Dark Souls: Prepare to Die Edition
Dark Souls to najtrudniejsza gra trójwymiarowa, jaka została do tej pory wydana – z taką myślą powinien oswoić się każdy konsument na rynku wirtualnej rozrywki. Historia powstania obu części serii jest dość zawiła i gracze spoza japońskiego światka musieli się naprosić, aby dostać owo dzieło w swoje ręce, nie wspominając już o posiadaczach pecetów.
Fabuła opowiedziana w Dark Souls: Prepare to Die Edition ma bardzo mroczne, i epickie założenia. Budzimy się w ciasnej celi jakiegoś więzienia, w którym nadrzędnym celem wszystkich mieszkańców jest czekanie na koniec świata. Jednak nie taki los jest pisany bohaterowi. Ma on bowiem przed sobą trudne zadanie uratowania świata przed panoszącym się wszędzie diabelstwem. Zanim jednak przystąpimy do częstego umierania w trakcie masochistycznej walki, musimy określić fizyczne cechy naszej postaci – począwszy od imienia i płci, aż po wygląd twarzy, sposób uczesania, podstawowy dar i klasę. Tych ostatnich jest aż dziesięć. Wybór jednej z nich nie przekreśla nam drogi dalszego rozwoju. Oczywiście zaczynamy z innymi statystykami i uzbrojeniem, ale te elementy można później dobierać wedle własnego upodobania – nic nie stoi na przeszkodzie, by ze zwykłego złodzieja stać się dzielnym rycerzem lub magiem.
Sam rozwój został całkiem rozbudowany. Ceną za zwiększanie punktów doświadczenia są dusze. Zdobywamy je głównie, likwidując oponentów. Pełnią one również rolę waluty – można za nie kupować, ulepszać oraz naprawiać sprzęt. Należy pamiętać, że jeśli zbierzemy sporo tych ulotnych ciał i zginiemy, to wszystkie przepadają. Mamy wtedy tylko jedną szansę na odzyskanie ich z powrotem. Jeśli jednak ponownie stracimy gdzieś po drodze życie, to cała wcześniej uzyskana sumka znika. Brutalne, ale prawdziwe. Tym bardziej, że wykupienie punktu siły, wytrzymałości, wiary czy innych wskaźników na starcie nie kosztuje zbyt wiele, za to później koszt tego wzrasta aż do dwudziestu tysięcy. Strata tego to ogromny cios dla gracza.
Fajnym aspektem jest fakt, że zabawę zaczynamy jako nieumarlak i likwidując wrogów lub przeszukując nadgniłe ciała, możemy natknąć się na punkty człowieczeństwa. Pozwalają one na zmianę naszego bohatera w człowieka z krwi i kości. Jednak najważniejszą zaletą tego czaru jest zwiększenie szansy na znalezienie cennych przedmiotów czy skorzystanie z wsparcia wirtualnego kompana, którego musimy wcześniej uratować.
Świat Lordran to wielki i z pozoru otwarty obszar tak skonstruowany, by jak najbardziej uprzykrzyć nam życie. Stare zamczyska, zapomniane przez wszystkich cmentarze, śmierdzące bagna to tylko ułamek terenów, które spacyfikujemy. Na dodatek wszędzie czyhają różnorodne monstra. Nie należą do najsympatyczniejszych – to twardzi rywale potrafiący pracować w grupie, co działa na naszą niekorzyść. Każde z nich posiada swój własny sposób walki i bez problemu wykorzystuje błędy gracza. Niektóre ich ciosy można zablokować, ale jak wybiją nam tarczę i pechowo ruszą całą zgrają, to są nikłe szanse, że wyjdziemy z tego cało. Dlatego też możemy z czystym sumienie wykorzystywać przewagę, jaką oferują błędy techniczne. O potyczkach z bossami nie ma co mówić. Konfrontacja z nimi to istna katorga. Dopóki nie podbijemy statystyk, bardzo trudno będzie ich rozwalić.
