» Blog » Devil May Cry 3: Dante's Awakening
21-01-2013 18:06

Devil May Cry 3: Dante's Awakening

Odsłony: 28

Devil May Cry 3: Dante's Awakening

INFO:

Gatunek:Przygodówka/Survival Horror 3D

Firma:Capcom

Rok Produkcji:2005 r. (PAL:2005 r.)

Platforma:PS2

Liczba graczy:1

Muzyka : 6/10

Grafika: 9/10

Długość gry : 8/10

Grywalność (miód) : 8/10

Klimat : 8/10

Fabuła : 8/10

Filmiki FMV (ilość/jakość) : 1/8/10

Bajery(sekrety,mini gierki itp.) : 7/10

Rozbudowanie : 9/10

Poziom trudności : 9/10

Ocena:9/10

Miejsce na liście:?

GŁÓWNE POSTACIE:

Dante, Vergil, Arkham, Mary

 

 

Recenzja:

 

            Początek XXI wieku przyniósł nam nie lada nowość w kinematografii, albowiem nastała wówczas swego rodzaju moda na prequele znanych już, szanowanych filmów. „Egzorcysta: Początek”, czy „Teksańska Masakra…początek” to chyba trafne przykłady. Idąc tym tropem również branża elektronicznej rozrywki przejęła ową pałeczkę, a konkretniej seria, która swoim genialnym debiutem (oraz znacznie gorszą kontynuacją) zatrząsła światem gier video. Devil May Cry 3: Dante’s Awakening zawitał! Nie mam bladego pojęcia, czy preuel’owy zabieg dotyczył już wcześniej naszą branżę, jednak ja spotkałem się z tym chyba pierwszy raz.

 

Dante…nasz kochany Dante. Wiele już o nim wiemy, ale czy na pewno? Historie opowiedziane w 2-óch pierwszych częściach nieco nam o nim nakreśliły, ale czy wiadomym było, iż nasz heros ma brata? Vergil wkroczył do serii z impetem i ustanowił wręcz nowe spojrzenie na serię swoją przebojowością i po prostu sporym zainteresowaniem nim samym.

 

Cała demoniczna saga rozpoczyna się (nie licząc świetnego Openingu, gdzie tajemnicza kobieta opowiada o toczących właśnie bój potomkach legendarnego Spardy), gdy do młodego jeszcze Dante (który właśnie otwiera nowy „biznes”;) przychodzi pewien tajemniczy jegomość. Od razu wiadomo, iż nie ma on pokojowych zamiarów, a rozmowa szybko przeradza się w batalie naszego herosa z demonami. Okazuje się bowiem, iż owy pan pragnie zjednoczenia się obu światów, które przecież kiedyś odseparował od siebie Sparda. W precedensie pomagać będzie mu właśnie Vergil, a śladami ich niecnych planów podąży (oprócz Dantego) pewna piękność...Nie ma co ukrywać, iż jest to zdecydowanie najlepsza fabuła jak dotychczas w serii. Nie dość, że jej przebieg jest całkiem rajcujący, to na dodatek mamy tu naprawdę atrakcyjną paletę bohaterów i ich historię (bratobójcza walka, wątek Mary, Jester).  

 

To co najbardziej oszałamia w tej części, to fakt postawienia na naprawdę mnogą ilość wstawek liczonych między misjami, oraz na absolutną ich widowiskowość do wszelkich możliwych wręcz granic! Totalne efekciarstwo leje się więc strumieniami i aż nie raz wybuchnąłem śmiechem, ale nie na zasadzie „szydery”, lecz pod wpływem swego rodzaju fascynacji. To co wyrabia Dante zakrawa wręcz o groteskę. Wyskoki, ewolucje w powietrzu (przy oczywistym pogromie oponentów), wymiatanie środkami lokomocji (scena z motorem rozwala!) to tu standard. Vergil także daje ostro radę wymachując swoją kataną na prawo i lewo. A to co wyrabia Mary między misjami 5 i 6, czy Dante „spadający” z wieżowca to już absolutny spektakl widowiskowego wręcz absurdu. Jest ostro, a zjawy latają już niekoniecznie o własnych siłach ;) Świetnie wyszły zatem owe scenki i ogląda się je z zapartym tchem i ze swego rodzaju uśmieszkiem politowania dla twórców, bo szarża i widowiskowy przepych tu ogromne. ;)

 

Niezmiernie cieszy powrót do designu lokacji z części pierwszej. Capcom bowiem się nieco otrząsnęło odstawiając na bok wzbudzające niesmak ostatnio nowoczesne wieżowce i czołgi. Gotycka architektura, chłodne zamki i stary, dobry, mroczny feeling wracają! I wypadają po prostu strasznie atrakcyjnie. Ogromna wieża Temen-ni-gru, wnętrze wielkiego, latającego Leviathan’a i wiele innych miejsc tu odwiedzimy, zatem o ilości i atrakcyjności lokacji złego słowa powiedzieć się nie da. ;) Jest to bardzo ważny element tutejszej oprawy, która potrafi oczarować. Wszystko opływa w detale i szczegóły, poszczególne miejsca nasycone są przeróżnymi drobnostkami i cieszy to oko swoim wykonaniem. Postacie również tu przodują, szczególnie we wstawkach, gdzie możemy podziwiać ich twarze z bliska. Na polu walki grafa także wprawia w zachyt za sprawą efektów świetlnych czy rozmycia powietrza pod wpływem działania broni Dantego!

 

A to, co zaserwował nam Capcom w dziedzinie oręża i w ogóle możliwości naszego pół-demona powoduje istny wytrzeszcz oczu! Jest tego nareszcie tyle, ile spodziewałem się w pierwszej odsłonie i rekompensuje ten element dosłownie wszelkie wcześniejsze rozczarowania! Na początek powracający miecz Rebellion, oraz dwie znane nam pukawki Ebony & Ivory, które razem czynią identyczny łomot co zawsze. ;) Shotgun również zaszczyci nas swoją obecnością, oraz strasznie przydatne rękawice Boewulf. Zestaw ten urozmaicają takie rzeczy jak Cerberus, czyli „lodowe” nunchaku (!), którym Dante wykonuje niezwykłe ewolucje i combosy niczym Bruce Lee, czy choćby dwa bliźniacze miecze Agni i Rudra, którymi możemy wykonywać akrobacje i salta niczym Kratos swoimi łańcuchowymi mieczami! Dosłownie! Widać tu gołym okiem, że Capcom pozazdrościło SCEA tak spektakularnych zagrywek i dopakowało tu Dantego jak się tylko dało. Nie spoilerując więcej wspomnę jeszcze tylko o jednej broni, która spowodowała u mnie po prostu szczękoopad, a mianowicie Nevan, czyli gitara elektryczna (!!), i to dosłownie, bowiem dzięki niej mamy możliwość ciskania piorunami w trakcie szalonej gry przy akompaniamencie oczywistego brzmienia! Czad! Co prawda sama gitara okazuje się tu zaledwie ciekawym gadżetem, niż naprawdę kopiącą zady bronią, to ustanowiła nową poprzeczkę dla developerów swoją pomysłowością i cudownym wykonaniem (efekty świetlne podczas szarży wręcz elektryzują;)

 

Same zabawki nie zrobiłyby wrażenia, gdyby nie ich możliwości podczas walki, a jest tu tego od groma, rozbudowując cały system znacznie. Każdą broń możemy dopakować, dokupować jej nowe ataki, zagrania i właściwości. Nowe ruchy mieczem, zagrania nunchaku, czy nawet podwójny skok dla każdej broni stoją przed nami otworem i oczywiście do gry wkracza tutaj niezastąpiony R1. ;) Wszystko to oczywiście między misjami w Customize, lub odwiedzając znane nam już specjalne, złote posążki. No przyznam szczerze, że trochę tego tu jest i chyba nawet nieco za dużo na te 20 misji. Mnogość broni i zagrań to nie jedyna niespodzianka, gdyż debiutują tu nie tylko nowe zabawki, lecz także specjalne style, jakimi Dante będzie się posługiwał podczas rzezi niewiniątek. ;) Ma on ich do dyspozycji aż 4 i każda z nich charakteryzuje się inną specyfikacją. Ich użycie opiera się na przycisku „O”, który potrafi tu dzięki stylom zdziałać cuda! O ile pierwszy z nich Royalguard opierając się głównie na blokach i defensywie nie zrobił na mnie większego wrażenia, tak reszta wręcz przeciwnie. Mianowicie Gunslinger umożliwia nam triki i dodatkowe zagrania z giwerami. Pistoletami możemy strzelać w dwóch różnych kierunkach, a takim Shotgunem pożąglujemy niczym nunchaku (!), co mnie wręcz zamurowało! Swordmaster natomiast specjalizuje się w trickach z bronią białą. Mieczem możemy rzucać, „bliźniakami” wykonywać w/w Kratos’owe zagrania i wiele innych, niesamowitych ewolucji. Dzięki temu stylowi możemy także ciąć combosy w powietrzu, co dla mnie okazało się decydujące w walce z bossami! Najciekawszy jest tu natomiast Trickster polegający na atrybutach zręcznościowych. Na ziemi wykonamy bardzo przydatny, szybki „zryw” do przodu, z kolei w górze odbijemy się od powietrza! Pobiegamy sobie także po ścianach (teraz jest to niestety uzależnione tylko od tej techniki), co jest po raz kolejny bardzo przydatne w boju. Sama bieganina po gzymsach została tu całkiem rozbudowana, bo możemy biegać „pionowo” jak i „poziomo”, co daje kapitalny, „matrix’owy” efekt. Do odblokowania pozostają jeszcze dwie techniki, ale tego już nie zdradzę, bo są równie ciekawe, co te podstawowe ;) Cały system walki urozmaica oczywiście ponownie Devil Trigger, z którym pierwszą inicjację Dantego przyjdzie nam śledzić właśnie w tej części.

 

Nasze potworki i tym razem nie mają zatem łatwego życia. Ciągle ten przeklęty Dante robi z nimi porządek. A będzie miał on co tu rozgramiać, bowiem paleta „przeszkadzajek” jest tu dość porządna. Podstawowe „zombiaki” i ich pochodne wersje wspomagają nowe cuda takie jak „ogniste” nietoperze, figury szachowe czy inne paskudztwa, które dzięki w/w wymienionemu orężu ku wielkiej przyjemności dane nam będzie unicestwiać. Powracają wręcz z hukiem także mroczne zjawy, które w przeciwieństwie do reszty, tym razem nie będą się z nami cackały! Dają nam one nieźle w kość i są tu nieziemsko upierdliwe i pochłaniające sporo nerwów i…Game Overów. ;) I wchodzimy tutaj niewątpliwie w temat poziomu trudności, który z pozoru wydaje się „standardowy”, lecz grając zaledwie na „normal” przyjdzie nam dostrzec fakt, iż w/w zjawy to dopiero początek. Chodzi mi tutaj przede wszystkim o bossów, którzy w tej części przechodzą ludzkie pojęcie w omawianej sferze! Są strasznie trudni i wykańczający! Co drugi boss wprawiał mnie w osłupienie swoimi możliwościami i „chamówami”, a wręcz spowodował istny szał i frustrację. A Nevan i Boewulf to już miazga totalna, gdzie na tego ostatniego podchodząc do niego (nie kłamiąc) około 30 razy, „zmarnowałem” ze 3 godziny gry! Tego się naprawdę nie spodziewałem i mimo, iż przeklinałem tą grę podczas owych walk, to z dzisiejszej perspektywy jestem zadowolony, że w końcu DMC dał mi porządny wycisk i satysfakcję. ;) W temacie samych bossów nie idzie nie odnieść wrażenia, że sporo ich tutaj jak na serię. Większą walkę odbędziemy niemal co drugą misję, a czasem nawet jedną po drugiej! Zwykłych bossów dopełniają także kapitalne, bratobójcze walki z Vergilem oraz nieobowiązkowe starcia z tym strasznie wkurzającym, tajemniczym pajacem Jester’em. Imponujące musze przyznać, zatem satysfakcja z tego ogromna.

 

OST kontynuuje konwencję z poprzednich odsłon, więc jest po prostu dobrze. Nie jest wiec lepiej, ani gorzej. Ponownie ścieżki nieźle dopełniają oprawę i gotycki klimat, a i znalazło się tu miejsce nawet na rockowe brzmienia (z wokalem!) podczas walki. ;) Ścieżki mimo wszystko są nieco na „jedno kopyto” i są w większości nieco ciężkie w odbiorze, ale seria przyzwyczaiła mnie już do tej (nie do końca trafiającej do mnie), mrocznej oprawy muzycznej. Na koniec o strasznie obszernym Files, w którym pełno informacji o potworkach, stylach, czy broniach. Rozbudowane jest to także o krótkie filmiki instruktażowe do nowych combosów i ataków, co pomaga znacznie. Jak wyżej wspomniałem misji Dantego uświadczymy 20, a mój czas gry wyniósł aż…23 godziny! Lecz zostało to uwarunkowane poprzez w/w bossów. ;) Ponarzekam jeszcze na pewien backtracking, gdyż pozwiedzamy niektóre lokacje kilkakrotnie i trochę to tu boli. Ale nie jest to na szczęście tak przegięte jak w takim np. SH4. ;)

 

Zaistniała także dodatkowa wersja gry: Special Edition, na podstawie której zresztą piszę ten tekst. ;) A różni się ona od wersji podstawowej większą swobodą „menusową”, oraz paroma drobiazgami typu nowe, odmienne poziomy trudności Yellow i Gold. Jednak największym dodatkiem są tu odrębne misje nikogo innego, jak Vergila! Jest ich tyle samo, co Dantego i niestety nie wnoszą sobą nic nowego, poza systemem walki drugiego bliźniaka. I nie dość, że misje się dublują, to na dodatek brak tu jakichkolwiek nowych lokacji. System walki Vergila także jest tu strasznie uproszczony (jeden styl i 3 bronie: 2 miecze i rękawice), a misje krótkie i banalne, za co owy dodatek został „zjechany”. Fabuły (na którą tu strasznie liczyłem) również nie uświadczamy…co ja gadam, po za „wejściem” nie ma tu wstawek w ogóle! Capcom zatem pokpiło sprawę na maksa i aż żal d… ściska, bo mógł to być naprawdę genialny quest…a tak jest ostra jatka, lecz po paru misjach nużąca i męcząca powtarzalnością…too bad. Płytka ze SE to zatem gratka wyłącznie dla osób, które nie obcowały z DMC3 w ogóle (czyli ja;), bo dla kogoś kto posiada owy tytuł dodatek swojej ceny wart raczej nie jest.

 

Wysokiej oceny wart jest natomiast sam DMC3, bowiem jest to bez zbędnego biadolenia najlepsza część serii na której sukces składają się: mnóstwo zajefajnych broni, możliwości Dantego, najlepsza dotychczas fabuła wraz ze świetnymi postaciami, a także powrót do klasycznych, gotyckich klimatów serii. Jednak muszę w pewien sposób przestrzec Capcom, gdyż podczas rozgrywki doszedłem do wniosku, iż czasem wrażenie robi bardziej sama innowacja nowego tytułu, aniżeli upragnione rozbudowanie kontynuacji, na którego brak narzekałem w jedynce. Zatem po części czwartej (wydanej już na PS3) będę już wymagał czegoś więcej, głównie na polu interaktywno-zręcznościowym i logiczno-zagadkowym (coś w stylu GoW), a nie głównie dzikiej sieczki, wśród której można tu zresztą dostać istnego ślinotoku ;) „Sweet Dreams!” 

 

 

PIERWSZY KONTAKT:

Marzec 2012

 

ULUBIONE POSTACIE:

Dante - Młokos Dante ma tu ego aż po sufit. ;) No i sieje totalne zniszczenie wokół całej gromadki demonów ;)

Vergil - Brat bliźniak naszego bohatera to również niezły zabijaka. Fajny charakterek, katana i kontrastujący z Dantem wygląd. Czemu wymyślili go dopiero teraz? ;)

Mary - To co wyprawia ta dziewoja przechodzi ludzkie pojęcie! No i ładna to dziewczynka z niezłym arsenałem i dość ciężką przeszłością

Nevan - Jedna z trudniejszych walk w grze. Ponętna pani Demon da nam nieźle popalić!

Boewulf - Jeden z najcięższych bossów z jakimi kiedykolwiek walczyłem! Gigant ten leje jak opętany i sieje „chamówę” że hoho! To właśnie na niego straciłem około 3 godziny gry ;)

Agni & Rudra - Zanim staną sie naszą bronią, trzeba pokonać ich bezgłowych „właścicieli”! Kolejna strasznie ciężka walka i powiedzenie „dwóch na jednego…” pasuje tu jak „ulał” ;)

Jester - Bardziej wkurzającego pajaca dawno nie widziałem!! ;)

 

TOP 6 OST:

1. Divinity Statue

2. Mission Start 1, 2

3. Battle 01

4. Within Leviathan

5. Demon World

6. Vergil Battle 1, 2

 

PLUSY:

+ Znakomity powrót formy serii! Pełno bajerów, broni i rzeźnia na całego!

+ Powrót do gotyckich klimatów z jedynki!

+ Oryginalne patenty typu gitara elektryczna czy style!

+ W końcu rozbudowana fabuła i ilość postaci!

+ Z perspektywy „wyjadacza”: strasznie ciężcy bossowie! Prawdziwe wyzwanie i straszna satysfakcja z pokonania ich własnymi rękoma! ;)

 

MINUSY:

- Gubiąca się nie raz kamera! Zwłaszcza podczas brawurowych walk z bossami! Strasznie wkurzające…

- Ceny bajerów/itemów w stosunku do zdobywanych orb’ów/ilości leveli! Za drogo!! Strasznie utrudnia to (a wręcz uniemożliwia) nacieszenie się wszystkimi bajerkami „jak należy”

- Nieco tu backtracking’u. Te same lokacje zwiedzane ponownie w późniejszej fazie gry

- Tylko SE: pokpiony quest Vergila…świetnie się nim namiata, ale czemu to takie okrojone ze…wszystkiego?!

- Z perspektywy laika: strasznie ciężcy bossowie! Co 2-gą misję walka pochłaniająca mnóstwo czasu i nerwów! Ultra-frustrujące! I te zjawy…za cieżko!

 

SCREENY:

 

 

1
Notka polecana przez: Eliash
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.