» Recenzje » Disgaea DS

Disgaea DS


wersja do druku

To show my appreciation, I'll only beat them half to death.

Redakcja: Marigold

Disgaea DS
Jeśli ktoś kazałby opisać mi tę grę w kilku słowach, to powiedziałbym zapewne, że jest to na wskroś japońskie, ale szalenie grywalne szaleństwo. Nie ma żadnej innej produkcji, w której walczymy z zombie, wszelkiej maści demonami, Obrońcami Ziemi czy Prism (Power?) Rangers, a maksymalny poziom doświadczenia postaci wynosi 9999. Oczywiście ostatnie zdanie to nie do końca prawda, ponieważ Disgaea ukazała się już wcześniej na PS2 oraz w rozbudowanej wersji na PSP. Wydanie na DS-a jest portem z przenośnej konsoli Sony, wzbogaconym o kilka ciekawych dodatków. Oznacza to, że jest to najpełniejsza jak do tej pory wersja tego strategicznego RPG. Who said I was dead? I was just taking a nap
Motywem przewodnim fabuły jest to, że nawet demony mają w sercu dobro. Główny bohater to Książe Laharl, syn władcy świata podziemnego (znanego jako Netherworld). Na początku gry zostaje on wybudzony z dwuletniego snu przez swoją wasal, demonicę Etnę. W czasie tej drzemki świat podziemny bardzo się zmienił, głównie na skutek śmierci dotychczasowego władcy. Laharl niespecjalnie przejmuje się odejściem ojca, ale jego demoniczna natura od razu każe mu zaprowadzić porządek wśród wasali i jak najszybciej zdobyć tytuł Overlorda (pozostawiony po zmarłym królu). Oczywiście historia nie ogranicza się tylko do tego – w późniejszych etapach przeradza się w intrygę obejmującą zarówno Netherworld, jak i świat ludzi oraz Celestię (odpowiednik Nieba). Laharl spotyka i przyłącza do drużyny wiele postaci, które w pewnym momencie przeistaczają się z poddanych w przyjaciół. Fabuła jest całkiem przyjemna, ale najistotniejsze wcale nie jest jej rozwiązanie, tylko to, co dzieje się po drodze. Praktycznie na każdym kroku gracz bombardowany jest niedorzecznymi i jednocześnie szalenie śmiesznymi sytuacjami i dialogami. Postacie w rozmowach bardzo często odpowiadają ciętymi ripostami, co owocuje niekontrolowanymi wybuchami śmiechu u gracza (przynajmniej tak było w moim wypadku). Jeśli lubicie zabawne gry, Disgaea DS z pewnością was nie rozczaruje. How annoying. I wish I could just toss 'em
Disgaea zalicza się do stosunkowo niszowego gatunku strategicznych RPG. Jeśli kiedykolwiek graliście w Final Fantasy Tactics, Tactics Ogre czy Fire Emblem, to zrozumienie zasad rządzących produkcją Nippon Ichi nie powinno stanowić problemu. Walki odbywają się na trójwymiarowych mapach podzielonych na kwadratowe pola. Wszystkie akcje wykonywane są w turach, ale po wydaniu polecenia (atak, użycie przedmiotu, rzucenie czaru etc.) możemy je cofnąć. Dopiero gdy wybierzemy z menu opcję Execute (co można zrobić kilka razy w czasie tury), wszystkie rozkazy są wykonywane w kolejności ich wydania. Gdy zrobimy już wszystko, kończymy turę i pałeczkę przejmują przeciwnicy. Jedną z rzeczy charakterystycznych dla serii Disgaea jest możliwość podnoszenia i rzucania postaciami. Przydaje się to zarówno w stosunku do sojuszników, jak i wrogów. Jeśli chcemy dostać się w niedostępny (na przykład leżący na wyspie) lub odległy fragment mapy, możemy podnieść stojącą obok postać i rzucić nią kilka pól dalej. Co ciekawe, możliwe jest podniesienie kogoś, kto już wcześniej podniósł kogoś innego. W ten sposób da się tworzyć chain throws, które pozwalają bardzo szybko rozprowadzić drużynę po całej mapie. Z kolei unoszenie przeciwników przydaje się, gdy mamy do czynienia z silnym wrogiem i chcemy go na jakiś czas wykluczyć z bitwy (podniesiony nie może atakować). Jednakże ma to swoją cenę – na początku każdej tury postać trzymająca doznaje obrażeń. Rzucanie przeciwnikami przydaje się także, gdy chcemy szybko zdobyć dużo punktów doświadczenia. Rzucając adwersarzem w innego adwersarza, otrzymujemy przeciwnika na poziomie będącym sumą poziomów rzuconego i trafionego. W ten sposób można utworzyć naprawdę silnego wroga, a jego pokonanie pozwala awansować za jednym zamachem o kilka(naście) poziomów. Innym niuansem dotyczącym walk są ataki grupowe. Gdy jakaś postać atakuje wybierając po prostu komendę ”Attack”, a zaraz obok siebie ma sojusznika (maksymalnie trzech – ci po skosie się nie liczą), to jest pewna szansa, że sojusznik dołączy się do ataku. Zależy to od rodzaju używanej broni – ktoś używający kostura ma mniejszą szansę na dołączenie się do ataku kogoś używającego miecza niż postać walcząca toporem. W sytuacji ataku grupowego punkty doświadczenia za zabitego wroga dzielone są między wszystkich uczestników natarcia. Bardzo ważnym elementem starć są też Geo Panele i Geo Symbole. Niemal na każdej mapie część terenu pokryta jest kolorowymi polami – są to Geo Panele. Jeśli choć na jednym panelu danego koloru leży Geo Symbol (mający kształt małej piramidki), to wszystkie panele o tym kolorze otrzymują pewien przypisany do symbolu efekt. Może to być na przykład +50% do ataku, zwiększenie statystyk przeciwników czy całkowita nietykalność. Aby skorzystać z tych bonusów (lub utrudnień), wystarczy stanąć na panelu. Każdy Geo Symbol można podnieść (chyba, że leży na panelu z efektem No Lifting) i rzucać nim tak samo jak postaciami. Pozwala to niejako przystosować pole bitwy do własnych upodobań. Poza tym symbole można po prostu zniszczyć. Jeśli zniszczony Geo Symbol leżał na Geo Panelu, to wszystkie panele danego koloru zostają zmienione na kolor określony w statystykach tego symbolu, a stojące na nich postacie (i inne symbole) otrzymują obrażenia. Pozwala to tworzyć ogromne reakcje łańcuchowe, które mogą szybko wyczyścić całą mapę z przeciwników. System Geo Paneli i Geo Symboli sprawia, że Disgaea może być traktowana w pewnym sensie jak gra logiczna. O zawiłościach bitew można by mówić jeszcze bardzo długo (nie wspomniałem na przykład o wskaźniku bonusów, na podstawie którego przyznawane są nagrody czy o statusach, jakie mogą wywołać ataki), ale nie będę zdradzał więcej szczegółów. Jednym z najbardziej przyjemnych doznań jest samodzielne odkrywanie nowych systemów rozgrywki i taktyk podczas walk. Pozostawiam to czytelnikom. You need to milk the system for all it's worth to have an edge in battle
Walki w trybie fabularnym (oraz w sidequestach – o nich za chwilę) nie stanowią jednak całej gry. Bardzo dużo czasu spędza się w zamku Laharla – pełni on rolę rozbudowanego huba. Znajdują się w nim sklepy z bronią, zbrojami i medykamentami, szpital (można w nim leczyć się za pieniądze, a po wyleczeniu określonej ilości punktów zdrowia i magii dostaje się różne - całkiem niezłe - przedmioty), wejście do Item World oraz Dark Assembly. Item World stanowi niejako grę w grze. Każdy przedmiot ma w sobie zestaw losowo generowanych map. Do każdego jest też przypisany poziom. Po przejściu mapy przedmiot zyskuje doświadczenie i zwiększa swoje statystyki. Żeby jednak nie było za łatwo, to z przedmiotu można wyjść tylko co dziesięć map (chyba, że użyje się Gency’s Exit, które pozwala wyjść w dowolnym momencie, a później wrócić na tę samą „głębokość”). Poza tym w każdym przedmiocie występuję neutralni przeciwnicy, tak zwani specjaliści. Jeśli ich pokonamy, to podporządkowują się nam i poprawiają współczynniki danego zestawu ekwipunku (lub przedmiotu leczącego). Możliwe jest też przenoszenie ich między różnymi artefaktami. Z kolei Dark Assembly to senat świata podziemi. Można w nim tworzyć nowe postacie, zmieniać im imiona, a także (co najważniejsze) przegłosowywać wszelakie ustawy (na przykład dostawę nowych przedmiotów do sklepu czy zwiększenie ilości kontrataków). Każde głosowanie wymaga pewnej ilości many, którą zyskuje się za zabijanie przeciwników – każdy poziom pokonanego wroga daje danej postaci 1 punkt many. Gdy rozpoczniemy obrady, gra przenosi się na salę głosowań. W ławach siedzą różne demony i każdy z nich ma wobec gracza różny stosunek – od nienawiści do miłości. Rzecz w tym, aby przeciągnąć wrogich senatorów na naszą stronę. Robi się to jak na demona przystało – wręczając łapówki w postaci przedmiotów. Jeśli większość senatu nas poprze (warto tu dodać, że głosy wysokopoziomowych senatorów liczą się bardziej), to ustawa przechodzi. W przeciwnym razie możemy albo się poddać, albo spróbować przekonać senat siłą. Przejście głównego wątku fabularnego zajmuje około 25 – 30 godzin, ale poza nim dostępne są również odblokowywane w senacie wątki poboczne. Wymagają one jednak bardzo dużego nakładu czasu, ponieważ poziom wyzwania jest w nich zdecydowanie wyższy niż w kampanii. Aby w ogóle się za nie zabrać, trzeba naprawdę mocno podszkolić drużynę. Dzięki temu Disgaea jest przystępna zarówno dla osób, które chcą pograć w stosunkowo krótkiego SRPG, jak i dla maniaków, którzy planują spędzić setki godzin na odkrywaniu wszystkich sekretów (jakby nie patrzeć, to sam Item World zapewnia niemal nieskończony replay value). For some apparent reason, I can't stand women with sexy bodies
Od strony graficznej Disgaea DS prezentuje się bardzo dobrze. Jak już wspomniałem, areny bitewne są trójwymiarowe. Wszystkie postacie i przedmioty są jednak dwuwymiarowe. Sprite’y prezentują się bardzo ładnie i niezwykle ekspresyjnie. To samo można powiedzieć o portretach wyświetlanych w czasie rozmów. Świetnie wyglądają również efekty czarów. Jedynym, co graficznie odróżnia wersję na DS-a od tej na PS2 (i PSP) jest rozdzielczość tekstur podłoża – na handheldzie Nintendo są one o wiele bardziej rozmyte. Jednak wbrew pozorom nie widać tego aż tak bardzo – mały rozmiar ekranu skutecznie to tuszuje. Bardzo przydatnym dodatkiem w tej wersji jest wyświetlana na górnym ekranie mapa taktyczna. W wersjach na PS2 i PSP zdarzało się, że trudno było zauważyć, gdzie są postacie (ze względu na trójwymiarowe areny i tylko cztery dostępne widoki). Wersja na DS-a jest o wiele bardziej czytelna. Jeśli chodzi o dźwięk i muzykę, to są one niemal bez zarzutu. Kompozycje wpadają w ucho i świetnie pasują do klimatu gry. Jedynym mankamentem jest fakt, że rozmiar kartridża zmusił twórców do całkowitego usunięcia japońskiej ścieżki audio oraz do okrojenia ścieżki angielskiej. W związku z tym voice acting występuję tylko w postaci okrzyków bitewnych oraz w kilku rozmowach w całej grze. Do wersji na DS-a dodano specjalny tryb: Prinny Comentary. Odblokowuje się on po przejściu kampanii i pozwala w czasie każdej rozmowy czytać na górnym ekranie komentarze sympatycznych (i wybuchowych) pingwinów. Poza tym zaimplementowano sterowanie z użyciem ekranu dotykowego oraz lokalny tryb multiplayer dla dwóch graczy (obaj muszą mieć kartridż z grą). We thought we might as well give it a shot, dood
Disgaea DS to zdecydowanie najbardziej złożony i najzabawniejszy strategiczny RPG dostępny na Nintendo DS. Jeśli ktoś nie grał w żadną z wcześniejszych wersji, to znajdzie w nim dziesiątki (a nawet setki) godzin świetnej zabawy. Nawet osoby, które miały już styczność z grą na PSP czy (zwłaszcza) PS2, powinny znaleźć wystarczająco dużo nowości, aby Disgaea DS wciągnęła je w swoje demoniczne objęcia na nowo. Plusy:
  • humor
  • złożoność rozgrywki
  • długość
  • dodatki ekskluzywne dla DS-a
Minusy:
  • okrojenia związane ze zmieszczeniem gry na kartridżu
  • konieczność "grindowania", czyli levelowania postaci
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Disgaea DS
Seria wydawnicza: Disgaea
Producent: Nippon Ichi Soft.
Wydawca: NIS America
Dystrybutor polski: Cenega Poland
Data premiery (świat): 22 lipca 2008
Data premiery (Polska): 27 marca 2009
Platformy: NDS
Tagi: Disgaea DS

Komentarze


Gonz
   
Ocena:
0
uwielbiam japońszczyznę, acz nie przepadam za jRPG (grind my ass i tak dalej), ale ten sweetaśny design to dla mnie przeginka pomimo całego mego zamiłowania do mangi i anime.

z drugiej strony koncepcja taktycznych RPGów wydaje mi sie kusząca, może kiedyś sięgnę...
04-11-2010 00:01

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.