Demigod

Autor: Maciej 'Czarny' Kozłowski

Demigod
Alfred Hitchcock zwykł mawiać, że suspens najlepiej buduje się, gdy na początku następuje wybuch, a później napięcie stopniowo rośnie. Posługując się radą mistrza, od razu napiszę: Demigod to gra, która otarła się o najwyższą ocenę w rankingu, czyli legendarną "dziesiątkę". Dlaczego?
Genesis
Zacznijmy od samej idei gry, która jest banalnie prosta. Twórcy gry, Gas Powred Games, postanowili zapożyczyć pomysł autorów jednego z bonusowych poziomów z Warcrafta III: Frozen Throne oraz twórców znanej gry shareware – Master of Defence. Wzbogacili jednak idee własnymi pomysłami. We wspomnianych grach (bądź poziomach) cała rozgrywka polegała na budowaniu kolejnych, różnorodnych wieżyczek, aby nadciągające hordy potworów nie zdołały dotrzeć do bronionego przez nas obszaru i wymordować naszych poddanych. Za każdego zabitego potwora
otrzymywaliśmy pieniądze, za które z kolei budowaliśmy kolejne wieżyczki etc. Założenia były więc banalnie proste, a rozgrywka relaksująca i bardzo wciągająca. Autorzy Demigoda wpadli pewnie na pomysł: "Skoro idea budowania wieżyczek i bronienia się przed atakującymi przeciwnikami jest tak wciągająca, to czemu by nie zrobić z tego gry wieloosobowej, w której każdy gracz będzie posiadał swoje potworki, wieżyczki, oraz bohaterów?" Zapewne z tego prostego konceptu narodził się Demigod.
Etoi men protista chaos geneto
Takie też jest założenie gry: na ośmiu (niestety tylko tylu) zróżnicowanych planszach, zawieszonych gdzieś w kosmicznej przestrzeni, konkurują ze sobą Półbogowie (tytułowi "Demigods"). Oprócz nich, z portali rozmieszczonych na mapie (można przejmować nad nimi kontrolę), co niecałą minutę wybiegają hordy złaknionych krwi wojowników. Jako że są to zwykli wyznawcy, nie liczący się śmiertelnicy, nie przystoi nam, graczom, sprawować nad tymi żałosnymi istotami kontroli. Oznacza to, że gdybyśmy ustawili naprzeciw siebie dwa konkurencyjne portale, wybiegające z nich jednostki (zwane "reinforcements" – wsparcie) leciałyby przed siebie, napotykały opór i walczyły, przy czym pewny byłby remis (przypominam – nie mamy nad nimi kontroli). Dlatego też potrzebni jesteśmy my, kierujący Demigodami, aby przechylić szalę zwycięstwa na którąś ze stron.
Oczywiście Półbogowie i wsparcie to nie jedyne obiekty na mapie – są tam jeszcze sklepiki dla naszych boskich alter ego, wieżyczki (nie mamy wpływu na ich rozmieszczenie – budują się same wraz z rozwojem stron konfliktu – o tym później), kryształy leczące, sztandary (dzięki nim przejmujemy budynki – podobnie jak to było w Dawn of War, czy Company of Heroes – wystarczy, że nasz protegowany podejdzie do sztandaru i utrzyma go wystarczająco długo, by móc cieszyć się profitami z tym związanymi – a to kopalnią złota, a to bonusami do statystyk etc.), Cytadele – nasza i przeciwnika (zniszczenie Cytadeli jest równoznaczne z zakończeniem gry), czy gwardie przyboczne Demigodów. Mogłoby się wydawać, że nie jest to zbyt wiele, ale dzięki takiemu nieskomplikowaniu gra jest banalnie łatwa w użytkowaniu, przyjemna i relaksująca. Z drugiej strony, oferuje tysiące możliwości, przez różnorodność Demigodów, artefaktów, jednostek etc. Demigod jest jak gry Blizzarda – łatwo poznać zasady, trudno zostać mistrzem.
Theogonia
Fabularnie gra reprezentuje żenujący poziom: bóg-stwórca odszedł i trzeba go zastąpić. Ośmiu Półbogów postanawia konkurować ze sobą, aby otrzymać zaszczytny tytuł boga – są to czterej półbogowie ciemności oraz taka sama ilość orędowników światła. Oto oni: Światło Ciemność:
Jak łatwo zauważyć, Półbogów można podzielić na jeszcze dwie kategorie: tych, którzy posiadają gwardie przyboczną, oraz tych, którzy jej nie posiadają. Pierwszych w grze nazywa się generałami, drugich zaś assassynami. Generałowie, dla zrównoważenia rozgrywki, są na ogół nieco słabsi od ich mniej subtelnych przeciwników. Nie oznacza to jednak, że assassyni nie mogą posiadać swojej gwardii (tą sterujemy osobiście, tak jak samym Demigodem) – można ją kupić w sklepie, jednakże tylko generałowie posiadają umiejętności wspierające gwardię. Gracz może sterować jednym Demigodem w trakcie pojedynczej rozgrywki...
Armageddon
Wydawałoby się, że rozgrywka jest prosta – jest tak w istocie, jednakże równocześnie otrzymujemy multum możliwości. Przede wszystkim złoto, generowane przez kopalnie, jak i będące bonusem za zabijanie przeciwników, można wydawać na różne rzeczy – możemy albo pójść Demigodem do Cytadeli i tam wybudować ulepszenia wpływające na całą rozgrywkę, np. zwiększenie doświadczenia otrzymywanego przez Demigodów (ci otrzymują kolejne poziomy i staja się coraz silniejsi; drzewka ich rozwoju są skonstruowane tak, aby osiągając maksymalny, dwudziesty poziom, wykorzystać mniej niż połowę możliwości), zwiększenie ilości złota otrzymywanego z kopalń, wzmocnienie budynków i ich regeneracja, przywołanie przez portale silniejszych jednostek wsparcia [tych jest sześć rodzajów – wojownicy (stanowiący mięso armatnie), łucznicy, mnisi (zajmujący się leczeniem), aniołowie (będący wsparciem powietrznym), catapultozaury (czyli żywa artyleria) oraz giganci (potrafiący rzucić wyzwanie samym Demiogodom)].
Równie dobrze możemy pójść do jednego z dwóch rodzajów sklepów. W pierwszym kupimy artefakty o różnej cenie (od 100 do 10000 sztuk złota), mające spory wpływ na rozgrywkę – przede wszystkim wzmacniające nasze boskie alter ego, w drugim zaś – ekskluzywne, bardzo drogie artefakty (ceny od 8000 w górę), będące naprawdę znacznym ulepszeniem Półbogów. Możemy więc inwestować w rozwój globalny bądź też w naszego pupila. Ma to niebagatelny wpływ na rozgrywkę multiplayer – podział obowiązków jest tu bardzo ważny, w końcu każda drużyna posiada tylko jedną Cytadelę i jedno drzewko rozwoju w niej (fundusze jednak są oddzielne dla każdego gracza).
Ragnarok
No właśnie – multiplayer. Gra zdecydowanie jest przeznaczona właśnie do tego trybu. Wynika to nie tylko z drużynowego profilu rozgrywki, ale też z mierności trybu single. W tym mamy dwa tryby – Skirmish, w którym wybieramy mapę, Półbogów i rodzaj zwycięstwa, po czym rzucani jesteśmy w wir walki. W drugim trybie, mającym zapewne być substytutem kampanii, staczamy osiem pojedynków z losowymi przeciwnikami na losowych mapach. To wszystko, jeżeli idzie o rozgrywkę jednoosobową. W multi również posiadamy tryb Skirmish, jednakże mapa, cel rozgrywki i przeciwnicy są tam generowani losowo (na podstawie umiejętności graczy). Gdybyśmy chcieli dobrać sobie wszystko samemu, mamy możliwość zagrania w "custom game".
Te dwa tryby są jednak tylko dodatkami – najwięcej dzieje się w trybie "Pantheon". Wybieramy w nim stronę konfliktu, którą chcielibyśmy zagrać, i ruszamy w bój. Nie możemy zmienić stronnictwa aż do zakończenia walk w Pantheonie. Tryb ten polega na losowym dobieraniu graczy, map i celów, tak aby zawsze siły ciemności walczyły z siłami światła. Po każdej rozgrywce gracze otrzymują punkty, które są naliczane do ogólnej sumy punktów stron walczących. Pantheon kończy się, gdy któraś ze stron zgromadzi 1000001 punktów (średnio jeden gracz za jedną rozgrywkę otrzymuje mniej więcej 150 punktów). Wtedy dopiero możemy zmienić stronnictwo i... rozpocząć konkurencję od nowa. Różnica między trybem Skirmish a Pantheon polega na tym, że w tym pierwszym punkty nie są naliczane do żadnego istotnego rejestru, poza statystykami gracza. Istnieje kilka rodzajów celu gry: Zniszczenie Cytadeli przeciwnika w którymkolwiek trybie jest równoznaczne z wygraną. Warto zauważyć, że Demigodowie są świetnie zrównoważeni (poza wybitnie słabą Queen of Thorns), dzięki czemu wszyscy cieszą się podobną popularnością.
Pieśń nad pieśniami
Co do oprawy muzycznej i graficznej – są naprawdę świetne. Muzyka kreuje niesamowity, mistyczny i bardzo sugestywny klimat boskości i tajemniczości, grafika zaś jest bajkowa w sposób, który nie razi nawet mnie, osoby wybitnie nie lubiącej cukierkowej scenerii. Brawa na stojąco należą się designerom map – wprawdzie plansz jest tylko osiem, ale są naprawdę zrównoważone i sensownie przemyślane, a przede wszystkim – swym wyglądem zapierają dech w piersiach. Nie zdarzyło mi się nigdy zamrzeć w zachwycie na widok planszy – aż do Demigoda. Widok mapy będącej wężem duszącym tytana zawieszonego w kosmosie, czy też starcie na szczycie kryształu, w którym jest zatopiony straszny, ogromny demon wywołuje wrażenie, które pozostaje w pamięci na bardzo, bardzo długo. Sami Demigodowie też wyglądają klimatycznie, a efekty specjalne ich działań robią bardzo pozytywne wrażenie.
Arcana Hereticae
Niestety, nie ma gier doskonałych – Demigod posiada kilka irytujących wad. Przede wszystkim, jest to gra uzależniona od Steamopodobnego systemu Impulse. Posiada on wszystkie wady Steamu, łącznie z problemami z instalacją (tylko i wyłącznie dysk C: niezależnie od dysku, na którym zainstalujemy samą aplikację), czy to, że gra wymaga stałego połączenia z siecią. Inną wadą są problemy z grą sieciową – często nie da się połączyć z innymi graczami, bądź są oni znienacka wyrzucani z rozgrywki i zastępowani przez mierne AI (albo i nie, przez co przychodzi nam samemu grać przeciw kilku Demigodom). Miejmy nadzieję, że patche załatwią sprawę. Poza tym, frakcje światła i ciemności różnią się tylko kolorem – równie dobrze można by nazwać drużyny "czerwoni i niebiescy". O co chodzi? Ano o to, że obydwie strony konfliktu mają takie same jednostki, w związku z czym tak siły światła, jak i siły ciemności posiadają anioły. Jest to co najmniej dziwne. Dobrze chociaż, że Demigodowie są zróżnicowani.
Sąd Ostateczny
Podsumowując, gdyby nie tych kilka potknięć, które wymieniłem powyżej, gra byłaby praktycznie doskonała. Wystarczy powiedzieć, że od bardzo dawna granie nie sprawiło mi aż tyle frajdy – naprawdę trudno było mi się oderwać. Jeżeli lubisz niezbyt skomplikowaną rozgrywkę w stylu Dawn of War, czy Warcrafta, sięgnij po Demigoda a nie zawiedziesz się. Plusy: Minusy: