» Recenzje » Damy z Grace Adieu - Susanna Clarke

Damy z Grace Adieu - Susanna Clarke


wersja do druku

Piękno prostoty

Redakcja: Michał 'M.S.' Smętek

Damy z Grace Adieu - Susanna Clarke
Mimo że Susanna Clarke jest autorką głośnego Jonathana Strange i Pana Norella, jej zbiór opowiadań, Damy z Grace Adieu, był pierwszą książką tej pisarki, jaką przeczytałam. Zazwyczaj dość sceptycznie podchodzę do autorów bestsellerów, których sukces, według mnie, więcej ma wspólnego z marketingiem, niż z talentem literackim, i nie inaczej było tym razem. Niemniej, muszę przyznać, że Susanna Clarke zaskoczyła mnie jak najbardziej pozytywnie.

Damy z Grace Adieu to co prawda nie powieść, a zbiór opowiadań, ale i tak zachwyca lekkością formy oraz melanżem gatunków literackich, które inspirowały autorkę. Clarke czerpie pełnymi garściami zarówno ze starych form literackich – takich, jak podania, legendy, pamiętnik - jak i ze sprawdzonej dziewiętnastowiecznej powieści społeczno-obyczajowej w jej najlepszym wydaniu. Mieszanka ta prezentuje się wyśmienicie w połączeniu elementami fantastycznymi - elfami, krajem Faerie oraz postacią Johna Uskglassa. Dołączmy do tego baśniową logikę snu, jaką kierowała się autorka przy budowaniu fabuły, i mamy ultralekkie opowiadania, które pozwolą nam zapomnieć o całym świecie na kilka dobrych godzin.

Dodatkowym atutem wszystkich opowieści znajdujących się w zbiorze jest ich wielowarstwowość. Clarke trzeba czytać z przymrużeniem oka i często zapuszczać żurawia między wiersze. Jej styl, kobiecy i subtelny, równoważony jest drastycznymi opisami, których nie powstydziliby się pisarze thrillerów, ale dramatyzm i przemoc mają tutaj konkretną rolę do spełnienia i bez nich te opowiadania byłyby po prostu kiepskie. Wszystko to uzupełnia zabawa w odniesienia historyczne i umiejscowienie akcji w baśniowej wersji wiktoriańskiej Anglii, które razem tworzą niepowtarzalną atmosferę każdego kolejnego opowiadania.

Jeżeli miałabym wskazać opowieść, która najbardziej przypadła mi do gustu, musiałabym się mocno nagimnastykować - podobały mi się wszystkie, łącznie ze wspaniałym wstępem, który w sposób rzeczowy i stanowczy wyjaśnia, jak należy traktować ten zbiór(sic!). Jednak najbardziej utkwiły mi w pamięci tytułowe Damy z Grace Adieu, gdzie gościnnie występuje Jonathan Strange. Nie sposób pominąć też baśniowego i absolutnie czarującego opowiadania o miłości i wierności - Pani Mabb, dość drastycznego w wymowie Pan Silmonelli i wdowiec z Faerie, najbardziej wesołego w zbiorze Tom Brightwind lub jak zbudowano most elfów w Thoresby a także bardzo kobiece Ściegi i hafty. Warto tutaj wspomnieć, że Susanna Clarke w mistrzowski sposób szuka inspiracji - opowiadanie Książę Wellington gubi swego konia osadzone jest w realiach świata Gwiezdnego Pyłu Gaimana, a wspomniane Ściegi i hafty to fikcyjna wersja historii ostatnich lat życia Marii I Stuart.Uważny czytelnik z pewnością doszuka się tutaj jeszcze więcej postaci historycznych.

Jednak wszystko ma wady i zalety. Zagorzałym fanom Susanny Clarke z pewnością nie przypadnie do gustu fakt, iż tylko John Uskglass i węglarz z Kumbrii nie był wcześniej publikowany. Wszystkie inne opowiadania były swego czasu wydawane w różnych zbiorach i to na przestrzeni ostatnich 11 lat. Nietrudno o wniosek, że to kolejny wybieg wydawniczy mający na celu odcinanie kuponów od sławnego nazwiska. Jednak bardzo staranny dobór opowiadań oraz świetna przedmowa z pewnością zachęci większość fanów do zakupu. Poza tym, chyba warto mieć je wszystkie razem i to w tak ładnie prezentującym się wydaniu. Myślę też, że Damy z Grace Adieu będą z tego względu świetnym prezentem pod choinkę, szczególnie dla młodych panien szukających dobrej, choć lekkiej lektury.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
7.88
Ocena użytkowników
Średnia z 8 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Damy z Grace Adieu (The Ladies of Grace Adieu: And Other Stories)
Autor: Susanna Clarke
Tłumaczenie: Ewa Rudolf
Autor ilustracji: Charles Vess
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Miejsce wydania: Kraków
Data wydania: 20 września 2007
Liczba stron: 290
Oprawa: twarda
Format: 148 × 210 mm
ISBN-13: 978-83-08-04063-8
Cena: 38,90 zł



Czytaj również

Komentarze


Ezechiel
   
Ocena:
0
Dobra recenzja - fajnie, że odniosłaś się do "Jonathana Strange'a".

Podejrzałem Ysabell przez ramię, że książka ma bardzo ładne grafiki, świetnie komponujące się z tekstami. Myślę, że ze względu na tematykę opowiadań i estetykę wydania ta książka to dobry prezent dla jakiejś kobiałki.

Ale nie jestem stuprocentowo pewien - Ys nie daje mi czytać takich książek ;-), ani (tym bardziej) snuć takich wniosków.

Teaver - z ciekawości - jak Ci się "Jonathan" podobał?
04-12-2007 10:03
Ysabell
   
Ocena:
0
Dzieki za recenzję. Dobra jest, chociaż nie we wszystkim się zgadzam...

Przede wszystkim zaskoczyło mnie, że nie widzę tu nigdzie słowa "baśń", które było pierwszym moim skojarzeniem po lekturze tej książki ;). Te różne "Rumpelstiltskiny" i inne takie. Wiem, wiem, każdy ma swoje skojarzenia.

A za to zupełnie nie mogę się zgodzić z fragmentem: (...) drastycznymi opisami, których nie powstydziliby się pisarze thrillerów, ale dramatyzm i przemoc mają tutaj konkretną rolę do spełnienia (...).
Ja naprawdę bardzo się denerwuję wszystkimi książkami, które czytam i za mocno na wszystko reaguję, a Damy z Grace Adieu były dla mnie najspokojniejszą książką, jaką czytałam od naprawdę wielu lat... W zasadzie nie wiem czy nie najspokojniejszą kiedykolwiek. Nie znosze drastycznych opisów, "których nei powstydziłby się pisarz thrillerów" i nie znalazłam w Damach ani jednego. Chociaz przemoc rzeczywiście występuje, to jest opowiedziana tak bardzo pośrednio i delikatnie, że naprawdę ciężko mi było się nią przejmować - a na codzień przejmuję się wszystkim jak leci. :)

Ale, jak widać każdy może znaleźć w tej książce to, co mu odpowiada - ja na przykład minimum dramatyzmu i drastycznych opisów, a teaver wręcz przeciwnie... Znaczy dobra książka. :)

Nietrudno o wniosek, że to kolejny wybieg wydawniczy mający na celu odcinanie kuponów od sławnego nazwiska.
Czy ja wiem? Zeranie tych opowiadań w jeden zbiór, to moim zdaniem, strzał w dziesiątkę. Nawet, gdybym czytała wcześniej wszystkie, kupiłabym je razem. Bo tworzą naprawde niepowtarzalną kompozycję i sprawiają dokładnie takie wrażenie, jakie powinny. Tutaj jednak nie miałam wrażenia odcinania kuponów.


