» Recenzje » Dark Water - Fatum

Dark Water - Fatum


wersja do druku

W betonowej dżungli samotności


Dark Water - Fatum
Na amerykańską wersję japońskiego horroru Dark Water czekałem z niecierpliwością już od kilku miesięcy. Po obejrzeniu wspomnianego pierwowzoru nie potrzebowałem żadnej dodatkowej rekomendacji, a po zakończeniu castingu do Dark Water – Fatum mój apetyt na ten obraz jedynie się wzmógł. Jednak, gdy na srebrnym ekranie pojawiły się napisy końcowe, zagościły we mnie mieszane uczucia. Film nie zawierał tego, czego się spodziewałem. Zawierał za to coś, czego nie spodziewałem się zupełnie. Mimo to, wyszedłem z kina bardzo zadowolony.

Japoński Dark Water Hideo Nakaty z 2002 roku, nakręcony na bazie powieści Kôji Suzuki (twórcy Kręgu) pt. Honogurai Mizu No Soko Kara opowiada o świeżo upieczonej rozwódce, Yoshimi Matsubara, która za wszelką cenę walczy o prawo do opieki nad córką, Ikuko. Niestety, opłakana sytuacja finansowa Yoshimi nie pozwala jej na zapewnienie Ikuko takiego standardu życia, jaki byłby w stanie zagwarantować jej ojciec. Pomimo tego nie poddaje się ona i wynajmuje nieco obskurne mieszkanie, które ze wszystkich sił stara się zmienić w ciepłe i bezpieczne gniazdko dla siebie i swojego dziecka. Nie wie jednak, że blok mieszkalny, w którym znajduje się jej nowe lokum, nawiedzany jest przez tajemniczego ducha małej Mitsuko. Powodem, dla którego przytoczyłem aż tyle informacji na temat japońskiej wersji filmu jest fakt, iż schemat w amerykańskiej wersji jest praktycznie identyczny. Zamiast Yoshimi Matsubary, Ikuko i Mitsuko mamy Dahlię Williams, Ceci oraz Natashę. Tym, co najbardziej mnie zaskoczyło, jeśli chodzi o różnice między obydwoma filmami, jest całkowita zmiana konwencji. Dark Water Hideo Nakaty jest po prostu horrorem połączonym z wątkami dramatycznymi. Z kolei Dark Water – Fatum to dramat i thriller psychologiczny w jednym. Czyli, jak już wspomniałem, zamiast spodziewanego horroru otrzymałem solidnie rozbudowany dramat psychologiczny, jakiego się nie spodziewałem. Walter Salles dokonał czegoś, co Amerykanom nieczęsto się udaje. Ukazał tę tragiczną historię w sposób o wiele bardziej subtelny, niż udało się to Japończykom. Nie ma tutaj pojawiającej się co chwilę zjawy. Są za to problemy psychiczne głównej bohaterki oraz jej wyalienowanie ze społeczeństwa, co wcale nie czyni filmu mniej strasznym od japońskiego pierwowzoru. O ile w japońskiej wersji od początku wiadomo, że we wszystkim maczają palce siły nadprzyrodzone, o tyle w amerykańskim Dark Water granica pomiędzy rzeczywistością a fikcją jest o wiele bardziej zatarta, zaś istnieniu ducha przez większą część filmu zaprzeczają racjonalistyczne uzasadnienia. Dahlia Williams (Jennifer Connelly) jest dręczona przez swoje wewnętrzne demony. Nawiedzają ją wspomnienia nieszczęśliwego dzieciństwa, zniszczonego przez zaniedbującą ją matkę alkoholiczkę, co przekłada się w dorosłym życiu Dahlii na jej kontakty z innymi ludźmi. Bohaterka czuje się samotna w otaczającej ją betonowej dżungli, co widać doskonale choćby w tym, iż nie spotyka się z żadnymi przyjaciółmi, a w większości przypadków porozumiewa się z innymi ludźmi za pomocą telefonu. Otaczające Dahlię postacie również stanowią ciekawą plejadę charakterów: obłudny agent do spraw nieruchomości, pan Murray (John C. Reilly), leniwy i gburowaty dozorca, Veeck (Pete Postlethwaite) oraz enigmatyczny prawnik, Jeff Platzer (w tej roli jak zwykle rewelacyjny Tim Roth). Z tej trójki to Tim Roth stworzył chyba najciekawszą kreację – człowieka wykazującego troskę o innych, a jednocześnie z jakiegoś powodu uciekającego w samotność. Jedynym, czego brakowało mi w Dark Water – Fatum, aby wystawić temu filmowi najwyższą notę, był element skrzętnie budowanego napięcia i niepewności, jakim cechuje się wersja japońska. Japończycy osiągnęli to głównie dzięki pojawiającemu się regularnie czerwonemu plecakowi, który należał niegdyś do Natashy (Perla Haney-Jardine). Również sama Natasha pojawiała się o wiele rzadziej niż jej japońska odpowiedniczka. Amerykanie postanowili uczynić ducha dziewczynki nieco bardziej ludzkim. Mitsuko jest bardziej upiorna i tajemnicza, a to za sprawą żółtego sztormiaka, którego kaptur zakrywa większość jej twarzy. Natasha natomiast pozbawiona została tego atrybutu. Z Natashą wiąże się jeszcze pewna ciekawostka, bowiem Amerykanie dokonali przy jej postaci pewnego zabiegu, który stawia zdrowie psychiczne Dahlii pod jeszcze większym znakiem zapytania. Otóż Natashę oraz Dahlię w wieku przedszkolnym gra ta sama aktorka, wskutek czego tak naprawdę nie wiadomo czy główna bohaterka widzi ducha, czy też widmo samej siebie z okresu swego zrujnowanego dzieciństwa.

Cały film utrzymany jest generalnie w dość ponurej konwencji, począwszy od wyglądu samego budynku mieszkalnego, a skończywszy na melancholijnych scenach dżdżystej pogody, pogłębiających poczucie samotności Dahlii. Nastroju tego dopełnia miejscami przygnębiająca muzyka Angelo Badalamenti (fani Davida Lyncha pamiętają zapewne, iż to właśnie ten kompozytor stworzył niezapomnianą ścieżkę dźwiękową do Miasteczka Twin Peaks). Choć wiele osób zarzuca Dark Water Waltera Sallesa dłużyznę i nudę, ja uważam, że twórcy wyszli z tej walki obronną ręką. Z pewnością nie jest to film adresowanym do miłośników typowych horrorów, gdzie co chwilę pojawiają się duchy albo inne przerażające istoty. Jeżeli wolicie się bać i czuć ciarki na plecach, to lepiej wybierzcie się na coś innego, gdyż w tej produkcji raczej nie uświadczycie takich momentów. Jeśli zaś lubicie studium psychologiczne bohaterów i chwile, kiedy prawda miesza się z fikcją, to ten film jest doskonałym wyborem, ponieważ Dark Water – Fatum jest produkcją odcinającą się od irytujących, hollywoodzkich stereotypów. Zdecydowanie polecam!


Tytuł: Dark Water - Fatum
Reżyseria: Walter Salles
Scenariusz: Hideo Nakata, Takashige Ichise, Rafael Yglesias
Obsada: Jennifer Connelly, Ariel Gade, John C. Reilly, Tim Roth, Pete Postlethwaite, Perla Haney-Jardine, Dougray Scott
Muzyka: Angelo Badalamenti
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2005
Czas projekcji: 105 min.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 5 / 6

Komentarze


Nasstar
    uwag kilka
Ocena:
0
"Film nie zawierał tego, czego się spodziewałem. Zawierał za to coś, czego nie spodziewałem się zupełnie."
khem, tak dziwnie dosyć to brzmi...

"Japoński Dark Water Hideo Nakaty z 2002 roku, nakręcony na bazie powieści Kôji Suzuki (twórcy Kręgu) pt. Honogurai Mizu No Soko Kara opowiada o świeżo upieczonej rozwódce, Yoshimi Matsubara, która za wszelką cenę walczy o prawo do opieki nad córką, Ikuko."
i znowu coś nie tak, nie walczy się za wszelką cenę, stara się wygrać za wzelką cenę prędziej

"Czyli, jak już wspomniałem, zamiast spodziewanego horroru otrzymałem solidnie rozbudowany dramat psychologiczny, jakiego się nie spodziewałem."
i znow...

"O ile w japońskiej wersji od początku wiadomo, że we wszystkim maczają palce siły nadprzyrodzone, o tyle w amerykańskim Dark Water granica pomiędzy rzeczywistością a fikcją jest o wiele bardziej zatarta, zaś istnieniu ducha przez większą część filmu zaprzeczają racjonalistyczne uzasadnienia. "
"racjonalistyczne"??? może "racjonalne"?

"edynym, czego brakowało mi w Dark Water – Fatum, aby wystawić temu filmowi najwyższą notę, był element skrzętnie budowanego napięcia i niepewności, jakim cechuje się wersja japońska."
czyli raczej brak tego elementu

"Choć wiele osób zarzuca Dark Water Waltera Sallesa dłużyznę i nudę, ja uważam, że twórcy wyszli z tej walki obronną ręką."
z jakiej walki jeśli wolno spytać?



Ogólnie recenzja średnia. Oprócz powyższego, powtorzenia i troche skopana interpunkcja. A po filmie zbyt wiele się nie spodziewam, może obejrzę jak trafi do wypożyczalni
07-09-2005 23:18
~Verghityax

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nasstar, zastanów się nad tym, czego się czepiasz:
"Jedynym, czego brakowało mi w Dark Water – Fatum, aby wystawić temu filmowi najwyższą notę, był element skrzętnie budowanego napięcia i niepewności, jakim cechuje się wersja japońska."
czyli raczej brak tego elementu

Ja nie widzę błędu w tym zdaniu. Jedynym, czego mi brakowało, to ten element. Nie może brakować braku elementu. To przecież nielogiczne. Co do tego wygrania za wszelką cenę, to tu się zgadzam - mój błąd. Co do pierwszego i trzeciego zarzutu, to tak właśnie miało brzmieć. Czego się spodziewałem, a co otrzymałem, zostało wyjaśnione dalej. A słowo walka w ostatnim zarzucie użyte zostało metaforycznie jako walka o udane przeniesienie tej historii na tło amerykańskie.
07-09-2005 23:33
Nasstar
    Re
Ocena:
0
Fakt, tu gdzie piszesz źle doczytałem zdanie. sory.

Co do reszty: nadal uważam, ze to nie jest porpawnie napisane....
08-09-2005 21:22
~Kamil Brutal

Użytkownik niezarejestrowany
    nic
Ocena:
0
dokitu ten film
10-09-2005 22:14
neishin
    heh
Ocena:
0
Amerykanie vs blokowisko:>
Oryginalnej japońskiej wersji nie widziałem (japońskie filmy mnie odrzucjacą:P), ale słyszałem, że to dobry horror. Z taką nadzieją poszedłem do kina i choć się nie bałem to jednak wyszedłem zadowolony. Świetny motyw z tym co jest realne, a co prawdopodobnie tylko wydaje się realne psychicznej bohaterce mocno buduje ten film.
Film nie jest straszny, jest raczej smutny. I to jego plus jak dla mnie.
17-09-2005 11:50

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.