Jedynym spokojnym miejscem wydają się być wysłużone ogniska. To przy nich zakupimy kolejne punkty doświadczenia, odrodzimy się po śmierci i – co najważniejsze – uzupełnimy flaszki Estusa regenerujące zdrowie. Niestety i tu twórcy rzucają nam kłody pod nogi. Gdy wyczyścimy teren obok paleniska i później z niego skorzystamy, to wrogowie ponownie pojawiają się na swoich stanowiskach. Ma to swoje dobre strony, bo to zawsze kolejne dusze do zyskania.
Pewne nadzieje na płynniejsze przejście pokładałem w pracy zespołowej. Oczywiście w walce może nas wesprzeć inny gracz albo też wręcz przeciwnie – może nas zaatakować, a potem ograbić z ciężko zarobionych dusz. Do wersji pecetowej dołączone zostało DLC z nową krainą, do której niestety dość ciężko się dostać (i to nie wina błędu, tylko motywacja ze strony twórców). Jednak gdy znajdziemy już sposób, nowa lokacja zaoferuje między innymi arenę, na której czterech graczy może zmierzyć się ze sobą. Po śmierci odradzamy się w klatce i po chwili znowu wkraczamy do akcji. Muszę przyznać, że pomysł rozgrywki sieciowej w Dark Souls jest jak najbardziej na miejscu. Niedobrze, że korzysta on z Games for Windows Live.
Najsłabszym punktem tej pozycji jest nieco kulejąca oprawa graficzna i sporo błędów technicznych. Gdy wybierzemy rozdzielczość powyżej 1024x768, tekstury strasznie się rozmazują. Na szczęście pewien spec od modyfikacji zdołał zrobić łatkę likwidującą ten problem, czego nie udało się profesjonalistom z From Software (wstyd!). Nieco kłopotu sprawiało mi sterownie, które, delikatnie mówiąc, w konfiguracji klawiatura-myszka nie współpracowało zbyt idealnie. Nawet sama instrukcja podaje klawisze, które są na padzie od Xboxa 360. Dlatego warto podłączyć sobie pad i grać o wiele bardziej komfortowo. Raziło mnie w oczy również pośmiertne zachowanie przeciwników. Wystarczy przez nich przejść, by zobaczyć o co chodzi – wygląda to tak, jakby bohaterowi przyczepiła się jakaś siatka do nogi.
Ambientowa muzyka jest adekwatna do średniowiecznego klimatu przepełnionego magią i grozą. Odgłosy zgrzytającego metalu, łomot skaczącego potwora czy same ich ryki mrożą krew w żyłach. Co prawda głosy bohaterów są trochę sztywne i brak im polotu, jednak rzadko napotykamy innych przyjacielsko nastawionych NPC, którzy są skorzy do rozmów.
Dark Souls: Prepare to Die Edition zostało wykonane na PC pod naporem graczy i bardzo dobrze, że tak się stało, chociaż sama konwersja pozostawia wiele do życzenia.. To dark fantasy jest jedną z ciekawszych gier, jakie w ogóle powstały. Poziom trudności powoduje, że czas, jaki jej poświęcimy, może wynieść nawet sto godzin – jak nie więcej. Czuć jej mocarność i wręcz każdy powinien w nią zagrać!
Plusy:
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
____________________________
Fabuła opowiedziana w Dark Souls: Prepare to Die Edition ma bardzo mroczne, i epickie założenia. Budzimy się w ciasnej celi jakiegoś więzienia, w którym nadrzędnym celem wszystkich mieszkańców jest czekanie na koniec świata. Jednak nie taki los jest pisany bohaterowi. Ma on bowiem przed sobą trudne zadanie uratowania świata przed panoszącym się wszędzie diabelstwem. Zanim jednak przystąpimy do częstego umierania w trakcie masochistycznej walki, musimy określić fizyczne cechy naszej postaci – począwszy od imienia i płci, aż po wygląd twarzy, sposób uczesania, podstawowy dar i klasę. Tych ostatnich jest aż dziesięć. Wybór jednej z nich nie przekreśla nam drogi dalszego rozwoju. Oczywiście zaczynamy z innymi statystykami i uzbrojeniem, ale te elementy można później dobierać wedle własnego upodobania – nic nie stoi na przeszkodzie, by ze zwykłego złodzieja stać się dzielnym rycerzem lub magiem.
