Diabeł Łańcucki - Jacek Komuda
Czyli ciąg dalszy przygód Jacka nad Jackami
Autor: Rafał 'Ra-V' Błaszczak
Redakcja: Beata 'teaver' Kwiecińska-SobekNajnowsza powieść Jacka Komudy zwodzi nas swym tytułem i zapowiedziami wydawcy, jakoby poświęcona była barwnej, znanej z kart historii, postaci Stanisława Stadnickiego, starosty zygwulskiego, pana na Łańcucie. Ten krwawy postrach okolicznych ziem, za nic miał sobie prawo polskie i władzę zwierzchnią. Był również postrachem sąsiadów, których dobra grabił i niszczył wedle własnego upodobania, a ich samych porywał i więził na swym zamku zwanym Piekłem. Diabeł ten jest, o dziwo, tłem zaledwie dla innej postaci, której historię fabularyzuje w swoich książkach Jacek Komuda. A mowa tu oczywiście o znanym z Czarnej Szabli Jacku Dydyńskim, stolnikowicu sanockim. To właśnie Jacek nad Jackami jest tak naprawdę głównym bohaterem, jednak w żadnej mierze nie można policzyć tego za wadę najnowszej powieści Komudy.
Sama historia opiera się w dużej mierze na wątku konfliktu pomiędzy Stanisławem Stadnickim a drobną szlachtą zaściankową – Dwernickimi. Diabeł, wojujący cały czas z możnymi sąsiadami, z dziwnych pobudek zaczyna nękać nagle biedną szlachecką rodzinę, od której bez wątpienia nie ma możliwości zdobyć żadnych zysków. Niespodziewanie, jeden z przodków Dwernickich, Gedeon, który swego czasu wyruszył na wojnę a później słuch o nich zaginął, wraca po dziesiątkach lat w rodzinne progi i staje w obronie zaścianka. Były więzień na galerach, niesamowicie silny i waleczny mężczyzna, napełnia nadzieją serca zlęknione zakusami Diabła.
W konflikt ten wplątuje się stolnikowic sanocki wraz z kompanią braci. Początkowo służą oni Stanisławowi Stadnickiemu, który opłaca sowicie ich słynne w całym województwie szable, a zwłaszcza czarną szablę Jacka nad Jackami, któremu mało kto ma ochotę wejść w drogę. Jak można się jednak domyślić, skoro Diabeł Łańcucki to ten zły, a Dwerniccy to ci dobrzy, w naszej historii los szybko sprawi, że Dydyński porzuci służbę u Stadnickiego i za dobre słowo i uśmiech (uśmiech na początek) Konstancji Dwernickiej stanie w obronie bieszczadzkiego zaścianka.
Jak potoczą się dalsze losy konfliktu - a zapewniam, że zaskakująco nawet dla samych bohaterów - dowiecie się już z lektury. Będą bitwy małe i duże, romanse - a skoro romanse to i śluby, no tych to może półtora - porywające pojedynki i pościgi, które czyta się bez tchu, by jak najszybciej pochłaniać kolejne słowa, zdania, strony a po odetchnięciu pożałować, że raczej nikt tego nigdy nie sfilmuje. Dodatkowo wszystkie te wydarzenia opisane są z kapitalną wiedzą i wyczuciem epoki, jakie nie raz udowodnił nam Jacek Komuda. Jak zawsze w jego tekstach czasy te odmalowane są tak, że chciałoby się samemu włożyć żupan, przypasać szablę, łeb z fantazją podgolić i z resztą panów braci do szynku się udać, by złote czasy wolności szlacheckiej zachwalać.
Dodatkowym walorem Diabła Łańcuckiego jest bez wątpienia barwny opis regionu, w którym żyją bohaterowie powieści - ziemie łańcuckie, sanockie i Bieszczady, jakich już nie ma, te sprzed wojen, rzezi UPA i Akcji Wisła. Jacek Komuda serwuje nam malownicze opisy krajobrazu i mieszkańców tego, wielokulturowego wówczas, regionu, dodatkowo wzbogacając swoją powieść o oryginalne nazewnictwo z epoki, wyjaśnione szeroko w przypisach.
