» Recenzje » Der Markt von Alturien

Der Markt von Alturien


wersja do druku

Rynek w Alturien czyli dużo gwaru na starym rynku

Redakcja: Joanna 'Ysabell' Filipczak
Ilustracje: Grzegorz 'NT5' Koncewicz

Der Markt von Alturien
Pan hrabia tylko spojrzy na te kaszmiry… Prosto z samego końca świata, zakupione dopiero co w najpyszniejszym sklepie sukiennym we Florencji. Pani hrabina najpewniej doceni taki dar… W sam raz na suknię na bal u samego Diuka Alturien. Panie hrabio, sługa uniżony, gorąco polecam te najwyższej jakości fatałaszki. Ale któż to tam w czarnym płaszczu przylgnął do murów katedry? Czyż to nie ten rabuś Gustavo kręci się i zerka w kierunku kramu pana Leopolda? Straże, straże!!! Złodziej… Spacerując zabytkowymi ulicami miast, których historia sięga średniowiecza, ulegamy urokowi wąskich kamienic, ozdobnych portali, cichych zaułków. To one przede wszystkim kojarzą nam się z zamierzchłymi czasami. A przecież życie średniowiecznego miasta najmocniej tętniło na miejskich placach, przed ratuszem czy domami cechów. Na rynku obwieszczano ważkie sprawy, karano przestępców i, co najważniejsze, sprzedawano mniej lub bardziej egzotyczne towary. Zasiadając do gry Der Markt von Alturien mamy możliwość zbudowania kupieckiej potęgi w średniowiecznym mieście Alturien. Wczuj się w gwarne życie średniowiecznego targowiska, miej się na baczności przed rabusiami, rozglądaj się czujnie i zapraszaj zamożnych klientów.
Opus magnum
Der Markt von Alturien jest grą pomysłu Wolfganga Kramera, autora stu kilkudziesięciu gier, a wśród nich takich hitów jak: Torres, El Grande, Verflixxt, Tikal czy Colosseum. Tym razem, proponując graczom swoje nowe dzieło, projektant przystąpił do większego przedsięwzięcia, jakim ma być stworzenie całej serii gier toczących się w legendarnym, średniowiecznym Alturien. Czy plan ten przekuty zostanie na wydanie i sukces kolejnych tytułów? Czas pokaże, a zadecydują o tym pewnie również i sami gracze. Plotki głosiły, że Der Markt von Alturien nie spełnił oczekiwań wydawcy - firmy Pro Ludo - i kolejne gry rodem z Alturien nie trafią na rynek. A jednak, w 2008 roku nakładem Pro Ludo ukazał się kolejny tytuł – Altura: Die Hauptstadt von Alturien.
Co znajdziemy w pudełku
Rzut oka na pokaźnych rozmiarów pudełko, pozwala sądzić, że gra wydana została z rozmachem. Oprawa graficzna jest bardzo ciekawa, daleka od często stosowanych stanowczych kolorów czy sepii. Rysunki są oryginalne i, na swój sposób, ładne. Mimo to, zawartość poza sporą planszą, zestawem kart i estetycznie wydaną broszurką instrukcji nie spełnia rozbudzonych przez pudełko oczekiwań. W środku znajdziemy także:
  • proste, plastikowe kramy w krzykliwych kolorach,
  • parę kości,
  • plastikowe, udające metal figurki,
  • i papierowe banknoty w nieciekawych pastelowych odcieniach.
Nie popisał się tłumacz, któremu sklep Rebel zlecił przełożenie na polski instrukcji do gry. Spełnia ona swoje zadanie - z jej pomocą gracze nie posługujący się dobrze językiem niemieckim, będą w stanie rozegrać prawidłową rozgrywkę. Formalnie bowiem tłumaczenie wiernie oddaje reguły gry. Mimo to, instrukcja nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Wydaje się, że tłumacz mało serca włożył w oddanie nastroju gry, co przede wszystkim odbiło się na słownictwie tekstu. Czytając o "domach handlowych" i "interesach" oraz o "złodzieju" wobec którego gracze muszą "spłacać dług", trudno wejść w klimat średniowiecznego światka kupieckiego. Bo czy można z powagą czytać instrukcję, w której autor roztrząsa odpowiedź na pytanie "co stanie się, kiedy złodziej stanie naprzeciw specjalnego interesu gracza?"... Autorem tłumaczenia jest Wojciech Remiszewski
Zasady gry
Jako głowa kupieckiego rodu, otrzymujesz zadanie stworzenia targowego imperium poprzez rozbudowę kramów na alturiańskim rynku. Podczas ruchu gracze rzucają kością, aby zadecydować o ile pól w plątaninie ulic przesunąć postać klienta. Do wyboru mamy sześciu notabli o trzech różnych wartościach określających bogactwo. Rzecz jasna każdy z graczy dąży do tego, by przyciągnąć do siebie najzamożniejszych klientów. Po rzucie kością należy wskazać postać, która zostaje przemieszczona. Jeśli klient zakończy ruch przed kramem któregoś z graczy, dokonuje w nim zakupów, a szczęśliwy przedsiębiorca otrzymuje z banku wypłatę. Wysokość przychodów zależy od wielkości kramu oraz zasobności portfela (bogactwa) Klienta. Pod koniec ruchu, gracz może dokonać jednej z następujących inwestycji:
  • uruchomić nowy kram,
  • rozbudować istniejący kram,
  • zakupić kartę prestiżu,
  • zakupić kartę modyfikującą zasady rzutu kośćmi lub obliczania dochodu.
Celem gry jest zdobycie określonej liczby kart prestiżu, na który to prestiż należy przekuć zgromadzone w czasie rozgrywki bogactwo. W Der Markt von Alturien istnieją dwa warianty rozgrywki: prosty i rozszerzony. Różnią się one między sobą tylko jednym aspektem – w wariancie rozszerzonym dostępna jest czwarta opcja inwestycji - zakup karty modyfikującej zasady rzutu kośćmi lub obliczania dochodu. Karty te modyfikują rozgrywkę o tyle, że umożliwiają graczom podniesienie mnożników swoich przychodów lub zwiększenie szansy takiej zmiany wyniku rzutu, aby któryś z klientów mógł dotrzeć do ich kramu.
Kij w mrowisko
Elementem burzącym ten konkurencyjny lecz mało konfrontacyjny porządek świata jest rabuś Gustavo, który pomaga najuboższym graczom i pozwala obrabowywać kramy bogatszych. O ile we wcześniejszych fazach aktywności rabusia, może on faktycznie utrudniać grę bardziej obrotnym graczom, to z czasem jego wpływ maleje. Cechą dynamiki rozgrywki w Der Markt von Alturien jest zresztą efekt kuli śnieżnej – więcej sukcesów i sprzedaży na początku gry gwarantuje większe dochody w kolejnych turach. Dosyć szybko wiadome staje się kto jest faworytem i trudno takiemu graczowi pokrzyżować szyki. Jest to tym przykrzejsze dla graczy, których pierwsze kolejki były serią niefortunnych rzutów. Bez zarobków na inwestowanie w nowe kramy czy karty szanse na zgromadzenie bogactwa maleją. Praktyka pokazuje, że słaby początek jest gwarancją słabszej lokaty na koniec gry. Ponieważ zaś wygraną gwarantują według podstawowych zasad już trzy karty prestiżu, a w ramach inwestycji w jednej turze można zakupić jedną kartę – gracz o stabilnej szansie na duże dochody, który najwcześniej kupi pierwszą taką kartę ma duże szanse zdystansować rywali i, trzymając duże tempo, nie dopuścić do tego aby go dogonili. Z tego samego powodu gra kończy się, zanim na dobre się rozkręci.
Dynamika gry
Rozgrywka w Der Markt von Alturien toczy się szybko. Decyzje dotyczące przesunięcia wybranej postaci lub przedmiotu dokonywanej inwestycji nie wymagają dłuższego namysłu. Zależnie od liczby graczy cała partia powinna zakończyć się w czasie od 40 do 60 minut. Reguły gry są bardzo proste. Z pewnością szybko wytłumaczymy zasady rozgrywki nawet całkowicie zielonym planszówkowiczom. Przeczytanie instrukcji wymaga jednak kilkunastu minut. Utrudnieniem w jej zrozumieniu może być zawiła terminologia, przez którą zasady mogą się wydać bardziej skomplikowane niż są w rzeczywistości. Gra ma dosyć duży przedział liczby graczy – może w nią zagrać od dwóch do sześciu osób. Rozgrywka dwuosobowa swoim spokojnym rytmem przypomina chińczyka. Przy grze dla większej liczby osób, na planszy szybko zrobi się ciasno i tym dotkliwiej odczujemy pojedynczą rundę niepowodzeń. Wariant bez rozszerzenia jest z pewnością bardziej jałowy i daje mniej możliwości pomagania szczęściu.
Ostatecznie, po rozegraniu szeregu partii przy różnej liczbie graczy, mam jedno odczucie: gra jest raczej nudna i dosyć szybko traci się zainteresowanie przebiegiem rozgrywki, zarówno na miejscu gracza najuboższego jak i na pozycji prowadzącej. Jest to dla mnie duży zawód, gdyż lubię inne gry Wolfganga Kramera i po Der Markt von Alturien spodziewałam się ciekawszej i bardziej wymagającej rozrywki niż prymitywne turlanie i zliczanie dochodu. Do tego dochodzi delikatny niesmak po wiele obiecującym opakowaniu i tandetnych elementach gry. Ogólnie, wszystko to składa się na głębokie poczucie rozczarowania.
Podsumowując
Myślę, że gra łatwo zaskarbi sobie sympatię młodszego odbiorcy, który dorastając znudzony będzie infantylną stylistyką i tematyką gier dla dzieci. Der Markt von Alturien sprawia bowiem wrażenie gry "dla dorosłych", podczas gdy swoją mechaniką (w tym parytetem strategii i losowości) plasuje się raczej wśród przeciętnych gier familijnych. Jeśli chodzi o grywalność, nasuwa się podobieństwo do Monopoly, przy czym lekko urozmaicona mechanika sprawia, że mamy poczucie dokonywania taktycznych wyborów. Dla tych z graczy, którzy nie lubią zmian i ciągłego poszukiwania nowości, Der Markt von Alturien może spokojnie stanowić zamiennik rodzinnej partyjki remika.
Dziękujemy za udostępnienie egzemplarza dystrybutorowi gry - firmie Rebel.pl
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


6.0
Ocena recenzenta
3.75
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Typ gry: familijna
Ilustracje: Eckhard Freytag, Ingo Anlauff
Data wydania oryginału: 2007
Wydawca polski: Pro Ludo
Liczba graczy: od 2 do 6
Wiek graczy: od 10 lat
Czas rozgrywki: ok. 60 min.
Cena: ok. 130,00 zł



Czytaj również

Torres
Pnąc się ku górze
- recenzja
Tikal
Wielki powrót klasyka
- recenzja
Tikal
Fotounboxing #20
El Grande
Planszowy dziadek
- recenzja
Torres
Buduj zamek synu!
- recenzja
Najlepsze planszówki pod choinkę #1
W co zagrać na święta

Komentarze


Bagheera
    Eh...
Ocena:
0
Podczas ostatniej partii żaden kupiec nie zatrzymał się przed moim interesem (hehe) przez 3 pierwsze tury...
Straty były nie do odrobienia, całą partię przesiedziałam bez najmniejszych szans na zwycięstwo - innymi słowy zgadzam się w 100% z autorką recenzji.
24-06-2008 13:54

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.