Dusza to nie wszystko
Sam rozwój został całkiem rozbudowany. Ceną za zwiększanie punktów doświadczenia są dusze. Zdobywamy je głównie, likwidując oponentów. Pełnią one również rolę waluty – można za nie kupować, ulepszać oraz naprawiać sprzęt. Należy pamiętać, że jeśli zbierzemy sporo tych ulotnych ciał i zginiemy, to wszystkie przepadają. Mamy wtedy tylko jedną szansę na odzyskanie ich z powrotem. Jeśli jednak ponownie stracimy gdzieś po drodze życie, to cała wcześniej uzyskana sumka znika. Brutalne, ale prawdziwe. Tym bardziej, że wykupienie punktu siły, wytrzymałości, wiary czy innych wskaźników na starcie nie kosztuje zbyt wiele, za to później koszt tego wzrasta aż do dwudziestu tysięcy. Strata tego to ogromny cios dla gracza.
Fajnym aspektem jest fakt, że zabawę zaczynamy jako nieumarlak i likwidując wrogów lub przeszukując nadgniłe ciała, możemy natknąć się na punkty człowieczeństwa. Pozwalają one na zmianę naszego bohatera w człowieka z krwi i kości. Jednak najważniejszą zaletą tego czaru jest zwiększenie szansy na znalezienie cennych przedmiotów czy skorzystanie z wsparcia wirtualnego kompana, którego musimy wcześniej uratować.
Ognisko – oaza ciszy i spokoju
Świat Lordran to wielki i z pozoru otwarty obszar tak skonstruowany, by jak najbardziej uprzykrzyć nam życie. Stare zamczyska, zapomniane przez wszystkich cmentarze, śmierdzące bagna to tylko ułamek terenów, które spacyfikujemy. Na dodatek wszędzie czyhają różnorodne monstra. Nie należą do najsympatyczniejszych – to twardzi rywale potrafiący pracować w grupie, co działa na naszą niekorzyść. Każde z nich posiada swój własny sposób walki i bez problemu wykorzystuje błędy gracza. Niektóre ich ciosy można zablokować, ale jak wybiją nam tarczę i pechowo ruszą całą zgrają, to są nikłe szanse, że wyjdziemy z tego cało. Dlatego też możemy z czystym sumienie wykorzystywać przewagę, jaką oferują błędy techniczne. O potyczkach z bossami nie ma co mówić. Konfrontacja z nimi to istna katorga. Dopóki nie podbijemy statystyk, bardzo trudno będzie ich rozwalić.
Jedynym spokojnym miejscem wydają się być wysłużone ogniska. To przy nich zakupimy kolejne punkty doświadczenia, odrodzimy się po śmierci i – co najważniejsze – uzupełnimy flaszki Estusa regenerujące zdrowie. Niestety i tu twórcy rzucają nam kłody pod nogi. Gdy wyczyścimy teren obok paleniska i później z niego skorzystamy, to wrogowie ponownie pojawiają się na swoich stanowiskach. Ma to swoje dobre strony, bo to zawsze kolejne dusze do zyskania.
Nieproszeni goście
Pewne nadzieje na płynniejsze przejście pokładałem w pracy zespołowej. Oczywiście w walce może nas wesprzeć inny gracz albo też wręcz przeciwnie – może nas zaatakować, a potem ograbić z ciężko zarobionych dusz. Do wersji pecetowej dołączone zostało DLC z nową krainą, do której niestety dość ciężko się dostać (i to nie wina błędu, tylko motywacja ze strony twórców). Jednak gdy znajdziemy już sposób, nowa lokacja zaoferuje między innymi arenę, na której czterech graczy może zmierzyć się ze sobą. Po śmierci odradzamy się w klatce i po chwili znowu wkraczamy do akcji. Muszę przyznać, że pomysł rozgrywki sieciowej w Dark Souls jest jak najbardziej na miejscu. Niedobrze, że korzysta on z Games for Windows Live.
Zawodowcy ośmieszeni przez jednego śmiałka
Najsłabszym punktem tej pozycji jest nieco kulejąca oprawa graficzna i sporo błędów technicznych. Gdy wybierzemy rozdzielczość powyżej 1024x768, tekstury strasznie się rozmazują. Na szczęście pewien spec od modyfikacji zdołał zrobić łatkę likwidującą ten problem, czego nie udało się profesjonalistom z From Software (wstyd!). Nieco kłopotu sprawiało mi sterownie, które, delikatnie mówiąc, w konfiguracji klawiatura-myszka nie współpracowało zbyt idealnie. Nawet sama instrukcja podaje klawisze, które są na padzie od Xboxa 360. Dlatego warto podłączyć sobie pad i grać o wiele bardziej komfortowo. Raziło mnie w oczy również pośmiertne zachowanie przeciwników. Wystarczy przez nich przejść, by zobaczyć o co chodzi – wygląda to tak, jakby bohaterowi przyczepiła się jakaś siatka do nogi.
Ambientowa muzyka jest adekwatna do średniowiecznego klimatu przepełnionego magią i grozą. Odgłosy zgrzytającego metalu, łomot skaczącego potwora czy same ich ryki mrożą krew w żyłach. Co prawda głosy bohaterów są trochę sztywne i brak im polotu, jednak rzadko napotykamy innych przyjacielsko nastawionych NPC, którzy są skorzy do rozmów.
Wielkie dzięki From Software!
Dark Souls: Prepare to Die Edition zostało wykonane na PC pod naporem graczy i bardzo dobrze, że tak się stało, chociaż sama konwersja pozostawia wiele do życzenia.. To dark fantasy jest jedną z ciekawszych gier, jakie w ogóle powstały. Poziom trudności powoduje, że czas, jaki jej poświęcimy, może wynieść nawet sto godzin – jak nie więcej. Czuć jej mocarność i wręcz każdy powinien w nią zagrać!
Plusy:
- wysoka grywalność
- świetny świat przedstawiony
- mocarni wrogowie
- starcza na długo
- mega wysoki poziom trudności
- słaba konwersja
- sporo błędów technicznych
- nie zachwyca graficznie
Galeria
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Dark Souls: Prepare to Die Edition
Producent: From Software
Wydawca: Namco Bandai Games
Dystrybutor polski: Cenega Poland
Data premiery (świat): 21 sierpnia 2012
Data premiery (Polska): 24 sierpnia 2012
Wymagania sprzętowe: Core 2 Duo 2.6 GHz, 1 GB RAM (2 GB RAM - Vista/7), karta grafiki 512 MB (GeForce 8800 GT lub lepsza), 4 GB wolnego miejsca na dysku, Windows XP/Vista/7
Nośnik: 1 DVD
Strona WWW: www.preparetodie.com/en/
Platformy: PC
Producent: From Software
Wydawca: Namco Bandai Games
Dystrybutor polski: Cenega Poland
Data premiery (świat): 21 sierpnia 2012
Data premiery (Polska): 24 sierpnia 2012
Wymagania sprzętowe: Core 2 Duo 2.6 GHz, 1 GB RAM (2 GB RAM - Vista/7), karta grafiki 512 MB (GeForce 8800 GT lub lepsza), 4 GB wolnego miejsca na dysku, Windows XP/Vista/7
Nośnik: 1 DVD
Strona WWW: www.preparetodie.com/en/
Platformy: PC