Jest to najlepsza książka Jacka Komudy. Jednak miała dla mnie dwa minusy. Pierwszy to zupełnie zbędne, moim zdaniem, żarty i odwołania zaczerpnięte z naszej aktualnej sceny politycznej. Jest ona na tyle żałosna w obecnym wykonaniu, że nie budzi dobrych skojarzeń, nawet, jeśli sam żart mógłby być w danym kontekście śmieszny. Może za kilka lat zmienię zdanie, jednak na świeżo zupełnie to do mnie nie trafiło. A drugi minus, o którym wspominałem już na wstępie, to zmarginalizowanie postaci Diabła. Bezsprzecznie prym wiedzie Jacek nad Jackami, choć z drugiej strony może to i lepiej. Może w literaturze, która ma nam głównie zapewniać rozrywkę, dobro powinno zwyciężać. Nawet w osobie rębajły i zawadiaki, jakim bez wątpienia był Jacek Dydyński – bohater należący do tych, których trudno nie polubić i nie czekać z niecierpliwością na dalsze jego przygody.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Sama historia opiera się w dużej mierze na wątku konfliktu pomiędzy Stanisławem Stadnickim a drobną szlachtą zaściankową – Dwernickimi. Diabeł, wojujący cały czas z możnymi sąsiadami, z dziwnych pobudek zaczyna nękać nagle biedną szlachecką rodzinę, od której bez wątpienia nie ma możliwości zdobyć żadnych zysków. Niespodziewanie, jeden z przodków Dwernickich, Gedeon, który swego czasu wyruszył na wojnę a później słuch o nich zaginął, wraca po dziesiątkach lat w rodzinne progi i staje w obronie zaścianka. Były więzień na galerach, niesamowicie silny i waleczny mężczyzna, napełnia nadzieją serca zlęknione zakusami Diabła.
W konflikt ten wplątuje się stolnikowic sanocki wraz z kompanią braci. Początkowo służą oni Stanisławowi Stadnickiemu, który opłaca sowicie ich słynne w całym województwie szable, a zwłaszcza czarną szablę Jacka nad Jackami, któremu mało kto ma ochotę wejść w drogę. Jak można się jednak domyślić, skoro Diabeł Łańcucki to ten zły, a Dwerniccy to ci dobrzy, w naszej historii los szybko sprawi, że Dydyński porzuci służbę u Stadnickiego i za dobre słowo i uśmiech (uśmiech na początek) Konstancji Dwernickiej stanie w obronie bieszczadzkiego zaścianka.
Jak potoczą się dalsze losy konfliktu - a zapewniam, że zaskakująco nawet dla samych bohaterów - dowiecie się już z lektury. Będą bitwy małe i duże, romanse - a skoro romanse to i śluby, no tych to może półtora - porywające pojedynki i pościgi, które czyta się bez tchu, by jak najszybciej pochłaniać kolejne słowa, zdania, strony a po odetchnięciu pożałować, że raczej nikt tego nigdy nie sfilmuje. Dodatkowo wszystkie te wydarzenia opisane są z kapitalną wiedzą i wyczuciem epoki, jakie nie raz udowodnił nam Jacek Komuda. Jak zawsze w jego tekstach czasy te odmalowane są tak, że chciałoby się samemu włożyć żupan, przypasać szablę, łeb z fantazją podgolić i z resztą panów braci do szynku się udać, by złote czasy wolności szlacheckiej zachwalać.
Dodatkowym walorem Diabła Łańcuckiego jest bez wątpienia barwny opis regionu, w którym żyją bohaterowie powieści - ziemie łańcuckie, sanockie i Bieszczady, jakich już nie ma, te sprzed wojen, rzezi UPA i Akcji Wisła. Jacek Komuda serwuje nam malownicze opisy krajobrazu i mieszkańców tego, wielokulturowego wówczas, regionu, dodatkowo wzbogacając swoją powieść o oryginalne nazewnictwo z epoki, wyjaśnione szeroko w przypisach.
Jest to najlepsza książka Jacka Komudy. Jednak miała dla mnie dwa minusy. Pierwszy to zupełnie zbędne, moim zdaniem, żarty i odwołania zaczerpnięte z naszej aktualnej sceny politycznej. Jest ona na tyle żałosna w obecnym wykonaniu, że nie budzi dobrych skojarzeń, nawet, jeśli sam żart mógłby być w danym kontekście śmieszny. Może za kilka lat zmienię zdanie, jednak na świeżo zupełnie to do mnie nie trafiło. A drugi minus, o którym wspominałem już na wstępie, to zmarginalizowanie postaci Diabła. Bezsprzecznie prym wiedzie Jacek nad Jackami, choć z drugiej strony może to i lepiej. Może w literaturze, która ma nam głównie zapewniać rozrywkę, dobro powinno zwyciężać. Nawet w osobie rębajły i zawadiaki, jakim bez wątpienia był Jacek Dydyński – bohater należący do tych, których trudno nie polubić i nie czekać z niecierpliwością na dalsze jego przygody.
Mają na liście życzeń: 1
Mają w kolekcji: 10
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 10
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Diabeł Łańcucki
Autor: Jacek Komuda
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 27 lipca 2007
Liczba stron: 528
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Bestsellery polskiej fantastyki
ISBN-13: 978-83-60505-56-4
Cena: 29,99 zł
Autor: Jacek Komuda
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 27 lipca 2007
Liczba stron: 528
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Bestsellery polskiej fantastyki
ISBN-13: 978-83-60505-56-4
Cena: 29,99 zł
Tagi:
Diabeł Łańcucki | Jacek Komuda