefajne, wiec przez strata życia to mniejsza sprawa niż naurszenie nietykalności. To się pytam czy gdyby przedstawić gwałt w konwencji porno, gdzie staje się "fajny" to czy to nadal byłoby nieaceptowalne czy może stał się "spoko"?

Bo z wielu wypowiedzi wynika, że tak- stałby się wtedy akceptowalny tak samo jak znikający gdzieś na planie statyści masowo zabijani przez Rambo.
29-01-2013 17:23
42017

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+3
Ktoś kiedyś napisał, że gwałt to zabicie duszy. Coś tym jest... Zabójstwo z zimną krwią ucina czyjeś życie. Gwałt skazuje ofiarę na życie w piekle.
29-01-2013 17:32
   
Ocena:
0
Po pierwsze: Petra to typ działacza. Dla niej kwestie kobiece się nie liczą. Chodzi o to, aby się lansić i uprawiać politykę.
Po drugie: Widać tu mechanizmy podobne do tych w PiS..
29-01-2013 17:33
   
Ocena:
0
Bycia napadniętym i zmaskarowanym dla zawartości portfela albo " bo tak" też jest dla wielu ludzi poważną traumą. Dla rodzin ofiar morderstw, też to jest często piekło na ziemi, zwłaszca jeśli ofiara wcześniej jeszcze umierała w np szpitalu przez kilka dni/tygodni. Są osoby które mają piekło na ziemi po wypadku samochodowym(to akurat jest znacznie częściej spotykane niż gwałt) i jakoś to wszystko nie powoduje, że widziałem kampanie "nie dla wypadków samochodowych na sesjach".
29-01-2013 17:37
AdamWaskiewicz
   
Ocena:
+5
@ Ognat

Wszystko rozbija się o konwencję. Większość sesji to jednak historyjki w konwencji kina sensacyjnego klasy B, gdzie zgony są na porządku dziennym a Stallone czy inny Arnold eksterminuje wrogów w ilościach hurtowych.

Jeśli grać sesje w konwencji hard porno, to przypuszczam, że gwałt utrzymany w takiej konwencji wpasowywałby się w całokształt i jako taki nie raził. Ale równocześnie średnio wyobrażam sobie sesję w takiej konwencji i nie przypuszczam, żebym chciał brać w niej udział. I nie wydaje mi się, by było wiele osób zainteresowanych graniem w niej.
29-01-2013 17:39
Siman
    @Ognat
Ocena:
+6
Pewnie stałby się spoko. I tu leży sedno problemu.

Gdy przedstawia się mordowanie w "atrakcyjnej", "neutralnej" formie nie dokonuje się w społeczeństwie żadna rewolucja mentalna, która by prowadziła do akceptacji lub tolerancji morderstwa. Jest to akt w oczywisty sposób zbrodniczy. Oczywiście są i głosy mówiące, że taka neutralizacja przemocy i tak ma swój szkodliwy wpływ, ale nie zmienia to faktu, że setka trupów w Rambo nie sprawi, że ktokolwiek uzna: "Brevik nie zrobił nic szczególnie złego na wyspie Utoya, ci ludzie sami się o to prosili".

Inaczej jest z gwałtem. Ponieważ, jak to słusznie wskazał Oddtail, rzeczywiście istnieją w społeczeństwie tendencje, żeby bagatelizować problem, usprawiedliwiać gwałcicieli albo wręcz (o zgrozo) przenosić winę na ofiary, przedstawienie gwałtu w sposób półpornograficzny, "atrakcyjny" mogłaby łatwo wzmocnić ten problem.

Z tego powodu atrakcyjność śmierci w kulturze jest akceptowalna, choć kontrowersyjna. Atrakcyjność gwałtu - niedopuszczalna.
29-01-2013 17:41
   
Ocena:
0
AdamWaskiewicz

Wiele osób z pokolenia moich rodziców nie może zrozumieć popurlaności gier komputerowych typu GTA gdzie jest się jednosobowym masakratorem wartości wszelakich- a wiele sesji w RPG opowiada o gościach którzy mniej więcej równie hurtowo rozwalają kto im stanie na drodze. Więc czemu sądzisz, że większosc ilość eortyki/porno miałaby się nie przyjąć?

W sieci(od zawsze) czy w literaturze)od niedawna coraz śmielej) porno ma się świetnie.

Siman

Wybacz, ale praktyka pokazuje co innego. Praktycznie wszystkie państwa świata starają sią ograniczać dostęp do gier, filmów itp z duzą ilością przemocy by ograniczać poziom przemocy w społeczeństwie i mają całkiem niezłe argumenty na to. Bo właśnie obawiają się sytuacji, że Breivikowi wyrośnie kilku następców, bo przemoc stanie się czymś dużo bardziej oswojonym i akceptowalnym.
29-01-2013 17:47
gower
   
Ocena:
+6
Praktycznie wszystkie państwa świata starają sią ograniczać dostęp do gier, filmów itp z duzą ilością przemocy

Przepraszam, te wszystkie państwa świata to Australia, tak? Żeby być precyzyjnym.

No i oczywiście nie ma wiarygodnych badań potwierdzających korelację między poziomem agresji, a agresją w dziełach kultury.
29-01-2013 17:55
Siman
    @Ognat
Ocena:
+1
"Wybacz, ale praktyka pokazuje co innego. Praktycznie wszystkie państwa świata starają sią ograniczać dostęp do gier, filmów itp z duzą ilością przemocy by ograniczać poziom przemocy w społeczeństwie i mają całkiem niezłe argumenty na to. Bo właśnie obawiają się sytuacji, że Breivikowi wyrośnie kilku następców, bo przemoc stanie się czymś dużo bardziej oswojonym i akceptowalnym."

"Praktycznie wszystkie państwa" to spore nadużycie. Istnieje taka tendencja. I nie, praktyka tego nie pokazuje: nie istnieją żadne wiarygodne naukowe badania, które by wskazywały, że brutalne gry/filmy w jakikolwiek sposób mogą sprowokować osoby zrównoważone psychicznie do morderstwa (z osobami niezrównoważonymi sprawa jest bardziej skomplikowana, ale gry/filmy są tu prędzej wyzwalaczem, niż przyczyną). Takie obawy są raczej objawem paranoi, a nie wiarygodnej obserwacji rzeczywistości.

Natomiast faktycznie, istnieje wśród psychologów i socjologów debata (nierozstrzygnięta) odnośnie tego czy i w jaki sposób brutalność dzieł kultury może wzmagać skłonność do przemocy. Zauważ, jednak tę różnicę: "atrakcyjne" zabijanie w grach/filmach być może prowokuje przemoc i zwiększa akceptację przemocy (nie zabijanie czy akceptację zabójstwa), "atrakcyjne" gwałty mogą zwiększyć akceptację samych gwałtów.
29-01-2013 18:08
oddtail
   
Ocena:
+9
A ja dorzucę cegiełkę, choć nieco się boję reakcji, bo wiem że to co napiszę jest kontrowersyjne. Sam mam tu trochę mieszane uczucia.

Moim zdaniem problem leży w kontekście. Napisałem, że gwałt jest bardzo delikatną sprawą, bo leży bliżej życia, i tego się trzymam.

Tylko że i tu liczy się kontekst. Zdarzało mi się oglądać porno o tematyce "gwałt". Nie kręci mnie to jakoś specjalnie. Nawet budzi pewien niesmak. Ale, uwaga - również nie bulwersuje.

Dla kontrastu, gwałt jako backstory kobiecej postaci mnie nie tylko razi. On budzi ślepą furię na twórcę (czy gracza-faceta, bo zwykle jest to facet, który chce grać MRRRROCZNĄ bohaterką). Ja naprawdę zionę nienawiścią do bagatelizowania gwałtu.

Skąd taki dysonans?

Wszystko rozbija się o kontekst. Gwałt w mediach ma tendencję do... mieszania poziomów. Pozwólcie, że wyjaśnię.

Nie wierzę w absolutne tabu. Na wszystko jest miejsce w kulturze. Poważne studium psychiki ofiary gwałtu ma swoje miejsce w kinematografii, literaturze, nawet komiksie czy grach.

ALE!

Fantazje z gwałconą kobietą w roli głównej są oswajaniem przemocy i seksu tak samo, jak Kill Bill albo Wiedźmin czy Pieśń o Rolandzie jest oswajaniem przemocy i śmierci. Nie mam też problemu z faktem, że jeśli w anime jest japońska nastolatka w szkolnym mundurku i pojawi się jakiekolwiek stworzenie mające macki, to skojarzenie nasuwa się samo. I idąc dalej, nawet najczarniejszy humor nie jest moim zdaniem dziedziną, w której pewne kwestie są święte. Dlatego jest najczarniejszy. Co innego gdyby ktoś lekko i swobodnie żartował na temat gwałtu (co ludzie robią, chociażby w dowolnym kontekście homoseksualnym!), nie w intencji czarnego humoru, tylko po prostu lekce sobie to ważąc.

Tylko że ważna jest swojego rodzaju wewnętrzna konsekwencja i spójność. Gwałt w filmie porno jest bardzo mocno "na niby". I to nie jest inherentnie złe, choć trzeba używać mózgu oglądając takie rzeczy. Porno jest dla dorosłych, nawet jeśli bardzo dorosłe nie jest. Zresztą dlatego dzieci nie powinny oglądać pornografii. NIE dlatego że seks jest zły, tylko dlatego że dzieci nie rozumieją kontekstu pornografii, a raczej całkowitego tego kontekstu braku. Jeśli ktoś jest przeciwny pornografii, ze względów moralnych lub religijnych - fajnie. Ale są i kobiety, które mają fantazje typu "gwałt". Nie, serio, to nie jest mit wymyślony przez facetów, znam kobiety które to fascynuje. Bo seks wiąże się z przemocą. Niektórym ten kontrowersyjny, ale mocno zakorzeniony w naszej i historii, i kulturze fakt działa na wyobraźnię, niekoniecznie destrukcyjnie. Gwałt, ostateczna forma przemocy w seksie, jest sprawą straszną, ale w naszej świadomości i nieświadomości istnieje.

Mamy więc gwałt "na niby" w porno. Ale teraz wyobraźmy sobie ten standardowy backstory "kobieta była zgwałcona, więc się mści". Jeśli traktujemy to serio - wspaniale. Tylko zwykle dzieło mówi nam, że jest Serious Business, ale nic na to nie wskazuje. Nie mam problemu, serio nie mam, z bohaterką, której historia zawiera gwałt. Tylko ten gwałt powinien na nią wpłynąć. Coś zmienić, coś z nią zrobić. Tu trzeba bardzo ostrożnie stąpać. Mówiąc "backstory - gwałt" zgadzamy się, że gwałt jest zły. Nie bawimy się w fantazje rodem z porno. Jeśli się na to decydujemy, nie mamy prawa spłycić gwałtu do poziomu porno. Nie wolno nam w żadnym razie stworzyć schizofrenicznej wizji, w której gwałt jest OK. Gdzie da się go zbagatelizować.

Co ja mówię - zbagatelizować. Gwałt jest często TYLKO po to obecny w historii (mimo że na papierze jest zły i poważny), żeby męska część czytelników/widowni była nim podekscytowana. W kontekście innym niż pornografia jest to niewybaczalne, a zauważyłem że takie przedstawienie jest częstsze niż przedstawienie na serio.

Jak napisał Siman - o to łatwo. Z gwałtu robi się coś, co tak naprawdę nie jest ważne.

I wiecie, co wam powiem? Tak samo jest w innych dziedzinach. W mniejszym stopniu niż dla gwałtu, bo gwałt to jedna z najdelikatniejszych kwestii o jakich się mówi. Ale, w mniejszej skali, jest tak i w wielu innych kwestiach.

Seksizm potwornie mnie złości. I widzę seksizm dookoła siebie zdecydowanie zbyt często. Nieraz w wykonaniu ludzi, którzy w swoich słowach i zachowaniach nie widzą nic złego. Ale zdarza mi się opowiadać seksistowskie kawały. Natomiast kiedy oglądam film, który seksizm traktuje jak kawał, a nie jest wyraźnie szokująco-niesmaczną komedią - mam z tym problem.

Gardzę przemocą. Ale z przyjemnością oglądam filmy Quentina Tarantino. Natomiast bezsensowna, przesadna przemoc tylko po to, by film czy książka była bardziej atrakcyjna? Nie akceptuję tego. Mam z tym problem.

Backstory postaci "martwi rodzice" jest oklepany i głupi (choć mniej szokuje niż backstory "gwałt"). Ale film "Princess Bride" i scenę, gdzie Inigo Montoya zabija mordercę swojego ojca po prostu wielbię. Natomiast gdyby gracz mi powiedział "no, więc orkowie zabili moich rodziców i całą ich wioskę", to bym go walnął podręcznikiem po głowie. Mam z tym problem.

Mogę tak długo wymieniać, ale kwestia jest prosta. Musimy wiedzieć, w jakim tonie chcemy mówić. Rzeczy muszą coś znaczyć. Jeśli bohaterka zostanie zgwałcona, a reżyser/scenarzysta/autor/gracz/MG użyje tego, by pokazać jaka jest silna, jak sobie z tym radzi - pokaże poprzez tragedię prawdziwy heroizm - i naprawdę zrobi co może, by zgłębić to, jak to się na niej odbija? Zaakceptuję obecność gwałtu. Jeśli gwałt jest fantazją mocno oderwaną od rzeczywistości, jak w filmie porno? Zaakceptuję obecność gwałtu. Jeśli jednak gwałt jest użyty bezmyślnie, bo to dobre backstory, jeśli gwałt zostanie użyty tylko po to, by podkreślić jaki grim and gritty jest świat, albo jaki zły jest czarny charakter, albo jaka biedna i skrzywdzona jest bohaterka - to jest ten moment, kiedy jest problem.

W dyskusji parę razy przytoczono analogie przemocy do gwałtu. I tu niespodzianka - jest taka forma przemocy, która budzi we mnie taką samą furię jak ten "każualowy gwałt". Wygooglajcie "women in refrigerators".

A gwałt ma... dziwną pozycję w zbiorowej świadomości i podświadomości. Widziałem seriale animowane dla dzieci, w których był (implikowany, to prawda) gwałt więzienny. Jako dodatkowy żart... jakim cudem nasza kultura dopuściła do tak swobodnego traktowania takiej kwestii, nie pojmuję.

Tak więc krótsza odpowiedź: tak, jeśli sesja byłaby modelowana na filmie porno, to zaakceptowałbym w określony sposób ujęty gwałt. I podobnie jak AdamWaskiewicz, nie chciałbym wziąć udziału w takiej sesji. Ale nie zbulwersowałaby mnie i nie uważałbym takiego podejścia za moralnie złe.
29-01-2013 18:22

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.