Diablo III
Za siedmioma rogami, za siedmioma szponami
Fabuła trzeciej odsłony serii rozpoczyna się kilkanaście lat po wydarzeniach z dodatku Pan Zniszczenia. Esencja władców piekieł została zamknięta w kamieniach dusz, jednak nie kończy to zagrożenia dla świata ludzi. Do głosu dochodzą bowiem pomniejsi panowie Otchłani i próbują osiągnąć to, czego nie zdołali uczynić ich poprzednicy. Nowe Tristram ponownie staje się ofiarą i areną zmagań piekielnych sił z nielicznymi obrońcami ludzkości.
Taki jest początek kolejnego rozdziału jednej z najpopularniejszych serii gier komputerowych. Historia, jaką zaserwowali nam scenarzyści z Blizzarda, stoi na wysokim poziomie, może nie na tak wysokim, jak można by oczekiwać po dwunastu latach pracy, ale mimo wszystko znacznie wyższym niż zwyczajowo w produkcjach hack’n’slash. O ile nie sposób zostać zaskoczonym finalną walką, o tyle wszystko, co ją poprzedza, jest całkiem przyjemne i od czasu do czasu potrafi mniej lub bardziej zdziwić. Były momenty, gdy oglądając kolejny filmik, unosiłem do góry brwi, pytając CO?
Widać również, że scenarzyści przyłożyli się do pracy nad postaciami pobocznymi, które okazały się naprawdę dobrze przemyślane i dużo ciekawsze niż w poprzednich częściach. Szczególnie dotyczy to kompanów pomagających naszym bohaterom podczas gry solo, którzy zastąpili anonimowych najemników z poprzedniej części. Rozmowy z nimi (podobnie jak z rzemieślnikami) są naprawdę ciekawe, szczególnie te z Templariuszem. Każdy z tych postaci kryje w sobie oryginalną, wartą opowiedzenia historię. Trochę gorzej wypadają nasi herosi, którzy w porównaniu z kompanami zdają się mało intrygujący i raczej jednowymiarowi. Owszem, są odważni, niezłomni i emanują siłą, ale co ponad to? Brakowało mi tego czegoś, co powoduje, że bohaterowie jeśli nie chwytają za serce, to przynajmniej zapadają w pamięć.
Ciemno wszędzie, kolorowo wszędzie
Fabuła ma jednak pomniejsze znaczenie w tego typu grach. Mogę wręcz złośliwie stwierdzić, że ma znaczenie marginalne. Przede wszystkim liczy się klimat i rozgrywka. Jeśli chodzi o nastrój, to muszę przyznać, że gdy pierwszy raz zobaczyłem koncepcję lokacji, byłem dość sceptyczny. Wydawały mi się zbyt kolorowe i cukierkowe – za mocno idące w kierunku WoW-a. Na szczęście okazało się, że paleta barw, jakie wykorzystano, jest na tyle ciemna, że nie zostawia słodkiego posmaku w ustach. Większość rzeczy, jakie widzimy zdaje się lepka, brudna i zatęchła – mniej więcej tak powinno to wyglądać.
Sama grafika jest całkiem ładna, choć nie powala na kolana. Widać, że chęć, by wszystko chodziło płynnie i nie zacinało się, kiedy po lokacji pałętają się dziesiątki przeciwników, wzięła górę nad wielkimi wodotryskami. Wprawdzie każdy z elementów zdaje się prezentować się naprawdę przyjemnie, animacje postaci są płynne, a magia wygląda naprawdę nieziemsko, ale jeśli przyjrzeć się im wszystkim dokładniej, na jaw zaczynają wychodzić małe kompromisy. Zwróciłem na to uwagę, kiedy po raz pierwszy mój barbarzyńca pojawił się na ekranie wyboru postaci – nie wyglądał już tak okazale jak dzień wcześniej, kiedy widziałem go w trakcie gry. Całość została dostosowana do tego, że będziemy grali w pewnej odległości od telewizora i nie będziemy zbyt mocno przyglądali mu się z bliska. A zatem w ostatecznym rozrachunku wszystko prezentuje się dobrze, ale od czasu do czasu widać małe niedociągnięcia.
Za to świetnie spisali się ludzie zajmujący się dźwiękiem. Ponownie muzyka stanowi o lwiej części nastroju, jaki panuje w grze – Russell Brower wraz z Londyńską Orkiestrą Filharmoniczną stworzyli ścieżkę dźwiękową godną tej z poprzednich dwóch odsłon serii. Podobnie jest z udźwiękowieniem, które dobrano z największą starannością, dzięki czemu poszczególne lokacje stają się bardziej realne. Nie mogę również powiedzieć złego słowa o aktorach wcielających się w poszczególne postacie, wszyscy spisali się na medal. Nie ma tutaj znaczenia, że wcześniej kręciłem nosem na głównych bohaterów, gdyż problemy z nimi to nie wina aktorów, a scenarzystów.
Bez szefa nie podchodź
Gdyby nawet Diablo III było najpiękniejszą grą w historii branży, nic by to nie dało, jeśli rozgrywka nie spełniałaby oczekiwań graczy. A te były duże. Muszę przyznać, że chwilę trwało, zanim przestawiłem się na to, jak rozwiązano sterowanie przy pomocy pada – szczególnie że wcześniej spędziłem setki godzin, tępiąc piekielny pomiot związany z drugim przybyciem pana piekieł. Początkowo sterowanie wydawało mi się wręcz nienaturalne. Jednak im więcej czasu spędzałem, polując na agentów dołu, tym bardziej intuicyjne się zdawało i ostatecznie sprawdziło się bardzo dobrze. Choć może zabrzmieć to jak bluźnierstwo, chwilami grało mi się nawet lepiej niż przy pomocy myszki.
Niestety nie wszystko, co związane ze zmianą kontrolera, okazało się dobre. O ile ruch i uniki działały płynnie i intuicyjnie (choć nie zawsze skutecznie), o tyle mapowanie poszczególnych umiejętności pozostawiało już trochę do życzenia. Po pierwsze, zostały podzielone na grupy i na sztywno przypisane do konkretnych klawiszy. Po drugie, w owych grupach powiązano ze sobą cooldown umiejętności, przez co mocno ograniczono możliwości tworzenia z nich kombinacji. Momentami było to dość irytujące i trudno mi znaleźć logiczne uzasadnienie dla takiego rozwiązania.
Z drugiej strony sama rozgrywka była dość przyjemna, a wyrzynanie hord wrogów dawało niemało satysfakcji. Przynajmniej na krótką metę. Dużą bolączką okazał się poziom trudności. W momencie, kiedy w pełni przyzwyczaiłem się do sterowania, walka okazała się wręcz dziecinnie prosta. W trybie normalnym, grając solo, nie miałem najmniejszego problemu z żadnym bossem, a w niektórych walkach nie odnosiłem nawet obrażeń. Na szczęście od początku dostępne są jeszcze trzy wyższe poziomy trudności. Dopiero na Master I zacząłem czuć, że przeciwnicy są w stanie zrobić mi cokolwiek. Podczas gry kooperacyjnej warto jednak pomyśleć o podbiciu stawki jeszcze wyżej.
Właśnie zabawa ze znajomymi przyciągała do Diablo II rzesze graczy i w podobny sposób miała działać kolejna odsłona. Rzeczywiście wygląda to całkiem nieźle, szczególne jeśli gramy lokalnie, na jednej konsoli; wtedy o Diablo III można myśleć nawet w kategoriach gry imprezowej. Co prawda nie miałem przyjemności grać w więcej niż trzy osoby, ale i tak ubaw był przedni. Rozgrywka sieciowa również jest dość przyjemna, choć na pierwsze przejście nie polecałbym gry online. Wszystko z uwagi na ryzyko pominięcia wstawek fabularnych – nawet jeśli jesteśmy gospodarzem gry, inni mogą przerwać którąś z cutscenek i rozpocząć dalsze mordowanie. A jak pisałem wcześniej, warto się z nimi zapoznać.
Jest nieźle, ale...
Wszystko, co opisałem, tworzy bardzo dobry obraz i Diablo III jest takie w rzeczywistości, jednak tylko przez pierwsze kilka lub kilkanaście godzin. Im dalej w las, tym bardziej monotonna i powtarzalna staje się rozgrywka. Wcześniej nie miałem problemu z wielokrotnym przechodzeniem kolejnych aktów. W Diablo III jednak przy drugim podejściu dość szybko zacząłem tracić zapał i nie zmieniło się to, nawet kiedy sięgnąłem po inne klasy postaci.
Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy są zmiany związane z rozwojem bohaterów. Tym razem nie mamy drzew rozwoju i punktów do wydania na atrybuty. Wszystko dzieje się automatycznie i poza wolą gracza. Jedyne, co możemy zrobić, to zdecydować, którą z umiejętności chcemy w danym momencie mieć dostępną pod przyciskiem. Nie ma już najmniejszego sensu budować kilku postaci. Nie jest istotne, w jaki sposób chcemy poprowadzić bohatera, i trudno mówić o budowaniu kolejnych, coraz potężniejszych buildów oraz szukaniu najlepszej taktyki. Diablo III zostało odarte z całej otoczki związanej z tworzeniem własnego, zindywidualizowanego herosa, przez co gra bardzo mocno straciła w moich oczach.
Zdarzały się również pewne potknięcia, jeśli chodzi o samą rozgrywkę, chociaż na większość zwróciłem uwagę dopiero na wyższych poziomach trudności. Pierwszym z kłopotów był trudny do określenia zasięg ataków potworów, czy raczej nieskuteczność moich uników – widząc nadchodzący atak, odskakiwałem postacią na całkiem sporą odległość, a mimo to otrzymywałem obrażenia (i nie mówię tutaj o bossach, ale o zwykłych szeregowych potworkach o niezbyt imponujących statystykach). Od czasu do czasu mój bohater potrafił też zablokować się w jakimś miejscu, co na późniejszym etapie gry praktycznie oznaczało śmierć. Nie udało się również uniknąć notorycznego problemu związanego z tego rodzaju grami, czyli nieskutecznego namierzania celów podczas walki z kilkunastoma przeciwnikami na raz. I wreszcie zdarzały się chwile, kiedy gra z opóźnieniem reagowała na sekwencje wciskanych przeze mnie ciosów; na szczęście było to naprawdę sporadyczne.
Ostatnim aspektem gry, który budzi moje mieszane uczucia, jest gigantyczna wręcz zależność między jakością ekwipunku a możliwościami postaci. Na wyższych poziomach kolejne rozwinięcia oraz umiejętności samego gracza nie mają takiego znaczenia jak sprzęt, który ma się na sobie. Jest to dosłownie różnica między życiem a śmiercią. Ze względu na to zachodziły irytujące sytuacje, gdy przechodziłem przez obszar, kosząc wrogów niczym łany zboża, żeby po przejściu za próg kolejnej lokacji otrzymywać niemiłosierne lanie (dostęp do mocniejszego sprzętu był ograniczony np. poziomem postaci).
Ciężka dola pogromcy Piekieł
Ostateczny werdykt nie jest sprawą prostą. Z jednej strony pierwsze kilkanaście godzin, jakie spędziłem z Diablo III, było naprawdę przyjemne i ciekawe. Gdyby był to tytuł na jedną rozgrywkę, ocena byłaby dość wysoka. Z drugiej strony jak na grę przeznaczoną do wielokrotnego przechodzenia ma zbyt mało do zaoferowania. Oprócz tego stoi w cieniu poprzedniej części, która jest grą wybitną. Nie sposób uniknąć porównywania Diablo III do wcześniejszych odsłon trylogii, przy których obecny tytuł wypada co najwyżej średnio. Do tego wprowadzenie niektórych uproszczeń zaszkodziło wręcz grywalności. Co zatem można powiedzieć o trzeciej części słynnej serii? Mimo wszystko jest to pozycja obowiązkowa dla każdego fana gatunku, nie sądzę jednak, aby na dłużej zagościła u większości z nas.
Zrzuty ekranu pochodzą z oficjalnych materiałów wydawcy.
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 1
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Seria wydawnicza: Diablo
Producent: Blizzard Entertainment
Wydawca: Blizzard Entertainment
Dystrybutor polski: Blizzard Entertainment
Data premiery (świat): 3 września 2013
Data premiery (Polska): 3 września 2013
Platformy: PS3, PS4, Xbox 360,
Strona WWW: www.blizzard.com/diablo3