» Recenzje » Deadpool #01: Najemnika śmierć nie tyka

Deadpool #01: Najemnika śmierć nie tyka


wersja do druku

Kiedy Avengersi przychodzą po pomoc

Redakcja: Piotr 'jaworock' Jaworski, Anna 'fantazja' Wuttke-Wieczorek

Deadpool #01: Najemnika śmierć nie tyka
Znając Nienawidzę Baśniowa można by się spodziewać, że połączenie stylu Skottiego Younga z Deadpoolem to idealna symbioza. Po części tak jest – Najemnika śmierć nie tyka to album znośny, ale widać, że ktoś nie wykorzystał w pełni swojego potencjału.

Otwierający przygody Deadpoola w Marvel Fresh album to oryginalnie Deadpool (2018) #1-6. Całość skupia się wokół kilku głównych wątków. Pierwszy (zeszyty #1-3) stanowi przedstawienie odświeżonego Deadpoola i potyczki z Celestianinem. Drugi opowiada o wyprawie do Dziwnoświata (zeszyty #4). Trzeci (zeszyt #5) to historia potyczki z pewnym jegomościem od voodoo. Piąty (zeszyt #6) opisuje najemnika do zabijania i nie chodzi tu o Deadpoola. Wszystkie są ciekawe, nawet nieco intrygujące, ale ostatecznie nie należą do wybitnych. Szkoda, bowiem po Skottim Youngu można by się spodziewać opowieści o jeszcze większych zapędach destrukcyjnych, z których znany jest Deadpool.

Wygadanego najemnika spotykamy w momencie, kiedy ma wykasowaną pamięć i próbuje na nowo pozbierać swoją małą firmę razem z Negasonic Teenage Warhead. Ma już dość mniejszych zleceń i szuka czegoś naprawdę dużego, co pozwoli mu zabłysnąć w świecie Marvela – taka okazja trafia się dość szybko. Na Ziemię przybywa Celestianin Groffon i nie ma przyjaznych zamiarów. Szczęście uśmiecha się do Wade'a Wilsona, gdyż posiada on broń (jako jedyny na Ziemi) zdolną pokonać kosmicznego najeźdźcę. Ową broń pragną zdobyć również inni superbohaterowie i tak właśnie w konflikt angażują się Avengersi oraz mutanci z X-Men.

Autor w albumie tym ujął wszystkie główne cechy Deadpoola, czyli jego burzenie czwartej ściany (zwracanie się do czytelnika) czy sytuacyjny, kiepski dowcip. Połączył te elementy z równie brutalnym, a zarazem bardzo “lajtowym” podejściem Najemnika do otoczenia, współpracowników i przyjaciół. Pod ręką Skottiego Younga fabularnie dzieje się naprawdę dużo, a sam Deadpool sprawia wrażenie zabijaki w każdym aspekcie swojego “popapranego” życia. Niemniej historii tak pierwszej, jak i pozostałym, brakuje wspólnego wątku, który mógłby mocniej osadzić Wade'a w przedstawionych wydarzeniach. Całość czyta się fajnie, ale po lekturze zupełnie nic nie pozostaje… a wydarzeń nawet się nie pamięta.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Nie oznacza to jednak, że podczas czytania nie będziemy się dobrze bawić. Wręcz przeciwnie, gdyż twórca szafuje ciekawymi pomysłami, na przykład jasno nawiązującymi do pewnych bohaterów z DC Comics. Takie smaczki znajdziemy w pierwszej historii z Celestianienm. Tu scenarzysta nie pozostawia suchej nitki na poszczególnych członkach Ligi Sprawiedliwości.

W przypadku historii z Dziwnoświatem autor jasno nawiązuje do Baśniowa z Nienawidzę Baśniowa. Podobieństw aż trudno nie zauważyć: charakter krainy, dziwnie płynący czas, wojna. Ciężko stwierdzić, czy to dobrze, czy źle, bowiem dla tych, co nie znają wcześniejszej serii scenarzysty, będzie to intrygujące. Natomiast obeznani szybko przykleją łatkę “kalki”. Jest to zdecydowanie pomysł, który wyszedł całkiem fajnie w połączeniu z Deadpoolem, ale nadal podobnie jak walka z Celestianinem, historia ta niewiele wnosi – kolejna szybka, krwawa potyczka, bez dodatkowych, dłuższych dialogów, morałów, fabuły… prosta i jednoliniowa. Pozostałe zeszyty również cierpią na tę samą przypadłość. Jest trochę zabawnie, trochę przerysowanie, ale w żaden sposób bardziej ciekawie.

Ilustracyjnie do tego tomu zasiadło dwóch rysowników: za pierwsze trzy zeszyty odpowiada Nic Klein, przy kolejnych (#4-6) pracował już Scott Hepburn. I to właśnie oni są tu największym zaskoczeniem, bo ile by nie mówić o płaskiej fabule, tak graficznie wszystko wygląda fenomenalnie. To wciąż komputerowa “gracja”, ale pełna niesamowitych kolorów, kontrastów i jaskrawych barw. Momentami całość wydaje się wręcz bardzo abstrakcyjna, co też idealnie pasuje do równie dziwnego klimatu, w jaki Young opatrzył przygody Deadpoola.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Najemnika śmierć nie tyka to album mający tyle samo wad, co i zalet. Z jednej strony jest to niewymagająca, prosta i szybka historia, z drugiej Skottie w niektórych momentach całkiem solidnie podziałał z motywami i zwrotami akcji. Ostatecznie – warte przeczytania, ale nie można nastawiać się na coś wyjątkowego. Czuć, że autor się hamował, a wręcz ograniczał. Szkoda, bowiem scenarzysta ten naprawdę wiele potrafi zdziałać i nie raz zaskoczyć czytelnika, co też udowodnił w Nienawidzę Baśniowa.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


6.0
Ocena recenzenta
6
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Deadpool#01: Najemnika śmierć nie tyka
Scenariusz: Skottie Young
Rysunki: Scott Hepburn, Nic Klein
Seria: Marvel Fresh, Deadpool, Klub Świata Komiksu
Wydawca: Egmont, Egmont Polska
Data wydania: 28 lipca 2021
Kraj wydania: Polska
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Liczba stron: 152
Format: 167x255 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 9788328152014
Cena: 39,99 zł



Czytaj również

Deadpool #02: Dobranoc
Oto kolejna porcja popapranego życia Deadpoola
- recenzja
Avengers #03: Wojna wampirów
Czy naprawdę trzeba niszczyć obraz Draculi?
- recenzja
Nieśmiertelny Hulk #01
Potwór o dwóch twarzach
- recenzja
Strażnicy Galaktyki #01: Ostatnie wyzwanie
Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego
- recenzja
Tom Strong #2
Tom Strong w kolejnym stuleciu
- recenzja
Spidergedon
W Pająkach siła.
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.