02-11-2006 14:36
Dark Side of Cons...
W działach: Konwenty, Szkoua śie, Polterowanie | Odsłony: 0
Powoli zaczynam odczuwać reperkusje mojego wyjazdu na Imladris, kiedy to opuściłem trzy dni szkolnej edukacji...
Mój wychowawca-polonista, który orientuje się mniej więcej, czym gry RPG i bitewniaki są (jego zięć, a mój znajomy, jest fandomowy ;)). Tak więc nie robił wielkich oczu, kiedy zapowiedziałem, że jadę na konwent do Krakowa - był jedynie lekko oburzony, że zaniedbam przez to szkołę. Dobre sobie, I klasę skończyłem z wyróżnieniem jako jeden z trzech w klasie, więc trzy nieobecności mnie nie zbawią. Tak czy siak - pojechałem.
Po powrocie, we wtorek, już na pierwszej godzinie (łacinie) pan R. dopadł do mnie i storpedował wzrokiem. Po krótkiej dyskusji i tłumaczeniu się opóźnieniami pociągów z racji remontów magistrali w Warszawie zostało mi odpuszczone i wybaczone. Jendnak, jak się miało okazać, tylko pozornie... ;)
Pomijam wszelkie wspomnienia o RPG przy okazji omawiania określonych zagadnień na lekcji języka polskiego (a mam ich 6 w tyogdniu), kiedy klasa nie ma pojęcia, o czym mówi pan R. wywołując przy okazji używania tego dziwnego skrótu moje imię - a ja sam w dyskusje na ten temat się nie wdaje, bo i po co ;). Ale dzisiaj po prostu mój wychowawca przebił samego siebie.
Spokojnie, jak gdyby nigdy nic, siedząc w ostatniej ławce z kumplem robiłem mu mukę. Chciał mnie złapać, a ja skontrowałem, więc mu się należało jak psu buda. I w tym momencie słyszę tekst tego rodzaju:
"Kolega RPG, proszę przestać pukać Kubę" (kolega z łąwki ma tak samo na imię jak ja).
Na początku nie dotarł do mnie w pełni przekaz tego wezwania, aby po chwili uderzyć we mnie z całą siłą. Zdębiałem lekko ze zdziwienia i wychylając się zza pleców kolegi przede mną zapytałem niedowierzającym tonem: "Ja?". Oczywiście, potwierdziło się, że "Kolega RPG" to ja. W tym momencie uciąłem dyskusję odwracając wzrok do kolegi z ławki i tłumiąc śmiech, który był naturalną reakcją na to niecodzienne, przyznacie, określenie.
Tym samym podjąłem męską decyzję - wyjazd na Falkon usprawiedliwiony będzie symulowaną chorobą. Nie chcę słyszeć, co pan R. wymyśli jeszcze oprócz "kolegi RPG"...
Z innej beczki - w ramach ciekawostki. Ostatnio miałem bardzo weirdo sen. A mianowicie, śniło mi się, że moim nauczycielem od religii jest Lucek (tak, dobrze myślicie - ten od Wolsunga). Co dziwne, wyglądało na to, że cała ta sytuacja dla klasy naturalna. Sam Lucek, pomimo miny, która wybitnie wskazywała, że on raczej w roli katechety nie czuje się zbyt pewnie, przemawiał niczym profesjonalny teolog, nauczając nas sprawach wybitnie doktrynalnych. Szkoda, że nie pamiętam dokładnie, co mówił ;).
A już zupełnie z innej beczki - skończyłem pisać artykuł dla Poltergeista, do którego napisania zwerbował mnie Seji podczas Imladrisu ;). Obecnie przechodzi nieoficjalną korektę, zanim zostanie wysłany w oficjalne, polterowe tryby redakcyjne. Życzcie mi szczęścia ;).
Mój wychowawca-polonista, który orientuje się mniej więcej, czym gry RPG i bitewniaki są (jego zięć, a mój znajomy, jest fandomowy ;)). Tak więc nie robił wielkich oczu, kiedy zapowiedziałem, że jadę na konwent do Krakowa - był jedynie lekko oburzony, że zaniedbam przez to szkołę. Dobre sobie, I klasę skończyłem z wyróżnieniem jako jeden z trzech w klasie, więc trzy nieobecności mnie nie zbawią. Tak czy siak - pojechałem.
Po powrocie, we wtorek, już na pierwszej godzinie (łacinie) pan R. dopadł do mnie i storpedował wzrokiem. Po krótkiej dyskusji i tłumaczeniu się opóźnieniami pociągów z racji remontów magistrali w Warszawie zostało mi odpuszczone i wybaczone. Jendnak, jak się miało okazać, tylko pozornie... ;)
Pomijam wszelkie wspomnienia o RPG przy okazji omawiania określonych zagadnień na lekcji języka polskiego (a mam ich 6 w tyogdniu), kiedy klasa nie ma pojęcia, o czym mówi pan R. wywołując przy okazji używania tego dziwnego skrótu moje imię - a ja sam w dyskusje na ten temat się nie wdaje, bo i po co ;). Ale dzisiaj po prostu mój wychowawca przebił samego siebie.
Spokojnie, jak gdyby nigdy nic, siedząc w ostatniej ławce z kumplem robiłem mu mukę. Chciał mnie złapać, a ja skontrowałem, więc mu się należało jak psu buda. I w tym momencie słyszę tekst tego rodzaju:
"Kolega RPG, proszę przestać pukać Kubę" (kolega z łąwki ma tak samo na imię jak ja).
Na początku nie dotarł do mnie w pełni przekaz tego wezwania, aby po chwili uderzyć we mnie z całą siłą. Zdębiałem lekko ze zdziwienia i wychylając się zza pleców kolegi przede mną zapytałem niedowierzającym tonem: "Ja?". Oczywiście, potwierdziło się, że "Kolega RPG" to ja. W tym momencie uciąłem dyskusję odwracając wzrok do kolegi z ławki i tłumiąc śmiech, który był naturalną reakcją na to niecodzienne, przyznacie, określenie.
Tym samym podjąłem męską decyzję - wyjazd na Falkon usprawiedliwiony będzie symulowaną chorobą. Nie chcę słyszeć, co pan R. wymyśli jeszcze oprócz "kolegi RPG"...
Z innej beczki - w ramach ciekawostki. Ostatnio miałem bardzo weirdo sen. A mianowicie, śniło mi się, że moim nauczycielem od religii jest Lucek (tak, dobrze myślicie - ten od Wolsunga). Co dziwne, wyglądało na to, że cała ta sytuacja dla klasy naturalna. Sam Lucek, pomimo miny, która wybitnie wskazywała, że on raczej w roli katechety nie czuje się zbyt pewnie, przemawiał niczym profesjonalny teolog, nauczając nas sprawach wybitnie doktrynalnych. Szkoda, że nie pamiętam dokładnie, co mówił ;).
A już zupełnie z innej beczki - skończyłem pisać artykuł dla Poltergeista, do którego napisania zwerbował mnie Seji podczas Imladrisu ;). Obecnie przechodzi nieoficjalną korektę, zanim zostanie wysłany w oficjalne, polterowe tryby redakcyjne. Życzcie mi szczęścia ;).