@ Ezechiel

- Ilustracje rzeczywiście przepiękne i bardzo ładnie współtworzą "klimat".

Ys nie daje mi czytać takich książek ;-), ani (tym bardziej) snuć takich wniosków.
- Na polski: niespacjalnie mi się to czytało i odłożyłem. ;P

Teaver - z ciekawości - jak Ci się "Jonathan" podobał?
- Teaver chyba dawała do zrozumienia, że go nie czytała, ale głowy nie dam. :)

- Sam jesteś "kobiałka". Łatwo się pisze o damach z pewna wyższością, nieprawdaż?
04-12-2007 12:25
~Kizoku

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Jedna uwaga. Szanowna Pani Rezenzentko ostatni akapit powyższej recenzji ma się nijak do sytuacji w Polsce. Większość opowiadań Clarke nie została u nas opublikowana i jest raczej nieznana jej miejscowym fanom (a co sądzą na ten temat angole czy amerykanie nie ma chyba wiekszego znaczenia). Rozumiem, że "czepiactwo" jest w modzie, ale w przyszłości powinna Pani sprawdzić o czym pisze i jak to się ma do naszych realiów. Brak profesjonalizmu... ale w sumie czy powinno mnie to dziwić.
04-12-2007 14:48
Streider
   
Ocena:
0
Zagorzałych fanów wątpliwa bariera językowa nie powstrzyma, nie prawdaż?

Dużo dobrego słyszałem o tej książce i czekam, aż do mnie trafi. Recenzja jest ok, tylko razi (mnie) błąd tytule w pierwszym zdaniu;]
04-12-2007 18:59
Ifryt
   
Ocena:
0
Ja tam pierwszy raz czytałem te opowiadania i bardzo mi się podobały - podobnie zresztą jak "Jonathan Strange..." 6/6 obie te książki
04-12-2007 19:44
teaver
   
Ocena:
0
Jonathana faktycznie nie czytałam. Trudno mi więc powiedzieć jaki jest.

A co do zarzutu, że jestem niekompetentna, bo większość opowiadań nie była wydawana w Polsce... hmmm. A co to za różnica, czy książka jest wydana w orginale, czy w tłumaczeniu? Pewnie dla niektórych jest. Ale dla mnie nie. Jeżeli coś zostało napisane 10 lat temu, to należy to oceniać z takiej perspektywy. Fakt co o tym sądzą Amerykanie i Anglicy nie jest tu uwzględniony. Jest tu uwzględniona obserwacja osobista, że część czytelnków nie podchodzi ksenofobicznie do literatury i czyta w oryginale. Szczególnie, jeżeli coś było wydane dekadę temu...

A jak niby miałam odmienić "Strange" - "Strangea?" Yyyyy! :P

No i muszę się chyba wytłumaczyć z tej makabry u Clarke. Myślę, że to kwestia wrażliwości. Pożeranie ludzi, nawet zaklętych w ciała zwierząt, planowanie morderstwa z zimną krwią, porywanie kobiet, żeby karmiły obrzydliwe małe elfiątka, smród i ubóstwo Faerie, które zaczarowani postrzegają jako bogactwo, wyrzekanie się własnych dzieci - to brzmi równie okrutnie jak bajki braci Grimm, do których Clarke wyraźnie nawiązuje. I to tak wyraźnie, że uznałam za stosowne to przemilczeć. Czy to spokojna lektura? Pozornie. Czasami kończąc opowiadanie dochodziłam do wniosków, które były absolutnym przeciwieństwem środków językowych użytych do jego skomponowania. Clarke z pewnością udowodniła mi, że nieważne co się pisze, ale jak się pisze. Dlatego Lonka nie dostanie tej książki do ręki zanim nie skończy z 11 lat.
04-12-2007 20:32
Ysabell
   
Ocena:
0
Myślę, że Streiderowi chodziło o to, że książka nazywa się "Jonathan Strange i Pan Norell", a nie odwrotnie. :)

Co się tyczy makabry - owszem, masz rację, tematyka może być poruszająca. Z drugiej strony u wymienionych braci Grimm ta sama makabra była opisywana naturalistycznie, podczas kiedy u pani Clarke tylko występuje. Same opisy nie podkreślają jej i nie wydobywają na plan pierwszy. Co mnie osobiście bardzo odpowiada.

Inna rzecz, że w baśniach przemoc i makabra jest nieodzowna, więc i tutaj tak jest :). Więc Lonce pozostaje tylko czekać na jedenaste urodziny.

Jeśli natomiast idzie o kwestie anglo-polsko-języczne w kwestii zbiorów, zgadzam się z Tobą, Teaver, odnośnie tego, że zagorzały fan sięgnie do orginału (o ile mu umiejętności pozwolą). Natomiast niekoniecznie zebranie opowieści na konkretny temat musi być skokiem na kasę czytelników i odcinaniem kuponów od popularności - dla mnie opowiadania te zyskują, kiedy są razem w zbiorze, opatrzone wstępem i świetną oprawą graficzną...

Z kolei, jeśli o ocenę chodzi, to w sprawie "Dam..." chyba przychylę się do zdania Ifryta - sama zastanawiałabym się między 5,5 a 6. "Jonathan..." jak dla mnie słabszy.
04-12-2007 21:06
Ifryt
   
Ocena:
0
"Jonathan..." jak dla mnie słabszy.
Dla mnie nie. :)

Choć rozkręca się powoli, to z tomu na tom jest coraz intensywniejszy, bardziej dramatyczny, straszniejszy. Jako całość przedstawia się jako starannie zaplanowana kompozycja. Dla mnie jedna z najlepszych powieści fantasy. W ogóle.

I śmieszna sprawa. To że ta książka była tak szeroko reklamowana, ogłaszana wielkim bestsellerem itd. również mnie skutecznie od niej przez długi czas odtraszało. Bardzo się cieszę, że w końcu kiedyś zdecydowałem się jednak z nią zapoznać. :)

04-12-2007 21:34
Ysabell
   
Ocena:
0
To ja jeszcze szybciutko dodam, że "słabszy" "Jonathan..." ma u mnie w dalszym ciągu 7,5/10 w porywach do 8/10 i też go bardzo lubię. Ale "Damy..." oceniam wyżej.
04-12-2007 23:30
senmara
   
Ocena:
0
Korzystając z okazji kupiłam w Wydawnictwie literackim 2 i 3 część J. Strange'a po 5 zł. Niestety, jedynki już zabrakło, muszę sobie dokupić na allegro. Teraz czekam na przesyłkę :)
Zakładam, że Damy... będą następną ksiażką tej autorki, ale to tylko wówczas, gdy Strange mi się spodoba.
05-12-2007 08:08
aniaposz
   
Ocena:
0
Jeśli chodzi o odmianę nazwiska "Strange", zasady pisowni nie pozostawiają w tej kwestii wątpliwości: jasne, że nie "Strangea", ale już "Strange'a" jak najbardziej.

Absolutnie nie mogę się zgodzić co do "odcinania kuponów". I bynajmniej nie chodzi tu o to, czy ktoś jest zagorzałym fanem czyjejś twórczości czy nie. Nie wiem swoją drogą czy można stać się zagorzałym fanem po przeczytaniu jednej powieści; można natomiast nabrać ochoty na coś więcej, ale nie mieć: czasu/możliwości/umiejętności na szukanie opowiadań rozrzuconych po zagranicznych... właśnie książkach, pismach? Skąd mam to wiedzieć? Jak do nich dotrzeć? A jeśli ktoś nie zna angielskiego? A jeśli zna, ale woli czytać po polsku? Fajnie, że patrzysz, teaver, ze swojej perspektywy osoby siedzącej głęboko w fantastyce i sięgającej po zagraniczne tytuły, ale fajnie byłoby też czasem, zwłaszcza występując z pozycji teoretycznie obiektywnego recenzenta, popatrzeć trochę szerzej.

Przyjmując Twój punkt widzenia, trzeba by zaniechać tłumaczeń w ogóle, bo zawsze coś gdzieś kiedyś w innym języku zostało opublikowane (a już z pewnością opowiadania - w jakimś czasopiśmie, może w internecie). Zagorzali fani i tak sięgną, nie? A jak nie znają języka, to się nauczą, bo są wszak zagorzali. :)

Recenzując książkę, ukazującą się na polskim rynku, do polskiego rynku wydawniczego należy się odnieść. Tak nakazywałaby nie tylko recenzencka rzetelność, ale i zdrowy rozsądek.
05-12-2007 14:14
Ezechiel
   
Ocena:
0
"zwłaszcza występując z pozycji teoretycznie obiektywnego recenzenta"

Recenzent nigdy nie jest obiektywny, ale dobrze, gdy do tego dąży. Według mnie teaver jest już bliżej do końca pętli Moebiusa obiektywizmu niż dalej.
05-12-2007 22:13
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dlatego napisałam "teoretycznie". :) Jasne, że recenzja to w dużej części przekaz subiektywnych odczuć - tak być musi i tak jest ciekawie. Są jednak takie składowe recenzji, gdzie brak obiektywizmu nie jest koniecznością, od której nie da się uciec, tylko... hmm, nierzetelnością albo deficytem warsztatowym. To uwagi ogólne, niekoniecznie tyczące się akurat teaver i tej recenzji, ale skoro o ogólną koncepcję recenzowania mnie zaczepiłeś... :)

Tu natomiast odniosłam się tylko do tego, co teaver nazywa "odcinaniem kuponów", a w dodatku formułuje to tak: "Nietrudno o wniosek, że to kolejny wybieg wydawniczy mający na celu odcinanie kuponów od sławnego nazwiska." Jaki kolejny? Czy opowiadania były już publikowane w Polsce w innych zbiorach? Nie. A "wybieg wydawniczy" to zarzut do wydawcy, tymczasem wydawcą jest Wydawnictwo Literackie, Bogu ducha winne, bo żadnego z tych opowiadań wcześniej nie wydało. Trzeba wydawcy wręcz przyklasnąć, że zebrał opowiadania w jednym tomie, by je przybliżyć polskiemu czytelnikowi. Jak pisałam - przyjmując ten punkt widzenia można w ogóle książek nie tłumaczyć, bo każde tłumaczenie będzie wydawaniem tego, co już w innym kraju wyszło, ergo - odcinaniem kuponów od sławnego nazwiska. Właściwie... tak pisze teaver, bo dla niej "co to za różnica, czy książka jest wydana w orginale, czy w tłumaczeniu?" :D
05-12-2007 22:34
Ysabell
   
Ocena:
0
No tak... Ale zdajesz sobie, oczywiście, drogi Niezarejestrowany Użytkowniku, sprawę z tego, że to nie Wydawnictwo Literackie te opowiadania zebrało. Ani po prostu przetłumaczyli zbiór anglojęzyczny...

I, szczerze powiedziawszy, ja nie miałam wątpliwości, że teaver ma na myśli właśnie zbiór anglojęzyczny, jeśli chodzi o odcinanie kuponów...

EDIT: żęby nie było, że uważam się za genialną - po prostu w stopce jest podany tytuł oryginalny zbioru...
06-12-2007 15:58
aniaposz
   
Ocena:
0
Domyślić się, owszem, można, tyle że recenzja, na co wskazują także informacje u dołu, odnosi się do *polskiego* wydania i taki przeskok do wydania angielskiego (bez słowa wyjaśnienia) wprowadza niepotrzebny zamęt. Zresztą jest to kompletnie niepotrzebne, bo książka *dla nas* jest na *polskim rynku* nowością i nie obchodzi mnie to, czy kiedyś coś gdzieś się ukazało czy nie. Ukazuje się tu i teraz po raz pierwszy. Przejrzystość informacji i unikanie dwuznaczności także konstytuują dobrą recenzję.
06-12-2007 16:21
Ysabell
   
Ocena:
0
(...) nie obchodzi mnie to, czy kiedyś coś gdzieś się ukazało czy nie.

Ale już na przykład mnie obchodzi. I weź tu dogódź wszystkim...


Przejrzystość informacji i unikanie dwuznaczności także konstytuują dobrą recenzję.

A także, jak sądzę, odniesienie się do możliwych zarzutów w stosunku do recenzowanej pozycji. A "odcinanie kuponów" to ostatnio bardzo popularny zarzut.

Inna rzecz, że nie zgodziłabym się z tobą w kwestii "unikania dwuznaczności". Dwuznaczności są dobre zawsze i wszędzie. Ale to dla mnie. ;)

Zresztą ja po prostu wychodzą z założenia, że recenzje są pisane do rozsądnych ludzi, którzy takie rzeczy zauważą. Mogę się mylić, oczywiście.
06-12-2007 17:18
aniaposz
   
Ocena:
0
Dla tych, dla których ważne są informacje dodatkowe (np. o wydaniach oryginalnych), takie informacje mogą się znaleźć, czemu nie - opatrzone stosownym, choćby najkrótszym komentarzem, np. "nawiązując do wydania angielskiego, wydawca zastosował taktykę odcinania kuponów, ponieważ..." itd.

Klarowność przekazu stanowi wartość samą w sobie i zasłaniać się liczeniem na rozsądek odbiorców nie wypada. :)
06-12-2007 17:34
Ysabell
   
Ocena:
0
Klarowność przekazu stanowi wartość samą w sobie i zasłaniać się liczeniem na rozsądek odbiorców nie wypada. :)

Zdecydowanie się z Tobą zgadzam.

Różnica między naszymi zdaniami tkwi w tym, że dla mnie przekaz tej konkretnej recenzji jest idealnie klarowny i przejrzysty oraz niedwuznaczny, podczas kiedy dla Ciebie nie jest. Tak mi się przynajmniej wydaje.
06-12-2007 22:38
~Kizoku

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Przekaz Teaver jest dwuznaczny, i jeśli ma dotyczyć rynków zachodnich bardzo nietrafny. Tam po prostu nikomu to nie przeszkadza, a nawet więcej, nie myśli się tymi kategoriami. Prawdę mówiąc nigdy nie spotkałem się z podobnym zarzutem w żadnej anglojęzycznej recenzji, mimo że takie praktyki nie są tam niczym niezwykłym (dla nich to po prostu fajna sprawa).

Myślę, że Teaver walnęła standardowy tekst pochodzący z podręcznego arsenału rodzimego recenzenta i to wszystko. Nie wiem czy na Polterze płaci się za teksty, ale jeśli tak, to może „dobiła” sobie w ten sposób wierszówkę. Jeśli zrobiła to nie dla kilkuset dodatkowych znaków, to jeszcze gorzej, bo zachowała się bezmyślnie lub typowo po „polacku”, „czepliwie”.
08-12-2007 01:58
teaver
   
Ocena:
0
Kizoku, bardzo nie podoba mi się ton, jakim się wypowiadasz. Odnoszę wrażenie, że twoje komentarze nie mają nic wspólnego z twoją oceną poziomu tekstu, ale z oceną mojej osoby. To co piszesz jest po prostu obraźliwe. Dlatego nie mam zamiaru z tobą dyskutować i prosiłabym wszystkich czytelników o wstrzymanie się od kolejnych komentarzy.

Wydaje mi się, że wszystko już zostało powiedziane. Jeżeli jednak czujecie niedosyt, proponuję przeneiść dyskusję na blogosferę. Możecie też napisać swoją własną recenzję i wysłać do działu książkowego.
08-12-2007 13:29

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.