Dixit Jinx

Abstrakcyjny powrót króla imprez

Autor: Daniel 'ScripterYoda' Oklesiński

Dixit Jinx
W 2008 roku cały świat ogarnęła "dixitowa" gorączka. Grę uwielbiali, polecali i kupowali wszyscy lub prawie wszyscy. Nikogo więc nie zdziwiła główna nagroda na Niemiecką Grę Roku 2010 (Spiel des Jahres 2010), przyznana dla Dixit. Jak to bywa, wyróżnienie to rozwiązuje worek z licznymi dodatkami, nowymi wersjami i materiałami promocyjnymi. Od 2001 roku każdy laureat bez wyjątku doczekał się powiększenia własnej rodziny o dodatek lub kolejną wersję gry, a od 2006 już wszyscy mogą się pochwalić kolejnymi pełnoprawnymi wersjami. Tak jest też z Dixitem. Zaraz po otrzymaniu nagrody fani doczekali się Dixita 2 – drobnego zestawu dodającego kolejne karty. W zeszłym roku cieszyć można było się Dixitem Odyssey, który jest dodatkiem, będącym jednocześnie pełnoprawną grą. W tym roku na rynku pokażą się natomiast aż dwa produkty pod "dixitowym" znakiem. Dixit 3 to kolejny zestaw kart do podstawowej wersji, natomiast Dixit Jinx, będący przedmiotem tej recenzji, to pierwsza, zupełnie odmienna, wersja hitu sprzed 4 lat – nie możemy jej łączyć z żadną inną "dixitową" produkcją. W Polsce dzięki wydawnictwu HOBBITY.eu możemy się cieszyć jej w pełni spolszczoną wersją.
Pierwsza rzecz, która odróżnia obie pozycje, to karty. Te z opisywanej wersji mają kwadratowy kształt i są dwustronne, a, co najważniejsze, obrazki na nich wyglądają bardzo abstrakcyjnie: prawie zawsze są to proste figury geometryczne, ułożone w różne sposoby. Co ciekawe, za oprawą graficzną stoi Dominique Ehrhard – osoba, która jest jednocześnie autorem wielu znanych gier, takich jak Marakesz, Bumerang czy Sylla. Trzeba przyznać, że wydanie stoi na najwyższym poziomie – karty prezentują się przepięknie, zarówno pod względem graficznym, jak i jakościowym. Trzeba też pochwalić małe, zgrabne pudełko. Powinno ono się zmieścić do każdej większej kieszeni, co stanowczo ułatwi transport gry. Jedynym minusem jest dosyć zaporowa cena – 65 zł to zdecydowanie za dużo. Widać, że płacimy po części za wyrobioną już markę serii Dixit. W zasadach można bez problemu znaleźć identyczne mechanizmy postępowania, jednak dużo się pozmieniało w stosunku do gry-rodzicielki. Rozgrywkę rozpoczynamy tworząc kwadrat 3x3. Następnie aktywny gracz losuje jedną z 9 specjalnych kart – wskazuje mu ona, którą kartę z kwadratu na stole ma opisać. Po zastanowieniu się narrator mówi kilka słów (może być jedno) o wybranym rysunku. Reszta graczy musi jak najszybciej wybrać odpowiednią, według nich, kartę. Jeśli wybierzemy dobrze, zdobywamy kartę, która liczy się jako jeden punkt na koniec gry. Pomyłka powoduje, że wybrana karta idzie jako punkt do narratora. Musi on jednak uważać: jeżeli wybierze za trudne hasło, to nie dość, że nie zdobędzie żadnych punktów, to będzie musiał oddać jedną z już zdobytych kart. Na koniec rundy funkcja aktywnego gracza przechodzi na kolejnego uczestnika rozgrywki, i tak gra toczy się cały czas, dopóki się nie skończą karty.
Pomyłka w zasadachNiestety, w polskiej instrukcji przedstawiono niezbyt jasno zasady, regulujące odrzucanie kart na końcu każdej rundy. Co gorsza, wersja angielska, jaśniej przedstawiająca sytuację, jest zła. Po przeczytaniu instrukcji można wywnioskować, że po każdej rundzie odrzucamy wszystkie karty. Dopiero we francuskiej wersji doczytamy oryginalne zasady. Powinniśmy odrzucać:
Jak to się sprawdza w praktyce? Trzeba przyznać, że dosyć średnio. Po pierwsze, narrator musi wybierać pomiędzy odgórnie ustalonym zestawem kart. Utrudnia to formułowanie haseł. Najczęściej strzał jest albo oczywisty, albo zupełnie losowy – zdarza się, że kilka kart pasuje równocześnie do opisu i tylko ślepy los decyduje o tym, czy punkt zdobędziemy my, czy narrator. Niestety, abstrakcyjność obrazków nie ułatwia zadania – trudno powiedzieć coś np. o kolorowych prostokątach. Kolejną, dosyć sporą, wadą jest raczej słaba skalowalność. Przy trzech graczach, tylko dwóch z nich wybiera obrazki, co oznacza, że narrator musi dać dość dokładny opis, gdyż dwa "pudła" zmniejszą tylko jego wynik. Zabawa wzrasta natomiast wraz z ilością uczestników. Kiedy maksymalna ilość graczy próbuje utrafić w odpowiedni obrazek, narrator może iść bardziej swobodnym tokiem rozumowania i dawać trudniejsze hasła – w końcu, nawet przy skomplikowanym opisie, jest duża szansa, że ktoś w końcu odgadnie, a do narratora powędruje więcej kart za nietrafione strzały.
Dixit Jinx ma też swoje jasne strony. Da się go wszędzie zabrać, a rozgrywka jest bardzo krótka, co bardzo często prowadzi do wielokrotnych partii – jeśli nie z powodu mechaniki, to chociażby dlatego, aby podziwiać więcej kolorowych grafik. Trzeba jednak przyznać, że cena jest dość zaporowa. Nowy Dixit to z pewnością ciekawa odmiana swojej rodzicielki, wprowadzająca rozgrywkę w czasie rzeczywistym. Widać też, że próbowano zmienić styl obrazków. Niestety, zmiana z baśniowo-sennego na abstrakcyjny nie przyniosła wiele dobrego. Fani serii i ten tytuł pewnie kupią. Reszcie polecam na początek spróbować w niego zagrać – może zachwyci bardziej niż mnie. Na koniec dodam, że końcowa ocena jest z dość sporym minusem, ale postanowiłem jednak dać szóstkę za świetne wykonanie i miłe dla oka, choć nieprzyjemne w trakcie rozgrywki, grafiki. Plusy: Minusy:
Dziękujemy wydawnictwu HOBBITY.eu za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji.