Dawn of War II: Chaos Rising

Autor: Maciej 'Czarny' Kozłowski

Dawn of War II: Chaos Rising
Zaprawdę ciężkim próbom poddaje nas Ojciec, Bóg-Imperator. Ledwo zdołaliśmy okrzepnąć po inwazji Tyranidów w misji Dawn of War II, a już nasze elitarne oddziały Krwawych Kruków muszą stawić czoła nowemu wyzwaniu. Szybko okaże się, że atak "robali" był niczym w porównaniu z tym, co miało nadejść. Przypływ Chaosu (Chaos Rising) nastąpił niespodziewanie i, jak zwykle, zaprowadził bezład i cierpienie w miejsce odbudowywanego porządku. Co gorsza, w samym zakonie Krwawych Kruków można znaleźć zarodki rozłamu i spaczenia podszeptami Mrocznych Bogów.


"I feel the warp overtaking me... it is a good pain!"


Nieco ponad rok przyszło nam czekać na oficjalne rozszerzenie gry Dawn of War II, które miało nieść ze sobą kilka nowinek, nową kampanię i - przede wszystkim – nową, grywalną rasę - Kosmicznych Marines Chaosu. Nie ukrywam, że moje oczekiwania były dość wygórowane – Chaos zawsze był jedną z moich ulubionych frakcji i martwiłem się, że świetnie wykreowany klimat z Dawn of War I ulegnie poważnym zmianom (jak wszystko w "dwójce", którą z poprzedniczką łączy głównie tytuł). Recenzja ta jest przeznaczona przede wszystkim dla osób grających już w DoW II – w końcu dodatek wymaga jej do działania.

W przeciwieństwie do "jedynki", nasi kochani fanatycy Mrocznych Bogów nie kierują modłów tylko do jednego z nich. O ile wcześniej skłaniali się zdecydowanie ku Khorne’owi (Pan Czaszek, bóg wojny), co było widoczne przede wszystkim w obecności berserkerów i zależnych od tego bóstwa demonów (wyjątkiem był chyba tylko czarnoksiężnik, spod znaku Tzeentcha), to tutaj widać już pewną różnorodność – silne są wpływy Nurgla, władcy rozkładu. Pojawiły się tak jednostki zatruwające wroga, jak i potężny demon, służący temu, niezbyt higienicznemu, panu. Poza tym mamy do czynienia z istotami wiązanymi tradycyjnie z Khornem, na przykład krwiopuszczami. Zasadniczym zmianom uległ też dobór jednostek – zamiast plugawiciela (potężna maszyna krocząca) mamy dreadnoughta chaosu (spaczona wersja maszyny używanej przez Kosmicznych Marines), pozbyto się też raptorów, księcia demonów, berserkerów, a kilka jednostek zastąpiono. Dzięki tym, dość radykalnym, zmianom, mamy do czynienia z zupełnie innym Chaosem – czy lepszym, czy gorszym, pozostawię to już ocenie każdego gracza. Trochę tęsknie za zupełnie szalonymi, ociekającymi wręcz frenezją i rządzą krwi jednostkami z "jedynki". Tutaj postawiono raczej na szeroko rozumianą "mroczność", zamiast na obłąkańczy śmiech heretyków, który tak mile wspominam.


"Lapdogs of the False Emperor! "


Kampania, oferowana nam przez Chaos Rising, jest zdecydowanie lepsza niż w podstawce. Znów wcielamy się w komandora Krwawych Kruków i dowodzimy jego drużyną Kosmicznych Marines, mamy jednak nieco większą wolność podejmowania decyzji. Dane nam będzie bowiem dać się skusić podszeptom Mrocznych Bogów i walczyć przeciw siłom Chaosu w bardziej lub mniej praworządny sposób. W trakcie misji (które ciągle możemy wybierać z puli dostępnych) pojawiają się zwykle komunikaty, jak możemy rozwiązać dany problem i jakie będzie to niosło konsekwencje dla naszej moralności. Jeśli więc będziemy mordować niewinnych cywilów, by przedrzeć się szybciej na pole rzeczywistej bitwy, przysporzy nam to Punktów Spaczenia (oraz, oczywiście, niezadowolenia naszych dowódców). Punkty te dają nam konkretne umiejętności, które maja wielorakie zastosowanie, jak na przykład zwiększona odporność, wskrzeszenie poległych, zamiana w demona itd. Niektóre są naprawdę potężne, jednak każde użycie sprawia, że jesteśmy spaczeni jeszcze bardziej. Ponadto mamy możliwość używania potężnego ekwipunku chaotów, który też będzie miał niszczący wpływ na nasze dusze.

Nasze splugawienie będzie miało również wpływ na zakończenie gry. Nie będę spoilerował, by nie psuć wam zabawy, napiszę więc tylko, że zakończenie "ścieżki znaczonej ciemnością[q] bardzo, ale to bardzo mnie rozczarowało.

Muszę przyznać, że twórcy poprawili większość błędów kampanii z [q]podstawki"
. Nie tylko nie będziemy musieli co chwila wracać na te same planety, by toczyć niemal identyczne boje, ale i misje są nieco bardziej zróżnicowane. Ilość zadań do wykonania uległa zmniejszeniu, pojawiły się za to dwa nowe tereny, na których możemy toczyć boje na śmierć i życie – są to lodowe pustkowia (w dodatku owładnięte przez siły ciemności) oraz pokład nawiedzonego statku kosmicznego (nie można na jego terenie latać – drużyny wyposażone w jetpacki tracą więc na znaczeniu).


"I'll drink their blood from their hearts! "


14 października 2009 roku wyszedł DLC do Dawn of War II, zatytułowany Ostatnia linia obrony. Oferował on nowy tryb gry – kierowaliśmy jednym tylko bohaterem, który, wraz z maksymalnie dwoma innymi herosami (kierowanymi przez żywych graczy), stawał w szranki z nadciągającymi falami coraz to nowych wrogów. W Chaos Rising do grona dostępnych bohaterów dołączyli: czarnoksiężnik chaosu oraz tyrant roju.

Tryb ten daje wiele satysfakcji i poświęciłem mu więcej czasu niż "tradycyjnej" grze wieloosobowej. Nasi bohaterowie po każdej walce otrzymują doświadczenie, zdobywają poziomy i nowy ekwipunek – stają się silniejsi. Kolejne fale wrogów są coraz większym wyzwaniem, a dotarcie do na przykład piętnastej watahy przeciwników jest dostępne tylko dla najlepszych graczy. Całość przypomina trochę hack’n’slash, z tym że dostępna jest tylko jedna, mała arena, a rozgrywka jest ukierunkowana na współpracę żywych graczy. Ci dostają doświadczenie nie tylko za zabitych wrogów, ale też za kontrolę specjalnych punktów na mapie, możliwie małą ilość własnych zgonów czy tempo zabicia kolejnej fali. Rozgrywka tego typu sprawia mnóstwo frajdy, mimo swej prostoty.

Zwykły tryb multiplayer nie doczekał się żadnych znaczących zmian poza wprowadzeniem nowej rasy i kilku nowych map. Te są na ogół bardziej skomplikowane i złożone niż znane z podstawki. Gra z żywym przeciwnikiem stała się więc trudniejsza i dużo bardziej wymagająca. W połączeniu z bardzo dynamicznym sposobem rozgrywki, tryb wieloosobowy jest przeznaczony przede wszystkim dla bardzo utalentowanych graczy, którzy do perfekcji opanowali sztukę kontroli kilku oddziałów w zupełnie różnych częściach (często sporej) mapy.


"Chaos will consume you! "


Jak więc wypada Chaos Rising w ostatecznym rozrachunku? Całkiem nieźle – poprawia większość błędów poprzedniczki, dodając nową, bardzo ciekawą rasę i wiele pomniejszych nowinek. Wprawdzie nadal jestem zdecydowanym zwolennikiem sposobu rozgrywki z Dawn of War I, jednak muszę przyznać, że twórcy zaczynają iść w dobrym kierunku. Pozostaje mi tylko czekać na kolejne rozszerzenia – stawiałbym na to, że w następnym dane nam będzie pokierować Gwardią Imperialną. Wskazuje na to mnogość ich formacji, które spotkałem w trakcie kampanii Chaos Rising – wydawały się niemal gotowe. Czekam więc, aż będzie mi dane jeszcze raz stanąć za sterami Baneblade’a i wypuścić piekło z jedenastu potężnych dział!



Plusy:



Minusy:




Oto trailer gry: